Królowa zapowiadana była jako coś wyjątkowego. Miała być produkcją, którą polski dział Netflixa będzie mógł chwalić się na całym świecie. W praktyce sytuacja jest skomplikowana, a więcej tu powodów do wstydu niż dumy. Szkodliwość tego serialu na polskim rynku może być duża przez sposób ukazania jednego wątku: przeszczepu nerki i wszystkich spraw z tym związanych. To zostało zaprezentowane tak karygodnie, że zastanawiam się, na czym polegały wspomniane w napisach końcowych konsultacje medyczne. Jako osoba po przeszczepie nerki, a obecnie dializowana, czuję, że ten serial mnie wręcz obraża, bo buduje szereg problemów dla mnie i ludzi dotkniętych tą dolegliwością. Musimy pamiętać o tym, że seriale i filmy kreują rzeczywistość. Pozwalają zrozumieć pewne zdarzenia i trudne tematy. Ważne więc, by ich nie przekłamywały.  Punktem wyjścia fabuły jest właśnie przeszczep. Ojciec (Andrzej Seweryn) wraca do Polski z Francji, bo jego córka, której nigdy nie poznał, potrzebuje nerki. Kobietę poznajemy jako osobę schorowaną, bez sił, fatalnie wyglądającą. Ustalmy sobie jedną rzecz: wiedza polskiego społeczeństwa dotycząca z transplantologi (nie tylko nerki) czy dializ jest wręcz zerowa. Potwierdza to na swojej stronie Poltransplant, czyli Centrum Organizacyjno-Koordynacyjne do Spraw Transplantacji. Statystyki dawców organów i przeszczepów wciąż są zatrważająco niskie. W podanych przez nich informacjach czytamy:
- Wiedza społeczeństwa o tym, jaką wartość dla setek śmiertelnie chorych ma przeszczepienie narządu, jest nadal niewystarczająca. Sprzeciw na pobranie narządu wyrażany przez rodzinę zmarłego powoduje, że nie można uratować życia wielu chorym. Należy prowadzić stałą kampanię edukacyjną, informującą o potrzebach i wynikach przeszczepiania narządów, która pomoże przekonać społeczeństwo o skuteczności tej metody leczenia.
fot. Piotr Litwic
W tym miejscu rodzi się pierwsza szkodliwość tego wątku. Bohaterka grana przez Marię Peszek jest praktycznie na łożu śmierci. Twórcy sugerują, że jedynym ratunkiem dla niej jest przeszczep nerki. To jest totalna nieprawda, bo przeszczep nie jest zabiegiem ratującym życie, ale poprawiającym jego jakość. W takim wypadku życie ratuje dializa! Osoba ze schyłkową niewydolnością nerek musi trzy razy w tygodniu jeździć do stacji dializ, gdzie zostaje podłączona do maszyny, która czyści krew i organizm z toksyn. Ten aspekt został totalnie zlekceważony dla celów fabularnych. Co prawda pojawia się motyw dializ, ale twórcy chyba nie wiedzieli, że bohaterka powinna mieć je regularnie. A może popsułoby to ich plany? Nie podoba mi się takie pójście na skróty. Po pierwsze, widz zostaje postawiony przed faktem dość przerażającym. Przestaną działać ci nerki? To koniec, bez przeszczepu nie przeżyjesz. To diabelnie krzywdzące, nieprawdziwe i godzące w osoby czekające na przeszczep, które mogą być dializowane latami. Doskonale o tym wiem, bo sam poznałem takich ludzi. Skonsultowałem się też z lekarzem ze stacji dializ, który potwierdził, że dializy mogą być wykonywane nawet 20-30 lat zależnie od stanu zdrowia. Nie każdy może dostać narząd od zmarłego lub żywego dawcy. Takie przekłamanie w serialu może mieć negatywny wpływ na pacjentów, którzy wiedzą, że dotknie ich schyłkowa niewydolność nerek. To może generować stres i pogłębiać depresję. Do tego ukazanie całego wątku przeszczepu jest szkodliwe z uwagi na banalność. Ciągłe chodzenie na skróty to fatalna decyzja, która w takich historiach nigdy nie powinna mieć miejsca. Dla scenarzystów przeszczep to coś zbliżonego do wyrwania zęba: raz, dwa i do domu. Szkoda, że w rzeczywistości nie jest to takie proste. Serial miał szansę, by edukować polskie społeczeństwo, które nic o tym nie wie.  W rozmowie z Klaudiuszem Wojnarowskim, lekarzem z gdyńskiej stacji dializ i nefrologiem pracującym w przychodni, dowiedziałem się, że negatywne ukazywanie takich wątków ma realny wpływ na jego pracę. Jako że wiedza społeczeństwa o leczeniu nerkozastępczym (dializa) i transplantologii jest zasadniczo zerowa, ich obraz kształtują media, filmy i seriale. Pan Wojnarowski wspomniał, że wielokrotnie musi marnować czas na objaśnienie, jak wyglądają dializy, kwalifikacja do przeszczepu i transplantacja, bo pacjenci są przekonani, że w Polsce możliwy jest handel narządami i można się w tej kwestii dogadać. Zamiast 15-minutowej konsultacji opartej na konkretach, lekarz musi poświęcić godzinę, aby pacjent zrozumiał, że rzeczywistość wygląda inaczej. Biorąc pod uwagę teorie spiskowe, które narosły wokół pandemii COVID-19, nie jest zaskakujące, że ludzie wierzą w to, co zobaczyli w filmie, serialu czy na YouTubie, prawda? Pan Wojnarowski wspomniał w rozmowie, że nie widział jeszcze, aby na ekranie ktoś rzetelnie ukazał kwestię dializ. To ma wpływ na sytuację transplantacji w Polsce, bo rodziny potencjalnych dawców mają wiele wątpliwości. W Polsce, jeśli nie wyraża się zgody na oddanie narządów po śmierci, trzeba to zgłosić do specjalnego rejestru. Jak wspomina lekarz, problem jest z dodatkowym punktem w ustawie, który musi być respektowany: narządy nie będą pobierane, jeśli dana osoba wyraziła ustny sprzeciw w obecności dwóch świadków. Spójrzmy na to tak: mamy rodzinę zmarłego, która nasłuchała się bzdur o transplantologii. Myślą więc, że w Polsce istnieje handel organami. To normalne, że nie będą chcieli, aby narządy członka ich rodziny były częścią tego procederu. Powiedzą, że dwa dni przed śmiercią bliski głośno wyraził sprzeciw. Nikt tego nie może zweryfikować. Z tego powodu statystyki transplantacji i dawców są tak niskie w Polsce. Królowa dokłada do tego swoją cegiełkę. Do tego dochodzi zachowanie postaci granej przez Marię Peszek po przeszczepie, które nie ma żadnego związku z tym, jak czuje się osoba po takiej operacji. Scenarzyści nie wiedzą, co pacjent powinien wówczas robić, a czego unikać, by nerka działała jak najdłużej. Serial ukazuje osobę po przeszczepie w sposób obraźliwy dla każdego, kto czeka na to "nowe życie". A jeśli widzowie po seansie nie będą chcieli wpisywać się na listę dawców z obawy, że ich organy otrzyma ktoś "niegodny" tego poświęcenia? Bohaterka w ogóle o siebie nie dba. Lekceważy proces powrotu do zdrowia. Przegięciem była scena, w której piła piwo z górnikami zaledwie kilka dni po operacji! Zdradzę Wam sekret: to prosta droga do tego, by znów stracić zdrowie. Dwadzieścia lat temu, gdy byłem po przeszczepie, jeden z profesorów powiedział mi, aby lepiej w ogóle nie pić alkoholu, jeśli chce się cieszyć dobrym zdrowiem jak najdłużej. Życie po przeszczepie wraca do normalności, ale jednak nie jest takie, jak u zdrowego człowieka. Trzeba o siebie dbać, bo przeszczep nie jest na zawsze; nasza rzeczywistość to nie science fiction czy serial Netflixa. Odpowiedzmy więc sobie sami na pytanie: czy zachowanie bohaterki może być szkodliwe dla oblicza transplantologii? 
fot. Piotr Litwic
Najgorsze, że Królowa pokazuje ten motyw po macoszemu, upraszczając każdy jego aspekt do granic możliwości. Niewiele ma to wspólnego ze stanem wiedzy medycznej czy prawnej. Błędów i niedoróbek jest tu multum. Zacznijmy od tego, że postać grana przez Andrzeja Seweryna raczej nie mogłaby oddać nerki, bo według ustawy transplantacyjnej z 2005 roku wiek powyżej 65 lat jest jednym z głównych przeciwwskazań do zabiegu. Oczywiście, wiek bohatera nie został doprecyzowany w serialu, ale i tak wydaje się to naciągane (chociaż doktor Wojnarowski powiedział, że są przypadki, gdy akceptuje się starszą osobę jako dawcę). Do tego fatalnie wypada uproszczenie kwalifikacji potencjalnego dawcy. W praktyce to jakieś dwa miesiące specjalistycznych badań i konsultacji. W serialu to trwa chwilę i zmienia się z godziny na godzinę. Dla kogoś, kto właśnie przechodzi przez multum czasochłonnych badań, może to być bardzo frustrujące. Po takich wątkach społeczeństwo jeszcze bardziej lekceważąco potraktuje kwestie przeszczepu nerki, bo skoro to tak proste, szybkie i w ogóle nieskomplikowane, to o co ten cały szum? A tak kwestię kwalifikacji wyjaśnia mi mgr Anna Kulczykowska, pielęgniarka z wieloletnim doświadczeniem w pracy z osobami przed przeszczepem nerki. Podziela ona zdanie, że wątek dotyczący kwalifikacji został zlekceważony i buduje złą otoczkę wokół całego procesu transplantacji.
- Dolną granicą bycia dawcą jest 18 lat – zaś za górną większość ośrodków uznaje 65 lat. Kwalifikacja potencjalnego dawcy trwa około 2 miesięcy i wymaga wielu specjalistycznych badań i konsultacji. Odbywa się ona w ośrodkach kwalifikacyjnych, w których znajdują się ośrodki przeszczepiające nerki. Obecnie w Polsce jest tylko 14 takich ośrodków. Wykonywane badania mają ustalić zgodność tkankową pacjenta i potencjalnego dawcy, a także zminimalizować ryzyko odrzutu narządu oraz pogorszenia stanu zdrowia dawcy. Zawsze kieruje się przede wszystkim potencjalnym ryzykiem dla dawcy, pobranie narządu nie może w istotny sposób wpłynąć na jego funkcjonowanie.
Najgorzej w serialu wypada kwestia zgody na przeszczep, która w normalnym życiu musi być podpisana zarówno przez dawcę, jak i biorcę. Bohaterka straciła przytomność, a wcześniej powiedziała, że niczego nie chce od ojca, który ją porzucił. Wnuczka dawcy mówi jednak, że ma w domu papier ze zgodą i zaraz go doniesie. To brzmi jak rozmowa w pokoju nauczycielskim o tym, że mama napisała uczniowi usprawiedliwienie, ale musi on skoczyć do domu, by je sfałszować. Zaznaczmy, że w tym przypadku biorca niczego nie napisał. Czy trzeba dodawać, do jakich wniosków przez to może dojść osoba bez podstawowej wiedzy na ten temat? W Polsce można bez problemu zabrać organ i wstawić komuś innemu! Tak fałszywe ukazywanie tego procesu ma bardzo negatywny wpływ na postrzeganie przeszczepów w Polsce. Zgadza się ze mną pani Kulczykowska:
- Zawsze jest wymagana pisemna zgoda na wykonanie zabiegu zarówno u dawcy, jak i biorcy. Żaden „papier” przyniesiony przez rodzinę nie jest wiążący. Przeprowadzenie zabiegu bez oświadczenia pacjenta możliwe jest tylko w przypadku pacjenta nieprzytomnego i to w sytuacji ratowania życia. To, co pokazuje serial, jest krzywdzące dla systemu opieki zdrowotnej i transplantologii. Jedynie pogłębi problem z przeszczepami w Polsce. Pokazuje fikcję, w której bez zgody pacjenta można mu wszczepić narząd. Pominięta jest cała procedura kwalifikacji dawcy. Celem przeszczepu organu jest poprawa sytuacji zdrowotnej pacjenta i nie ma miejsca na drogę na skróty. 
Statystyki przeszczepów od zmarłych i żywych dawców nie napawają optymizmem. Według danych Poltransplantu w 2021 roku wykonano łącznie 1274 przeszczepów od zmarłych dawców (różne organy, najwięcej nerki) i 64 od żywych. Rok wcześniej liczby przedstawiały się następująco: 1180 oraz 59. W 2022 roku według statystyk portalu abczdrowie.pl opublikowanych w marcu w Polsce dializowanych jest około 20 tysięcy osób. Widzicie tę ogromną różnicę? Dlatego uważam, że wątki dotyczące transplantacji muszą być przemyślane, tworzone ze świadomością konsekwencji i wpływu na opinię publiczną. W polskich serialach jesteśmy bombardowani wieloma informacjami, które nie mają nic wspólnego ze stanem wiedzy medycznej, ale jednak od Netflixa powinniśmy wymagać rzetelnego podejścia. Obraz osób czekających na przeszczep w omawianym serialu jest zatrważający. Odbiera nadzieję chorym w realnym świecie. Netflixowy serial doskonale podsumował Michał Piepiórka, autor bloga Bliżej Ekranu:
- Królowa pozuje na kino lewicujące, wrażliwe społecznie, zatroskane. Mamy przecież prowincję, górników, pacjentów z ciężką chorobą, no i, rzecz jasna, Drag Queen. To jednak blaga. Okazuje się bowiem, że prowincja składa się tu z samych krzywdzących stereotypów, sprawę transplantacji przedstawia się całkowicie bez znajomości tematu, a górnikom nie pozwala się walczyć o swoje za pomocą strajku, bo na wszelkie bolączki ma pomóc show z Drag Queen. To bardzo niepokojąca wizja - krzywdząca, tworząca fałszywy obraz rzeczywistości i zamiast inspirować - sugeruje, że żadna zmiana na lepsze nie jest możliwa. No chyba, że ma się bogatego krewnego geja w Paryżu.
Wstyd, Netfliksie! Sam przeszedłem przeszczep nerki, a obecnie jestem dializowany. Jest mi po ludzku przykro, bo mam świadomość, że tak ukazany wątek transplantologii może wpłynąć na decyzje potencjalnych dawców (w przypadku zmarłych także ich rodzin). Tym samym na drugi przeszczep przyjdzie mi poczekać o wiele dłużej – tak samo jak innym chorym w Polsce.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj