Twórca Leona zawodowca w początkach swojej kariery realizował filmy niezwykle kunsztowne wizualnie, zakrawające na miano arcydzieł kinematograficznych. Należy do nich "Ostatnia walka", specyficzny film science fiction przedstawiający postapokaliptyczny świat zamieszkały przez garstkę ludzi, którzy przetrwali globalny kataklizm. Niezwykłość tego projektu polega na tym, że jest on pozbawiony dialogów, bowiem - zgodnie z założeniami przedstawianej historii - ludzkość miała zatracić zdolność komunikacji. Besson opowiada więc obrazami, niejednokrotnie każąc widzowi domyślać się intencji i motywacji bohaterów. Warstwa wizualna odgrywa też kluczową rolę w impresyjnym Wielkim błękicie z 1988. Film ukazujący zaciekdłą rywalizację dwóch zaprzyjaźnionych płetwonurków operuje przede wszystkim niezwykle sensualnymi obrazami podwodnych głębin oraz znakomitą muzyką Erica Serry, stając się jednym z największych widowisk francuskiej kinematografii lat 80.

Do artystycznych filmów Bessona należy niewątpliwie "Metro" z 1985 roku, ukazujące popularny we Francji mit o podziemiach Paryża zamieszkałych przez różnego rodzaju odmieńców, dziwaków, outsiderów i buntowników. Przedstawiona intryga kryminalna jest pretekstowa, a kluczową kwestią jest ukazanie kultury punkowej Francji tego okresu. Stąd pojawiają się liczne sekwencje muzyczne, a twórca często czerpie z poetyki teledysków. Pamiętna jest również rola głównego bohatera – Freda, w którego wcielił się Christopher Lambert, zyskując tym samym uznanie w Europie. We wszystkich wymienionych filmach pojawia się też młody Jean Reno, któremu kilka lat później dane będzie wcielić się w jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci w historii kina.

W 1990 roku Besson zrealizował opowieść o kobiecie-zabójcy – Nikitę. Film odniósł sukces kasowy i artystyczny, doczekał się remake’u za oceanem, a także rozwinięcia w postaci dwóch seriali (kanadyjskiego i amerykańskiego). Był to zarazem zwiastun nowej drogi twórczej francuskiego reżysera, który to dał jej pełny wyraz w kultowym już Leonie zawodowcu z 1994 roku. Chociaż film wpisuje się w klasyczną formułę kryminału, to jednak wyróżnia go precyzyjny warsztat reżyserski oraz pamiętny główny bohater, który stopniowo ulega wewnętrznej przemianie. O sile produkcji stanowi również obsada. Obok wspomnianego Reno pojawia się tam młodziutka Natalie Portman, która urzeka nie tyle zdolnościami aktorskimi, co dziecięcym urokiem, a także niezapomniany Gary Oldman, wcielający się w psychopatycznego Stansfielda.

Film zachwycił większość odbiorców, wywołując zarazem oburzenie części krytyków, którzy zarzucali Bessonowi przerwanie dobrze zapowiadającej się kariery reżysera autorskiego na rzecz zamerykanizowanych produkcji gatunkowych. Pochwał było jednak zdecydowanie więcej, a sam Francuz na tyle dobrze poczuł się w kinie głównego nurtu, że podjął się realizacji futurystycznego Piątego elementu. Udowodnił nim, że wbrew zarzutom krytyki jego filmy zawsze naznaczone są autorską metodą. W tym przypadku sięgnął on do impresyjnej i przeestetyzowanej poetyki, która charakteryzowała jego produkcje z lat 80. Chociaż film nie okazał się kamieniem milowym gatunku, to jednak osiągnął wielki sukces komercyjny oraz przetrwał próbę czasu, tak bezwzględną dla filmów, których akcja osadzona jest w odległej przyszłości. Ponadto produkcja ta wyróżnia się groteskowością oraz specyficznym humorem, przez co opowieść daleka jest od infantylizacji i naiwności charakterystycznej dla wielu produkcji science fiction. Tam, gdzie inne filmy z tego gatunku zwykły irytować nadmiernym patosem, tutaj śmieszą za sprawą bessonowskiej, absurdalnej warstwy komicznej. Ten wielki sukces zdyskontowała źle przyjęta i niezbyt dochodowa Joanna d'Arc. Widowisko historyczne z filmową muzą i ówczesną żoną reżysera (Millą Jovovich) w tytułowej roli okazało się rozczarowaniem na tle innych tego typu produkcji wówczas powstałych.

W następnej dekadzie rola Bessona jako reżysera nie była już tak istotna. Wciąż reżyserował filmy, ale funkcja ta stała się drugorzędna względem roli producenta i scenarzysty. W 1999 roku założył własną wytwórnię, w której to powstały największe francuskie przeboje kina akcji ostatniej dekady. Jeszcze w 1996 roku dał początek serii filmowej Taxi, obecnie liczącej cztery części. Do każdej z nich napisał scenariusz, czuwał też nad procesem produkcji. Ta pełna absurdalnego humoru, akcji oraz spektakularnych pościgów historia młodego taksiarza, Daniela, uzyskała w pewnych kręgach status kultowy. Dotyczy to również filmu Yamakasi, traktującego o wieloetnicznym, francuskim gangu parkourowców, czy 13 dzielnicy, policyjnej opowieści, której akcja rozgrywa się na obszarze potężnych i ponurych blokowisk.

Luc Besson przez całą swoją twórczość interesował się tematyką subkultur, mikrospołeczności miejskich czy wspólnot skupionych wokół pewnych zawodów. Chociaż pełny wyraz dał temu po roku 2000 jako producent/scenarzysta, uwidoczniło się to już w jego pierwszych filmach: "Metro" to tragiczny obraz punkowej społeczności, Wielki błękit ukazuje romantyzm i uduchowienie pasjonatów głębinowych spacerów, a Leon zawodowiec, jak by nie patrzeć, ujawnia widzom arkany fachu zabójcy na zlecenie. W tym też najwyraźniej tkwi jego sukces jak filmowca.

Besson zdaje się preferować kino akcji, które dzięki niemu zyskało nowe oblicze, a przy okazji ponownie podzieliło widzów. Powstały w 2002 roku Transporter w reżyserii Coreya Yuena dał początek przepełnionej adrenaliną serii filmów o byłym żołnierzu, Franku Martinie. Bohater ten dorabia do emerytury, imając się zajęć "wszelakich", w szczególności zaś takich, których nikt nigdy w życiu by się nie podjął. Naturalnie nie jest on zwykłym najemnikiem, ale najtwardszym z najtwardszych, który łamie swoje zasady tylko wówczas, gdy pomaga mu to ratować piękną dziewczynę z opresji, jak w pierwszej części, czy zaprzyjaźnionego dwunastolatka, co jest treścią powstałego trzy lata później sequela. Chociaż fenomen tego cyklu może być dla wielu niezrozumiały, a dla niektórych wręcz odpychający, to faktem jest, że odtwórca głównej roli, Jason Statham, dzięki tym filmom ugruntował swoją pozycję w Hollywood, wstępując w szeregi największych "twardzieli" dużego ekranu. Transporter doczekał się dwóch kontynuacji oraz, co istotne, wersji serialowej, stanowiącej zupełnie nowe wyzwanie w karierze Bessona.

Telewizyjny Transporter nie odniósł jednak większego sukcesu, kończąc swój żywot na jednym sezonie (ostatecznie dostanie jednak drugą szansę za sprawą TNT). Serial był obiektem krytyki z wielu względów, ale w szczególności oczywiście z powodu wyraźnego ustępowania pierwowzorowi. Drugi serial w karierze Bessona, No Limit, zdaje się mieć więcej szczęścia. Szpiegowska opowieść o agencie francuskiego kontrwywiadu przyciągnęła przed telewizory ponad 7 mln Francuzów (prawie dwa razy tyle co odcinki Transportera) i już po emisji pierwszego sezonu doczekała się zamówienia na dwa kolejne.

Luc Besson to obecnie nie tylko reżyser, scenarzysta czy producent - w tej chwili to niezależna marka, przedsiębiorstwo. Przeszedł od kina artystycznego do komercyjnego, zachowując jednak własny styl. Realizował filmy dokumentalne i seriale telewizyjne. Droga rozwoju tego filmowca ukazuje, jak nieprzewidywalne są losy w tej branży, a nade wszystko udowadnia, że pewne sztywne klasyfikacje (choćby te wspomniane na samym początku) okazują się niewystarczające do opisu pewnych zjawisk zachodzących w kinie. Besson w tej chwili to przede wszystkim gwarancja niezłego kina akcji, nawet w obliczu nieco chłodniej przyjętych Porachunków. Niemniej czujni powinni być ci, którzy tęsknią za dawnym, autorskim obliczem tego twórcy. Należy on bowiem do tych filmowców, którzy lubią zaskakiwać, więc niewykluczony jest jego powrót do kina artystycznego, co ponownie podzieli publiczność nieobliczalnego Francuza.


No limit będzie można oglądać w środy o godz. 22.00 na antenie AXN. Pierwszy odcinek zostanie wyemitowany 29 stycznia.

[image-browser playlist="584505" suggest=""]

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj