Zbrodnia stanowi jedną z największych inspiracji dla twórców historii. Od antycznego teatru po najnowsze gry komputerowe wiązała akcję, motywowała bohaterów albo też wynikała z piętrzących się przed nimi problemów i spotykała się z zasłużoną karą. Nie inaczej jest z serialami, których lwią część stanowią te kryminalne. Opowieści o zbrodniarzach, zbrodniach i tych, którzy ich za nie karzą, są relatywnie proste do opowiedzenia i zaangażowania widza. Telewizja przeżyła prawdziwy zalew produkcji nierzadko głupawych, ale niezmiennie cieszących się wysoką oglądalnością. Polecam Wam kilkanaście seriali kryminalnych, które według mnie są najciekawsze i najbardziej unikalne.

Monk

Rozpisana na osiem sezonów historia detektywa Monka to bez wątpienia najbardziej uroczy spośród przedstawionych przeze mnie seriali. "To naprawdę współczesne?" - nie mogła uwierzyć moja mama, fanka kryminalnych seriali, której swojego czasu poleciłem Monka. Kiedy konkurencja pokazywała, jak zbrodnię i występek powstrzymuje nowoczesna, czasami przesadzona technologia, Monk polegał na swojej naturze. Nerwica natręctw, na którą cierpi tytułowy detektyw, pomaga mu rozwiązywać zagadki kryminalne. Dzięki imponującej (w złym tego słowa znaczeniu) kolekcji fobii Monk postrzega świat inaczej i zapamiętuje szczegóły, które umykają jego kolegom z policji. Kosztem wyjątkowego talentu Monk jest totalną fajtłapą i wciąż pakuje się w nie lada kłopoty. Serial wpada w formalną rutynę, bo przez większość odcinków akcja podąża podobnym tropem. Nikomu to jednak nie przeszkadza, bo kreacja aktorska Tony'ego Shalhouba i otoczka w stylu retro wynagradzają to z nawiązką. Z biegiem czasu poznajemy Monka coraz bardziej i postać na pozór komediowa okazuje się mieć drugie, tragiczne oblicze. No url

iZombie

"Serial z zombie w nazwie wśród najlepszych seriali kryminalnych? Co z autorem tego zestawienia nie tak?" - zapytacie. Otóż zazwyczaj temat zombie sprowadza się do apokalipsy i ocalałych, którzy muszą sobie jakoś radzić z nieświeżymi sąsiadami, ale... Główna bohaterka serialu, Olivia Moore, zostaje przemieniona w zombiaczkę już w pierwszym odcinku. Na szczęście nie staje się głupawym, pociesznym potworem. Jedyną konsekwencją jej przemiany jest blada cera i platynowy blond, który daje mi powody przypuszczać, że połowa kobiet z mojego rocznika też jest zombie. Oprócz tego Olivia musi jeść mózgi, bo w przeciwnym razie zamieni się we wspomnianego pociesznego, stereotypowego potwora. Liv to rozsądna dziewczyna. Zatrudnia się w policyjnej kostnicy, dzięki czemu ma stały dostęp do świeżego papu. Poznaje strzępki wspomnień osoby, której mózg zjadła ostatnim razem, dzięki czemu może poznać okoliczności jej śmierci i zamienia się w kogoś na kształt detektywa. Nikogo na komendzie nie dziwi, że detektywowi Babinauxowi stale towarzyszy pani koroner. Co odcinek Liv zjada mózg innej ofiary, czasowo adaptuje jej cechy osobowości, takie jak kleptomanię czy uwielbienie do muzyki country, i rozwiązuje kolejną zagadkę kryminalną. No url

Sherlock

Uzasadnianie, dlaczego Sherlock musiał znaleźć się w tym zestawieniu, jest bezcelowe. To serial nakręcony z filmowym rozmachem - nie tylko pod względem realizacji, ale i długości odcinków. Duet Benedict Cumberbatch i Martin Freeman w mig przebił popularnością wciąż świeżego Holmesa i Watsona w wykonaniu Roberta Downeya Jr. i Jude'a Law. W mojej opinii sama fizis Cumberbatcha lepiej koresponduje z geniuszem i ekscentryzmem najpopularniejszego detektywa świata. Kupiłem go od pierwszej sceny. Imponowało mi to, jak zostały napisane i zagrane relacje pomiędzy nim a wszystkimi postaciami z jego otoczenia. Zachwyciłem się efektowną interpretacją Moriarty’ego. Najsłabiej wypadły same zagadki, przeważnie inspirowane literackimi pierwowzorami. Wątki do konkluzji docierają mimochodem i sama ekscytująca forma wydaje się dominować nad ich treścią. Jasne, czasami można się zaskoczyć, ale rzadziej, niż można byłoby się tego spodziewać. Mimo to nawet słabsze odcinki ogląda się przyjemnie. Nie zrażajcie się ich długością, bo przy Sherlocku czas płynie ze zdwojoną prędkością. No url

Dexter

Dexterze, cóżeś mi uczynił? Po siedmiu udanych sezonach, po których zapamiętałbym cię jako nie tylko ulubiony serial kryminalny, ale wręcz jedno z najwspanialszych doświadczeń popuklturowych, jakie były mi dane, przyniosłeś sezon ósmy, przez który kojarzysz mi się z lumberseksualizmem i rąbaniem drwa. Nie uprzedzajmy jednak faktów ani nie psujmy przyjemności tym, którzy Dextera nie widzieli. Dexter to antybohater, który panuje nad swoim morderczym ja, brutalnie zabijając tych, którzy jego zdaniem na to zasługują. W tym nietypowym hobby realizuje się po godzinach spędzonych... w policyjnym laboratorium i w miejscach zbrodni, które bada. Dexter to całkiem sympatyczny facet, zwłaszcza w zestawieniu z innymi seryjnymi mordercami, z którymi wchodzi w szranki. Stawia się moralnie ponad nimi, w praktyce nie różniąc się od nich pod względem psychopatii. Powtórzę więc: Dexter to fantastyczny facet, ale stanowczo nie powinno się go lubić. Do tego lepiej nadaje się gromadka fajnie rozwijających się na przestrzeni serialu bohaterów, takich jak Debra, Batista albo LaGuerta. No url

True Detective

Z tych samych powodów, o których wspomniał Quentin Tarantino, prywatnie nie jestem fanem serialu z Woodym Harrelsonem i Matthew McConaugheyem ani tym bardziej jego drugiego sezonu. Nie powinno Was to jednak obchodzić - nawet ja nie mogę mu odmówić Detektywowi inteligentnego scenariusza ani brawurowego aktorstwa i pełnokrwistych bohaterów (czasem te ich dialogi bywają ciężkostrawne; ileż policjant może filozofować?). Wreszcie, scenami akcji widz Detektywa nie jest raczony zbyt często, ale kiedy przychodzi co do czego, zostanie wynagrodzony za cierpliwość. Sekwencja na jednym ujęciu stała się kultowa praktycznie z chwilą jej emisji. Kiedyś podobny entuzjazm zarezerwowany był dla kina. Fakt, że żyjemy w czasach, kiedy format telewizyjny może wzbudzić tyle samo, jeśli nie jeszcze więcej emocji, cieszy mnie bardziej niż Detektyw sam w sobie. No url

Pitbull

Serial, czy właściwie seria, w której skład wchodzą seriale i filmy, pokazuje pracę warszawskich policjantów i polski przestępczy półświatek. Jej reżyserem i pomysłodawcą jest Patryk Vega, jeden z najbardziej kontrowersyjnych polskich twórców. Dopuścił się paru artystycznych porażek, ale Pitbulla nie sposób włożyć w ich poczet. Do plusów serialu można zaliczyć obsadę z brawurowym Marcinem Dorocińskim (podobno faktycznie na potrzeby produkcji zgodził się złamać ząb), Andrzejem Grabowskim (który w końcu rozprawił się ze swoim pierdzącym w potarganych gaciach, jakże krzywdzącym dla tego aktora alter ego) i przede wszystkim ze zniewalającą Weroniką Rosati (która tyle potencjału nie pokazała nigdy wcześniej i nigdy później). Vega zapewnia, że jego Pitbull przedstawia stołeczny półświatek niemal dokumentalnie. Jako że na razie do niego nie dołączyłem, trudno mi z tym polemizować, ale nie sposób odmówić twardej, naturalistycznej konwencji i licznych odniesień do polskich realiów, również politycznych, co w polskim kinie i w telewizji wciąż zdarza się stanowczo za rzadko, a jeśli już, to przez bezpieczny pryzmat odtwarzania starych dziejów. No url
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj