Miałam przyjemność wybrać się na drugi w moim życiu koncert Sanah. Tym razem wybór padł na trójmiejski Dansing w ramach trasy BAJKOWA. Artystka i tym razem mnie nie zawiodła.
To, co lubię w koncertach Sanah, to fakt, że artystka wybiera sobie konkretny koncept i rzetelnie go realizuje. A tym razem padło na temat, który chyba jest bliski wszystkim, ponieważ w życiu każdego przewinęły się jakieś bajki. Oczywiście dla niektórych to słowo będzie oznaczało czołówkę
Wieczorynek, a dla innych
Naruto na Jetixie. Jeśli chodzi o mnie, tą „bajką” było
101 Dalmatyńczyków, które potrafiłam oglądać codziennie.
Niezależnie jednak od tego, kiedy i z jakimi tytułami dorastaliście,
termin „bajka” zawsze jest związany z silną nostalgią, a dla niektórych powrotem do lepszych czasów, gdy można było godzinami leżeć na kocu brzuchem do góry i oglądać chmury albo kłócić się, która koleżanka będzie mogła być Cornelią w zabawie w czarodziejki.
Sanah to doskonale rozumie. Myślałam, że po zeszłorocznej zapowiedzi Roberta Makłowicza już nic mnie nie zdziwi, ale teraz uczestników powitała trochę zmodyfikowana czołówka
Shreka, którą zna chyba każdy. Choć to skojarzenie zapewne nie było celowe, artystka wyszła na scenę w sukience, która przypominała te szyte przez Zaczarowaną. A to był dopiero początek niespodzianek tego wieczoru.
https://twitter.com/ERGOARENA/status/1770560406991364255
Nie wyobrażacie sobie, jakie było moje zdziwienie, gdy
w trakcie Dansingu usłyszałam czołówkę H2O, wystarczy kropla. Artystka wykonała cały utwór, a ja i moja przyjaciółka Dominika śpiewałyśmy razem z nią, ponieważ okazało się, że po tylu latach nadal bezbłędnie pamiętamy cały tekst. W tym momencie obie poczułyśmy się jak dzieci. I chyba nie tylko my, bo uśmiechy zagościły na twarzach wielu osób.
Oczywiście Sanah zaśpiewała także utwór
Jestem twoją bajką, promujący film
Akademia Pana Kleksa. Przypomnę, że w teledysku wykorzystała głos cudownego Piotra Fronczewskiego, oryginalnego odtwórcy ekscentrycznego profesora, a na koncert
Uczta nad ucztami w Warszawie zaprosiła Tomasza Kota, który wciela się w niego w najnowszej adaptacji.
Wspominam o tym, bo właśnie takie smaczki udowadniają, że
Sanah, tak jak jej odbiorcy, także jest fanką, widzką i słuchaczką. To sprawia, że nie tylko jej piosenki, ale też i koncerty, wydają się tworami pasji.
Udowadnia to także przywiązanie do detali: grzybki na dżinsach, film wprowadzający do koncertu, który nawiązuje do popularnych bajek, trawa na scenie i tańczenie boso, a w końcu rekwizyty na kształt jabłka czy trumny Królewny Śnieżki. Nie wspominając o tym, że jej fani również wydają się bawić tymi konceptami; z tego, co udało mi się zauważyć, Sanah dostała od kogoś z widowni świecznik, zrobiony na włóczce albo drutach, który przywodził na myśl
Piękną i Bestię.
Jeśli mówimy już o kulturze i popkulturze, nie można nie wspomnieć o utworze
Nic dwa razy, który także został zaśpiewany na
Dansingu. Nie każdy jest fanem wykonania Sanah, ale prawda jest taka, że jest coś wzruszającego w tym, gdy cały stadion ludzi w różnym wieku śpiewa wspólnie z młodą artystką wiersz starszej artystki,
pielęgnując w ten sposób pamięć o Wisławie Szymborskiej.
Jeszcze niedawno polonistki i poloniści błagali uczniów o wybąkanie wiersza przed klasą na ocenę, a teraz ze wzruszeniem śpiewa go cały stadion. Jest w tym coś poetyckiego.
Odejdźmy na chwilę od
Dansingu. Warto bowiem dodać, że piosenkarka wydała album
sanah śpiewa Poezyje, na którym oprócz
Nic dwa razy znalazły się teksty innych znanych twórców –
Juliana Tuwima,
Adama Mickiewicza czy
Juliusza Słowackiego – a także tych trochę mniej znanych młodej publiczności – w tym
Adama Asnyka czy
Jacka Cygana.
Choć piosenki Sanah śpiewa obecnie cały kraj – co udowadniają statystyki Spotify, jednej z największych cyfrowych platform do odtwarzania muzyki (według nich piosenkarka była najczęściej streamowaną artystką w Polsce w 2023 roku) – to lwia część jej słuchaczy to młode, a nawet bardzo młode osoby, dla których to może być ważne wprowadzenie do naszej kultury. I na pewno będzie to dla nich bardziej pozytywne wspomnienie niż słuchanie oklepanego „Mickiewicz wielkim wieszczem był” na lekcjach języka polskiego.
Pewien szacunek do artystów w wykonaniu Sanah widać także w czymś innym. Pod koniec
Dansingu piosenkarka przedstawiła wszystkie osoby, które występowały z nią na scenie. Zostały także pokazane na dużym ekranie, a widownia im klaskała. Co ważne, gwiazda nie zrobiła tego na samiutkim końcu, gdy ludzie już wychodzili z hali, śpiesząc się do szatni, a kilka piosenek wcześniej.
Ludzie przychodzą na koncerty dla wielkich gwiazd, ale na scenie występuje cała ich konstelacja. I naprawdę imponuje mi fakt, że Sanah, choć osiągnęła ogromny sukces w tak młodym wieku, nie zapomina o tych, którzy pomagają jej błyszczeć (i tak jak na
Dansingu subtelnie przekazują chusteczkę do wysmarkania nosa, bo niestety chore zatoki nie oszczędzają nawet celebrytów).
O rzeczach, które podobały mi się na tym koncercie, mogłabym pisać długo. Widownia z wiankami i kapeluszami kowbojskimi, rodzice z roześmianymi dziećmi w ramionach, tańczące nastolatki z rodzicami i zakochane pary. I sama Sanah, która włożyła wiele pracy i serca w to, by było to niezapomniane przeżycie.
Przed wejściem do hali były rozdawane bransoletki, które zmieniały kolory w trakcie koncertu i tworzyły morze barwnych świateł. I sprawdziłam – działają także po
Dansingu, więc to naprawdę miła pamiątka (swoją drogą, niech ktoś przedstawi Sanah ideę k-popowych lightsticków, będzie zachwycona! A fani na pewno też by coś takiego kupili). Pomiędzy utworami artystka pokazała na ekranie
adoptowanego przez siebie hipopotama (który niestety nie jest fanem jej muzyki i nie docenił darmowego występu na żywo) i opowiedziała o nim kilka słów. Rozmawiała także przez cały czas z fanami, odkrzykiwała im, zbierała dawane przez fanów maskotki i pokazywała je do kamery. Nie wspominając o tym, że także osoby występujące z nią na scenie wyglądały tak swobodnie i szczęśliwie, że aż miło się to oglądało.
Zastanawiam się, jaki będzie następny projekt Sanah. Nie ukrywam, że liczę na to, że artystka wciąż będzie inspirować się bajkami, polskimi poetami, popkulturą, a nawet memami, o czym świadczy zapowiedź uwielbianego w internecie – i poza nim, oczywiście! – Roberta Makłowicza. Bo te jej kulturowe kolaże naprawdę do mnie przemawiają.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h