Hataraku Maou-sama!

Tym razem coś lżejszego w odbiorze, czyli komedia. Japońskie seriale anime śmieszą z dość różnym skutkiem, ale czasem trafia się coś naprawdę przyzwoitego. Oto 13-odcinkowy serial o Władcy Piekieł,  Sadao Maou, a jeżeli chcecie go spotkać, nie musicie wcale popełnić jakiegoś strasznego przestępstwa. Wystarczy przejść się do pobliskiego reprezentanta którejś z sieci fast foodów. Ta historia zaczyna się tam, gdzie większość kończy – dobro triumfuje, a pomioty piekielne muszą uciekać gdzie pieprz rośnie. Zaś sam szef trafia do Tokio, gdzie bez swoich mocy raczej nie dane jest mu podbić świata, a żeby przeżyć, trzeba pracować. Ma na szczęście swojego wiernego sługę, więc jakoś to będzie… Byle dopiąć budżet. MgRonald's to kiepskie miejsce na rozpoczęcie podboju, ale od czegoś trzeba zacząć, więc może Szatan po prostu zacznie wspinać się po szczeblach korporacyjnej kariery? To historia o pokręconej rzeczywistości, a raczej świecie absolutnie zwyczajnym, gdzie te wszystkie epickie walki pomiędzy Dobrem a Złem zostają sprowadzone do bitwy o znalezienie czegoś taniego do zjedzenia. Czasem nie potrzeba świata fantasy, żeby było ciekawie. Wystarczą niestandardowi bohaterowie i wychodzi seria naprawdę ciekawa. Oczywiście różnego rodzaju bohaterów nie-z-tego-świata w Hataraku Maou-sama! pojawia się coraz więcej, żeby patrzenie, jak Sadao stoi na kasie prędko się nie znudziło. Aha, nie zabraknie też miłostek. W końcu co to za anime bez zakochanej nastolatki… Hataraku Maou-sama! świata nie podbije, ale za to poprawi humor. Chociaż pod względem technicznym jest co najwyżej przyzwoicie, a historia czasem aż zbyt szalona, to jednak serial całkiem przyjemny w odbiorze.

Space Dandy

Kojarzycie Cowboya Bebopa, prawda? No to wystarczy wyobrazić go sobie w wersji komediowej – i już, mamy Dandy’ego, łowcę kosmitów, leniwego, nieszczególnie błyskotliwego… Dandy ma jeszcze dwóch towarzyszy, a są nimi kotopodobny stwór o imieniu Meow oraz odkurzacz QT. Oboje są niewiele mądrzejsi od Dandy’ego, a jednak ta dziwaczna załoga małego statku kosmicznego pomykającego przez wszechświat wciąż trzyma się razem. Wpadając co jakiś czas w kłopoty po pas. Trzeba uprzedzić na starcie, że zarówno Cowboya Bebopa jak i Space☆Dandy stworzył ten sam człowiek – Shin'ichirou Watanabe. Serial jest w zasadzie eksperymentem, mającym odpowiedzieć na pytanie, co by było, gdyby Watanabe zajął się komedią. Część widzów uzna, że efekt jest okropny, część uzna, że czegoś tak pozbawionego sensu już dawno nie widziała, ale jeżeli ktoś koniecznie ma ochotę się… odmóżdżyć przez długi weekend, to lepiej trafić nie może. Dandy i jego kumple przeżywają tak dziwne wydarzenia, że można tylko przecierać oczy ze zdumienia. A czy są śmieszne, cóż, to już kwestia gustu. W każdym razie trafiają się odcinki słabe, ale i rewelacyjne, o dużo poważniejszym klimacie, wciągające i sprawiające, że trzeba uznać eksperyment po nazwą Space☆Dandy za jednak odrobinę udany. Serial ma dwa sezony, ale wystarczy obejrzeć kilka odcinków, aby przekonać się czy warto wyruszyć w przestrzeń komiczną. To serial, mający na celu po prostu rozluźnienie swoją niedorzeczną fabułą.

Tiger & Bunny

Superbohaterowie zawsze są w cenie, a ich popularność nie słabnie do dziś – to serial z 2011 roku. Przy okazji kolejne źródło obłędnej wręcz ilości tekstów fanfiction o parze głównych bohaterów, ale to już temat na inny tekst. Nie ma to jak program Hero TV, niesamowicie popularny, wywołujący nutkę ekscytacji wśród widzów, kiedy oglądają wydarzenia na żywo z, dajmy na to, napadu na bank. W końcu i tak bandyci się nie wywiną, skoro są wśród nich superboherowie, zwani NEXT, posiadacze najróżniejszych mocy. Stawka jest wysoka – punkty i uznanie sponsorów… Właściwie całe te łapanie przestępców to tylko dodatek do promowania siebie, a także firm, ponieważ Hero TV to nic innego ja reality show z udziałem bohaterów. Jednym z nich jest Kotetsu T. Kaburagi, przydomek Wild Tiger, weteran programu, ale także coraz starszy mężczyzna, który łapie już lekką zadyszkę. Ale od czego ma się nowego partnera… Duet ma sprawić, że oglądalność wzrośnie, a znienawidzony przez Kotetsu nowy superbohater jest jak kara za grzechy. Ta kara ma na imię Barnaby Brooks Jr., pseudonim Bunny. Główni bohaterowie Tiger & Bunny to zarazem jego siła napędowa – są typowymi dwoma biegunami, które się nie znoszą, ale żyć jakoś im ze sobą coraz łatwiej. Konfliktów jest co niemiara, kto by się jednak przejmował osobistymi animozjami, skoro w mieście zaczyna naprawdę źle się dziać. Do tego jeszcze jest masa innych postaci, walczących o punkty i uznanie sponsorów (prawdziwych!). Anime pod względem animacji wypada bardzo dobrze, zresztą sama wciągająca fabuła wystarczy, aby sięgnąć po Tiger & Bunny. Kto ma mało, zawsze jeszcze może obejrzeć filmy kinowe, choć są jednak pozlepianym serialem z dodatkiem nowych scen.

Ergo Proxy

Romdo, jedna z ostatnich kolebek cywilizacji. Po wielkiej katastrofie ekologicznej ludzkość może żyć już tylko w mieście skrytymi pod gigantycznymi kopułami. Życie poza nimi jest obarczone wielkim ryzykiem. Pewnego dnia wśród robotów służących ludziom w Romdo zaczyna rozprzestrzeniać się wirus, powodujący wśród nich agresję wobec ludzi. Wirus Cogito najwyraźniej zaczyna w robotach wywoływać poczucie własnego istnienia… Re-l Mayer, wnuczka zarządcy miasta ma przyjrzeć się tej sprawie wraz ze swoim pomocnikiem Iggym, samym będącym robotem. Re-l mierzy się jednak jeszcze z czymś – tajemniczą bestią, która zaczyna siać grozę w mieście. Wkrótce jej losy splatają się z Pino, małą dziewczynką-androidem, a także Vincentem Law, zwyczajnym pracownikiem, który stracił pamięć oraz wiedzę o własnej tożsamości. Ta trójka wyrusza w podróż przez pustkowia, aby rozwikłać zagadkę wirusa oraz bytów zwanych Proxy. Kolejna starsza seria (2006) warta odkrycia, a także wydana kiedyś w Polsce przez Anime Gate. Typowy przedstawiciel post-apokaliptycznego science-fiction, jednak z dodatkiem naprawdę ciężkiego klimatu oraz odrobiny psychodelii. Są takie odcinki, powodujące u widza zupełny zamęt i chaos w głowie, ponieważ nagle okazuje się, nie wiadomo już, co jest prawdą, a co złudzeniem. Bohaterowie są nieraz tak oszołomieni, jak my, patrząc na dziwny świat poza Romdo. A co do postaci, Re-l Mayer to młoda kobieta, zaledwie 19-letnia, ale zachowująca się niezwykle poważnie, nieadekwatnie do swojego wieku. Z kolei Vincent może irytować swoją nieporadnością i ciągłą manifestacją okropnego losu, jaki go spotkał, jednak z każdym odcinkiem wyjaśnia się coraz więcej, a tych jest 23. Ergo Proxy to anime bardzo mroczne, ale powalające klimatem i niezwykłą historia. Klasyka.

No Game No Life

Na koniec czas na coś zdecydowanie weselszego – 12-odcinkowy serial o rodzeństwie, które wygra w każdą grę. Mangową wersję wydaje w Polsce Waneko – oryginałem jest jednak light novel. Sora (lat 18) oraz Shiro (lat 11) spędzają całe dnie zamknięci w pokoju, grając w gry – lub wygrywając raz za razem. Tak się składa, że są geniuszami, więc bez trudu poradzą sobie z każdym przeciwnikiem. Są przyrodnim rodzeństwem, ale rozumieją się bez słów. Robi się jednak nudno, kiedy nie można znaleźć kogoś wartego pokonania, jednak… Nie ma to jak trafić do świata fantasy, gdzie każdy spór jest rozstrzygany za pomocą gry. Jakiejkolwiek, jednak ważne są zasady nimi rządzące. Tak się składa, że w tym świecie żyje aż 16 ras, z czego oczywiście ludzkość radzi sobie najgorzej. Sora oraz Shiro postanawiają zatem pokonać Teta, istotę, która wciągnęła ich w ten bałagan oraz a jakże, podbić wszystkie pozostałe kraje. Dokonają tego za pomocą rozumu, a nie miecza – dosłowna walka nie istnieje… No Game No Life to zaledwie ułamek całej historii – sezon ma tylko 12 odcinków, a drugiego sezonu póki co nie widać. Historia jest pełna absurdu, ale także strategicznego myślenia, co może przyciągać przed ekran, o ile nie przeszkadza ogromna ilość fanserwisu, czyli majteczek i damskich biustów. Gdyby odjąć ten element, anime wiele by nie straciło, ale cóż – widzowie także mają swoje prawa. A serial ogląda się i tak dobrze za sprawą emocjonujących pojedynków głównych bohaterów – zwłaszcza, że czasem stawka jest naprawdę wysoka. Wielu widzów uzna No Game No Life co prawda poza elementem gier za mało sensowną produkcję, ale czasem i takie rzeczy ma się ochotę oglądać w wolne dni.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj