Patrząc na tegoroczny zestaw nominacji w oscarowych kategoriach muzycznych, znów odczuć można słabość Akademii do kompozytorów z dorobkiem, doświadczeniem i nazwiskiem. Nic, czego byśmy się nie spodziewali. Ale nie można też powiedzieć, że na śmierć zapomniano o tych, którzy po przyjacielsku drażnią się z klasyką.

Złodziejka książek – John Williams

Mistrz się nie poddaje. Może nie komponuje już tyle co kiedyś, ale Akademii jest wszystko jedno – Williams w zestawieniu musi być. Po raz 49. Po zeszłorocznym "Lincolnie", wybitnie poprawnym, kompozytora można nominować do Oscara ze śmiałą przyjemnością. W swoim dostojnym i skończenie klasycznym stylu Mistrz znakomicie zaaranżował sekcje smyczkowe w cudownie harmonijne frazy i temat przewodni, który jest w stanie trącić najwrażliwsze struny duszy każdego widza. Wielkim sukcesem prozy Zusaka było przedstawienie II wojny światowej oczami niewinnej, dorastającej dziewczynki, a i Williamsowi udało się przełożyć tę ideę na dźwięki, dodając do przejmujących tonów nutkę psoty ("The Snow Fight"). Nie ma na co marudzić, można się tylko zauroczyć. Redakcja Hatak.pl nie wahała się i na początku roku wskazaliśmy "Złodziejkę książek" jako jedną z pięciu najlepszych ścieżek dźwiękowych minionego roku, godną cudownego, książkowego pierwowzoru Marka Zusaka.

Tajemnica Filomeny – Alexandre Desplat

Często mówi się, że nominacja do Oscara to duże wyróżnienie, ale Desplat dostał ich już tyle, że przydałaby mu się i statuetka. W ubiegłym roku miał swoją szansę dzięki wyrazistym kompozycjom do "Operacji Argo". W tym doceniono jego "Tajemnicę Filomeny", gdzie kompozytor porwał się na walca o cyrkowej manierze. Temat przewodni tańczy się na trzy z myślami w bliskiej, ale bezpiecznej odległości od ścieżki dźwiękowej z "Harry’ego Pottera" (ach, te płynne smyczki i wtrącające się co chwilę cymbałki). Desplat dołożył do "Tajemnicy Filomeny" muzykę w swoim rozpoznawalnym stylu, ale inspiracje obrazem są tak dobrze podkreślone, że więcej w niej filmu niż samego kompozytora. W jego walczyku czai się tytułowa tajemnica, a kiedy zastosowany jest underscoring, ścieżka dźwiękowa szepcze groźbą, upodabniając ją nieco do wielkiego nieobecnego tegorocznych nominacji: "Stokera" Clinta Mansella – oczywiście w nieco lżejszej wersji. Całość jest niezwykle intrygująca, ale chyba znowu nie na tyle, żeby "Tajemnica Filomeny" przyciągnęła do siebie statuetkę złotego rycerza.

Ratując Pana Banksa – Thomas Newman

Dojrzały kompozytor, który zachował swoje wewnętrzne dziecko i nie waha się go używać. Udowodnił nam to już wiele razy nie tylko w kompozycjach do filmów animowanych (samego Disneya zresztą), ale także w dramatach, gdzie nutka infantylności była potrzebna, np. w "Zielonej mili". Ścieżka dźwiękowa do "Ratując pana Banksa" potrzebowała nie tylko radosnej lekkości i, obowiązkowo, musicalu, ale również kompozycji o wspomnieniach pełnych bólu i rozterki. Zadanie nie było łatwe, ale Newman wyszedł z niego obronną ręką – o wiele lepiej niż z wyzwania "bondowego" rok temu. Film "Ratując pana Banksa" to prawdziwy rollercoaster emocjonalny również dzięki muzyce: od skocznego "Walking Bus" po pełne napięcia i desperacji "To My Mother". Partytura z cudownie zmiennymi wahaniami nastrojów spokojnie mogłaby stanąć w szranki ze starymi wyjadaczami (o których wyżej), gdyby w nominacjach nie pojawili się przedstawiciele oscarowej awangardy (o tych niżej).

Ona – William Butler i Owen Pallett

Za ten projekt odpowiedzialni są członkowie formacji Arcade Fire: Will Butler (obecny) i Owen Pallett (w stanie spoczynku, były skrzypek zespołu). Pallett to artysta, którego znakiem rozpoznawczym są eksperymenty muzyczne, a Butler gra na kilkunastu instrumentach (w tym etnicznych). Z ich połączonych mocy powstała ścieżka bardzo emocjonalna, ale nieegzaltowana. Po pierwsze dlatego, że film Spike'a Jonze’a przez dużą część zanurzony jest w ciszy, a muzyka, kiedy się już pojawi, usilnie stara się zostać za kulisami, wkraczając na scenę tylko w kilku momentach (np. w "autorskich" utworach Samathy). Elektroniczne pulsowanie podkreśla intymny klimat obrazu. Melancholijne i pełne tęsknoty dźwięki pianina niezwykle trafnie odzwierciedlają stan głównego bohatera. Z czasem nabierają nieco radośniejszego tonu, ale cały czas zachowują swoją delikatność. Ścieżka dźwiękowa Butlera i Palletta jest zapisem niezwykle osobistego uczucia. Największe zaskoczenie tegorocznych Oscarów i zarazem jeden z faworytów typowany przez amerykańskich widzów.

Grawitacja – Steven Price

Kolejna ścieżka dźwiękowa wytypowana przez redakcję Hatak.pl jako jeden z najlepszych soundtracków minionego roku. Choć jest to kompozycja nietypowa i, jak na standardy Oscarów, kontrowersyjna (odnieść można wrażenie, że Akademia raczej stroni od wyróżniania dzieł, w których pobrzmiewa echo sympatii dla dźwięków środowiskowych), to nie jest zupełnie bez szans w starciu z gigantami. Po pierwsze, szlak dla muzycznych eksperymentów został już przetarty np. przez Reznora i Rossa, którzy w 2010 roku otrzymali statuetkę za "The Social Network". Po drugie, o wysokiej próbie dzieła Stevena Price’a poświadczyła już Brytyjska Akademia, jakiś czas temu wręczając mu statuetkę. Po trzecie, Price zamieścił na swojej niezwykłej ścieżce dźwiękowej, skomponowanej na panikę i grozę, dwa utwory-wytrychy do serc członków Akademii: zaaranżowane z hollywoodzkim rozmachem "Shenzou" i "Gravity", hymny zwycięstwa i fanfarę happy endu. Muzyka do "Grawitacji" to jedna z najbardziej fascynujących kompozycji minionego roku, której wespół z obrazem Cuaróna udało się doprowadzić widownię do mdłości. W bardzo pozytywnym znaczeniu.

+ stały zestaw (pomniejszony)

Po kontrowersjach związanych z piosenką "Alone Not Yet Alone" z filmu o tym samym tytule utwór został zdyskwalifikowany, a na placu boju zostało tylko czterech kandydatów do Oscara. Piosenki z filmów animowanych zawsze były mocnymi nominacjami do nagrody, tak jest również w tym roku. "Happy" Pharrella Williamsa (Minionki rozrabiają) i "Let it Go" w wykonaniu Idina Menzel (Kraina Lodu) zdecydowanie wybijają się ponad pozostałe nominacje, więc ostateczna walka rozegra się prawdopodobnie pomiędzy nimi. Nawet "Ordinary Love" (Mandela: Long Walk to Freedom) z rockowym turbodoładowaniem panów z U2 nie jest w stanie dotrzymać im kroku. W tej kategorii drugą szansę na statuetkę dostała ścieżka dźwiękowa z filmu Ona, z którego pochodzi nominowany utwór "The Moon Song" w wykonaniu Karen O (również Scarlett Johansson). Wielu widzów trzyma za nią kciuki, jednak w tej kategorii najczęściej dają o sobie znać gusta Akademii, które wszyscy zdążyliśmy już dobrze poznać. "The Moon Song" trudno się będzie przebić.

Na oficjalnie opublikowanej liście 75 piosenek zgłoszonych do Oscara pojawiło się naprawdę wiele mocnych propozycji, które ku wielkiemu zaskoczeniu nie znalazły się w nominacyjnym zestawieniu. Na pewno trzeba wspomnieć o "Oblivion" (Niepamięć) w wykonaniu Susanne Sundfør i skomponowanej przez M83, która powoduje przyjemne zaburzenia układu oddechowego podczas słuchania. Kandydaturą wartą rozpatrzenia był również Ed Sheeran i jego "I See Fire" z Pustkowia Smauga, bo choć reakcja na ten utwór była tak samo mieszana, co skrajna, to nikt nie przeszedł obok tego utworu obojętnie. Aż trudno uwierzyć, że Akademia zignorowała całą kopalnię świetnych utworów z retro-zacięciem prosto z imprezy u Wielkiego Gatsby'ego. Na albumie znalazły się przynajmniej trzy, które spokojnie mogłyby powalczyć o Oscara, w tym pominięta również w roku ubiegłym Florence + The Machine z "Over the Love". Wielkim nieobecnym w tej kategorii jest wspomniany już Clint Mansell, tym razem z wokalnym wsparciem Emily Wells w utworze ze Stokera - "Becomes the Color", który wyniósł scenę końcową filmu o jakieś dwa poziomy wyżej.

Cytując klasyka, w kwestii piosenek oryginalnych "na Zachodzie bez zmian". Mimo że dostarczono Akademii 75 świetnych piosenek, to i tak skończyło się na zestawie standardowym: animacja + coś, co ma nikłe szanse w starciu. W tym roku trudno ukryć, że przyczyną takiego stanu rzeczy nie jest brak utworów na odpowiednio wysokim poziomie, ale ukształtowane i przewidywalne gusta członków Akademii, które w tej kategorii ujawniają się wyjątkowo wyraźnie. I które, jak pokazał nam przypadek zdyskwalifikowanego "Alone Not Yet Alone", można łatwo do siebie przekonać, jeśli wyśle się odpowiednią liczbę mejli z prośbą o głos.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj