Bartosz Czartoryski: Luke Cage jest postacią mocno związaną z Harlemem i tamtejszym środowiskiem, kulturą. Nie czujesz się w The Defenders wyrwany z korzeniami? ‌‌Mike Colter: Do pewnego stopnia na pewno, lecz wypada podkreślić, że stawką, o którą toczy się gra, nie jest już Harlem, a cały Nowy Jork, zagrożenie, jakie spada na miasto, jest na tyle poważne, że bohaterowie muszą połączyć swoje siły. Wszystko poskładano tak, żeby żadne z nas nie zostało skrzywdzone. Jakby rzecz działa się tylko i wyłącznie w mojej dzielnicy, a reszta biegałaby za mną i pomagała załatwiać moje sprawy, to mielibyśmy, po prostu, drugi sezon Luke Cage, nie Defenders. Serial nie mógłby się udać, gdybyśmy wypchnęli któreś z nas na pierwszy plan. Swoistym spoiwem całej grupy jest właśnie Nowy Jork. Myślisz, że gdyby akcję osadzono gdzie indziej, serial całkowicie zmieniłby swoje oblicze? Pewnie. Nowy Jork to nie tylko charakterystyczna panorama, drapacze chmur, rozświetlone Times Square czy Central Park, ale pewien uniwersalny symbol. To miejsce, gdzie możesz uwierzyć w siebie. Jeśli poradzisz sobie tutaj, to poradzisz sobie wszędzie. Kręci się o tym mieście filmy, śpiewa piosenki. Z jednej strony masz wieżowce, gdzie ludzie ciężko pracują, a zaraz za rogiem pół Central Parku się spokojnie opala. Mamy tu wszystkie możliwe nacje, kultury. Nowy Jork to świat w miniaturze, nic innego. Jak kształtuje się dynamika między członkami Defenders? Ciekawie będzie zobaczyć was razem. Dynamika między nami jest cokolwiek specyficzna, bo tyle czasu każde z nas spędziło przy swoim serialu, że ścieraliśmy się przy paru okazjach, uważając, że nasz sposób jest najlepszy, co przeniosło się na ekran. Ale tym dla nas lepiej! Luke to człowiek rozważny, lubi się dłużej nad czymś zastanowić, z kolei Daredevil to gorąca głowa, samotnik, i tak dalej, Danny to idealista, a Jessica - buntowniczka. A żeby to wszystko zagrało, potrzeba rzeczonego spoiwa, jesteśmy taką mniejszą Parszywą Dwunastką!
fot. Netflix
Zadebiutowałeś w Marvel's Jessica Jones, potem dostałeś własny serial, teraz spotykasz się z innymi bohaterami w Defenders. Taki był plan od samego początku? Owszem, choć nie miałem zielonego pojęcia, jak to zostanie zrobione i czy wypali. Czułem się jak ktoś, komu pokazano plan konstrukcji samochodu, a kto nie zna się na mechanice. Niby poznajesz kształt, niby wiesz, że będzie jeździł, ale nie masz pojęcia dlaczego. Dlatego podszedłem do całego procesu ostrożnie, krok po kroku, bo na początku miałem do dyspozycji tylko kilka stron scenariusza do moich scen z Jessiki Jones. Mogłem jedynie zaufać ludziom, z którymi pracowałem i iść za ich przewodnictwem. Powiedz mi, czy rola Luke'a Cage'a zainteresowała cię również dlatego, że kino i telewizja przez lata promowały stereotyp białego, męskiego superbohatera? Nie był to bezpośredni powód, dla którego rolę przyjąłem, ale powiem jedno. Aktor również jest opowiadaczem pewnych historii i czasem jeśli człowiek nie zobaczy na ekranie lekarza, policjanta czy superbohatera wyglądającego podobnie do niego, to nie zda sobie sprawy z pewnych możliwości, jakie się przed nim roztaczają. Czyli chodziło mi to po głowie. Poza tym lubię role, które się rozwijają. Luke myśli, że nareszcie może być tym, kim chce być, że odnalazł siebie i nie zawadzi mu nikt, na kogo natknął się w przeszłości, że połatał swoje życie, poszedł krok dalej. I tym samym ja, jako aktor, również mam do zrobienia coś nowego. Cage zaczyna odkrywać swoją romantyczną stronę, częściej zrywa ze stoicką powagą. Jego elastyczność otwiera przede mną możliwości, dzięki czemu mogę też zaskoczyć zgromadzonych przed telewizorami ludzi paroma niespodziankami. Po Defenders od razu ruszasz na plan drugiego sezonu Luke'a Cage'a? Tak, wszystkie te seriale ułożone są w określonym porządku chronologicznym. Akcja Defenders toczy się zaledwie w ciągu paru dni, a Luke po wyjściu z więzienia nie ma nawet czasu poukładać swoich spaw, dlatego zajmie się nimi w drugim sezonie. Czyli nie wybije się z rytmu. Powróci do Harlemu jako swoisty bohater, którego wszyscy znają, jest teraz gwiazdą, będzie musiał jakoś się z tym uporać. Ludzie zaczną go zaczepiać, prosić go o pewne przysługi. To nieuniknione.
fot. Netflix
Fani komiksu czekają na twoje spotkanie z Iron Fistem. I słusznie! Jest między nami i różnica pokoleniowa, choć to może za dużo powiedziane, i osobowościowa, dlatego ładnie się o siebie obijamy. To nietypowy duet, jak spojrzysz na nas, stojących obok siebie, zaczniesz się zastanawiać, jakim cudem mamy do siebie pasować. A jednak. Czytając scenariusz Defenders, nie bałeś się, na przykład, że dostaniesz mniej scen niż pozostali? Przy podobnych produkcjach o superbohaterach to spora bolączka. Nie myślałem o tym. Nie przeglądałem scenariusza i nie zastanawiałem się, czy mam wystarczająco dużo czasu ekranowego, nie nagabywałem nikogo, żeby dopisano mi parę linijek. Istotne dla mnie było to, czy Luke ma co robić i czy to, co robi, ma wpływ na akcję, czy dowiadujemy się dzięki temu o nim czegoś nowego. Mamy ciekawą historię do opowiedzenia, po prostu ją opowiedzmy!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj