1. Smoleńsk
Nazwijmy rzeczy po imieniu: ten film nie tylko w siermiężny sposób formułuje ważny skądinąd dla części Polaków przekaz polityczny, ale zawodzi również na całej linii jeśli chodzi o jego warstwę artystyczną. Scenariusz to właściwie zlepek różnego rodzaju teorii spiskowych, sugestii, przeinaczeń i pozostawiania miejsca na domysły. Już od pierwszych minut reżyser, Antoni Krauze, wydaje się mieć problem z zapanowaniem na chaosem, który czyha na widza za każdym rogiem opowiadanej historii. W pułapki zastawiane przez twórców wpadają nie tylko odbiorcy, ale również członkowie obsady, z Beatą Fido na czele, która przez bite 2 godziny raczy nas z ekranu w zasadzie jedną miną. Już dawno w polskim kinie nie widzieliśmy tak spektakularnej wpadki.2. Suicide Squad
To jest niestety słaby film, niezależnie jak bardzo uwielbia się komiksy ze stajni DC. Fantastycznie wypadli Will Smith (Deadshot) i Margot Robbie (Harley Quinn), tak dobrze, że ogłoszono niedawno, iż dostaną swoje dedykowane filmy. Bezpośrednia kontynuacja także powstanie i nie ma w tym nic dziwnego, skoro produkcja Davida Ayera osiągnęła finansowy sukces. Artystycznie to jednak wtopa. Z tego co wiemy z mediów i mówiąc zupełnie wprost, film zarżnięto w montażowni. Reżyser nigdy tego nie przyzna (jeśli nie nazywa się Josh Trank) ale studio weszło z butami w proces twórczy i na skutek odbioru innego filmu (który także tu wspomnimy) forsowało swoją wizję - inną od pierwotnego zamysłu.Efekt to miałka i boleśnie odtwórcza fabuła, przeciętnie rozbudowane postacie (choć interakcje między nimi są klasycznie już u Ayera świetnie poprowadzone), tragiczny złoczyńca (wykreowany hochsztaplerskimi CGI), a także Joker, którego nie sposób jednoznacznie ocenić. Strzałem w stopę była jeszcze wersja rozszerzona filmu na Blu-ray i DVD, która zaoferowała jedynie 11 niewiele wnoszących minut. Z seansu wciąż można się jednak cieszyć, a film lubić - historia zna dużo gorsze adaptacje komiksów. Następnym razem będzie lepiej.3. Gods of Egypt
Twórcy tej produkcji nie chcą specjalnie ukrywać, że scenariusz czy jakiekolwiek środki artystycznego wyrazu mają tu nieustannie ustępować miejsca doznaniom wizualnym. Problem polega na tym, że efekty specjalne stają się względnie szybko gwoździem do trumny całej historii. Rażą one sztucznością, momentami przywodzą na myśl kino klasy Z, a mimo to do końca ostrzeliwuje się nimi widza z prędkością karabinu maszynowego. Dynamizm opowieści jest li tylko pozorowany - nie ma go w scenariuszu, więc jego zamiennikiem mają stać się sceny pojedynków czy gonitw, które nie mają w sobie za grosz napięcia. Katastrofa, w dodatku pozbawiona jakiegokolwiek piękna.4. The 5th Wave
Pierwowzorem tego filmu była ceniona wśród nastolatków powieść science fiction. Twórcy zdecydowali się jednak masakrować ją na każdym kroku, według własnego widzimisię łączyć ze sobą wątki bez żadnego ładu i składu, a tam, gdzie brakowało spoiwa, postanowiono fundować widzom sceny z nadciągającą katastrofą. Przez takie zabiegi cała historia wydaje się poszatkowana, zupełnie pozbawiona dynamiki. Wszystko to dopełnia toporna sekwencja ze szkoleniem w obozie wojskowym, która w gruncie rzeczy razi absurdalnością. Zaskoczeniem dla niektórych będzie fakt, że udało im się dotrwać do tego momentu opowieści bez wychodzenia z seansu.5. Sausage Party
Najbardziej kontrowersyjna pozycja na liście. Nie tylko dlatego, że przygody animowanych parówek stanowiły wulgarną i łopatologiczną metaforę seksualnych dewiacji, ale przede wszystkim ze względu na ogromny rozstrzał w ocenach filmu. Niektórzy widzowie z zażenowaniem wspominają, że produkcja prawie przysporzyła im raka dobrego gustu. Dziennikarze i krytycy z całego świata film przyjęli jednak ciepło. To katharsis najniższych instynktów, ale jednak okazja do bezceremonialnego obśmiania ludzkiej fizjologii, filozofii i polityki. Nie żeby film był głęboki, albo zawierał ważkie morały, ale spokojnie można się na nim dobrze bawić. Wbrew pozorom nie było to jednak kinowe danie dla wszystkich. Uniwersalnie zgodzić się zaś można, że animacja była brzydka, choć z drugiej strony to niesamowite, że Seth Rogen i spółka znaleźli jakiekolwiek fundusze na zrealizowanie tak bezwstydnej satyry. Kino potrzebuje jednak takowych eksperymentów, a pewni swego twórcy deklarowali zgłoszenie tytułu w oscarowym wyścigu. Jak mieć tupet, to do końca.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj