Karierę rozpoczynał jak wielu mu podobnych – od udziału w telewizyjnych reklamach. Potem zyskiwał coraz większe role w produkcjach telewizyjnych. Jedną z poważniejszych była ta w zapomnianym już serialu "Luzaki i kujony", który mimo pozytywnego przyjęcia krytyków anulowany został już po 18 odcinkach. Nie przeszkodziło to aktorowi w świetnej zabawie na planie, którą do dziś wspomina jako jedną z najlepszych w życiu.
Później przyszły role licealnych amantów, jak w komedii "Wszystkie chwyty dozwolone" (2000) czy mniejszej rólce w "Ten pierwszy raz" (1999). Dzięki swojej perfekcyjnej roli w telewizyjnym filmie "James Dean – buntownik?" (2001), gdzie zmierzył się z brzemieniem zagrania ikony amerykańskiego kina, zdobył uznanie krytyków, którzy przyznali mu Złoty Glob dla Najlepszego Aktora (w miniseralu lub filmie telewizyjnym).
Największy rozgłos i uznanie szerokiej publiczności zyskał jednak dopiero w 2002 roku dzięki swojemu występowi w "Spider-Manie" Sama Raimiego. Rola Harry’ego Osbourne’a otworzyła mu drzwi do większej kariery, wypełnionej nie tylko powtarzaniem roli syna Zielonego Goblina w dwóch sequelach produkcji. Co ciekawe – Franco pierwotnie ubiegał się o rolę Petera Parkera, tę jednak dostał Tobey Maguire. Jako osłodę tego faktu, Franco miał w tym samym roku możliwość zagrania u boku Roberta DeNiro w kryminale "Dochodzenie" oraz towarzyszyć "The Company" Roberta Altmana.
[image-browser playlist="592500" suggest=""]©1999 NBC
W kolejnych latach dostawał coraz bardziej prominentne role – w dramatach wojskowych "VI batalion", "Annapolis", "Flyboys – bohaterska eskadra" czy wreszcie w kostiumowym "Tristan i Izolda", gdzie wcielił się w tytułowego kochanka. W międzyczasie grywał w niskobudżetowych filmach. Dopiero rok 2008 przywrócił go do Głównego Nurtu z dwiema diametralnie różnymi rolami. Jako kochanek Harveya Milka w "Obywatelu Milku" Gusa Van Santa zaprezentował się jako wrażliwy i niezdecydowany mężczyzna. Jako wiecznie ujarany dealer marihuany w "Boskim chilloucie" miał przesadzone komediowe podejście do roli, które spodobało się publice oraz krytykom, za co nominowali aktora do drugiego w karierze Złotego Globu w kategorii Rola Pierwszoplanowa (w musicalu lub komedii). Ostatecznie statuetka powędrowała jednak do Colina Farrella za "Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj".
Aktor miał niedługo potem szansę odrobić tę "stratę", gdyż już dwa lata później dostał nominację do Oscara (i Złotego Globu) za najdojrzalszy występ w swoim dorobku – Arona Ralstona w głośnym filmie "127 godzin". Aktor udźwignął brzemię roli, na której skupiony jest cały film (na ekranie widzimy jedynie Jamesa, skałę oraz liczne wizje jego postaci) i sprawił, że obraz Danny’ego Boyle’a ogląda się z ogromnym zaangażowaniem, współodczuwając ból i trwogę bohatera. Po niezwykle dramatycznej roli, aktor powrócił do repertuaru stricte komediowego, występując w obrazach "Jedz, módl się, kochaj" czy "Nocna randka", gdzie przyszło mu grać u boku Julii Roberts i Mili Kunis. Szczególnie ciekawa jest rola w tym drugim filmie - choć krótka, to jednak na moment kradnąca ekran parze tytułowych bohaterów (granej przez Steve’a Carrella i Tinę Fey), wmieszanych w nietypową kryminalną intrygę.
Następny rok to kolejne aktorskie wyzwanie zmierzenia się z Ikoną Ameryki. W "Skowycie" Franco wcielił się w Allena Ginsberga, poetę, którego twórczość odbiła się szerokim echem w owym czasie, zapoczątkowując ruch zwany Ruchem Bitników. Jak gdyby znów szukając odpoczynku po dramatycznej roli, odskocznią dla aktora była głupawa komedia "Wasza wysokość", w zamyśle parodia filmów fantasy, która jednak nie przypadła do gustu publice, a aktorowi zapewniła nominację do Złotej Maliny. W tym samym roku Amerykanin stawił też czoło tabunowi mniej zaawansowanych od człowieka ssaków w "Genezie planety małp".
Ostatnie miesiące również należą do Jamesa. Na początku roku mogliśmy oglądać go w filmie "Oz: Wielki i Potężny". Franco podebrał tytułową rolę Johnny’emu Deppowi oraz Robertowi Downeyowi Juniorowi, którzy byli pierwszymi typami do roli Czarnoksiężnika. Aktor, próbując chyba dorównać swoim kontrkandydatom, (nie)świadomie zagrał swoją rolę w stylu, jakiego spodziewalibyśmy się po Deppie. Mimika twarzy, artykulacja czy ruchy ciała przywodziły na myśl sprawdzony zestaw aktorskich umiejętności prezentowanych przez Johnny’ego. To sprawiło, że Oz Franco nie był w pełni udaną postacią, aczkolwiek na pewno pełną swoistego uroku.
[image-browser playlist="592501" suggest=""]©2010 Fox Searchlight Pictures
Ostatnio James prezentuje się publiczności w odsłonie "gangsterskiej" w filmie "Spring Breakers". Jest to jedna z jego najdziwniejszych, ale też najbardziej przyciągających uwagę kreacji. Grając pozerskiego gangstera, który próbuje swoich sił w rapowaniu, Franco obnażył schematyzm myślenia wielu młodych ludzi, którzy naoglądali się zbyt wielu teledysków i teraz próbują "przyszpanować" innym.
Do ciekawostek należy dodać, że od 2009 roku Franco posiada też powracającą rolę w amerykańskiej telenoweli "General Hospital", w której wciela się w bohatera zajmującego się sztuką multimedialną. Aktor nazywa swoje występy w telewizyjnym show "sztuką performatywną" - pewnie dlatego, że udział w produkcji umożliwił mu przygotowanie aż dwóch wystaw muzealnych: jednej pod nazwiskiem swojej serialowej postaci, drugiej pod własnym, gdzie skupia się na swoim doświadczeniu z obcowania z telenowelą.
Co niezwykle znamienne – powyższa lista to jedynie spis aktorskich osiągnięć Jamesa Franco. Znany aktor w chwilach wolnych od wysokobudżetowych produkcji sięga także po repertuar niszowy, a nawet sam tworzy filmy, które nie trafiają do szerokiego obiegu. Dzięki udziałowi w filmach podbijających box office Franco nie tylko zyskuje możliwość grania w bardziej kameralnych obrazach, ale też reżyserowania swoich własnych. Liczba produkcji sygnowanych jego nazwiskiem zbliża się do dwudziestu. Płodność artystyczna Franco wydaje się szokująca, gdyż żaden z jego pełnych i krótkich metraży nie uzyskał większego rozgłosu, co najwyżej mówi się o jego żywym zainteresowaniu tematyką homoseksualizmu i gender. Aktor nie tylko wciela się w role gejów, ale w swojej twórczości często porusza też kwestie męskiej seksualności. "The Feast of Stephen" z roku 2009 przedstawia wizję gwałtu wśród młodych chłopców, rok młodsze "Masculinity and Me" jest zbiorem refleksji o płciowości, a "The Broken Tower" (2012) opowiada historię homoseksualnego poety Harta Crane'a. Na tytuł ikony gejów artysta zapracował sobie również swoimi pozafilmowymi wyczynami, takimi jak sesja dla magazynu dla transseksualistów czy wystąpienie w stroju Marylin Monroe na gali rozdania Oscarów. W zeszłym roku kontrowersje wzbudziła jego "Francophrenia", psychodeliczny eksperyment wykorzystujący konwencję mockumentu, który dziennikarze nazwali "aktem artystycznej masturbacji".
[image-browser playlist="592502" suggest=""]©2012 Annapurna Pictures
Obecnie Franco pracuje między innymi nad ekranizacją "Child of God" - powieści Cormaca McCarthy’ego o seryjnym mordercy Lesterze Ballardzie - oraz nad filmową biografią Charlesa Bukowskiego. Tak duże zainteresowanie ruchem LGBT (Lesbian Gay Bisexual Transgender) sprawia, że media wciąż zastanawiają się nad orientacją seksualną aktora. Franco rozwiewa wątpliwości, zarzucając równocześnie dziennikarzom stereotypowe, czarno-białe myślenie, zauważając, że orientacja seksualna nie ma żadnego związku z wartością konkretnego człowieka.
W chwilach nie spędzanych po którejkolwiek stronie kamery, Franco w dość znacznym stopniu poświęca się nauce. Uczęszczał aż do siedmiu różnych uniwersytetów, studiując takie kierunki, jak scenariuszopisarstwo, filologia angielska, produkcja filmowa i poezja, by następnie trafić do szkoły designu. Ukończył większość z tych kierunków, po czym zaczął samodzielnie wykładać na wydziałach filmowych i filologicznych czterech znanych uniwersytetów (Nowojorskiego, Południowej Kalifornii, Kalifornijskiego Los Angeles oraz CalArts). Prowadzi zajęcia z produkcji filmowej oraz scenariuszopisarstwa, a obecnie kończy swoją pracę doktorską z filologii angielskiej na Uniwersytecie Yale.
Za swoje najsłynniejsze aktorskie osiągnięcia, w marcu bieżącego roku został uhonorowany własną gwiazdą w Alei Sław na chodniku Hollywood Boulevard. James Franco jest niezwykle zabieganym człowiekiem, któremu jednak udaje się nie skupiać uwagi całego świata na swoich poczynaniach. Widać w nim pewną skromność. To imponuje najbardziej.