Okazja jest fajna - do kin wchodzi właśnie „Ziarno prawdy”. Ekranizacja powieści Zygmunta Miłoszewskiego, która kryminałem była naprawdę zacnym, okazuje się dziełem na miarę pierwowzoru. Zupełnie inaczej niż kinowa wersja poprzedniej opowieści o prokuratorze Szackim, czyli „Uwikłanie”. Tam, nie wiedzieć czemu, akcję przeniesiono do Krakowa, z Szackiego zrobiono kobietę i dopisano puentę, która nie ma żadnego sensu. Ale dajmy już spokój „Uwikłaniu”. Oto kilka propozycji starszych polskich kryminałów, po które mogą, a nawet powinni sięgnąć fani gatunku:

"Dotknięcie nocy" (1961)

To drugi chronologicznie i chyba jedyny tak bardzo serio film w całej filmografii Stanisława Barei. I trzeba przyznać, że gdyby ten wielki prześmiewca poszedł inną filmową ścieżką, zamiast nas bawić, też mogłoby być interesująco. A tu Wiesław Gołas w roli dzielnego kapitana MO, który usiłuje rozwikłać zagadkę brutalnego napadu na furgonetkę z pieniędzmi. To znaczy zagadkę kto zabił i napadł ma milicjant – bo widzowie wiedzą od początku. Ale i tak warto. [video-browser playlist="657230" suggest=""]

"Ostatni kurs" (1963)

Kto zabija taksówkarzy w okolicach Trójmiasta? Skomplikowana i ciekawa intryga dała nam jeden z najciekawszych PRL-owskich kryminałów, pełen świetnie wymyślonych postaci i ciekawych zwrotów akcji. Nic dziwnego – za scenariusz odpowiadał Joe Alex (Maciej Słomczyński), a reżyserował świetny - dziś zapomniany - rzemieślnik, Jan Batory. [video-browser playlist="657232" suggest=""]

"Zbrodniarz i panna" (1963)

Oparty na innej fabule Macieja Słomczyńskiego film w reż. Janusza Nasfetera o dość nietypowym poszukiwaniu mordercy. Jedyny świadek, który potrafi rozpoznać sprawcę, młoda panna Małgorzata, jedzie w towarzystwie milicjanta (Zbigniew Cybulski) do nadmorskiego kurortu, by tam (udając wypoczywającą parę) rozpoznać i wskazać tytułowego zbrodniarza. A co, jeśli on rozpozna ją pierwszy? [video-browser playlist="657234" suggest=""]

"Gdzie jest trzeci król" (1967)

I Maciej Słomczyński po raz trzeci – w latach sześćdziesiątych zdecydowanie można go było nazwać królem polskiego kryminału. I były to świetne lata. Tu mamy szajkę złodziei obrazów, którzy nie cofną się przed niczym, skomplikowaną intrygę pełną milicjantów, muzealników i nawet inspektora Interpolu. Jest też morderstwo przy pomocy kuszy! [video-browser playlist="657236" suggest=""]

"Morderca zostawia ślad" (1967)

To wojenny kryminał o błyskawicznym śledztwie w sprawie zabójstwa i zniknięcia kartoteki konfidentów, którą właśnie miał przejąć oddział partyzancki zabezpieczający miasteczko tuż przed wkroczeniem wojsk wyzwalających. Ten film to również ostatnia rola Zbigniewa Cybulskiego. [image-browser playlist="657238" suggest=""]

"Tylko umarły odpowie" (1969)

I jeszcze jeden reżyser, którego znacznie bardziej kojarzymy z komediami, spróbował z dobrym efektem swych sił w kinowym kryminale - Sylwester Chęciński. Pełna mroku, smutku i beznadziei opowieść o kapitanie Wójciku, który za wszelką cenę chce wyjaśnić sprawę zabójstwa kasjera w pewnej firmie. I to „za wszelką cenę” nabiera bardzo dosłownego znaczenia... [image-browser playlist="657239" suggest=""]

"Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię" (1969)

Często uznawany za najlepszy kryminał czasów PRL film w reż. Janusza Majewskiego. Stylizowana na paradokument opowieść streszcza ostatnią sprawę starszego milicjanta, który na własną rękę stara się rozwiązać skomplikowaną sprawę kryminalną. [video-browser playlist="657225" suggest=""]

"Kłopoty to moja specjalność" (1977)

Od lat siedemdziesiątych kryminał w Polsce w zasadzie przeniósł się z kin na ekrany telewizorów. Kolejne seriale świetnie się sprawdzały, ale były też „Kobry”, czyli teatr sensacji. Telewizyjny teatr sensacji. Seriale do tego tekstu nie pasują, a teatr niech reprezentuje w nim ta rewelacyjna ekranizacja opowiadania Chandlera. W słynnego detektywa Marlowe'a wcielił się Jerzy Dobrowolski, a reżyserował Marek Piwowski. Wiem, że to nie jest film kinowy, ale wstyd nie znać! [video-browser playlist="657223" suggest=""]

"»Anna« i wampir" (1981)

Podwójna zmyłka w tytule. Ani w tym filmie Anny, ani prawdziwego wampira. „Anna” to bowiem kryptonim specjalnej grupy MO, a wampirem nazywano grasującego po Śląsku w latach sześćdziesiątych seryjnego mordercę kobiet. Ten film w dużej mierze to rekonstrukcja tamtych wydarzeń. [video-browser playlist="657220" suggest=""]

"Prywatne śledztwo" (1986)

Świetne połączenie kryminału z sensacją w reż. Wojciecha Wójcika. Tytułowe prywatne śledztwo prowadzi pewien inżynier, po tym jak stracił w wypadku drogowym całą rodzinę. Nie jest łatwo wśród dziesiątek ciężarówek odnaleźć tę, która spowodowała zderzenie, a potem wymierzyć karę jej kierowcy. Tymczasem w okolicy zaczynają ginąć kierowcy ciężarówek. Kto ich zabija? W rolach głównych Roman Wilhelmi i Jan Peszek. [video-browser playlist="657215" suggest=""]

"Drogówka" (2013)

Ten film Wojciecha Smarzowskiego spokojnie można zaliczyć do kilku rozmaitych gatunków, ale jeśli szukać w nim klasycznego kryminału, to też nie będzie się zawiedzionym. Jest tu przecież morderstwo, zagadka i od cholery policjantów. No, kryminał. [video-browser playlist="657206" suggest=""]

"Fotograf" (2015)

A to film sprzed ledwie kilku tygodni. Być może jeszcze w jakimś niedużym kinie na niego natraficie. Seryjny morderca we współczesnej Moskwie i tajemnice prowadzące do czasów PRL-u oraz radzieckich baz wojskowych. Kawałek niezłego kina gatunkowego. [video-browser playlist="648676" suggest=""]
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj