Monty Python to Cleese, Chapman, Palin, Idle, Jones, Gilliam - i te nazwiska powinien znać każdy koneser sztuki kabaretowej. To właśnie ci nobliwi panowie własnoręcznie ustanowili kanon, cenionego na całym świecie, brytyjskiego humoru. Zachęceni sukcesem swojego sztandarowego projektu – serialu Latający Cyrk Monty Pythona – komicy postanowili uzyskać legendarny status także na dużym ekranie. Aby osiągnąć ten cel, odwołali się w swoich filmach do tak ponadczasowej tematyki, jak: historia, religia, polityka, antykoncepcja, ornitologia i czarna magia. Krótko mówiąc – udało się.
1. Monty Python i Święty Graal (1975)
Gwoli ścisłości – kinowym debiutem grupy Monty Python był film A teraz coś z zupełnie innej beczki, który powstał w roku 1971. Był to praktycznie zbiór kilkunastu skeczy z Latającego Cyrku, poddanych lekkiej edycji i poskładanych w – bardzo luźną – całość. Film ten powstał z myślą o wypromowaniu kabaretu na rynku amerykańskim, co zresztą – przynajmniej początkowo – niespecjalnie się udało. Przenieśmy się jednak cztery lata w przód, na plan filmu Monty Python i Święty Graal – pierwszego fabularnego dzieła grupy, jednej z najlepszych komedii wszech czasów i absolutnego majstersztyku z gatunku "historyczno-kryminalno-przyrodniczy (z elementami muzycznymi)".
Jak się wydaje, tytuł filmu nie mógłby być bardziej oczywisty. Pythoni postanowili bowiem osadzić fabułę swojego dzieła właśnie w średniowiecznej scenerii rodem z arturiańskich legend. Główna postać, mitycznego króla Artura, przypadła w udziale Grahamowi Chapmanowi. Każdy z członków grupy odegrał zresztą po kilka postaci – od rycerzy okrągłego stołu, poprzez członków rodziny królewskiej, mnichów, wieśniaków, aż po legendarnego "starego człowieka ze sceny dwudziestej czwartej". W tej ostatniej roli spełnił się Terry Gilliam, odpowiadający również za pojawiające się w kilku scenach animacje, oraz – wspólnie z Terrym Jonesem – za reżyserię. Przy obsadzaniu postaci Pythoni skorzystali też z pomocy swoich przyjaciół z planu Latającego Cyrku – między innymi Neila Innesa czy Connie Booth. Większość roboty odwalili jednak własnoręcznie. Nie mieli zresztą wyboru. Budżet filmu, jak powtarza się w większości artykułów na ten temat, dosłownie uniemożliwiał jego pełną realizację.
[video-browser playlist="632332" suggest=""]Warto jednak rozszerzyć nieco ten temat i zwrócić uwagę na to, jak koszmar każdego reżysera przekuty został przez Pythonów w ostateczny sukces. Nie sposób nie docenić faktu, że członkowie grupy nie tylko nie próbowali zatuszować braków technicznych filmu, ale w pełni to przyznali, w dodatku czyniąc z tego swój atut. Każda konieczność improwizacji była dla komików okazją do stworzenia kultowej sceny. Połówki kokosów, przy pomocy których udawano tętent koni, stały się podstawą słynnego dialogu o jaskółkach. "Dzięki" kłopotom ze szkockimi oficjelami rządowymi i wynikłemu z tego powodu niedoborowi zamków na planie powstał burzący czwartą ścianę one-liner "To tylko model!". Wyczerpanie budżetu wpłynęło również na formę początku i zakończenia filmu, które są chyba jego najbardziej absurdalnymi, groteskowymi wręcz elementami – i jako takie zapadają w pamięć każdego odbiorcy.
Tak czy inaczej, braki w kasie budżetowej filmu sprawiły, że jego kształt odbiegał od początkowych założeń twórców. Przejawia się to również w nieco "rwanym" scenariuszu, którego poszczególne elementy, przynajmniej z daleka, wyglądają na niedokładnie zszyte. Na szczęście w przypadku akurat tego działa nie ma to większego znaczenia. Choć bowiem podstawą fabuły filmu jest wyprawa Rycerzy Króla Artura w poszukiwaniu Świętego Graala, to w praktyce jest to jedynie przykrywka dla klasycznego pythonowskiego kabaretu. Każda scena filmu znakomicie funkcjonuje również jako pojedynczy skecz, bezlitośnie wyśmiewający absurdy naszej rzeczywistości. Cały film jest dosłownie zbiorem scen i cytatów, które przeszły do kanonu brytyjskiej komedii. Wspomniany już dialog o jaskółkach, Czarny Rycerz, sąd nad czarownicą, rycerze mówiący "NI!", oświeceni politycznie wieśniacy, morderczy królik, wulgarni Francuzi, Święty Granat Ręczny... długo by wymieniać. Każdy ze skeczy to parodia ludzkich wad, przyzwyczajeń i stereotypów. Całość podlana jest zaś sosem zdrowego absurdu.
[video-browser playlist="632324" suggest=""]2. Żywot Briana (1979)
Po sukcesie swojego fabularnego debiutu członkowie grupy odczuwali – być może – wewnętrzne rozterki. Co prawda Święty Graal był filmem wybitnym, a przy tym stosunkowo kontrowersyjnym – ale co by było, gdyby udało się stworzyć film jeszcze wybitniejszy, a przy tym jeszcze bardziej kontrowersyjny? Na skutki takich myśli nie trzeba było długo czekać. Pomysł na stworzenie filmu bazującego na żywocie Jezusa narodził się w głowach komików już podczas kręcenia Świętego Graala. Początkowo traktowany jako żart, w ciągu kilku lat przekształcił się on w faktyczny plan działania. Pythoni po raz kolejny podjęli się wysiłku własnoręcznego stworzenia – i odtworzenia – filmowego scenariusza. Reżyserią zajął się (tym razem samotnie) Terry Jones. Filmowe role obsadzili komicy i ich przyjaciele – między innymi Neil Innes, Carol Cleveland, a także pełniący rolę "mecenasa" filmu George Harrison. W końcu, w 1979 roku, narodził się Żywot Briana.
Akcja filmu ponownie rozgrywa się w przeszłości – tym razem jest to jednak starożytna Judea pozostająca pod panowaniem Cesarstwa Rzymskiego. To właśnie tam, mniej więcej dwa tysiące lat temu, nauczał Jezus – nazywany przez niektórych Mesjaszem. Tam też nieprawdopodobnym zbiegiem okoliczności żył człowiek niemający z Jezusem nic wspólnego – Brian, również zwany Mesjaszem, ku swojej osobistej irytacji. Stąd już tylko krok do pełnego zrozumienia koncepcji filmu – na skutek absurdalnych pomyłek i ludzkiej głupoty Brianowi przytrafiają się wydarzenia łudząco przypominające te, których doświadczył Jezus. Problem w tym, że główny bohater (w tej roli, ponownie, nieoceniony Graham Chapman) wcale sobie tej "sławy" nie życzy, co prowadzi do wielu humorystycznych, groteskowych sytuacji.
[video-browser playlist="632334" suggest=""]O ile Święty Graal – czy to z wyboru, czy z konieczności – podlegał w pewnym stopniu strukturze kabaretu, a jego fabuła składała się z wielu pozszywanych fragmentów, o tyle Żywot Briana niesie w sobie całkiem konkretne przesłanie. Stąd też scenariusz filmu jest zdecydowanie bardziej spójny. Widzowie prześledzić mogą cały tytułowy żywot Briana – od momentu narodzin aż po ukrzyżowanie. W fabule znalazło się oczywiście sporo odniesień do wydarzeń biblijnych, nie stanowią one jednak – wbrew pozorom – całości filmu. Są raczej punktem wyjścia do całkiem oryginalnych, absurdalnych scen. Filmowy humor opiera się głównie na poczuciu groteski tytułowego bohatera, który ciągle musi się mierzyć z upartą głupotą otaczających go ludzi. Nie zabrakło również kabaretowych perełek – skeczy, które przeszły do klasyki brytyjskiego humoru. Warto w tym miejscu wymienić choćby scenę ukamienowania, przesłuchanie u Piłata czy dialog "Co dali nam Rzymianie?" – okraszone genialną grą aktorską Cleese'a. Klasą dla siebie stała się scena ukrzyżowania połączona z kultową piosenką Erica Idle "Always Look on the Bright Side of Life".
Z taką tematyką Żywot Briana skazany był na pochłonięcie przez ideologiczną burzę. I tak też się stało. Film został oprotestowany, ocenzurowany i zakazany w kilku krajach, na zawsze zyskując etykietę "bluźnierczego". Na nic zdały się zapewnienia co bystrzejszych widzów, że Brian nie jest drwiną z Jezusa, bo przecież ten ostatni również pojawia się w filmie – i to w całkiem pozytywnym świetle. Choć Żywot Briana posługuje się tematyką religijną, to nie zabrakło w nim również parodii innych stereotypowych "wierzeń": doktryn politycznych, logiki tłumu, a nawet feminizmu. Film jest jednak przede wszystkim satyrą na ludzką głupotę, ignorancję i naiwność, która każe nam działać wbrew wszelkiemu rozsądkowi. To właśnie dzięki temu połączeniu wagi przesłania z niezwykle humorystyczną i absurdalną formą Żywot Briana zyskał w oczach wielu miano najlepszej komedii wszech czasów.
[video-browser playlist="632336" suggest=""]3. Sens życia wg Monty Pythona (1983)
Obrażenie co bardziej ortodoksyjnych odbiorców było pewnym osiągnięciem, ale komikom to nie wystarczało. Dlatego, jak przyznawali sami członkowie grupy, ich kolejny (a jak się miało później okazać – ostatni) film pełnometrażowy miał za zadanie "obrazić absolutnie wszystkich". Mając na uwadze ten ambitny cel, panowie wzięli się do pracy i w ciągu kolejnych czterech lat stworzyli Sens życia wg Monty Pythona.
Ostatnia przygoda Pythonów z kinem to jednocześnie powrót do korzeni. Sens życia, podobnie jak "A teraz z zupełnie innej beczki", to zbiór luźno połączonych ze sobą skeczy. Są to jednak sceny oryginalne, których nie odnajdziemy w odcinkach Latającego Cyrku. Właściwy film poprzedza piętnastominutowy dodatek "Karmazynowe Ubezpieczenia Ostateczne", jedyna część wyreżyserowana przez Gilliama. Początkowo miał on być krótką animacją, ale reżysera poniosła fantazja, wskutek czego powstał pełnoprawny film krótkometrażowy. Skecz opowiada o buncie podstarzałych pracowników towarzystwa ubezpieczeniowego, którzy przekształcają je w statek piracki. Pythoni w swoim stylu wykorzystują rozrośnięte "Karmazynowe Ubezpieczenia", nagle powracając do fabuły dodatku w połowie innego skeczu.
[video-browser playlist="632338" suggest=""]Tematyka skeczów składających się na film właściwy nawiązuje do różnych etapów życia ludzkiego. Twórcy podzielili je na siedem rozdziałów: "Cud narodzin", "Wychowanie i nauka", "Walka", "Wiek średni", "Transplantacja żywych organów", "Jesień życia" i "Śmierć". Zgodnie z zapowiedziami komików skecze z Sensu życia zawierają wyjątkowo czarny – jak na Pythonów – humor. Kontrowersyjna jest nie tylko tematyka, dotykająca z równą swobodą religii, wojny oraz genitaliów, ale też samo wykonanie. W scenach nie brakuje "drastycznych" scen ("Pan Kreozot" czy "Dawca organów"), a podsumowaniem filmu jest wulgarny monolog Palina przebranego za kobietę.
Sens życia spotkał się z mieszanym przyjęciem, co zresztą jest zrozumiałe, biorąc pod uwagę jego kabaretową, "nierówną" strukturę. To dzięki niemu jednak możemy obejrzeć kultowy skecz o maszynie robiącej "ping!", piosenkę "Każda sperma jest święta" czy wreszcie wziąć udział w "szukaniu rybki" (uznawanym za szczyt surrealizmu Pythonów). Film, choć z pozoru ciężkostrawny, wart jest polecenia wszystkim koneserom grupy. Żeby tylko nie skończyć jak pan Kreozot!
[video-browser playlist="632340" suggest=""][image-browser playlist="581612" suggest=""]Wieczór z Monty Pythonem, na który składa się Monty Python i Święty Graal i Żywot Briana, dziś od 20.10 w ale kino+.