Z Michałem Wojtasem, autorem książki Cyberpunk 1982-2020, rozmawiamy o tym, czym jest cyberpunk, jakie są jego cechy charakterystyczne, trochę o technologii, a także o tym, czego można się spodziewać po zbliżającej się grze Cyberpunk 2077.
TYMOTEUSZ WRONKA: Porozmawiajmy wpierw o samym cyberpunku. Jak rozpoczął się ten nurt? W tytule książki podajesz ramy czasowe, zaczynając od 1982 roku.MICHAŁ WOJTAS: Za punkt początkowy przyjmuje się dwie daty: 1982 rok, kiedy do kin trafił Łowca androidów, albo też 1984, kiedy to ukazała się powieść Williama Gibsona pt. Neuromancer. Dzięki nim rozpoczął się okres złotych żniw dla twórców wykorzystujących motywy, które nazywamy cyberpunkowymi. One pojawiają się w filmach czy powieściach do dzisiaj, ale to lata 80. ubiegłego wieku były klasycznym okresem cyberpunka. Wcześniej pojawiały się oczywiście dzieła mające cechy tego gatunku, ale jak to zwykle bywa, dopiero coś niezwykle popularnego sprawiło, że media zaczęły je traktować jako jedno zjawisko, to także inspirowało innych twórców do wchodzenia w dialog lub naśladownictwa.
Obecnie pod hasłem cyberpunk kryje się całe spektrum różnych skojarzeń. Czy są jakieś konkretne cechy, które sprawiają, że możemy zaliczyć dane dzieło do cyberpunka?
To trudne zadanie, bo nie ma jednej definicji, której można używać jako uniwersalnej miary. W pierwszym rozdziale książki piszę, że jest kilka cech wskazujących na cyberpunkowość, ale to typologia, a nie jednoznaczna definicja.
Mógłbyś je wskazać?
Po pierwsze rzecz powinna się dziać w niedalekiej przyszłości, w której dużą rolę odgrywają komputery i sieci komputerowe (choć nie można tego powiedzieć na przykład o Akirze). Drugą typową cechą są postacie z marginesu, stojące na bakier z prawem i w kontrze do elit rządzących światem. Są zmuszane do ucieczki i walki z wymiarem sprawiedliwości. Nie muszą być nawet ludźmi – jak w blisko czterdziestoletnim Łowcy androidów i jeszcze starszym opowiadaniu Philipa K. Dicka. Często też wizja świata jest pesymistyczna. Katastrofy ekologiczne, recesja, epidemie. Tak jak w Łowcy androidów: ciemne miasto, zasłonięte niebo, mrok i deszcz.
W książce Cyberpunk 1982-2020 omawiasz najważniejsze dzieła i twórców. Nie będziemy ich tu wszystkich wymieniać, ale powiedz, skąd czerpali inspiracje do tworzenia swych skądinąd przełomowych dzieł?Ridley Scott czy William Gibson w wywiadach przyznają, że mieli bardzo podobne inspiracje. Przede wszystkim jest to całe dziedzictwo science fiction, które jako fenomen popkulturowy zaczęło się rozwijać w latach 20. i 30. ubiegłego wieku. W opozycji do skomercjalizowanej SF swoje manifesty zaczęli wygłaszać m.in. William Gibson, Bruce Sterling i inni, którzy tworzyli pierwszą zwartą grupę cyberpunkową.
Ci twórcy zwracali uwagę, jak rozwija się technologia: komputery i sieci komputerowe, inżynieria genetyczna i wiele innych wynalazków, które przyszły im do głowy. Napędzały ich wizje rozwoju kulturowego i technologicznego z oddziaływaniem coraz potężniejszych międzynarodowych korporacji, których wpływ na codzienne życie mogli sami zobaczyć. I właśnie takie wizje zglobalizowanej rzeczywistości, nieco dzikiego kapitalizmu i technologii używanej do łamania prawa znajdujemy w wielu ich opowiadaniach i powieściach.
Wzorowali się na kimś?
Pod względem formy literackiej i budowania fabuł ważni byli twórcy starsi o jedną lub więcej dekad, tacy jak William Burroughs czy Thomas Pynchon, którzy eksperymentowali z różnymi sposobami narracji. Gdy się czyta Neuromancera, widać, jak wielki wpływ wywarli na Gibsona.
Natomiast w warstwie wizualnej czerpali bardzo dużo z komiksu. Tu wymienić należy przede wszystkim Jeana Girauda, czyli Mœbiusa, który tworzył mocno surrealistyczne komiksy. Nie podążał utartymi ścieżkami, w których mniej liczył się element SF i poprawności naukowej, a bardziej sama wizja. Ten autor potrafił co komiks zmieniać styl i nadal tworzyć na wysokim poziomie. Dzięki temu, a także rozwojowi mediów, jego dzieła szybko zaczęły inspirować ludzi nie tylko w Europie, ale także Ameryce i Azji.
Twórcy cyberpunka wydawali się zafascynowani korporacyjną kulturą Japonii, a w swojej książce wymieniasz też utwory pochodzące z tego kraju, które powstawały nieco wcześniej. Jak wyglądał przepływ inspiracji między tymi dwoma kręgami kulturowymi?
Przebiegało to w dwie strony. Z jednej Japończycy dość wcześnie wykształcili swoje własne podejście do SF, z drugiej Amerykanie, szczególnie okupując Japonię po II wojnie światowej, eksportowali tam swój sposób życia. Dzieci w obu państwach dość wcześnie zaczęły oglądać produkcje pochodzące z drugiego kraju.
Dla Gibsona i jego przyjaciół Japonia, przeszklone wieżowce w Tokio, pionierskie firmy informatyczne były przyszłością. To była druga gospodarka świata, a tokijska giełda wiodła prym. Prognozowano, że ich kultura i gospodarka zdominuje świat, czego echa widzimy choćby w Łowcy androidów. Nie bez znaczenia była też siła japońskiej kultury mającej tysiące lat, pełnej legend, które pobudzały wyobraźnię osób z naszego kręgu kulturowego.
Patrząc z drugiej strony, Japończycy mieli długą tradycję wybiórczego asymilowania wpływów zewnętrznych i dopasowania ich do swojej kultury. To samo czynili po II wojnie światowej. Katsuhiro Ōtomo, twórca Akiry, inspirował się zarówno Marvelem, jak i publikowanym w wielu krajach Mœbiusem. Wtedy, jak i teraz, wygrywają najbardziej nośne wizje i inspirują kolejnych twórców.
Wiele cyberpunkowych dzieł, ale także kultowa gra RPG Cyberpunk 2020, pokazywała świat nam współczesny. Wiemy, że nie trafili ze swoimi ogólnymi wizjami, ale czy w części mieli rację?
W szczegółach, w warstwie wizualnej przyszłości, faktycznie ci twórcy mocno przestrzelili. Dla przykładu, jak patrzymy na podręcznik do Cyberpunka 2020, to zobaczymy ilustracje przedstawiające wielkie, kanciaste telefony z małym wyświetlaczem i wielką anteną – a nasza rzeczywistość jest przecież zupełnie inna, wystarczy spojrzeć na smartfona, których używamy: mniejsze, wygodniejsze i tysiące razy szybsze niż wyobrażali to sobie pisarze 40 lat temu.
Podobnie jest w wizjach z Neuromancera; dzisiejszy Internet to nie siatki i kolorowe bryły. Z wielu konkretnych wizji można się obecnie śmiać, ale w ogólnych wizjach rozwoju świata Gibson i jego koledzy mylili się mniej; chociażby zapowiadając rosnący wpływ wielkich firm na nasze życie. Jeśli czegoś nie wiemy, to wpisujemy pytanie w 90% w wyszukiwarkę jednej firmy. To wygląda może niewinnie, ale dzięki temu Google kształtuje wiedzę i poglądy ludzi we wszystkich zakątkach globu, dostarczając im informacji w ich własnych językach. Zbliżyliśmy się do siebie, przestrzeń i język nie są już barierami.
Poza globalizacją są jeszcze jakieś inne trafione wizje?
Sterling, wizjoner i teoretyk cyberpunka, pisał, że w XXI wieku wojny o strefy wpływu będą toczyć międzynarodowe przedsiębiorstwa lub najemnicy walczący dla nich lub państw, ludzie będą się bać zamachów terrorystycznych, a media to wszystko będą pokazywać na żywo. I właśnie to się teraz dzieje – nawet jeśli McDonald's nie wysyła czołgów na Burger Kinga. Jeśli chcemy cyberpunków wychwalać za proroctwa, to najwięcej uznania należy im się za to, że przewidzieli kluczową rolę Internetu, ogólniej – dystrybucji informacji dla zwykłego człowieka na początku XXI wieku.
Czy w takim razie możemy powiedzieć, że żyjemy w cyberpunku?
Tak, można tak powiedzieć, z tym że trzeba uwzględnić różnice pomiędzy sposobami życia. Znacznie bardziej cyberpunkowe będzie życie człowieka z wielkiego miasta, a mniej osoby mieszkającej na wsi, będącej bliżej natury i dalej od wielkich skupisk ludzi. Coraz więcej czasu spędzamy w świecie wirtualnym i będziemy dostawać nowe narzędzia, by odciąć się od rzeczywistości. Tak samo jak w cyberpunkowych wizjach, świat wielu z nas jest bardzo zglobalizowany, dużo podróżujemy, mówimy w wielu językach, często poświęcamy dużą część życia na pracę dla firmy. Wiele osób żyje w cyberpunku, nawet jeśli nie jest to mroczna wizja ulicznego samuraja z wszczepionymi śmiercionośnymi implantami, jaką opisywał Gibson.
Czy powinniśmy się z tego cieszyć? Wszak cyberpunkowe wizje były zwykle ponure i dystopijne.
Ja się z tego nie cieszę i mam nadzieję, że wiele z wizji cyberpunkowych się nie sprawdzi. Tak jak mówisz, wiele z nich jest skrajnie pesymistycznych, ze zdegenerowaną i zdehumanizowaną ludzkością. Na razie nie wygląda to bardzo źle: wciąż chodzimy na spacery z dziećmi, wciąż nie jesteśmy bezpośrednio połączeni z komputerami. Niemniej proces ten postępuje krok po kroku i lepiej jego wpływ na sposób życia ludzi będzie widać w dłuższej perspektywie. Są wydarzenia nagłe, jak choćby aktualna pandemia, która może przedefiniować wiele aspektów naszego życia, a wcześniej nie dało się tego przewidzieć. Już widać, że zwiększy ona rolę Internetu w naszym codziennym życiu. Jeszcze większy na nie wpływ będą miały zapewne spowodowane przez człowieka zmiany ziemskiego klimatu – i to jeszcze za naszego życia.