Kiedy patrzy się na rosnące wciąż Kinowe Uniwersum Marvela i inne świetnie radzące sobie serie filmowe, trudno jest przejść obok tego obojętnie. Zwłaszcza gdy jest się producentem filmowym, który marzy o sukcesach w Box Office i tworzeniu rozbudowanego filmowego świata, który pozwoli napełnić portfel nie jeden, a kilka razy. Nic zatem dziwnego, że przeglądając kinowy repertuar, widzimy takie filmowe maleństwa jak Robin Hood, którego oczywistym pragnieniem jest zdecydowanie więcej niż jednorazowe pojawienie się na afiszach. Kiedy jednak taki Robin Hood nie jest w stanie sprzedać dobrego filmu, który mógłby stanowić o dobrym początku serii, wówczas mamy do czynienia z małym zgrzytem. Patrząc po recenzjach i wynikach finansowych, trudno jest przypuszczać, że twórcy zdecydują się na kontynuację. Porażkę tego filmu można zapewne rozkładać na czynniki pierwsze i analizować ją z różnych perspektyw. Ja bym zwrócił jednak uwagę właśnie na koncepcję producentów i twórców, którzy przy okazji tego filmu właśnie, zapragnęli zapakować do filmu całe mnóstwo elementów poszerzających ten świat i otwierających furtkę na kolejne filmy. Reżyserzy i scenarzyści pewnie mają tego świadomość, że aby film został doceniony - nawet jeśli jest wstępem do czegoś większego - musi stanowić sam o sobie. To rzecz oczywista, od kiedy zaczęły powstawać filmowe kontynuacje i znane na cały świat serie. Nikt tutaj Ameryki nie odkrywa, dlaczego zatem tak wiele filmów, jak wspomniany Robin Hood, ma problem z tym zjawiskiem? Biznes filmowy jest nieobliczalny i rządzi się swoimi prawami. Często inwestowane pieniądze w kinowy biznes nie zwracają się i producent, wkładając swoje pieniądze na film, nie wiele różni się od typowego hazardzisty. Uda się albo nie. Można oczywiście projektom pomóc, można też zaszkodzić. I chyba tutaj właśnie jest przyczyna. Filmowe serie to ogromne pieniądze, które generowane są w bardzo krótkim czasie. Trudno się dziwić twórcom, którzy sięgnąwszy po materiał źródłowy jakim jest chociażby licząca wiele tomów literacka historia, chcą od razu stworzyć wokół tego całą koniunkturę i nowy filmowy świat. Często jednak perspektywa sięga daleko, a brakuje spojrzenia na to, co dzieje się tu i teraz. Gatunkowa mieszanka i brak tożsamości to tylko wierzchołek góry lodowej problemów nowego Robin Hooda. Ważną kwestią jest tutaj chęć zrobienia czegoś ponad to, co mógł ten film przedstawić. Kino zna przecież całe mnóstwo przypadków, gdzie nadmierna ekspozycja i tylko lekko zapoczątkowane wątki dominują na ekranie. Oczywiście, współczesny widz ma większą tolerancję na tego typu zagrywki i zostawianie pewnych wątków na przyszłość nie musi być wadą, ale jeśli film nie stoi na własnych nogach i ciągle stara się kreować świat na kolejne produkcje, to jednak nie ma mocnych i wszystko musi w końcu runąć. Taki los spotkałby zapewne Fantastic Beasts and Where to Find Them, gdyby nie parasol ochronny w postaci marki Harry'ego Pottera. Od początku całość powstała z myślą o kilku filmach i rzeczywiście, tutaj mogło to zadziałać dzięki olbrzymiej sile fandomu. Ta potężna przecież grupa nie odwróci się od produkcji, nawet jeśli ta nie będzie doskonała. Pierwsza odsłona była naprawdę solidnym filmem i na drugą wybierałem się z nadzieją na jeszcze lepszą część. Dostałem jednak kolejny odcinek serialu, który nie broni się w ogóle jako samodzielne dzieło, a ponieważ nie przypadło mi do gustu, nie mam już ochoty wracać do tego świata. Twórcy pozostawili mnie jednak w bardzo trudnej sytuacji, gdzie moje wyobrażenie o tej historii jest niepełne, gdyż w żadnym wypadku nie można uznać jej za zakończoną. Wyobraźcie sobie teraz, że dzieje się tak w przypadku tytułów bez takiego wsparcia, jakim jest Harry Potter. Problem ten możemy zaobserwować często przy okazji filmów opartych właśnie o literaturę. Ta daje przecież ogromne możliwości pod względem świata wykreowanego, a także jeśli chodzi o ilość materiału, który można wykorzystać, perspektywy są co najmniej obiecujące. Stąd też powstały takie filmy jak Battlefield Earth czy Eragon, które w planach miały oczywiście kolejne odsłony, ale wiele problemów po drodze uniemożliwiło stworzenie kontynuacji. Właśnie powyższe przykłady pokazują, że nie tylko zachłanność twórców miała tutaj istotny wpływ na porażkę projektu. Czasami jest zbyt duża wiara w materiał źródłowy. Pewność, że film na podstawie konkretnej książki odniesie sukces, bo przecież większość miała z nią na pewno okazję obcować i z pewnością wszyscy wybiorą się do kina. Producenci ładują wówczas w film ogromne pieniądze z nadzieją na pokaźny zwrot, ale okazuje się, że zamiast górek są dołki. Spotkało to m.in. The Golden Compass, a także John Carter. W przypadku tego drugiego zadziałał dodatkowo zły timing. Choć tytuł ten był przełomowy przed wieloma laty, tak w momencie premiery nowej wersji, nie miał już takiej siły przebicia. Kinowe Uniwersum Marvela udowodniło, że może powstać i egzystować ogromne uniwersum w filmowym świecie. Nikt na razie nie potrafi jednak powtórzyć tego sukcesu i zarówno Filmowe Uniwersum DC, jak i Dark Universe, nie mają na razie najlepszej prasy. Nie wiadomo nawet, czy potworne uniwersum w ogóle jeszcze oddycha czy już zamieniło się w trupa. Wszystko przez fatalny film The Mummy, gdzie postać grana przez Russella Crowe'a wypełniła treść ekspozycją i wyjaśnianiem zasad panujących w tym świecie, aby już później łatwiej było połapać się w kolejnych produkcjach. Przy tym zapomniano, że może warto byłoby jednak dobrze sprzedać samą Mumię? Są też oczywiście filmy, które umiejętnie poszerzają swój świat wykreowany i pozostawiają miejsce na kontynuacje. Tak było choćby w przypadku King Arthur: Legend of the Sword, gdzie zakończono historię tak, aby była ona satysfakcjonująca i jednocześnie nie zamykała drzwi przed kolejnymi historiami w tym świecie. Tutaj jednak nie udało się spełnić oczekiwań wszystkich widzów i odnieść finansowego sukcesu, zatem nie wiadomo wciąż, czy kontynuacja powstanie. Widzimy zatem, że nie wystarczy sięgnąć po uznaną markę i na jej opoce stworzyć wspaniałą serię, która zgromadzi na konto pokaźne miliony dolarów. Prócz bazowania na znanych postaciach i motywach, warto stworzyć solidny film i lekko zarysować możliwość na kontynuację, bo niewątpliwie to też daje widzowie pewne poczucie przywiązania i chęci powrotu do tego świata. Producenci filmowi widocznie zbyt często dają się ponieść ambicji i muszą wreszcie zrozumieć, że cierpliwość i czerpanie dobrych wzorców od najlepszych może ukrócić historię fatalnych filmów, które zdążyły zabić kurę, zanim ta zdążyła znieść jakiekolwiek jajo.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj