Małgorzata Szumowska to zdecydowanie jedna z najważniejszych reżyserek swojego pokolenia w naszym kraju, a jej twórczość to bardzo dobra wizytówka polskiej kinematografii na arenie międzynarodowej. Jednak początki kariery reżyserki nie były tak obiecujące. Można powiedzieć, że filmami zajęła się zarówno z pasji, jak i na przekór rodzicom, za których namową najpierw studiowała historię sztuki. Jednak swój filmowy start zaliczyła dzięki Wojciechowi Jerzemu Hasowi, słynnemu polskiemu reżyserowi i wykładowcy łódzkiej filmówki, na której studiowała Szumowska. W 1997 roku reżyserka stworzyła swoją etiudę zatytułowaną Cisza, za którą została nagrodzona Dyplomem honorowym w konkursie ogólnopolskim Krakowskiego Festiwalu Filmowego, a sama etiuda została wpisana na listę 14 najlepszych filmów w historii łódzkiej szkoły filmowej. Debiut pełnometrażowego filmu fabularnego reżyserki przypadł na rok 2000 - była to produkcja Szczęśliwy człowiek, opowiadającą o relacji chorej na raka matki z jej trochę jeszcze niedojrzałym do dorosłego życia synem. Produkcja nie spotkała się z ciepłym przyjęciem w Polsce, bardziej była doceniona za granicą, choćby na festiwalu w San Francisco. Jednak prawdziwy przełom miał dopiero nadejść. I w końcu nadszedł w 2008 roku, gdy reżyserka wypuściła swoje 33 sceny z życia. Po trochu biograficzna opowieść o radzeniu sobie ze stratą (Szumowska, podobnie jak główna bohaterka filmu, straciła w krótkim odstępie czasu obydwoje rodziców). Obraz został wprost obsypany nagrodami między innymi Nagrodą Specjalną Jury na festiwalu w Locarno, Złotym Lwem za reżyserię i Orłem za najlepszy film. Tutaj również po raz pierwszy reżyserka pokazała, jak potrafi łamać stereotypy w swoich produkcjach. Chodzi tutaj o kompletne wywrócenie do góry nogami pewnych postrzeganych przez społeczeństwo norm i systemu zachowań. 33 sceny... są tego doskonałym przykładem, ponieważ główna bohaterka przeżywa swoją traumę związaną z umieraniem rodziców zupełnie inaczej, niż to wydaje się przyjęte w, określmy to, standardowym społeczeństwie, w którym na pierwszym miejscu po takim wydarzeniu pojawia się smutek i prawdziwa rozpacz. 
fot. materiały prasowe
Szumowska w swoich filmach bardzo lubi wrzucać bohaterów właśnie w takie sytuacje mające na celu łamanie tematów tabu, nieważne czy akurat bierze na warsztat aborcję, wspomniane przeżywanie traumy po śmierci bliskiej osoby czy próbę walki z odrzuceniem środowiska lub ukrywaniem przed nim pewnej toksycznej tajemnicy. Pośród tego wszystkiego postacie kreowane na ekranie przez reżyserkę pragną tak naprawdę tego samego, dążąc do tego na różne sposoby. Chodzi tutaj o potrzebę miłości i akceptacji, ale również wolności, wyrwania się z okowów postrzegania przez innych. Reżyserka uchwyciła to w swojej produkcji W imię... z 2013 roku, w której Andrzej Chyra sportretował księdza. Jego przyjaźń z outsiderem z małej miejscowości przeradza się w namiętność, przez co bohater musi zmierzyć się z własnymi demonami, które chciał ujarzmić, zwracając się w kierunku Boga. Obraz otrzymał dwie nagrody na festiwalu w Berlinie, w tym tę od środowiska LGBT.  Na 2015 rok przypada największy jak do tej pory sukces reżyserki, czyli produkcja Body/Ciało. Najbardziej nagradzany polski film tamtego roku bardzo dobrze ukazuje to, czego Szumowska nauczyła się między innymi od swojego mentora Wojciecha Jerzego Hasa, czyli, aby nie iść w realizm, szukać metafory, swoistej tajemnicy, która drzemie pod powierzchnią historii. Tutaj mamy do czynienia po raz kolejny z tematem żałoby, jednak z jednej strony ukazana ona została poprzez to, czego nie da się zrozumieć, parapsychologię, a z drugiej przez trzymanie się faktów i sztywnych ram. To zaowocowało bardzo ciekawym kontrastem. Obraz otrzymał tak prestiżowe nagrody jak Srebrnego Niedźwiedzia za reżyserię na Berlinale, Orła za najlepszy film oraz Nagrodę Publiczności Europejskiej Akademii Filmowej. To ugruntowało pozycję Szumowskiej na europejskim rynku filmowym jako twórczyni, która nie lubi chodzić utartymi ścieżkami.  Śniegu już nigdy nie będzie, czyli najnowszy obraz reżyserki, został polskim kandydatem do Oscara 2021 w kategorii Najlepszy Film Międzynarodowy. Obraz przedstawia uwielbianą przez twórczynię postać społecznego outsidera z tajemnicą, który musi zmierzyć się z pewnymi oczekiwaniami nieznanego sobie środowiska, jednocześnie pragnąc jego atencji i bycia komuś potrzebnym. Taka tematyka i rodzaj bohatera podoba się Akademii, czego mieliśmy potwierdzenie w tym roku, gdy to Parasite zdobył aż cztery statuetki, w tym tę dla najlepszej produkcji międzynarodowej. Za Szumowską w zdobyciu samej nominacji może przemawiać również fakt, że jest naprawdę znaną i szanowaną na świecie reprezentantką kina europejskiego, z którą liczą się reprezentanci środowiska międzynarodowej kinematografii. Pozostaje nam tylko trzymać kciuki, aby kolejna polska produkcja dołączyła do znamienitego grona nominowanych do Oscara. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj