Tak, jeśli wyspa okaże się czymś zupełnie innym, niż na pierwszy rzut oka wygląda, a rozbitkowie będą skrywać mroczne tajemnice, w pewien sposób powiązane z tym, co dzieje się z nimi w teraźniejszości. Potwór zamieszkujący dżunglę poprowadzi fabułę w niesamowite rejony, a bunkry zamienią się w skrywające wiele zagadek relikty przeszłości. Obecność misi polarnych w tropikach, zostanie logicznie uzasadniona, a paranormalne zjawiska będą równoważne z siłami natury. Tak skonwertowany koncept wyjściowy nie prezentuje się już tendencyjnie, prawda? Intryguje i zachęca do dalszej eksploracji. Nadal jednak jesteśmy daleko od wytłumaczenia tego, czym jest Lost i dlaczego produkcja uważana jest za przełomową, a wręcz rewolucyjną we współczesnej telewizji.

Dwóch wizjonerów i ich wyspa fantazji

J.J. Abrams to pan od kinowych superprodukcji i naprawdę dużego kina. Zanim jednak zajął się Star Trekiem i Gwiezdnymi Wojnami odnosił sukcesy na polu telewizyjnym. Damona Lindelofa kojarzymy między innymi z egzystencjalno-filozoficznych rozważań w serialach takich jak Pozostawieni i Watchmen. Zanim panowie ugruntowali się w swoich dziedzinach, stworzyli wspólnie serial Lost: Zagubieni. Dwa zupełnie inne spojrzenia na kulturę i sztukę zaowocowały niezwykłą symbiozą. Artyści spotkali się twórczo w idealnym momencie. Tak jak niegdyś David Lynch i Mark Frost (Miasteczko Twin Peaks) czy David Simon oraz George Pelecanos (Prawo ulicy) przełożyli dzielące ich różnice na korzyść produkcji. Obaj znajdowali się dopiero na przedsionku kreatywnej wielkości. Widać to szczególnie w przypadku Lindelofa, który już wtedy próbował zaprzęgnąć w służbie fabuły egzystencjalne parabole. Nie wybrzmiewały one jednak wówczas tak donośnie, jak później w Pozostawionych i Watchmen. Mimo to, część widzów nosi w sercu Zagubionych właśnie za tego typu motywy.
fot. ABC
Zagubieni byli emitowani w latach 2004-2010 w amerykańskiej stacji telewizyjnej ABC. Epizod pilotowy, wyreżyserowany przez Abramsa był wówczas najdroższą produkcją serialową w historii amerykańskiej telewizji. Lost liczy w sumie 6 sezonów, w skład których wchodzi 121 odcinków. Punkt wyjścia historii jest zapewne wszystkim znany, ale przypomnijmy pokrótce. Samolot zmierzający z Sidney do Los Angeles rozbija się na, wydawać by się mogło, bezludnej wyspie. Grupka 48 rozbitków musi zbudować niewielkie społeczeństwo i zadbać o najważniejsze potrzeby. Szybko okazuje się, że na wyspie znajduje się ktoś jeszcze, a wokół nich zaczynają dziać się niepokojące rzeczy. Główni bohaterowie powoli odkrywają tajemnice miejsca, w którym się znaleźli. Nie mają jednak pojęcia, że każda rozszyfrowana zagadka doprowadzi ich do kolejnych niewiadomych.

Życie jest nowelą

Hermetyczna społeczność, której większość członków skrywa tajemnice. Ich sekrety z każdym kolejnym odcinkiem zostają ujawniane. Fabularna cebula traci kolejne warstwy, ale nigdy nie docieramy do sedna, ponieważ zawsze trafiamy na następny sekret. Pomagają nam w tym retrospekcje, czyli skoki w przeszłość, pokazujące życie głównych bohaterów, zanim rozbili się na wyspie. Prezentowane wydarzenia doskonale rezonują z tym, co dzieje się w teraźniejszości. To właśnie tutaj kryje się nowatorstwo w formie i treści Zagubionych. Odcinki retrospektywne mają za zadanie spełnić bowiem kilka celów. Cel fabularny powiązany jest ściśle z tym, co dzieje się na wyspie: wydarzenia z przeszłości wpływają na bieżącą sytuację bohaterów i posuwają akcję do przodu. Najciekawszy jest jednak tzw. cel paraboliczny, który na płaszczyźnie metaforycznej pokazuje wydarzenia z przeszłości jako lustrzane odbicie tego, co dzieje się w teraźniejszości. „Kiedyś” i „dzisiaj” tworzą parabolę, dającą nam pewną prawdę filozoficzno-egzystencjalną. Przypowieść odcinka jest kompletna dopiero wtedy, gdy odniesiemy przeszłość do tego, co dzieje się na wyspie. Retrospekcje spełniają również cel związany z rozwojem postaci. Dzięki temu, że jest nam dane zanurzyć się w przeszłości bohaterów, poznajemy ich prawie jak bliskich znajomych. Sprawia to, że w Zagubionych postacie nakreślone są niemal w kompletny sposób. Gdy twórcom kończą się retrospekcje, wprowadzają do serialu kolejną rewolucyjną formę. Futurospekcje pokazują przyszłość, czyli pokłosie wydarzeń, które właśnie śledzimy. Często pozbawione kontekstu historie prezentują skutki zachowań bohaterów, którzy przez większą część serialu miotani są wichrami wydarzeń jak jesienne liście.
fot. ABC
Grupka protagonistów jest bowiem zagubiona nie tylko w sposób geograficzny, ale również egzystencjalny, emocjonalny czy metafizyczny. Pierwsza tajemnica serialu kryje się już więc w jego tytule. Postacie, których losy śledzimy, muszą odnaleźć się pod każdym względem, jednak ich życie stanowi plątaninę zagadek, ślepych uliczek i niewiadomych. Twórcy z sekretów uczynili główne narzędzie fabularne. Są one motywem prowadzącym opowieść praktycznie przez cały serial. W przeciągu kolejnych odcinków pojawiają się dziesiątki symboli, przesłanek tropów, ślepych uliczek i metafor. Ta charakterystyczna forma narracji podszyta jest wątkiem metafizycznym. Odkrywane tajemnice sugerują nam, że obcujemy z uniwersalną prawdą, wykraczającą daleko poza ramy naszego doczesnego życia. W ten sposób Zagubieni włączają się w nieśmiertelną walkę dobra ze złem.

Przygoda, tajemnice, zagadki i wielka pustka

Wszystko to brzmi bardzo poważnie i podniośle, ale przecież Lost to również wspaniała rozrywka pełna lekkich, przygodowych motywów. Obok egzystencjalnej paraboli toczy się bowiem opowieść o ludziach w wielkich tarapatach. Ludziach, którzy próbują ułożyć sobie życie w ekstremalnych warunkach. Twórcy przyznali w jednym z wywiadów, że koncept wyjściowy serialu zaczerpnęli z popularnego reality show, Ryzykanci,oraz takich kulturowych dzieł jak: Władca much, Cast Away - poza światem i Wyspa Giligana. Społeczne dywagacje często ustępują miejsca nieskrępowanej akcji, która w Lost jest równie ważna co filozofia i tajemnice. Wszyscy pamiętamy momenty, gdy w ważnych odcinkach, zamiast oczekiwanych wyjaśnień i egzystencjalnych mądrości, dostawaliśmy dwie godziny nieskrępowanej akcji, która mimo że na wysokim poziomie, absolutnie nie wyczerpywała podjętego tematu. Z drugiej strony pewne wątki konkludowano w sposób, którego nie powstydziliby się najznamienitsi specjaliści od hollywoodzkiego kina akcji. Pamiętacie wydarzenia z drugiego sezonu, podczas których Michael zostaje zmuszony do drastycznych kroków, żeby uratować syna? Takich perełek w Zagubionych jest więcej i są one dowodem na to, że gatunkowy miszmasz Zagubionych to prawdziwy koktajl Mołotowa.

Najciekawsi bohaterowie Lost. Pamiętasz ich jeszcze?

fot. ABC
+20 więcej
Czy o Zagubionych możemy mówić w samych superlatywach? Niestety, „lostowa” rzeczywistość nie jest aż tak kolorowa. W przyjętej przez twórców formie znajdowała się bowiem pułapka. Z czasem zagadki zaczęły się zapętlać, a odpowiedzi stały się rzeczami drugorzędnymi. Twórcy zagalopowali się w dekorowaniu każdego fabularnego elementu tajemnicami. W pewnym momencie zabrakło miejsca na tradycyjną narrację. Wynikiem tego, w chwili, gdy zbliżaliśmy się do wielkiej konkluzji, zapętlonych wątków było tak dużo, że szansa na satysfakcjonujące zwieńczenie spadła do zera. Scenarzyści zbyt późno zdali sobie z tego sprawę i w ostatnich odcinkach zaczęli pędzić na złamanie karku. Finalnie bardzo dużo rzeczy nie zostało wyjaśnionych, a samo zakończenie wywołało u niektórych wielkie wzburzenie. Twórcza nieudolność, niedbalstwo czy wyrachowane działanie producentów, zdecydowanych zakończyć serial wbrew oczekiwaniom fanów? Cokolwiek działo się przy pracy nad finałowymi odsłonami, okazało się destrukcyjne dla marki. Co więcej, wpłynęło na renomę serialu, który do trzeciego sezonu utrzymywał równy poziom. Twórcy z powodzeniem balansowali wszystkie elementy składowe formuły, opowiadając przy tym wartościową historię. W drugiej połowie serialu chciano podtrzymać tę tendencję, jednak egzystencjalny pierwiastek nie miał już takiej metaforycznej siły, co w trakcie wydarzeń z pierwszych sezonów. Leandorf dużo później, w serialu Pozostawieni, w bardziej zadowalający sposób zwieńczył historię, która z Zagubionymi miała wiele elementów wspólnych. Przy produkcji HBO artysta miał wyraźnie więcej swobody twórczej, co zaprocentowało bardziej skrupulatnym podejściem do tematu.

Człowiek wiary, człowiek nauki

Czas na nieco prywaty. Każdy miłośnik serialu ma swój ulubiony fragment Zagubionych. Dla mnie najważniejszy jest odcinek zatytułowany Człowiek nauki, człowiek wiary, w którym Jack i John prowadzą dysputę co do istoty przycisku znajdującego się w bunkrze. Locke przekonuje swojego rozmówcę, że wpisywanie sekwencji na komputerze jest niezwykle istotne dla losów świata. Shepard drwi z tego, twierdząc, że powyższe nie ma logicznego uzasadnienia. Jako człowiek nauki, nie jest w stanie zrozumieć czegoś, co nie da się wytłumaczyć wedle funkcjonujących w przyrodzie prawideł. Bohater w pewnym momencie pyta Johna: „Dlaczego tak łatwo we wszystko wierzysz?!”. Na to Locke mu odpowiada: „Nikt nie powiedział, że jest to łatwe”. Powyższe wydarzenia korespondują z przeszłością Johna, kiedy to zostaje skrzywdzony przez swojego ojca. Anthony Cooper, udając miłość rodzicielską, nakłania Johna do oddania mu nerki. Locke daje wiarę mężczyźnie, co skutkuje wielkim bólem i zawodem. Mimo to nadal jest gotowy wierzyć w coś więcej niż tylko przyziemność. Wspaniałe nawiązanie do religii i motywu łaski wiary, której Jack nie był w stanie dostąpić. Dlatego też jego zmagania z życiem są tak katorżnicze i wyczerpujące. Jednak, jako człowiek nauki, również i on jest wyjątkową jednostką. Tak jak przecież każdy z nas.
fot. ABC
To właśnie dzięki takim wspaniałym parabolom serial Zagubieni wielu z nas stawia obok tak zaawansowanych fabularnie dzieł, jak Miasteczko Twin Peaks, Rodzina Soprano czy Sześć stóp pod ziemią. Damon Lindelof na swojej artystycznej drodze wciąż dąży do celu, którym jest przedstawienie egzystencjalnej prawdy w jak najbardziej przystępnej, popkulturowej otoczce. Zagubieni są początkiem tej ścieżki, stąd wiele niedoskonałości i bałaganiarstwa w finale. Jego najnowsze odcinkowe dzieło, Watchmen, to kolejny przystanek w tej podróży, ale z pewnością jeszcze nie jej miejsce docelowe. Chyba nikt nie miałby nic przeciwko temu, żeby Lindelof postawił kolejny krok w wielkim powrocie Zagubionych. Nie ma wątpliwości przecież, że wcześniej czy później takowy nastąpi. Jeśli Miasteczko Twin Peaks zawitało na ekrany ponownie po 25 latach, to przyjdzie pora również na comeback Zagubionych. Popkultura wszak nie znosi pustki.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj