Na początku były dziecięce, domowe przedstawienia grane dla rodziców. W przeciwieństwie jednak do wielu innych aktorów, Tom Hiddleston nie przykładał do nich wielkiej wagi, nazywając je zwykłą zabawą w teatr. Prawdziwa miłość do sceny narodziła się u niego dopiero w wieku trzynastu lat podczas nauki w elitarnym Eton (uczęszczał do niej również znany z filmu "Mój tydzień z Marylin" Eddie Redmayne oraz… książę William). Z jednej strony odgrywanie różnych postaci podczas szkolnych przedstawień dawało wrażliwemu nastolatkowi możliwość bezpiecznego wyrażania wszelkich, nieraz skrajnych, uczuć i emocji, z drugiej pozwalało łatwiej przetrwać trudny czas, jakim był niewątpliwie rozwód jego rodziców. Na studia aktorskie w cenionej londyńskiej Royal Academy of Dramatic Arts (RADA) aktor zdecydował się jednak dopiero po trzech latach spędzonych w Cambridge (gdzie uzyskał dyplom z filologii klasycznej). W sieci krąży nie lada gratka dla prawdziwych fanów: amatorskie nagranie studenckiej adaptacji "Elektry" Sofoklesa, w której młodziutki Tom – posługując się płynnie starożytną greką – gra jedną z postaci (zobacz tutaj).

Po studiach nastąpił czas mniejszych i większych ról w licznych produkcjach telewizyjnych. Rodzimi krytycy docenili Hiddlestona zarówno za drugoplanową kreację Randolpha Churchilla w dramacie Wzbierająca burza, jak i występy w Unrelated  i "Archipelago" Joanny Hogg. W serialu "Gotowe na więcej", wcielając się w uroczo niewinnego i nierozgarniętego syna jednej z głównych bohaterek, młody aktor ponadto udowodnił, że nieźle radzi sobie także w komediach.

Niemniej z dzisiejszej perspektywy najważniejszą z tamtego okresu wydaje się być mała rola Magnusa Martinssona, pomocnika zmęczonego życiem detektywa w serialu Wallander. To tutaj bowiem Tom Hiddleston poznał swojego przyszłego mentora, Kennetha Branagha. Rozpoczęta na zimnym szwedzkim planie znajomość przekształciła się w przyjaźń podczas wspólnej pracy przy adaptacji "Iwanowa" Czechowa. Jak bowiem twierdzi Tom, najlepiej człowieka poznaje się na teatralnych deskach, gdzie "nie można się ukryć, a jedynym zabezpieczeniem są oczy drugiego aktora stojącego z tobą na scenie". Kiedy więc Branagh wybrany został na reżysera hollywoodzkiej superprodukcji, adaptacji marvelowskiego komiksu pt. Thor, przekonał studio, by na przesłuchanie zaprosić nieznanego nikomu młodszego kolegę.

Smukły, jasnowłosy, wysportowany Tom pierwotnie rozważany był do tytułowej roli boga piorunów. Ostatecznie jednak zagrał Lokiego, młodszego brata Thora i jego największego antagonistę. Aktor natychmiast podbił serca publiczności, kradnąc film zarówno Chrisowi Hemsworthowi, jak i wydawałoby się największym gwiazdom: Anthony'emu Hopkinsowi i Natalie Portman. W sieci zaroiło się od gifów, memów, blogów poświęconych "bogu psot". Hiddleston nie tylko użyczył swojemu bohaterowi własnego uroku, przenikliwego spojrzenia i kocich, zwinnych ruchów, ale także nadał mu psychologiczną głębię. To zresztą dla niego charakterystyczne – potrafi o każdej granej przez siebie postaci opowiadać godzinami, wnikliwie analizować jej motywację, przekonująco tłumaczyć nawet najbardziej niemoralne zachowanie. Do tego w jej historii zawsze dopatrzy się czegoś z Szekspira.

Absolutne uwielbienie, jakim Hiddleston darzy tego szesnastowiecznego dramatopisarza, stanowi nieraz źródło licznych żartów fanów, którzy wierzą, że ich idol posiada szósty zmysł: wyczuwa na odległość błędnie zacytowany szekspirowski tekst. Aktor nie kryje się ze swoją fanatyczną miłością; pytany podczas wywiadów, co lubi najbardziej na świecie, odpowiada, że… Szekspira i tenis. Na Twitterze natomiast przerzuca się często cytatami z Ewanem McGregorem, z którym razem wystąpił w "Otellu". Trzeba jednak przyznać, że jest to miłość odwzajemniona. Hiddleston, przedstawiciel najmłodszej generacji brytyjskich aktorów szekspirowskich, trudne rymy podaje ze swadą i gracją, ożywia je oraz czyni zaskakująco zrozumiałymi i autentycznymi. Można się o tym przekonać, oglądając zrealizowany w 2012 roku z inicjatywy Sama Mendesa serial The Hollow Crown. Jego cztery odcinki to adaptacje tzw. drugiej tetralogii Williama Szekspira, czterech kronik trzech kolejnych królów Anglii. Hiddleston pojawia się w trzech częściach projektu: w dwuodcinkowym "Henryku IV" jako Książę Hal próbuje zanegować swoje dziedzictwo i dopiero dojrzewa do roli następcy tronu, a w "Henryku V" już jako prawowity władca prowadzi wojnę z Francją.

Rok 2011 był dla kariery filmowej trzydziestotrzyletniego dziś londyńczyka przełomowy. Rola Lokiego, którą z sukcesem powtórzył w filmie The Avengers oraz drugiej części Thora, przyniosła mu popularność i rozpoznawalność na całym świecie. Od tego czasu miał okazję pracować z największymi: Woodym Allenem (O północy w Paryżu), Stevenem Spielbergiem (War Horse), Terence'em Daviesem ("Głębokie błękitne morze") i Jimem Jarmuschem (Only Lovers Left Alive, które już za kilka dni trafi do polskich kin). Ale Tom Hiddleston to także aktor teatralny. W październiku 2013 roku po długiej przerwie powrócił na deski tytułową rolą w "Koriolanie" Williama Szekspira. Wyreżyserowane przez Josie Rourke widowisko wystawiane w londyńskim Donmar Warehouse okazało się prawdziwym sukcesem. Intensywną, emocjonalną, wymagająca sprawności i wytrzymałości fizycznej rolę Hiddlestona podziwiał każdorazowo komplet widzów. Fani zjeżdżali się z całego świata, najwytrwalsi długie godziny nocne spędzali przed kasą teatru po to tylko, by zdobyć upragniony bilet i zobaczyć, jak Tom gra rolę dumnego, walecznego, rzymskiego wojownika - Kajusa Marcjusza.

Szekspir, Loki, teatr. Portret Toma Hiddlestona nie byłby kompletny bez jeszcze jednego elementu - fanów. Ogłoszony królem serwisu społecznościowego Tumblr, posiada dziś niewątpliwie jeden z największych działających w sieci fandomów. Jego członkowie sami siebie nazywają Hiddlestoners, zaś emocjonalną reakcję na wizerunek czy informację o swoim idolu określają mianem... Hiddleboner.

Tom posiada zestaw cech powodujący, że określenia "idealny" i "doskonały" nie wydają się szczególnie przesadzone. Jest zawsze miły, praktycznie nigdy nie odmawia zdjęcia lub autografu. Na oficjalnych premierach filmów jego współpracownicy muszą go wręcz odciągać od barierek, za którymi stoją widzowie. Pytany, skąd bierze w sobie tyle uprzejmości, opowiada, jak to pracując dorywczo jako kelner, spotykał się z bardzo niemiłym traktowaniem. Wtedy obiecał sobie, że sam nigdy nie będzie gburem. Niezmiennie tryska energią, za prawie wszystko przeprasza. W jednym z wywiadów przeprosił na przykład za to, że zawsze tryska optymizmem – to swoista kwintesencja jego zachowania. Swoim fanom przekazuje, w gruncie rzeczy banalne, rady, jak: "bądźcie sobą, więcej tańczcie, podążajcie za marzeniami". W jego ustach brzmią one jednak zaskakująco szczerze. Tym bardziej, że aktor wydaje się sam do nich stosować – zdarza mu się podczas oficjalnego wywiadu nagle zatańczyć szalony układ choreograficzny, nie ma również oporów, by z przepytującymi go dziennikarzami spontanicznie zaśpiewać popularny hit.

Patrząc na jego stosunek do uwielbiających go tłumów, można odnieść wrażenie, że sława nie ma złych stron. W tej kwestii jednak ostatnia teatralna rola w "Koriolanie" może okazać się przełomowa. Po jednym ze spektakli Tom wreszcie poznał ciemną stronę miłości fanów: kilku z nich nie chciało opuścić aktora, wręcz goniąc go do metra, którym wracał do domu. Wydaje się, że incydent ten nie pozostał bez wpływu na zachowanie Brytyjczyka – w jednym z udzielonych niedawno wywiadów po raz pierwszy, choć bardzo nieśmiało i delikatnie, zasugerował, że czasami, np. podczas szybkich zakupów w supermarkecie, nie ma ochoty robić sobie zdjęć. Czas jednak pokaże, jaką lekcję wyciągnie z tego doświadczenia aktor.

Utalentowany, przystojny, świetnie zbudowany, mówiący perfekcyjnym brytyjskim angielskim – Tom Hiddleston to dziś, obok Benedicta Cumberbatcha, najgorętsze brytyjskie nazwisko, nowy narodowy skarb Anglików. Niewątpliwie warto śledzić jego poczynania i kolejne kreacje. Uważajcie jednak – między jedną obejrzaną rolą a drugą bardzo łatwo zostać członkiem Hiddles Army. A z tej ścieżki nie ma odwrotu. Kto raz wpadł w sidła uroku Toma Hiddlestona, ten zostanie w nich już na zawsze…

Wybrana filmografia

The Gathering Storm

2002

Unrelated

2007

Czas wojny

2011

Thor

2011

O północy w Paryżu

2011

Only Lovers Left Alive

2013


Only Lovers Left Alive, najnowszy film z Tomem Hiddlestonem, trafi do polskich kin już w piątek 7 marca.

Wyreżyserowany przez Jima Jarmuscha film opowiada historię Adama (Hiddleston), unikającego rozgłosu i słonecznego światła undergroundowego muzyka, będącego skrzyżowaniem Syda Barreta i Davida Bowiego z Hamletem. Adam mieszka w odludnej części Detroit, kolekcjonuje gitary, słucha winyli i tworzy elektroniczną muzykę końca świata. Melancholijną samotność rozjaśnia długo oczekiwany przyjazd jego ukochanej, Ewy (Swinton). Razem jeżdżą nocami po wyludnionym Detroit w hipnotycznym rytmie muzyki, celebrując każdą spędzaną razem chwilę. Jednak spokojne życie zakochanej pary zostanie wystawione na próbę, kiedy niezapowiedzianie dołączy do nich nieobliczalna i wygłodniała siostra Ewy - Ava (Wasikowska).

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj