Kosmiczny mecz to film, który zadebiutował w Stanach Zjednoczonych w 1996 roku. Obraz zarobił na całym świecie ponad 230 mln dolarów, co do tej pory robi z produkcji Warner Bros. najbardziej dochodowy film o koszykówce. Widowisko nie spodobało się krytykom, którzy w zdecydowanej większości wystawili negatywne oceny. Zarzucali między innymi słabą fabułę i zbytnią komercjalizację produkcji, która miała na celu tylko zachęcenie do kupowania różnych produktów. Nawet w jednej z recenzji można było przeczytać, że widowisko jest najdroższą reklamą zrobioną przez Warner Bros. Do tego należy dodać zakulisowe problemy. Podobno Joe Pytka, który został reżyserem filmu, nie miał za wiele wolności przy tworzeniu, a osobą kierującą projektem był tak naprawdę producent Ivan Reitman. Jednak widzowie pokochali tę produkcję, która szybko zyskała status kultowej. Sam niedawno obejrzałem sobie ją po dobrych kilku latach i muszę przyznać, że nie zestarzała się w ogóle. Postanowiłem zastanowić się, jak ta produkcja stała się prawdziwym, popkulturowym fenomenem. Jeden wniosek tak naprawdę nasuwa się od razu. Po prostu Kosmiczny mecz jest najlepszym połączeniem dwóch, bardzo ważnych dla amerykańskiej popkultury marek, czyli Looney Tunes i NBA. Kreskówki o przygodach Królika Bugsa, Kaczora Daffy'ego czy Strusia Pędziwiatra przez lata gromadziły przed telewizorami miliony dzieci, które dorastały z tymi bohaterami. Dlatego film Warner Bros. przyciągnął przed ekrany zarówno młodych, jak i sporo dorosłych widzów. Natomiast koszykówka w wydaniu NBA to jeden z najpopularniejszych sportów w USA, z którym tak naprawdę mogą się mierzyć tylko futbol amerykański i baseball. Do tego do głównej roli wybrano najbardziej znanego przedstawiciela tej dyscypliny, czyli Michaela Jordana, którego sława nie przeminęła do dzisiaj. Przecież inspiracją dla produkcji były reklamy butów Nike Air Jordan z udziałem koszykarza i Królika Bugsa, co już świadczyło o popkulturowym potencjale sportowca. Do tego należy dodać, że w produkcji wystąpiły inne gwiazdy NBA, w tym Larry Bird, Charles Barkley i Patrick Ewing, którzy wraz z Jordanem byli członkami kultowego amerykańskiego Dream Teamu z Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku. Zawodnicy z tego zespołu byli dla Amerykanów prawdziwymi narodowymi bohaterami, tytanami, którzy w widowiskowym stylu rozjeżdżali jak walec kolejnych przeciwników na koszykarskim parkiecie. Byli takimi ikonami sportu, że nawet gracze z drużyn, z którymi mierzyli się w czasie turnieju olimpijskiego, chcieli robić sobie zdjęcia po meczu z poszczególnymi zawodnikami Dream Teamu. Drużyna z 1992 roku stała się samoistną ikoną popkultury, do której nawiązują inne twory popkultury. W jednym z odcinków serialu Co robimy w ukryciu wampir Nandor stwierdza, że powodem, dla którego będzie ubiegał się o amerykańskie obywatelstwo, jest właśnie Dream Team. Dlatego nie dziwię się, że producenci postanowili wzbogacić Kosmiczny mecz o innych zawodników z tej drużyny. Amerykańcy bohaterowie plus uwielbiane przez widzów kreskówkowe postacie mogły tylko stworzyć mieszankę wybuchową, która rozbije bank. I ostatecznie tak się stało.
fot. Warner Bros
+9 więcej
Jednak pewnie w tym momencie w Waszych głowach pojawia się wątpliwość, bo:  Stany to Stany, ale w Polsce film również zebrał rzeszę fanów. Jak to się stało? Kiedy Kosmiczny mecz wszedł do polskich kin w 1997 roku, Polacy zdążyli się już zachłysnąć amerykańską popkulturą. Zwariowane melodie, w których mogliśmy oglądać przygody Bugsa i spółki  były już dostępne w kraju i stały się ważną częścią dzieciństwa dla wielu młodych widzów. Sam pamiętam, jak przed szkołą oglądałem powtórki Looney Tunes z poprzedniego dnia, a po powrocie z lekcji można było zobaczyć nowe odcinki. Kupowaliśmy koszulki, figurki, a nawet kosze do koszykówki z bohaterami Zwariowanych melodii. Te postacie stały się bardzo mocną częścią polskiej popkultury. Każdy pamiętał słynne Co jest doktorku? Bugsa czy Wydaje mi się, że widziałem kotecka Tweety'ego. Wobec tego zaprezentowanie całego składu na jednym ekranie było prawdziwą frajdą dla polskich fanów. NBA w Polsce zyskało wielką popularność w latach 90., głównie za sprawą transmisji meczów ligi, które miało w swoim repertuarze TVP. Włodzimierz Szaranowicz i Ryszard Łabędź komentowali mecze ze słynnym okrzykiem Hej, hej, tu NBA!, którym Szaranowicz witał się z widzami w czasie transmisji. Na ulicach można było zobaczyć pierwsze, kupione między innymi na bazarach, koszulki takich drużyn jak Charlotte Hornets czy Chicago Bulls, w której występował Jordan. Koszykówka zyskiwała ogromną popularność na ulicach. Produkcja Warner Bros. tylko wzmogła zainteresowanie Jordanem i tym sportem w naszym kraju. Dlatego Kosmiczny mecz stał się swoistym elementem uzupełniającym popkulturę, która napłynęła do nas z USA. Kosmiczny mecz nie tylko stanowi ważny element popkultury przez połączenie Looney Tunes i NBA. Cały film jest jednym wielkim popkulturowym easter eggiem, a odkrywanie ich jest wielką frajdą dla fana. Znajdziemy tu takie smaczki jak choćby numer Billa Murraya na koszulce, czyli 22, który jest nawiązaniem do jego filmu Dzień świstaka, którego akcja dzieje się 2 lutego (2.2). Wielu z tych easter eggów nie wyłapie młodszy widz. Gdy pierwszy raz widziałem produkcję, nie mogłem jeszcze załapać, że Elmer Fudd i Yosemite Sam w garniturach z bronią to nawiązanie do Pulp Fiction. To tylko dwa z wielu easter eggów, które znajdziecie w produkcji. Co ciekawe, niektóre z nich były szpilką wbitą w Disneya, który nie zgodził się, aby wykorzystać postacie koncernu w Kosmicznym meczu (pierwotnie Myszka Miki miała być sędzią finałowego spotkania). Dlatego w filmie możemy usłyszeć tekst Bugsa Tylko ostatni frajer z firmy Myszki Miki mógłby wpaść na taki pomysł w odpowiedzi na propozycję Daffy'ego, aby nazwać ich drużynę Kaczory. To przytyk do drużyny hokejowej Anaheim Mighty Ducks, której właścicielem jest Disney. W czasie emisji filmu na kanale FreeForm należącym do spółki Myszki Miki ocenzurowano ten tekst. Film stanowi prawdziwą bombę, która nie tylko świetnie wykorzystuje popkulturowy dorobek, ale również znakomicie buduje własny. Należy również zaznaczyć, że kultowy status produkcji bardzo mocno podbiła ścieżka dźwiękowa, która do dzisiaj nie traci na popularności. Takie utwory jak Fly Like An Eagle czy I Believe I Can Fly to prawdziwe ikony, które do dziś mają wielu słuchaczy i są prawdziwymi klasykami. Można je usłyszeć na imprezach, w słuchawkach ludzi na ulicy, a nawet w barach karaoke. Tytułowy motyw przewodni z filmu szybko stał się również ikoniczny i robi furorę w halach sportowych w prawdziwym świecie. Do dzisiaj sporo drużyn wykorzystuje je na swoje wejście, przedstawienie składów czy w czasie przerw w spotkaniu. Ścieżka dźwiękowa z Kosmicznego meczu po filmie zaczęła żyć własnym życiem i autonomicznie zyskała status kultowej. Jeśli jest jakiś widz, który nie zna produkcji, to na pewno w pewnym momencie życia obiła mu się o uszy któraś piosenka z soundtracku. Kosmiczny mecz w czasie swojej produkcji nie zyskał poparcia Chucka Jonesa, wieloletniego reżysera kreskówek Looney Tunes (chociaż nawiązanie do twórcy znalazło się w filmie w postaci nazwy jednego z budynków). Animator zarzucał między innymi niezgodność postaci z ich materiałem źródłowym. Twierdził, że na przykład Bugs nigdy z własnej woli nie postanowiłby zwołać drużyny, tylko w jakiś sposób pokonałby kosmitów. Ponadto Jones twierdził, że niektóre dialogi nie pasują do bohaterów, którzy go wypowiadają. Po latach sądzę, że te słowa to bzdura. Właśnie w dynamice między poszczególnymi postaciami z drużyny Looney Tunes tkwi siła Kosmicznego meczu. Bugs gadający z Daffym o pieniądzach za gadżety z ich podobiznami, Elmer Fudd działający w spółkę z Yosemite Samem na boisku, poszczególne postacie wchodzące w interakcję z Jordanem czy wreszcie świetny duet Bugs-Lola, to wszystko klei się w produkcji. Zresztą Lola, która zadebiutowała na ekranie w filmie to świetna bohaterka, która potrafi rozstawiać popularniejszych kolegów po kątach. A już finałowy mecz to kwintesencja tego, jak doskonale działają postacie Looney Tunes jako drużyna, powodując przy tym szczery uśmiech na twarzy widza. Warto zaznaczyć, że postacie w filmie zachowują swoją autonomiczność i najlepsze cechy. Bugs i Daffy są cwani, Diabeł Tasmański szalony, a jednak wszyscy doskonale sprawdzają się jako kolektyw, dlatego słowa Jonesa są nie do końca trafione. Kilka miesięcy temu przypomniałem sobie Kosmiczny mecz po pięciu latach. I przyznaję, że ten film się nie starzeje. Głównie tak się dzieje przez animację, która była wzorowana na klasycznych kreskówkach Looney Tunes z lat 40. Cały czas wygląda ona pięknie, na poziomie realizacyjnym Kosmiczny mecz nie zestarzeje się jeszcze przez wiele lat, dlatego spokojnie może spodobać się młodym widzom, którzy wymagają dobrej strony wizualnej od filmu. Muszę przyznać, że nawet produkcja Tom i Jerry, która trafiła do naszych kin w 2021 roku, nie prezentuje się tak ładnie, jak produkcja z 1996 roku. W zalewie wielu fantastycznych wizualnie animacji Kosmiczny mecz nadal się broni. Film Warner Bros. jeszcze przez lata będzie zbierał oddane grono fanów wśród młodszego i starszego pokolenia. Tak naprawdę każdy jego element składowy stał się już autonomiczną ikoną, czyli postacie z Looney Tunes, Michael Jordan czy ścieżka dźwiękowa. Jednak zebrane razem tworzą bardzo smaczny koktajl, który zapisał się na dobre w historii światowej popkultury.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj