W styczniu 2023 roku Ted Sarandos, jeden z szefów Netflixa, powiedział: Nigdy nie skasowaliśmy serialu, który odniósł sukces. W sieci zawrzało, bo wielu uznaje tę wypowiedź za kontrowersyjną. To wprowadza mnie w konsternację, bo okazuje się, że konsumenci popkultury zostali tak rozpieszczeni przez platformy streamingowe, że zapomnieli, po co tak naprawdę ta treść jest tworzona. Czy widz uważa, że tworzenie contentu na platformy działa zupełnie inaczej niż w telewizji? W końcu telewizja była uznawana za zło, które kasuje seriale, bo oglądalność była nie taka... Sęk w tym, że Netflix i każdy inny serwis działa na tej samej zasadzie. Tu nie ma ani wyjątków, ani innego podejścia.

Netflix - oglądalność vs. popularność

Każdy z nas żyje w bańce własnej popkulturowej świadomości. Czasem może się wydawać, że coś jest niezwykle głośne, popularne i lubiane, bo wszyscy rozmawiają o tym tytule w naszych mediach społecznościowych. To właśnie jest złudne i doprowadza do konfliktów z decydentami platform. Bo okazuje się, że oglądalność naszego ulubionego serialu była niższa, niż myśleliśmy. Netflix nigdy nie krył motywacji, którą się kieruje przy tworzeniu produkcji, więc nadal dziwi mnie, dlaczego wszyscy są tak oburzeni i zszokowani? Ani Netflix, ani telewizja, nie tworzą seriali z dobroci serca. To jest produkt, który ma zarabiać i zwracać koszty. Gdy oglądalność nie gwarantuje minimum, czyli zwrotu włożonej inwestycji, to nie ma innego wyboru. Nikt nie stworzy tytułu za miliony dolarów dla małej grupy odbiorców. To może wydawać się okrutne, bezlitosne i strasznie niesprawiedliwe. Zwłaszcza gdy kasowane jest coś, co jest dobrze odbierane i oceniane przez widzów oraz krytyków. Branża działa cały czas tak samo, a oglądalność była, jest i będzie kluczem do podejmowania decyzji. Streaming tego nie zmienił. Czasem może się wydawać, że Netflix podejmuje te decyzje pochopnie. I nie chodzi tu o seriale komediowe, które są oceniane fatalnie i kasowane po jednym sezonie. Zauważcie, że niektóre produkcje nie stawały się hitami z dnia na dzień. Gra o tron, Zagubieni, Skazany na śmierć i inne rozpalały wyobraźnię widzów i notowały rosnącą oglądalność z sezonu na sezon. Żaden nie zyskał ogromnego rozgłosu zaraz po premierze pierwszego odcinka, bo to dopiero przyszło z czasem. Gra o tron wraz z rosnącą oglądalnością biła rekordy piracenia i w tym aspekcie była bezkonkurencyjna. To pokazuje, że być może Netflix w niektórych przypadkach pochopnie podejmuje decyzje, bo nie pozwala tym serialom zyskać na popularności. Jednak trudno mi uwierzyć, że nie dostają od departamentu analitycznego wnikliwych badań dotyczących potencjalnego wzrostu zainteresowania. Bo czasem warto dać serialowi czas. A czy w ogóle możemy powiedzieć, że Netflix tego nie robi? Znamy wiele przypadków, w których nie tak głośne tytuły kasują dopiero po drugich sezonach, nie po premierze, więc pozwalają im na oddech, a twórcom na wyciągnięcie wniosków, co zrobić, by nowy sezon przyciągnął więcej ludzi. Nie zawsze mamy sytuacje jak choćby z Lucyferem. Serial nie był zbyt lubiany ani popularny, gdy telewizja FOX go kasowała, ale po przejęciu przez Netflixa zaczął bić rekordy zainteresowania. To raczej wyjątek, który pokazuje, że model Netflixa może zbudować zainteresowanie, więc gdy go nie ma, to nie wina platformy. Po prostu dany tytuł nie trafia do dużej grupy odbiorców i staje się generatorem kosztów.
fot. materiały prasowe

Netflix vs. telewizja

Prawda jest też taka, że współcześnie Netflix ma trochę trudniej, jeśli chodzi o budowanie widowni. Oczywiście znajdziemy tu wyjątki, takie jak Wednesday czy Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera, które biły rekordy popularności w ostatnich miesiącach, więc ich kontynuacje były formalnością. W obecnych czasach, gdy świat powraca do normy po pandemii, nadal mamy przesyt treści, więc przyciągnięcie widza do serialu jest zwyczajnie trudne. W 2019 roku, czyli ostatnim przed pandemią, w samych Stanach Zjednoczonych powstały 532 seriale. Potem mieliśmy spadek do 496 i znów wzrost do 559 tytułów. Natomiast 2022 rok przyniósł rekordową liczbę 599 seriali fabularnych. Przy takiej liczbie contentów konsumenci popkultury są rozpieszczeni, ale też w dużym stopniu znudzeni. Podejmowanie decyzji o tym, co chcemy obejrzeć, jest coraz trudniejsze. Znaczenie ma dla nas promocja, recenzje krytyków czy choćby jakość zwiastuna. Jeśli coś się nie przebije do naszej bańki w tak zatłoczonym rynku, to nie dziwmy się potem, że seriale są kasowane. Musimy pamiętać, że Netflix nie podejmuje decyzji, opierając się na jakimś widzimisię. Koniec końców to my, widzowie, "głosujemy" za kontynuacją jakiegoś tytułu swoim czasem. Takie są realia branży, a nikt nie odkupi serialu, który nie ma potencjału. Dodam jeszcze, że ostatnio trwa kampania dotycząca uratowania Warrior Nun, którego oba sezony zanotowały przeciętną oglądalność i raczej kiepskie recenzje. Gdzie tu potencjał na wzrost przy mimo wszystko niemałym budżecie? Pamiętajmy, że z każdym kolejnym sezonem koszty rosną. Pod tym względem telewizja ma trochę łatwiej, by osiągnąć sukces z serialem. Algorytmy Netflixa są nieubłagane i jakaś część subskrybentów może zwyczajnie nie widzieć czegoś nowego, co mogłoby im się spodobać. Koniec końców powinno postawić się na dobrą promocję poza platformą. Telewizja też nie opiera się teraz tylko na oglądalności na żywo, bo ta zaczęła naturalnie spadać. Widz chce sam decydować, kiedy i co ogląda. Gdy jednak patrzymy na wynik oglądalności w pierwszych kilku dniach na bazie nagrywarek, już wygląda to inaczej. Na małym ekranie ważny jest współczynnik w grupie docelowej 18-49. Jeśli jest on spory, czyli powyżej 1.5, to oznacza, że wpływy z emitowanych reklam mogą być niezłe. Są takie seriale, które nie mają najwyższej oglądalności, ale współczynnik jest dobry, więc wszyscy są zadowoleni. To też pokazuje, że to wymuszanie oglądania o danej porze przy dobrej promocji i niezłych recenzjach może gwarantować sukces serialu. Do tego dochodzi sprzedaż licencji do wielu krajów świata, co zapewnia kolejne sezony, bo serial zarabia dla danej stacji krocie. Netflix w tym aspekcie nadal eksperymentuje – na pewno zauważyliście, że niektóre telewizje w Polsce i na świecie czasem emitują seriale z tego serwisu streamingowego, co oznacza, że licencja została sprzedana. To na razie jednak wyjątek od reguły. W końcu bardziej zależy im na tym, by zyskiwać odbiorców na swojej platformie.
fot. materiały prasowe
Na poniższej liście skasowanych seriali z 2022 roku znajdziecie wiele tytułów z Netflixa. Nie mają one najlepszych ocen widzów czy krytyków. Czy więc w tym kontekście słowa Teda Sarandosa można uznać za nieprawdziwe lub kontrowersyjne? Skasowane tytuły nie odniosły sukcesu potrzebnego do przedłużenia ich trwania. Widzowie ich nie oglądają. I choć mała grupa odbiorców będzie rozgniewana, nie zmieni to realiów branży. Jedynie sam Netflix musi się zmienić. Jeśli zacznie kierować się zasadą "jakość ponad ilość", to być może będzie mniej kasacji, a tym samym mniej szumu w mediach społecznościowych, jaki to Netflix jest zły, bo kasuje coś, co w ogólnym rozrachunku ma mizerną oglądalność.

Seriale 2022 - skasowane tytuły

fot. materiały prasowe
+72 więcej
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj