Roman Polański, czyli kto?
Najgorszą stroną całego sporu są mimo wszystko osoby, które uważają, że imię i nazwisko "Roman Polański" powinno stać się synonimem słów "gwałciciel" lub "pedofil". Uważajcie na tych ludzi - niezależnie od sądowych wyroków i jakichkolwiek niuansów możecie dostać odłamkowym i do końca życia zmagać się z łatką, którą ktoś Wam przypiął, bo akurat miał takie widzimisię. Nieustannie zastanawiam się nad tym, co musiałoby się właściwie stać, abyśmy reżysera raz na zawsze rozgrzeszyli? Dekada bycia "gwałcicielem" wystarczy? Dwie? Całe życie nimi jesteśmy? Czy istnieje jakaś granica, po której życie ludzkie nie jest już określone przez jeden naganny czyn z przeszłości? Jasne, w świetle kalifornijskiego prawa każde współżycie seksualne z nieletnią jest klasyfikowane jako gwałt. Tak, pojawia się coraz więcej kobiet, które twierdzą, że 30 czy 40 lat temu Polański je molestował (żadna z tych spraw nie zakończyła się skazującym wyrokiem). Nie zmienia to w żaden sposób faktu, że w ocenie wielu prawników artysta swoją karę już odbył, a od 30 lat prowadzi wzorcowe życie męża i ojca. W sieci ogromną popularnością cieszył się niedawno wpis Łukasza Najdera, który w błyskotliwy sposób pokazał, że gdyby w piśmie prof. Grzegorzka zamienić Polańskiego z "Księdzem Pedofilem", moralnie łatwiej byłoby go osądzić - taki duch czasu, taka rzeczywistość. Problem polega na tym, że rodzimy twórca nie aspiruje do miana etycznego drogowskazu, który z ambony poinstruuje wiernych, jak żyć. Nie pcha się tam, gdzie go nie chcą, jeśli zaś widzi, że wzbudza kontrowersje, coraz częściej się wycofuje.Dobry Polański, zły Polański
Jestem niemal przekonany, że hartowany tragicznymi doświadczeniami legendarny reżyser z całą sytuacją radzi sobie zdecydowanie lepiej niż prawdziwa poszkodowana, Samantha Geimer. Od lat przekonuje ona, że Polańskiemu nie tylko przebaczyła, ale także, iż w jej przekonaniu odbył on zasłużoną karę. Historia sprawy pokazuje, że w obliczu machinacji dokonywanych przez amerykański system sprawiedliwości w trakcie procesu, to wykładnia kobiety powinna stać się dla nas pierwszym punktem odniesienia w ferowaniu moralnych wyroków. Wierzę jej, bo właściwie komu w ocenie tej sytuacji wierzyć? Kłamiącemu prokuratorowi? Urządzającemu medialną szopkę sędziemu? Piewcom etycznej odnowy z sieci? Polański popełnił w życiu gigantyczne błędy, o których już zawsze będziemy pamiętać. Ich widma i upiory wracają; jeśli chcemy o nich rozmawiać na zasadzie refleksji i wzajemnego szacunku - to bardzo dobrze. Jeśli zaś w cieniu sprawy reżysera pragniemy zbić polityczny, społeczny, medialny czy internetowy kapitał, powielamy tylko prymitywne postawy i zachowania, które rzekomo mamy na celu napiętnować. Zachowujemy się poniekąd tak, jakby ogarnęła nas zbiorowa amnezja, charakterystyczna dla Amerykańskiej Akademii Filmowej, która na przestrzeni kilkunastu lat najpierw Oscara dla naszego rodaka fetowała owacją na stojąco, by później usuwać go ze swoich szeregów. Dobry Polański, zły Polański, dobry, zły, dobry, zły - i tak bez końca. Jednak istniał. Jednak żyje. Próbując go wymazać, równie dobrze możesz wymazać sam siebie.
Strony:
- 1
- 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj