Jeśli wybieranie najlepszych filmów przypomina szukanie igły w stogu siana, to tworzenie zestawienia najgorszych produkcji w tych kategoriach jest zejściem do piekła i drogą przez mękę. Kino niejednokrotnie wydaje na ten świat prawdziwe monstra, odpychające absurdalnym scenariuszem czy wątpliwej jakości oprawą wizualną. Przepisów na złe filmy jest całe mnóstwo, dlatego postaram się wybrać te z nich, które są nie tylko najgorsze, ale również potęgują moją bezsilność. Chciałoby się bowiem je ukryć gdzieś pod ziemią, by nigdy nie ujrzały światła dziennego. Jeśli jednak ludzie przyszłości do nich dotrą, zapewne zwątpią w sens istnienia swoich przodków. Wyobraźmy sobie, że X Muza to jeden wielki, nieustannie ewoluujący organizm. W tej metaforze poniższe produkcje będą toczącym go rakiem, na którego, niestety, nie ma żadnego lekarstwa.

Dzień dobry, kocham cię! (2014)

Lekarz Szymon, miłośniczka jazdy na rolkach Basia i playboy Leon - już na poziomie przedstawienia postaci możemy zauważyć, że mamy tu do czynienia z prawdziwym tercetem egzotycznym. Atmosfera podróżowania i wakacyjnego wypoczynku udziela się więc wszystkim: istniejącym tylko na papierze scenarzystom, członkom nie wiedzieć czemu rozentuzjazmowanej obsady i w szczególności widzom. Historia ma być cukierkowa i faktycznie tak jest; gorzej tylko, że po kilku minutach seansu ten cukierek staje w gardle i zaczynamy się dusić. Oczy błądzą powoli bezcelowo z zażenowania, ale - na nasze nieszczęście - mamy jeszcze uszy. Będziemy więc musieli wysłuchać serwowanych nam z prędkością karabinu maszynowego żartów z pogranicza absurdu i kloaki, jak ten o małżeństwie Roberta i Anny Lewandowskich. Na tytułowe Dzień dobry, kocham cię! istnieje tylko jedna sensowna reakcja: do widzenia! No url

Wspólna pasja: FIFA (2014)

Film mający być pomnikiem dla historii największej światowej organizacji piłkarskiej. Już pal licho, że rzeczywistość raz po raz ucina temu posągowi uśmiechnięte głowy działaczy. Jeśli FIFA jest taka, jak największa o niej ekranowa produkcja, to piłka nożna już dawno przestała mieć rację bytu. Kolejni sternicy są tutaj przedstawiani jako mitologiczni wręcz herosi, będący ostatnimi sprawiedliwymi w gąszczu korupcji, gierek personalnych i wątpliwych transakcji finansowych. W trakcie seansu widz może odnieść wrażenie, że gdyby nie oni, cała organizacja skończyłaby w stodole. Tworzony na zamówienie włodarzy FIFA film jest szczytem bezczelności, a jego pomysłodawca, Sepp Blatter, lada moment powinien skończyć za kratkami. Ten fakt bodajże najlepiej podsumowuje, z jakim dziełem i z jakimi pasjonatami mamy tu do czynienia. No url

Jack and Jill (2011)

W przeważającej (i przerażającej) większości przypadków już samo pojawienie się Adama Sandlera na ekranie jest sprawą trudną do zniesienia. Gdy jednak aktor prezentuje się widzom w podwójnej roli, w myśl zasady: nieszczęścia chodzą parami, to możemy domniemywać, że ktoś właśnie chce dokonać trepanacji naszej czaszki. Jack ma w tej opowieści rezolutną siostrę bliźniaczkę, Jill, która odwiedza go i sprawia całą masę kłopotów. Sandler więc dwoi się, na szczęście jednak nie troi na ekranie, nieustannie robiąc dziwaczne miny i wydając niezwykle irytujące odgłosy. Miało być rodzinnie, ale skoro z familią najlepiej wychodzi się na zdjęciu, to na pewno nie w filmie. Z niejasnych przyczyn w tej historii pojawia się jeszcze Al Pacino. Ma pokazać do siebie dystans, lecz nie miejcie złudzeń: żadnym ojcem chrzestnym dla tytułowego rodzeństwa nie będzie. No url

After Earth (2013)

Produkcja, która powstała głównie po to, by Will Smith siedzący w przyszłości w bujanym fotelu mógł zobaczyć, jak to na ekranie partnerował mu jego syn. Teoretycznie ma to być utrzymana w baśniowej konwencji opowieść o pokonywaniu przeciwności losu. Problem polega na tym, że młodszy Smith nie może pokonać przeciwności w wykorzystywaniu mimiki twarzy, a jego papa jest tak śmiertelnie poważny, jakby faktycznie chodził po tym świecie od 1000 lat. Niekiedy rodzinny duet aktorski przybiera tu pozy wskazujące na to, że jego członkowie mogli pomylić plany zdjęciowe - ta gestykulacja pasowałaby prędzej postaciom w którejś z kreskówek. Co prawda sam pomysł na film jest obiecujący, ale jego rozegrane na pół gwizdka wykonanie woła o pomstę do nieba. Albo do ziemi... w której produkcja powinna spędzić kolejne 1000 lat. No url

Enduro Bojz (2000)

Już tytuł tego filmu może zapowiadać, że jego twórcy w trakcie procesu produkcji napotykali na rozmaite kłopoty, choćby tłumaczeniowe. Mówiono przed premierą, że legendarny Easy Rider miał się doczekać polskiej odpowiedzi. Po 16 latach od debiutu w kinach musimy jednak skonstatować, że sygnał nadal nie dotarł za Wielką Wodę. Za to na pewno w Bieszczady, gdzie po kłótni z ojcem wybył Kuba, miłośnik motocykli enduro. W historii pojawia się jeszcze jego oddany kompan, Robert, i policjant ze symptomatyczną ksywką - Szekspir. Wydaje się, że obecność tego ostatniego była swoistym proroctwem i zapowiedzią szeroko pojętej tragedii. Co prawda w opowieści jest też pościg, ale to już momentami pęd na łeb na szyję. Morał brzmi zaskakująco: rodzice powinni bardziej interesować się losem swoich dzieci. Zwłaszcza chłopców, którzy na przełomie wieków, jak widać, zostali zaliczeni do tajemniczego gatunku "bojz".
Źródło: Monolith Films
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj