Już jakiś czas temu Netflix zdążył wyrobić sobie niesamowitą markę. Teraz na hasło „Netflix” myślimy „jakość”, tak jak przez lata robiliśmy to z HBO. Platforma ta ma co najmniej kilka znakomitych i cenionych seriali, a jednym z nich jest ich najbardziej rozpoznawalne dzieło, czyli "House of Cards". Czytaj także: Najlepsze seriale sezonu 2014/2015 - miejsce 7 Trzeci sezon serialu Beau Willimona to już nie thriller z zabójstwami, podchodami i gapiącym się w widzów Kevinem Spacey, lecz pełnokrwisty polityczny dramat. Frank Underwood jest wreszcie u władzy i mogło się wydawać, że nic nie stoi mu na przeszkodzie. Główny bohater dobrze jednak wiedział, że najtrudniejsza potyczka czeka go właśnie za prezydentury – szczególnie tak pośledniej, bo przecież Frank nie został wybrany, a przejął jedynie obowiązki ustępującego prezydenta. Bohater miał więc sporo do udowodnienia sobie, przeciwnikom i widzom. I gdy już doszliśmy do momentu, na który czekaliśmy przez cały sezon, otrzymaliśmy cliffhanger wstrzymujący nas na samym skraju foteli. [video-browser playlist="713431" suggest=""] W tej odsłonie "House of Cards" nie obserwujemy już łatwych, banalnych wręcz kroków Franka po politycznej drabinie, a poważne polityczne starcia, które prawie zawsze kończą się niepowodzeniem. Praca gwarantowana przez państwo w ramach „America Works”, walka o budżet, próba podreperowania wizerunku, własne ambicje i polityka zagraniczna często bazująca na przerośniętym lub urażonym ego (Lars Mikkelsen w roli prezydenta Petrova – czapki z głów!) to elementy składające się na niezwykle skomplikowany, a przez to momentami trudny w odbiorze sezon. Do tego dochodzą nowe postacie, rola mediów, kwestie ghost writingu i głębsze relacje między bohaterami, które wprowadziły świetną dynamikę i głębię w nowej serii. Willimon jednak zaufał scenarzystom i reżyserom, którzy stworzyli trzynaście rewelacyjnych odcinków – w każdym z nich odbite zostały małe autorskie piętna w postaci przewijających się lejtmotywów (choćby tego z mnichami), nie tracąc przy tym charakterystycznego, parasorkinowego stylu. Czytaj także: Najlepsze seriale 2014/2015 - miejsce 6 Czwarta seria idealnie trafi w gorący okres przedwyborczy w Stanach Zjednoczonych, więc można się spodziewać jeszcze lepszego sezonu… jeśli jest to w ogóle możliwe.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj