Seriali anime jest co niemiara, a właściwy dobór rozrywki na długi weekend to sprawa niełatwa. Łatwo można wpaść w sidła pozycji rzekomo chwalonej, która okazuje się kolejnym anime o licealistach, a nuda jest wręcz namacalna. Może więc pójść w stronę akcji? Ewentualnie wygrzebać z odmętów sieci dobrą komedię… Najlepiej, żeby taki serial na długi weekend wciągał po prostu od pierwszej sceny, a przynajmniej nie pozostawił po sobie wrażenia zmarnowanego czasu. Tak więc oto moje typy, co zrobić, kiedy pogoda odmawia posłuszeństwa, a widz nie wie, co ma oglądać. Może dobre anime? Niektóre wybrane przeze mnie seriale to co prawda dwusezonowce, ale czas szybko pędzi, kiedy dobry serial ma ponad 20 odcinków… Pod względem gatunków każdy znajdzie coś dla siebie.

Czytaj także: Gry na długi weekend Książki na długi weekend Filmy na długi weekend Najlepsze seriale na długi weekend

Last Exile

Seria leciwa, bo z 2003 roku, do tego jedna z nielicznych dobrych pozycji na koncie studia Gonzo, ale nawet i im uda się czasem stworzyć coś naprawdę wyjątkowego. Oczywiście tylko po to, żeby spartaczyć kontynuację, ale o tym potem. W każdym razie Last Exile to serial idealny na długi weekend za sprawą fabuły, która wciąga jak przysłowiowe bagno, a efekt jest taki, że widz ogląda odcinek za odcinkiem, nie mogąc oderwać się od wspaniałej atmosfery tego serialu. Wydarzenia tego steampunkowego anime science-fiction rozgrywają się w Prester, świecie, w którym nieustannie walczą ze sobą dwa państwa, Anatoray oraz Disith. Nad ich przebiegiem czuwa Gildia, organizacja istot znacznie przewyższających ludzi w rozwoju technologii. Narody oddziela od siebie korytarz powietrzny, Grand Stream, który odebrał już wiele żyć, w tym ojców dwójki nastolatków, Clausa oraz Lavie. Ta dwójka jest kurierami, a ich marzenie to przebyć Grand Stream. Jednak para zostaje wplątana wkrótce w konflikt pomiędzy mocarstwami za sprawą ładunku do przewiezienia, czyli dziewczynki o imieniu Al. Tak rozpoczyna się powietrzna przygoda Clausa, Lavie, a także samego widza. To ten typ serialu, który imponuje przemyślną fabułą, pełnokrwistymi bohaterami i atmosferą tajemniczości, przyprawiając wszystko wspaniałą animacją i wpadającą w ucho muzyką. Openingi i endingi to już wisienka na torcie. Kontynuacja serialu, Last Exile: Ginyoku no Fam (2011-2012) to może nie anime złe, ale na pewno znacznie słabsze od pierwszego sezonu. Można obejrzeć, ale to nie to samo. Last Exile zostało w Polsce wydane na DVD przez Anime Gate.

Kokoro Connect

Kokoro Connect to przykład anime o licealistach, które jest naprawdę dobre. Mamy piątkę uczniów – każdy z nich z jakiegoś powodu nie przynależy do dowolnego szkolnego klubu. Czy to z powodu braku konkretnego hobby, czy konfliktów… Tak więc zakładają własny Klub Kulturalny, ale z kulturą wiele on wspólnego nie ma. To po prostu miejsce spotkań i mile spędzonego czasu. No właśnie – do czasu, kiedy nudne i nijakie życie licealistów zmienia pewien tajemniczy byt Fuusenkazura, przejmujący ciało nauczyciela. Kosmita oznajmia im, że od teraz losowo będą zamieniać się ciałami. W klubie są przedstawiciele obu płci, możecie więc wyobrazić sobie, jak wiele niedogodności może wyniknąć z takiego fenomenu. Nie mówiąc o odkryciu wielu swoich sekretów. Zresztą to nie pierwszy fenomen, z którym będą musieli borykać się Himeko Inaba, Iori Nagase, Taichi Yaegashi, Yui Kiriyama oraz Yoshifumi Aoki. Im dalej, tym gorzej, a przyjaźń nastolatków zostanie wystawiona na wielką próbę. Fabuła brzmi może lekko absurdalnie, ale wystarczy wyobrazić sobie, co by było, gdyby tak dziwne zdarzenia naprawdę nas spotkały. Kosmita ma tylko jeden cel – obserwowanie ludzi, którym w zasadzie wali się życie, a którzy tak naprawdę wiele o sobie nie wiedzieli. Wydawało im się, że wiedzą, co do siebie czują, ale ich uczucia okazują się płytkie i niewiele warte, z kolei ktoś inny tai w sobie, co mu na duszy leży… Kokoro Connect to serial obyczajowy czy raczej okruchy życia, ale świetnie wykorzystujący czas i miejsce akcji, a przede wszystkim swoich bohaterów, ponieważ to relacje między nimi są najważniejsze. Relacje te są zresztą pokazane znakomicie – nie brakuje dramatów, ale i chwil szczęśliwych. Jedno z najlepszych anime ze szkołą w tle.

Mahou Shoujo Madoka★Magica

Pewnie tytuł znany większości fanów anime, ale warto go wspomnieć ze względu na niezwykle wciągającą fabułę, która po seansie pozostawi widza w stanie permanentnego zdziwienia. Minęło trochę czasu od premiery (2011), ale to właśnie Mahou Shoujo Madoka★Magica pokazała, co można zrobić z oklepanym gatunkiem, pełnym klonów Czarodziejki z Księżyca. Madoka Kaname to zwyczajna uczennica, która chodzi do szkoły, ma najlepszą przyjaciółkę, a także misję do spełnienia – chce spełnić swoje życzenie, nawet za cenę walki z czarownicami. Kyuubey, z którym kontrakt zawiera główna bohaterka jest uosobieniem tego anime – niby jest słodko i pastelowo, aby za chwilę psychodelia wylewała się z ekranu. Gdzieś po drodze znikają wszystkie schematy, ratowanie świata przed czarownicami, chęć spełnienia swoich marzeń… Pozostaje realna walka na śmierć i życie, a serial wędruje w kierunku zupełnie nieoczekiwanym. Choć bohaterki wyglądają uroczo, historia staje się coraz cięższa, kontrastując z kolorowymi strojami Madoki i jej przyjaciółek/rywalek, które wkrótce zdają sobie sprawę, że być może podpisały cyrograf. Mahou Shoujo Madoka★Magica jest już anime kultowym, zresztą to ten serial rozkręcił na nowo zainteresowanie gatunkiem magical girls. Można mu zarzucić może zbyt cukierkowy styl animacji i projektów postaci, ale to zabieg celowy, mający odwrócić uwagę widza od tego, co czai się za rogiem, czyli naprawdę ciężkiej i klimatycznej fabuły. Anime wciąga, choć duża dawka naraz może przyprawić o przygnębienie, należy więc zażywać z umiarem – najlepiej przez cały długi weekend. Jednak kto nie widział, nie pożałuje.

Seirei no Moribito

Ciekawe, jak wiele z Was zna ten 26-odcinkowy serial z 2007 roku. Jego pierwowzorem jest seria powieści Nahoko Uehashi. Absolutna perełka gatunku fantasy. Balsa to dojrzała kobieta, wojowniczka władająca włócznią, która wędruje po świecie, zatrudniając się jako ochroniarz w celu odkupienia win z przeszłości. Pewnego dnia trafia kraju Yogo i ratuje syna cesarza, Chaguma, przed utonięciem. Tak się składa, że zbliża się czas  ponownego pokonania legendarnego wodnego demona – w przeciwnym razie krajowi grozi wielka susza. Niestety wygląda na to, że demon obrał sobie za nowe ciało samego Chaguma, a przynajmniej to chłopiec stanie się przyczyną wielkiego kataklizmu. Cesarz dla dobra ludu poświęci nawet własnego syna, więc zdesperowana cesarzowa pozoruje śmierć następcy tronu, którym zaopiekować ma się właśnie Balsa. Seirei no Moribito na długo zapada w pamięć. Bohaterowie są jak żywi, a relacje między nimi napędzają fabułę, która i tak sama z siebie jest niezwykle ciekawa. W końcu Chagum jest nosicielem zaczątku suszy, potwora, którego w jakiś sposób musi się pozbyć. Balsa ma mu w tym pomóc, lecz nie jest na bohaterką jak z większości anime – to nie delikatna niewiasta, a twarda kobieta, która chłopcu nie matkuje, a raczej uczy, jak przetrwać w najcięższych okolicznościach. Ma też wielu przyjaciół, pomagających Chagumowi, jak tylko są w stanie. Rewelacyjną fabułę uzupełnia absolutnie przepiękna oprawa audiowizualna. Animacja jest bardzo szczegółowa, a muzykę skomponował niezrównany Kenji Kawai. Czego chcieć więcej w długi weekend? Gdyby komuś spodobała się ta historia – a to pewne – warto jeszcze sięgnąć po inny serial anime, będący także adaptacją powieści Nahoko Uehashi, czyli Kemono no Souja Erin. Anime równie interesujące, choć nie tak przepiękne pod względem graficznym.

Shingeki no Bahamut: Genesis

Jako że akurat emitowany jest drugi sezon tego serialu, czyli Shingeki no Bahamut: Virgin Soul, warto wspomnieć początek opowieści o ratowaniu świata – tym razem to coś dla graczy, ponieważ pierwowzorem jest karciana gra mobilna na systemy Android oraz iOS pt. Shingeki no Bahamut. Zadowoleni będą też miłośnicy fantastyki, ponieważ to wypisz-wymaluj klasyczne ratowanie świata przed zagładą ze strony olbrzymiego smoka, z tym, że ratują go bohaterowie niestandardowi - Favaro Leone, rudowłosy łowca nagród z afro na głowie, Kaisar Lidfard, także łowca potworów, ale za to wymuskany jak najdelikatniejsza panienka oraz Amira, czyli bardzo tajemnicza kobieta, która chce wróci do domu, czyli do krainy zwącej się podobno Helheim… Bogowie, anioły, demony, potwory, a do tego rewelacyjna animacja, świetna muzyka i tylko 12 odcinków. Ale za to ile się dzieje! Favaro to postać już chyba kultowa – ile mamy bohaterów z afro? Do tego tak bezczelnych i pyskatych, nieogarniętych, zdecydowanie nienadających się do ratowania czegokolwiek, a już na pewno świata? No niewiele. Do tego z Kaisarem nie znoszą się serdecznie, a jednak jakoś los uparcie ich ku sobie popycha, przy okazji prowokując mnóstwo katastrof – jak już wspomniałam, w przepięknej oprawie graficznej. Aktualnie emitowany sezon drugi wygląda także znakomicie, a że za całość odpowiada studio MAPPA, nikogo nie powinna dziwić rewelacyjna jakość tego serial pod względem technicznym. W każdym razie jak na adaptację gry karcianej jest dobrze. Jak na serial anime – jest świetnie. Niestandardowo, szalenie, ładnie… Polecam gorąco.
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj