Natalia Safran pochodzi z Poznania. W latach 80. została wybrana Miss Wielkopolski, po czym rozpoczęła karierę modelki i piosenkarki. Jest też aktorką, która wystąpiła w kilku produkcjach z Hollywood. Wymienić można choćby filmy Nawiedzona narzeczona, Aquaman czy teraz także w Annabelle wraca do domu. O tych dwóch projektach szerzej porozmawiałem właśnie z samą Natalią Safran.  Michał Kujawiński:  Wystąpiła pani w filmie Annabelle wraca do domu, czyli kolejnej odsłonie bardzo popularnego cyklu horrorów. Czy były jakieś opory przed podjęciem się tego wyzwania? Domyślam się, że praca nad takim projektem musi być nietypowa jak same filmy. Natalia Safran: Zupełnie nietypowa. Bardzo ekscytowała mnie perspektywa pracy nad tym filmem, bo jestem ogromną fanką "uniwersum Obecności". Wszystkie filmy serii są naprawdę dobre i uwielbiane przez publiczność, a ja nie grałam nigdy przedtem negatywnej postaci, co dopiero w horrorze. Moja rola wiązała się też z "upiorną" charakteryzacją, więc obok ogromnej ciekawości czułam też lekkie wahanie. Ale rozwiało się ono już pierwszego dnia pracy na długo przed rozpoczęciem zdjęć, już przy testowaniu makijażu z wieloma jego prostetycznymi częściami i kostiumem. Kiedy tylko zaczęto ubierać mnie w te różne warstwy, składające się na moją demoniczną skórę, poczułam dziwne wrażenie wolności. Okazuje się, że kiedy występujesz głęboko pod maską, a w dodatku grasz bardzo negatywną postać, odpada wszystko to, czym zazwyczaj jako aktor zajmujesz sobie głowę, czyli pozytywnym wizerunkiem postaci. Znika próżność, bo nie martwisz się atrakcyjnym wyglądem, który zazwyczaj pomaga zjednać publiczność. Wręcz odwrotnie, im gorzej wyglądałam, tym lepiej, co okazało się nieść ze sobą absolutną wolność i nowe aktorskie wyzwanie. Pod warstwami makijażu, prostetycznych blizn, poczerniałych plam i żył, krwi rozpryskanej ala Jackson Pollock i szalonej blond peruki z dziką przyjemnością stworzyłam postać opętanej Panny Młodej.
Źródło: materiały prasowe
Charakteryzacja Panny Młodej pomogła pani w podejściu do tej roli? Czy wręcz przeciwnie - mroczny wizerunek był kolejnym wyzwaniem?  Nie był to mój pierwszy występ w dużej charakteryzacji. W Aquaman na przykład pracowałam po kilkanaście godzin dziennie w pełnym lateksowym kombinezonie stworzonym dla mnie na miarę i w masce przywierającej mi do twarzy, uszu i szyi za pomocą specjalnego kleju, więc żadna charakteryzacja nie jest mnie w stanie wystraszyć. Za to granie upiora było dla mnie czymś zupełnie nowym. Ale kiedy zeszły się na planie wszystkie elementy mojej charakteryzacji, razem z niesamowitą suknią ślubną uszytą na miarę w pięknym kremowym jedwabiu z lat 50. na idealnie zaprojektowanym planie i przed tak wyśmienitą ekipą, nie mogłam poczuć się źle w swojej roli. To było fantastyczne doświadczenie w budowaniu nowego dla mnie rodzaju postaci, a oprócz wyzwania także i genialna zabawa. No właśnie, czy na planie horroru często dochodzi do sytuacji, w których sami aktorzy są nieźle wystraszeni pomysłami twórców? Nie bała się pani przychodzić do pracy? Nie, absolutnie nie. Przede wszystkim w przypadku Annabelle miałam przyjemność pracować z najlepszymi w tym fachu. Praca na planie to była dla mnie  - jako aktorki, ale też przede wszystkim ogromnej fanki kina - nie tylko niesamowita przyjemność, ale i przywilej. Nie trudno zrozumieć dlaczego Uniwersum Obecności jest najbardziej kasową serią horrorów na świecie. Uczestnicząc w produkcji "od zaplecza", widzisz, ile przygotowań i wysiłku składa się na każdy projekt, od dopracowywania koncepcji, scenariusza i scenografii po codzienną harówkę na planie i tygodnie montażu. Ekipa studia Newline w Warner Bros. to najlepsi fachowcy w każdej ze swoich dyscyplin, a są one często rzadkie - od cieśli do specjalistycznych budowniczych scenografii, rzeźbiarzy w skórze, gumie czy artystów od makijażu i efektów specjalnych. Często jesteś świadkiem kompletnej przemiany planu, gdzie salon zmienia się na przykład w poddasze w ciągu krótkiej przerwy między kręceniem scen. Oglądanie takiej metamorfozy jest zupełnie niesamowite. Obaw więc przed pracą w tym środowisku nie było żadnych, a cała obsada wiedziała, że jest w najlepszych rękach. Wszyscy szybko zbliżyli się do siebie i wkrótce byliśmy zgraną rodziną Annabelle. Gary Dauberman napisał scenariusz (podobnie jak do poprzednich dwóch filmów Annabelle, Zakonnicy i To) i był reżyserem naszego filmu. Jest niesłychanym profesjonalistą i wizjonerem, a w dodatku przemiłym człowiekiem. Poza tym czuwał nad projektem kreatywny ojciec całego uniwersum Obecności, James Wan, który jest mistrzem horroru. Było natomiast na planie mnóstwo sytuacji, kiedy aktorzy straszyli ekipę, czasami z premedytacją, a czasami zupełnie bez. Chodzenie po ciemnym planie w upiornej charakteryzacji daje człowiekowi mnóstwo okazji do straszenia. Bawiłyśmy się z Madison, Katie i McKenną kosztem innych do woli. Podczas zdjęć w Pinewood Studios w Atlancie, obok nas był plan Zombieland 2 i kilka razy porządnie wystraszyłam Woodym Harrelsona i Jessie Eisenberga. Zombi się może nie boją, ale upiorna Panna Młoda to nie żart.
źródło: materiały prasowe
Wcześniej wystąpiła pani w filmie Aquaman. Tutaj z kolei mamy do czynienia z widowiskiem komiksowym, tworzonym na wielką skalę. Czuć było rozmach tego przedsięwzięcia? Aquaman było przedsięwzięciem na gigantyczną skalę i czuło się to na każdym kroku. Kręciliśmy go w Australii. Rodzina filmowa tworzy się przy każdym obrazie, ale kiedy wszyscy pracują i mieszkają razem w dalekiej lokacji, zawiązują się jeszcze głębsze więzi. Do filmu przejęliśmy cały kompleks Warner Brothers na Złotym Wybrzeżu, na którym stworzony został ogromny plan z wieloma scenami, łącznie z wierną kopią 1:1 rynku miasteczka Erice na Sycylii. Musieliśmy być świetnie zorganizowani, bo do nakręcenia była ogromna ilość materiału z wielką obsadą i dziesiątkami statystów. Aquaman pokazuje widowni podwodny wszechświat, jakiego jeszcze nie było na ekranie, więc wszystko musiało być umiejętnie wymyślone i precyzyjnie zaplanowane. Nie było też dotąd filmu na taką skalę, którego większa część akcji toczy się pod wodą. Zdjęcia musiały być oczywiście nakręcone na lądzie, na tle niebieskiego ekranu, na który później naniesiono ponad 4 tysiące efektów wizualnych, tworzących podwodny świat Atlantis. Tylko kilka ze scen kręconych było na pełnym tle, jak np. scena w galeonie, kiedy Mera po raz pierwszy wprowadza Arthura do Atlantis i spotykają się z Vulko wewnątrz starego okrętu. Statek został zbudowany w całości na planie i był naprawdę niesamowity. Nad nim unosiły się wielkie poziome ekrany, na które sączyła się powoli woda, co stwarzało piękny podwodny efekt. James Wan reżyser filmu potrafił dosłownie przelać swoją wizję w obraz i fascynujące było oglądać go w akcji. Mieliśmy też Jasona Momoe, który jest superbohaterem na ekranie i poza nim. Nie potrzebuje właściwie charakteryzacji, jest ogromny - sylwetką, osobowością, humorem i sercem. Potrafi grać sceny dynamiczne, ale też te wzruszające czy komediowe, więc udźwignął tę rolę, jakby był do niej stworzony i nadał Aquamanowi wyjątkowy charakter i charyzmę. Czy komiksowe światy są/były pani obce, czy właśnie udział w Aquamanie był taką iskrą, żeby szerzej zainteresować się tematem? Jako dziecko nie interesowałam się komiksami. Wydaje mi się, że kiedyś nie były częścią polskiego dzieciństwa. A nie, zapomniałam o Kajko i Kokoszu! Był to ulubiony komiks mojego brata, więc też czytałam go z zamiłowaniem. Aquaman był moim pierwszym doświadczeniem w świecie komiksów DC. Jak ze wszystkim, czego nie znasz - jest ci obojętne, dopóki nie poznasz tego od środka. Aquaman to kapitalna historia młodego chłopaka, który jest outsiderem, a szukając swojego miejsca, staje się obrońcą oceanu i środowiska. Dobra historia, z którą zidentyfikowałam się od pierwszych kartek scenariusza. Gram w filmie Rinę, władczynią Królestwa Rybaków, podwodnego mocarstwa artystów i rzemieślników, więc naprawdę idealna dla mnie posada (śmiech). James wykreował nasze królestwo po raz pierwszy na potrzeby wielkiego ekranu, dopracowując najmniejsze szczegóły i pokazując nam kolejne fazy projektu. Kulisy powstawania takiego filmu są tak samo fascynujące jak jego końcowy efekt na ekranie.
Źródło: materiały prasowe
Aquamana i Anabelle łączy postać Jamesa Wana. Jak pracuje się z tym twórcą lub w ogóle nad projektami, nad którymi sprawuje kontrolę? James jest niesamowitym artystą i fantastycznym liderem, dwie niezbędne cechy dobrego reżysera. Jest też tak jak ja perfekcjonistą, więc uwielbiam z nim pracować. Żaden detal nie uchodzi jego uwadze i wiesz, że jesteś w najlepszych rękach. Przy robieniu filmu jest mnóstwo istotnych etapów przed i po samych zdjęciach. Zaczyna się od koncepcji i scenariusza, potem przygotowania preprodukcji, budowanie planu, rekwizytów, wizerunków wszystkich postaci, wybieranie lokacji, w przypadku Aquamana od Australii aż po Nową Fundlandię. Po zdjęciach, które trwają od kilku tygodni do kilkunastu miesięcy jest też etap montażu i efektów wizualnych i specjalnych. James przygotowuje się do każdego dnia z taką samą uwagą i to widzi się potem na ekranie. Nie skończy pracy, dopóki ostatnia klatka filmu nie będzie wyglądać dokładnie tak, jak powinna. Przy Aquamanie spędził całe miesiące, kończąc montaż filmu i budując efekty wizualne, często ślęcząc nad nimi całe noce. Niesamowite jest jak przy swojej drobnej budowie potrafi mieć pod kontrolą cały wielki plan zdjęciowy. Jest w nim cichy upór i siła, ale jest też niezwykle dla wszystkich miły, nie tracąc cierpliwości i nigdy nie podnosząc głosu, więc lubi go cała ekipa. To wielka klasa i talent. Nazwałaby się pani bardziej aktorką czy piosenkarką? Jakie są pani cele, jeśli chodzi o kino? Może już teraz szykuje się jakiś projekt z pani udziałem? Nie muszę na szczęście wybierać, bo kocham i kino i muzykę. Mikołaj, mój brat, i ja zawsze przygotowujemy nowe piosenki do The Forevers, naszego zespołu. Czasami tylko brakuje czasu. Ponieważ trzeba było promować Annabelle wraca do domu musieliśmy przesunąć premierę naszego singla. Wyjdzie on za trzy tygodnie. Niedługo będę w Polsce na wakacjach, ale będziemy musieli nagrać dwa nowe utwory do dwóch amerykańskich filmów. Zawsze też pracuję nad nowymi projektami filmowymi. Na festiwalu w Gdyni ma w tym roku premierę film Lecha Majewskiego Dolina Bogów, której jestem jednym z producentów. Za dwa miesiące będę kręcić zdjęcia do roli w kolejnym filmie ze świata komiksów DC. Przygotowywany jest już Aquaman 2, więc mam nadzieję, że postać Królowej Riny również się w nim znajdzie. Produkuje w tej chwili projekt bardzo bliski mojemu sercu, o artystce, która jest legendarną postacią amerykańskiego bluesa. Pracujemy w tej chwili z pisarką nad ostatnią fazą scenariusza i nie mogę się doczekać, żeby powstał na jego podstawie dobry film. Historia i sama postać na to zasługują.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj