Mitologia dla Anglii
„Jeśli chodzi o czas, rozwój i układ, dzieło zaczęło się razem ze mną – chociaż nie sądzę, żeby to bardzo interesowało kogoś poza mną. Chcę powiedzieć, że nie pamiętam czasu, kiedy go nie budowałem. Wiele dzieci tworzy albo zaczyna tworzyć wymyślone języki. Ja to robię od czasu, kiedy nauczyłem się pisać. (...)” .
J.R.R. Tolkien, Silmarillion, tłum. Maria Skibiniewska, Wydawnictwo Zysk i S-ka; Poznań 2017, s. 15
Hobbit oraz trylogia Władca Pierścieni trwale zapisały się w historii światowej kultury (to też jedyne główne dzieła, które ukazały się za życia autora), jednak sam Tolkien postrzegał je raczej jako drobny skrawek mitologii Śródziemia. W istocie pierwotne plany Tolkiena obejmowały łączne wydanie tekstu, który obecnie znany jest pod nazwą Silmarillionu oraz Władcy Pierścieni w celu dostarczenia czytelnikom zbiorczej, kompletnej Sagi o Klejnotach.
Z najróżniejszych powodów plany te okazały się niemożliwe do zrealizowania. Winne temu były naciski wydawców, chłodne reakcje na dostarczone fragmenty Silmarillionu, a także (być może najważniejsze) skrajny perfekcjonizm samego Tolkiena. Choć on sam w prywatnej korespondencji z wydawcami argumentował, iż wydanie Władcy Pierścieni bez istotnej do zrozumienia całego kontekstu sagi książki byłoby przedsięwzięciem ryzykownym, prace nad Silmarillionem przedłużały się tak bardzo, iż został on niejako zmuszony do wysłania wydawcom tekstu Władcy Pierścieni.
Główną przyczyną wątpliwości Tolkiena był fakt, iż Władca Pierścieni oraz Hobbit opowiadały o schyłkowej erze elfów w historii sięgającej tysięcy lat wstecz. Stąd, naturalnie, podczas lektury Władcy Pierścieni czytelnik natknąłby się na – w opinii autora – niezwykle ważne odniesienia do czasów dawno minionych. Tolkienowi zależało z kolei na tym, by czytającemu oddać do rąk pełną historię Śródziemia, która składałaby się w spójną całość.
„Nie sądzę, że będzie miała urok W.P. – żadnych hobbitów! Pełna mitologii, elfickości i całego tego „górnolotnego stylu”, który tak bardzo nie odpowiadał wielu recenzentom. (...)” .
J.R.R. Tolkien, Listy pod red. Humphreya Carpentera i Christophera Tolkiena, tłum. Agnieszka Sylmanowicz, Wydawnictwo Zysk i S-ka; Poznań 2020, s. 323-324
Co za tym idzie, Silmarillion – czyli swoiste magnum opus i ukoronowanie dorobku Tolkiena – ukazał się dopiero cztery lata po jego śmierci, w 1977 r. Książka – zredagowana i uporządkowana przez Christophera Tolkiena, syna autora oraz strażnika jego spuścizny literackiej – stanowiła koniec końców spójne dzieło. Wielokrotnie wskazywano na tytaniczną pracę wykonaną przez Christophera, który uporządkował sprzeczne koncepcje i style swojego ojca. Praca redakcyjna trwała na dobrą sprawę aż do jego śmierci w 2020 r., a zaowocowała m.in. wydaniem 12-tomowego cyklu Historia Śródziemia, powieści Dzieci Húrina, a także dzieł – choć mocno fragmentarycznych – Beren i Lúthien oraz Upadek Gondolinu. Ten ostatni zamknął cykl wydawniczy tzw. Wielkich Opowieści.
Choć Tolkien poświęcił pracy nad wszystkimi wyżej wymienionymi dziełami całe swoje życie, zmarł przed wydaniem całości mitologii. Jego udziałem sensu stricto pozostają zatem historie z Trzeciej Ery Śródziemia.
Saga o Klejnotach a mitologie świata
„Kiedyś jednak (dawno już przestałem się z tego powodu puszyć) chciałem stworzyć zbiór mniej lub bardziej powiązanych ze sobą legend, począwszy od tych największych, kosmogonicznych, aż do poziomu romantycznej baśni – te większe miały być oparte na mniejszych, pozostających w kontakcie z ziemią, a mniejsze miały czerpać chwałę z rozległego tła tamtych – który mógłbym zadedykować po prostu: Anglii, mojemu krajowi. (...)”
J.R.R. Tolkien, Silmarillion, tłum. Maria Skibiniewska, Wydawnictwo Zysk i S-ka; Poznań 2017, s. 16
Choć Tolkien słynął z niechęci do alegorii oraz alegorycznego odczytywania literatury samego w sobie, dopuszczał w swojej twórczości koncepcje elementów moralnej i religijnej prawdy (lub błędu). Z cytowanego tutaj listu do Miltona Waldmana datowanego na 1951 r. można jednak wywnioskować, że młodzieńcze fascynacje mitologią, wykształcenie językoznawcze, a także i gorliwy katolicyzm autora ukształtowały mitologię Śródziemia bądź też Sagę o Klejnotach w formie, w jakiej znamy ją dziś.
Wprawdzie pierwotny zamysł, zgodnie z którym mitologię Ardy poznawalibyśmy z perspektywy podróżującego na Samotną Wyspę elfa, został porzucony i przedstawiony zamiast tego w Księdze Zaginionych Opowieści, główny trzon Wielkich Opowieści (z uwzględnieniem licznych zmian i alternatywnych iteracji imion, nazw własnych czy postaci) pozostał niezmieniony. Dla Tolkiena istotne było to, by jego historie opowiadały, tak jak każda mitologia, o wyższych koncepcjach i istotach, które je reprezentują.
Podobieństwa z chrześcijaństwem widoczne są od samego mitu kosmogonicznego Ardy: Eru pełni funkcję jedynego i najwyższego Boga, świat został stworzony po to, by ziścił się Jego nieodgadniony Plan, którego założenia staną się jasne każdemu po skończeniu świata. W historiach Valarów, długowiecznej wojnie elfiej rasy z Morgothem Bauglirem, historii królestwa Númenoru (po trochu inspirowanej opowieściami o Atlantydzie, Potopie oraz Wieży Babel) – wszędzie tam widać, jak głęboki wpływ wywarła na Tolkiena religia.
Saga, która dała początek fantasy
Choć od publikacji Hobbita i Władcy Pierścieni minęły całe dekady, uniwersum Śródziemia pozostaje żywe i złożone. Przez ten czas historie i cykle z gatunku fantasy również się rozprzestrzeniły – jedne bardziej, drugie mniej inspirowane twórczością angielskiego pisarza. Dziś trudno mówić o tym, by świat Ardy zaliczał się do grona największych uniwersów w fantastyce. Pod względem liczebności postaci, wielkości i złożoności świata przedstawionego został on w pewien sposób zdegradowany przez Westeros George’a R.R. Martina, Malaz Stevena Eriksona (także Iana C. Esslemonta), Cosmere Brandona Sandersona czy Świat Koła Roberta Jordana. Warto jednak pamiętać o jednym: autorzy większości, jeśli nie wszystkich z tych światów, pozostawali pod wpływem dzieł Tolkiena. Co więcej, próżno szukać w nich takiej dbałości o szczegóły i wewnętrznej spójności światotwórczej. Śródziemie pozostaje zatem światem unikatowym. I patrząc po niesłabnącym zainteresowaniu nim – zarówno ze strony długoletnich fanów, jak i nowych odbiorców – raczej taki pozostanie. Koniec końców, choć lwia część jego twórczości została wydana już po jego śmierci, trzeba ostatecznie uznać, że zamysł J.R.R. Tolkiena się powiódł. Być może jego efekty nawet wyszły poza schemat: wszak „mitologia dla Anglii” została swego rodzaju biblią fantastyki.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj