Świat komiksu i psychiatria romansują ze sobą od dziesięcioleci, a początków ich relacji należałoby upatrywać jeszcze w profesji autora postaci Wonder Woman czy fetyszowym zacięciu twórców Supermana. W dobie współczesnej nic się nie zmieniło, a na badania kondycji psychicznej wysłalibyśmy zapewne wszystkich odpowiedzialnych za zeszłoroczną Fantastyczną Czwórkę. Bohaterowie powieści graficznych zmagają się z całym szerokim spektrum problemów umysłowych, dzięki czemu młokos sięgający po komiks może w trybie przyśpieszonym chłonąć wiedzę z pogranicza psychologii i neurologii – terapia elektrowstrząsowa czy znaczenie figury Matki przestają być dla hipotetycznego malca owiane tajemnicą. Tak skonstruowany świat herosów czekał więc na Harley Quinn, wszak psychiatrę z wykształcenia, która z biegiem czasu sama musiała zmagać się z demonami własnej psyche. Z tą postacią jest trochę jak z pudełkiem czekoladek w filmie Forrest Gump: doprawdy nigdy nie wiesz, co wyciągniesz podążając za logiką jej myślenia. Musicie jednak na nią nieustannie uważać. To hybristofilka, dla której obiektem pożądania seksualnego będzie wyłącznie ten, kto jest przestępcą. Miejmy tylko nadzieję, że liczne grono męskie, wzdychające do Margot Robbie, powstrzyma się od niegodnych działań przed sierpniową premierą Legionu samobójców. Już na poziomie szukania genezy postaci Harley Quinn dochodzimy do podstępu – jej imię i nazwisko to gra słowna, wariacja na temat Arlekina (tudzież: Harlequina). W średniowieczu był on przemycaną w widowiskach pasyjnych alegorią złowrogiego demona, by w dobie renesansu stać się błaznem w czarnej masce we włoskich komediach ludowych. W tym drugim wcieleniu zazwyczaj przedstawiano go jako lekkoducha, zwinnego i przebiegłego sługę, który często psuł plany swojego właściciela, jednocześnie skupiając uwagę na własnych pragnieniach emocjonalnych. Po kilku stuleciach Harley Quin stanie się jednym z bohaterów kryminałów Agathy Christie, a polskie kobiety lat 90. będą jeszcze zaczytywać się w swoich ulubionych romansidłach, zwanych przecież harlequinami od nazwy kanadyjskiego wydawcy tego typu książek.
źródło: materiały prasowe
W rzeczywistości okołokomiksowej Harley Quinn pojawiła się dopiero we wrześniu 1992 r. w serialu animowanym Batman, więc mamy tu do czynienia z bohaterką relatywnie młodą w porównaniu do innych herosów. Odpowiedzialni za jej powołanie do istnienia Paul Dini i Bruce Timm tak się zżyli ze swoim pomysłem, że równo rok później przenieśli postać do świata powieści graficznych, a w 1994 r. jako scenarzyści komiksu The Batman Adventures: Mad Love opowiedzieli czytelnikom jej genezę. Dzięki temu poznaliśmy doktor Harleen Frances Quinzel, psychiatrę pracującą w Azylu Arkham, którą z biegiem czasu połączyła dwuznaczna relacja ze swoim pacjentem – Jokerem. Dini przyzna po latach w jednym z wywiadów, że chciał z Timmem stworzyć bohatera, który będzie mógł wyskakiwać z tortu z bronią w ręku, a odwieczny rywal Batmana w tej roli prezentowałby się groteskowo. Inspiracja przyszła z najmniej spodziewanej strony; w operze mydlanej Dni naszego życia (swoją drogą obecnej w amerykańskiej telewizji nieprzerwanie od 1965 r.) w onirycznej sekwencji pojawiła się swego czasu aktorka Arleen Sorkin w kostiumie błazna (potem sama podłoży głos dla swojej animowanej odpowiedniczki). Stąd już prosta droga do stworzenia postaci Harley Quinn. Wszyscy byli zadowoleni: Dini i Timm osiągnęli dokładnie to, co chcieli, Joker nie musiał wyskakiwać z tortu, czytelnicy komiksów w mgnieniu oka pokochali jego nową pomocnicę, a w USA coraz więcej żaków wybierało specjalizację psychiatryczną na studiach medycznych. Choć fundamentem dla animowanego Batmana stał się neogotycki mrok rodem z filmów Tima Burtona (choćby główny bohater, określający się mianem „Zemsty” i „Nocy”), wciąż było tu wiele miejsca na ironię i groteskę, której natężenie w kinowych inspiracjach budowali Joker Jacka Nicholsona i Pingwin Danny’ego DeVito. Gdy więc Dini i Timm połączyli największego rywala Mrocznego Rycerza z Harley Quinn, najpierw w animacji, następnie zaś na kartach komiksu, rodziła się mieszanka wybuchowa. To trochę tak jakby Romeo i Julia spotykali na zaciemnionym blokowisku Kojota i Strusia Pędziwiatra. Dość powiedzieć, że swego czasu Joker chciał wysadzić swoją absztyfikantkę w rakiecie, a ta przecież wciąż smaliła cholewki do uwielbionego „Pana J.”. Właściwie bardzo trudno znaleźć jakikolwiek moment, w którym największy złoczyńca w świecie DC nie manipulowałby oddaną i wierną pomocnicą. Z biegiem czasu jednak, zwłaszcza od końca lat 90., Harley Quinn na kartach powieści graficznych zyskiwała większą samodzielność, a jej charakter ewoluował w stronę narastającej bezwzględności, stopniowo przetrącając wizerunek płatającego figle lekkoducha. Kluczowym z tego punktu widzenia wydarzeniem była opowiedziana na różne sposoby umysłowa metamorfoza Harley i jej rodząca się fascynacja Jokerem. Raz źródeł tej przemiany upatrywano w samobójstwie kolegi-psychiatry, którego Quinn kochała, innym razem był to wspomniany wcześniej wybuch w rakiecie, obecnie zaś przyjmuje się, że to sam „Pan J.” skąpał ją w chemikaliach, doprowadzając do zmian na ciele i w umyśle swojej adoratorki – zapewne tę ostatnią genezę ujrzymy także w Legionie samobójców. Gdy tylko Harley choć minimalnie redukowała swoje uczucia względem Jokera, często dochodziła do konkluzji znanej głównie ze szwedzkich kryminałów i poradników feministycznych: mężczyźni nienawidzą kobiet. Ten stan rzeczy popychał ją w kierunku przyjaźni z Poison Ivy, którą to relację płeć brzydsza chciała zaszufladkować, a w USA powstawały swego czasu petycje do włodarzy DC, by obie bohaterki połączyć w seksualnym uniesieniu. Twórcy branży pornograficznej w tej kwestii naturalnie trzymali rękę na pulsie. To właśnie dzięki wiernej przyjaciółce Quinn zdawała sobie sprawę, że sama potrzebuje pomocy i umieszczenia w Azylu Arkham (już pal licho, iż doszła do tego wniosku po swojej komiksowej śmierci i zmartwychwstaniu w poświęconej jej serii z lat 2001-2003). W innej historii umysłowej przemiany Harley, tuż po rakietowym podstępie Jokera, to ta sama Poison Ivy ratuje swoją przyjaciółkę i za pomocą rozmaitych mikstur i toksyn wzmacnia jej moce, a jest tego w przypadku tej bohaterki naprawdę sporo. Mamy więc odporność na działanie wszelkich trucizn, znakomite zdolności gimnastyczne, wzmocnioną siłę, wytrzymałość i zwinność, ponadprzeciętną inteligencję (Amanda Waller określa Quinn mianem „geniusza”), a przecież do tego wszystkiego dochodzą podszyte groteskowym kształtem bronie, które Harley wyciąga jak króliki z kapelusza: drewniany młot, kij baseballowy czy laski dynamitu, rzucane tuż pod nogi zdezorientowanego rywala. Jest za co Poison Ivy dziękować, jednak w serii Gotham City Sirens bohaterka tego tekstu zdradza swoją przyjaciółkę i jeszcze Kobietę Kota, by udać się do Azylu Arkham i uwolnić Jokera. O zaufaniu względem Quinn nie może być więc mowy, ale o sprezentowaniu przez nią cukierka i psikusa jednocześnie - jak najbardziej. Niezwykle interesujący lifting wizualny i charakterologiczny Harley przeszła w świecie New 52. Pozostałości po czerwono-czarnym stroju błazna znalazły się w kolorystyce jej ubioru i włosów, a nowe wydanie bohaterki z pewnością wzmacnia jej kobiecy wdzięk i seksualny powab. Dokonano także zmian w psychice postaci, którą możemy dzisiaj określić bardziej jako antybohaterkę niż złoczyńcę – warto tu nadmienić, że Quinn coraz mocniej ceni sobie ludzkie życie i jeszcze stara się być aktywną uczestniczką funkcjonowania sąsiedzkiej społeczności. Oczywiście nie przeszkadza jej to wciąż tańczyć tango z przestępczością, w i poza granicami prawa. Nie ma też przypadku w tym, że Amanda Waller postanowiła ją zrekrutować do swojego projektu Suicide Squad. Co więcej, Harley nadal decyduje się pracować w zawodzie, a jej relacja z Jokerem nie ma już tak fatalistycznego wydźwięku – w serii Death of the Family z lat 2012-2013 Quinn wyzna nawet z płaczem Batmanowi, że to już nie „Pan J.” jest obiektem jej westchnień (w specjalnym wydarzeniu walentynkowym bohaterka jak dziecko cieszy się z wygrania randki z miliarderem, którym okaże się sam Bruce Wayne).
Margot Robbie jako Harley Quinn / źródło: Empire
We wrześniu 2013 r. włodarze DC przeprowadzili z kolei konkurs dla fanów i twórców, w którym uczestnicy mieli za zadanie przygotować cztery różne scenariusze odebrania sobie życia przez Harley. Zbiegło się to w czasie z Tygodniem Przeciwdziałania Samobójstwom, a oliwy do ognia dolał jeszcze czwarty wariant, w którym zupełnie naga bohaterka figlarnie kąpie się w wannie, powoli zaczynając już flirtować z kostuchą. Kontrowersji w odniesieniu do postaci Quinn jest znacznie więcej, przy czym często unoszą się one w oparach przerażającego absurdu. W serii Thrillkiller szkolna odpowiedniczka Harley, Hayley Fitzpatrick, traci swoją ukochaną Biancę (ich relacja przypomina do złudzenia tę z Jokerem) z rąk Batgirl, by w odwecie… zamordować swoją własną rodzinę. W komiksie Joker z 2008 r. Quinn nie tylko nie wydaje z siebie żadnego słowa, ale jednocześnie dorabia jako striptizerka. W innej powieści graficznej, Elseworlds 80-Page Giant, Lex Luthor jest producentem muzycznym, a jedną z prowadzonych przez niego kapel okazuje się zespół folkowy z dwiema wokalistkami w składzie – Harley i Ivy. Nic jednak nie przebije zeszłorocznego komiksowego crossoveru Batmana i Wojowniczych Żółwi Ninja, w którym Quinn zostaje przez Shreddera zamieniona w… zmutowaną hienę. Cóż, na przykładzie Harley najlepiej widać, że sławetne „kobieta zmienną jest” to coś więcej niż ludowe porzekadło. Od 1992 r. Harley wielokrotnie pojawiała się w produkcjach animowanych, a głosu postaci użyczały m. in.: wspomniana już Arleen Sorkin, Tara Strong czy Hynden Walch. Joel Schumacher tworzył przymiarki, by w niezrealizowanym filmie Batman Unchained Harley Quinn (wraz ze Strachem na Wróble) stała się centralnym złoczyńcą. Projekt na szczęście nie doszedł do skutku, a o jego wątpliwej jakości świadczy już sam fakt, że bohaterka tego tekstu miała w nim być… córką Jokera, szukającą wendety za śmierć tatusia. W zdjętym z anteny w ekspresowym tempie serialu Birds of Prey z 2002 r., opowiadającym losy Nowego Gotham City opuszczonego przez Batmana, pojawia się postać Harley, a w jej rolę wcieliła się Mia Sara. Produkcja zbierała jednak fatalnie opinie, nawet pomimo faktu, że pierwszy epizod przyciągnął wielomilionową widownię – w stajni DC uznano też najwyraźniej, że bliźniaczy pomysł z Tajemnic Smalville nie potrzebuje ani rozwinięcia, ani rywala. Nie wszyscy wiedzą, że Quinn pojawiła się także w serialu Arrow (drugi sezon, epizod: Suicide Squad), jednak zamaskowane dziewczę wypowiedziało na ekranie jedynie kilka słów głosem Tary Strong, a w napisach końcowych wymieniono ją jako „obłąkaną kobietę z oddziału”. Były plany, by tę postać wprowadzić w historię Zielonej Strzały na stałe, jednak spaliły one na panewce w obliczu rodzącego się Kinowego Uniwersum DC, gdzie w rolę Harley wcieli się Margot Robbie. Miejmy nadzieję, że ta decyzja okaże się strzałem w dziesiątkę. Z punktu widzenia komiksowych „dziadków” – Batmana czy Supermana – Harley Quinn to tylko komiksowa wnuczka lub nawet prawnuczka. Jednak wraz z innym młodzieniaszkiem powieści graficznych, Deadpoolem, pokazują nam, w jakich kierunkach rozwija się współczesna popkultura. Historia i ewolucja charakteru bohaterki tego tekstu dobitnie obrazują, czego masowy widz (tudzież: czytelnik) pożąda. Sama Harley przeszła długą drogę, od śmieszkowatego błazna na usługach Jokera, po postać z gier serii Injustice czy Arkham – ten, kto miał przyjemność w nie grać, wie, że Quinn potrafi być niewiarygodnie irytującym wrzodem na tylnej części ciała. Mimo to, w każdej jej odsłonie, wciąż ją kochamy z rozmaitych powodów. Zapewne jednym z nich jest także współczucie, którym obdarzamy Harley, jakby rozumiejąc, że kształt dzisiejszego świata sprzyja emocjonalnemu zagubieniu. Nowy komiks Egmontu poświęcony tej bohaterce z pewnością pozwoli Wam poznać jedną z najciekawszych postaci współczesnych powieści graficznych. Doskonale wpisuje się ona w pamiętny tekst jednej z piosenek Maanamu: „tysiące twarzy, setki miraży, to człowiek tworzy metamorfozy”.
Źródło: Egmont
Komiks Harley Quinn TP Vol. 1: Hot In The City trafił 18 maja do sprzedaży w Polsce
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj