Jak wspominałem w swojej relacji z wizyty na planie 2 sezonu Into the Badlands, Daniel Wu w rozmowie zaspoilerował mi pół sezonu. Niniejszy wywiad jest pozbawiony tych spoilerów, więc możecie czytać bez wahania. W wywiadzie mówi m.in. o swoim mentorze, Jackie Chanie. I zapowiedział, że w 2 sezonie zobaczymy walkę inspirowaną tymi z filmów Chana. Przeczytajcie mój wywiad. Czytaj także: Relacja z planu 2. sezonu Into the Badlands ADAM SIENNICA: Kręcicie w Irlandii już od jakiegoś czasu. Miałeś chwilę, by pozwiedzać i zobaczyć okolicę? DANIEL WU: Trochę udało mi się zwiedzić. Wspaniałe w Dublinie jest to, że wiele kapitalnych miejsc jest oddalonych o jakąś godzinę jazdy samochodem. Góry czy wybrzeże są praktycznie na wyciągnięcie ręki. Zdarzyło się, że ktoś cię rozpoznał na ulicy w Irlandii? Pierwszy sezon Into the Badlands chyba jeszcze nie był tutaj emitowany. Mieszka tu spora społeczność Chińczyków, więc oni zawsze mnie rozpoznają. Praca na planie serialu trwa sporo czasu. Przeprowadziłeś się tutaj? Tak, razem z rodziną przeprowadziliśmy się do Irlandii. Są ze mną przez cały czas. Razem mieszkamy. Jest dobrze, ale czasem za zimno. Moja córka ma dopiero trzy i pół roku, więc dla niej zdecydowanie jest zimno. A jak wyjaśniasz jej, co tu robisz? Myśli, że tata jest wojownikiem. Ona naprawdę sądzi, że ja tylko walczę! W ubiegłym roku pracowałem na planie jednego filmu. Był to dramat niemający nic wspólnego z walką. Mówię jej: "Pa, idę do pracy". A ona mi odpowiada: "Tatuś znów będzie walczyć?". Tłumaczę jej, że nie, nie walczę przez cały czas! [śmiech]. Wróćmy do serialu. Czy kwestia tatuaży Sunny'ego będzie nadal odgrywać jakąś rolę? Stały się one ważną częścią tej postaci. W pewnym sensie są metaforą tego, przez co musi przejść. Niesie ten metaforyczny ciężar, jakby ciągnął coś za sobą. W 2 sezonie Sunny chce wrócić do swojej rodziny i uciec przed swoją przeszłością. Pod względem dramatycznym tatuaże będą bardzo ważne. Nie chcę zdradzić za wiele, ale tatuaże nabierają bardzo wyjątkowego znaczenia w 2 sezonie. A ile w ogóle trwa proces charakteryzacji? Zaczynaliśmy od trzech godzin, ale obecnie doszliśmy do dwóch i pół godziny.
fot. Antony Platt/AMC
Wiem, że jesteś też producentem serialu. Jak wielki jest twój wpływ na scenariusze i rozwijaną historię? Jako producent wykonawczy bardziej odpowiadam za pracę departamentu walki, czyli za wszystko związane z kręceniem walk. Dlatego kiedy piszą scenariusze i pojawia się kwestia walk, daję im swoje pomysły. Na przykład w tym sezonie M.K. jest zabrany do klasztoru, gdzie ma trenować i uczyć się kontroli nad swoimi mocami. Podczas swojej duchowej podróży uczy się sztuk walki i czyta książki o nich. Tam też odnajduje swoje mroczne ja, z którym musi walczyć. Pracowałem właśnie nad tego typu pomysłami, ale nie dawałem żadnych dialogów. Przekazałem scenarzystom pewien duchowy motyw, nad którym mogą pracować, by wprowadzić go do historii. W kwestii samych walk, scenarzyści opisują to tak, jak umieją, ale oni nie są ekspertami. Kiedy dochodzimy do sceny akcji, robię to po swojemu. Czyli jak to wygląda? Scenarzyści po prostu napisali – "tutaj będzie walka" – i tak zostawili? Nie, starają się, jak mogą, by dobrze to opisać, ale nie są ekspertami od sztuk walki, więc te opisy nie są w 100% dobre. My wypełniamy luki. Szukamy dramatycznego rytmu tej walki, aby upewnić się, by pod tym względem dobrze to grało. Detale samego pojedynku zależą już od nas i departamentu walki. Przemoc w Into the Badlands czasem stoi na wyższym poziomie niż w innych serialach. Krew często jest tu przelewana. Dla mnie to po prostu część tego gatunku. Jeśli oglądasz azjatyckie kino kopane, wiesz, że nie stronią od przemocy. Poza tym Quentin Tarantino też zrobił swoje w Kill Billu. Chcemy stworzyć ten klimat, dlatego wszystko musi być dobrze zrobione pod względem artystycznym. I to staramy się osiągnąć. Nasz budżet na krew jest bardzo wysoki! [śmiech]. Wydajemy kupę kasy na rozlewanie krwi. W pewnym sensie chyba można powiedzieć, że Into the Badlands to twoja wymarzona praca? Trenuję sztuki walki odkąd byłem dzieciakiem. Jedną z moich największych inspiracji był Jackie Chan, który ostatecznie przez jedenaście lat był moim menadżerem. Zanim wszedłem w tę branżę, moim marzeniem było coś w stylu: "Może pewnego dnia zagram w filmie Jackiego Chana i on zrzuci mnie ze schodów?". To było moje marzenie! [śmiech] Wspomniałeś Killa Billa. nie da się ukryć, że ostatnio w Hollywood jest coraz większe zainteresowanie sztukami walki. Co o tym sądzisz? Zawsze było zainteresowanie tym gatunkiem, ale stanowiło to niszę. My staramy się w serialu wprowadzić go do mainstreamu. Gatunek miał fanów od lat 70. Chociażby grupę Wu Tang Clan, która się tym inspirowała. Najpierw świat podbiły filmy braci Shaw, potem kino Jackiego Chana, a potem jego najnowsze filmy z lat 90. aż do Godzin szczytu. Zawsze znajdzie się widownia lubiąca takie kino. AMC chciało wprowadzić gatunek do mainstreamu, przedstawiając go nowym odbiorcom. Gdy po raz pierwszy rozmawiałem z nimi o serialu, powiedzieli, że chcą coś, co mogłoby dobrze działać obok The Walking Dead. Nie jest to taki sam serial, ale o podobnym klimacie. W tym serialu też wzięli coś kultowego i dodali nowe elementy atrakcyjne dla odbiorcy mainstreamowego.  My robimy to samo ze sztukami walki.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj