Kino to taki niezwykły wynalazek, który sprawia, że fascynujemy się rzeczami, które w normalnym świecie są tematem tabu. Co więcej, wcale się z tą fascynacją nie kryjemy. Nie bez powodu wszak zombie są szczególnie nośnym tematem, nie mówiąc już o mordercach, którzy urastają do rangi idoli. Wszelkie granice estetyczne najbardziej przekracza jednak temat kanibalizmu, który nad wyraz często podejmowali twórcy kina grozy. Znacie Hannibala Lectera, którego z taką pasją odgrywał kiedyś Anthony Hopkins, a teraz Mads Mikkelsen? Świetnie! To jednak nie wszystko, co na ten temat ma do powiedzenia X muza. Zanim kino kanibalistyczne dotarło do świadomości masowej publiczności, okupowało kino undergroundowe, w którym umościło sobie niezwykle wygodną niszę. Powstało jako podgatunek kina eksploatacji, wulgarnego i bezkompromisowego nurtu z lat 70., a większość tego typu produkcji początkowo powstawało we Włoszech na przełomie lat 70. i 80. Jednym z pierwszych mistrzów gatunku był Ruggero Deodato, który nakręcił film-ikonę kina kanibalistycznego - "Cannibal Holocaust" (1980). Cała historia została podzielona na dwie części. Pierwsza z nich opowiada o losach ekipy ratunkowej poszukującej w amazońskiej dżungli zaginionych filmowców, którzy udali się w głuszę, aby nakręcić dokument o życiu kanibali. W części drugiej akcja przenosi się do studia filmowego w Nowym Jorku, gdzie oglądane są bulwersujące taśmy odnalezione przez ratowników. Zapis kończy się w momencie, w którym filmowcy zostają zaatakowani i zjedzeni żywcem. Okazało się, że z wyprawy nie powrócił żaden z nich. [video-browser playlist="707273" suggest=""] Film znany w Polsce jako "Nadzy i rozszarpani" bądź też po prostu "Kanibalistyczny holocaust" to powrót Deodato do makabrycznej tematyki ludożerstwa. Już trzy lata wcześniej nakręcił "Zaginiony świat kanibali", jednak to dopiero jego kolejny film wywołał prawdziwe poruszenie. "Cannibal Holocaust" jest mimo wszystko według Piotra Sawickiego "obrazem co najmniej tak samo okrutnym, obfitującym w podobną ilość realistycznych scen gwałtów, ludożerczych praktyk i bezmyślnego sadyzmu wobec zwierząt". Naturalną koleją rzeczy było więc to, że film wzbudzi falę protestów ze strony obrońców zwierząt - chociażby z powodu scen, w których członkowie kanibalistycznego plemienia zabijają przed kamerą żółwia lub gdy jeden z aktorów uśmierca małpę. Niemniej jednak był to dopiero początek prawdziwych kłopotów reżysera, które przewidział zresztą sam Sergio Leone. Mistrz spaghetti westernu wystosował list do autora dzieła, w którym napisał: "Drogi Ruggero, cóż za film! Druga część to arcydzieło kinowego realizmu, ale wszystko wydaje się takie prawdziwe, iż uważam, że będziesz miał teraz spore kłopoty na całym świecie". Leone trafnie ocenił sytuację. "Kanibalistyczny holocaust" wywołał olbrzymi skandal, skutkujący zdjęciem filmu z ekranów (do dziś jest zakazany w prawie 60 krajach, w tym we Włoszech - ojczyźnie Deodato) i aresztowaniem reżysera, który musiał odpowiadać na zarzuty o rzeczywiste zamordowanie aktorów na planie. Efekty specjalne były tak realistyczne, że Deodato musiał organizować publiczne spotkania z ekipą po to tylko, aby przekonać wszystkich, iż nikt nie zginął. Co więcej, twórca pokusił się nawet o wyjaśnienie, w jaki sposób nakręcił jedną z bardziej pamiętnych scen, przedstawiających kanibalkę nabitą na pal.
"Nadzy i rozszarpani"
  Okazało się, że aktorka siedziała na siodełku rowerowym przytwierdzonym do pala wbitego w ziemię, natomiast w ustach trzymała końcówkę "przebijającego ją" kija. Reżyser był pod wrażeniem spokojnego charakteru aktorki, który umożliwił jej wytrzymanie bez ruchu w tej pozycji przez całe ujęcie. Efekt tego prostego zabiegu niewątpliwie był piorunujący, dlatego trudno się dziwić początkowemu przerażeniu zdezorientowanej widowni. Jest w filmie włoskiego reżysera również element makabrycznej parafrazy wojny w Wietnamie, szczególnie dzięki quasi-dokumentalnej estetyce, która nawiązuje poniekąd do frontowych reportaży, z których opinia publiczna dowiadywała się o zbrodniach popełnionych przez amerykańską armię. Jednakowoż, mimo wielu istotnych społecznie wątków, film włoskiego reżysera został zapamiętany jedynie jako ekstremalnie brutalny horror, w którym pornograficzna przemoc osiągnęła swoje apogeum. Kolejnym filmem - "Szalona ucieczka" (1985) - Deodato odszedł od bulwersującej fabuły, chociaż nadal pozostał w amazońskiej scenerii. Niemniej jednak problemy z jego najsłynniejszym dziełem spowodowały, iż na dobre zrezygnował z tematyki, która paradoksalnie zapewniła mu największą popularność. Na fali popularności "Kanibalistycznego holocaustu" rok później Umberto Lenzi, również włoski reżyser, nakręcił swoją wersję historii. Chociaż oficjalnie obydwa filmy nic nie łączy, w praktyce "Cannibal Ferox - Niech umierają powoli" skrzętnie wykorzystuje konwencję filmu Deodato. [video-browser playlist="707276" suggest=""] Fabuła filmu niewiele różni się od fabuły swojego bardziej popularnego pierwowzoru. Tym razem głównymi bohaterami jest trójka naukowców, która wyrusza do kolumbijskiej dżungli. Ich zadaniem ma być udowodnienie zaniku kanibalizmu wśród tamtejszej ludności. Będąc na miejscu, trafiają na dwójkę handlarzy narkotyków z Nowego Jorku, którzy zabili parę Indian mieszkających w dżungli. Wkrótce cała grupa zostaje uwięziona przez okolicznych kanibali, którzy okrutnie mszczą się za śmierć swoich pobratymców. Lenzi w gruncie rzeczy powiela więc schematy z filmu Ruggero Deodato, przez co jego dzieło siłą rzeczy nie mogło osiągnąć podobnego sukcesu. Świat nie dał się zszokować po raz drugi, więc film przeszedł bez echa i dziś znany jest jedynie w elitarnym gronie maniaków ekstremalnego kina. Prawdziwy boom na kino kanibalistyczne przypadł na lata 1977-1981. Filmy te skupiały się na ukazywaniu prymitywnych plemion kanibali gdzieś w azjatyckiej bądź południowoamerykańskiej głuszy. W produkcjach tego typu, tradycyjnie dla hardkorowego kina sprzed kilku dekad, występowało wiele scen realistycznej przemocy, gwałtów czy przemocy wobec zwierząt. Na przełomie lat 80. i 90. kino zaczęło pomału odchodzić od tej odrażającej estetyki na rzecz nieco bardziej... mainstreamowego ukazywania kanibalizmu. W 1988 roku Thomas Harris wydał „Milczenie owiec” - powieść, która już wkrótce miała stać się kultowa, w dużej mierze dzięki samemu filmowi, który trzy lata później ujrzał światło dzienne. Historia młodej agentki FBI, która aby złapać jednego mordercę, musi „zaprzyjaźnić się” z drugim (w dodatku kanibalem), dziś jest uznawana za klasykę gatunku. Na gruncie kina kanibalistycznego postać Hannibala Lectera jest szczególnie nietypowa. Na pierwszy rzut oka to inteligentny, oczytany dżentelmen, z którym można prowadzić pasjonujące rozmowy. Sytuacja zaczyna wyglądać nieco inaczej, gdy na jaw wychodzą „szczególne” skłonności Lectera. Wart odnotowania jest fakt, że po fali odrażających filmów kino jakby z przymrużeniem oka spojrzało na temat kanibalizmu. Sam Lecter bywa wielkim ironistą; jawnie czarną komedią jest również „Krwawy obiad” z 1987 roku, opowiadający historię dwóch kanibali, którzy... prowadzą restaurację ze zdrową żywnością. [video-browser playlist="707277" suggest=""] Nie ma się co oszukiwać - mimo nieśmiałego uśmiechu w stronę szerszej publiczności wciąż były to filmy, którymi pasjonować mogła się jedynie wąska grupa horrorowych maniaków. Niepostrzeżenie groteskową rodzinkę kanibali mieliśmy również w remake'ach "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną", jednakże tę szalenie kontrowersyjną tematykę na dobre do popkultury wprowadził ponownie nie kto inny, jak Hannibal Lecter, tym razem w Hannibal. Z twarzą bożyszcza wielu kobiet, Madsa Mikkelsena, uwodzi urokiem osobistym, przeraża czynami, fascynuje inteligencją. Jest całkowitym zaprzeczeniem kulturowego obrazu kanibala. Widzowie chcą go oglądać, a od dziś (23:00, AXN) będą mogli po raz trzeci. Przypadek Hannibala Lectera świadczy o przekroczeniu ostatnich granic tabu. Kanibalizm w wydaniu popkulturowym nie tylko nie obrzydza, ale wręcz świetnie się sprzedaje. Smacznego!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj