Filmy i seriale: serwisy VoD

VoD to skrót od angielskiego „video on demand”, czyli „wideo na życzenie”. Nazwa nie mogłaby być bardziej trafna, bowiem tylko od naszego życzenia (i co oczywiste – od oferty danego serwisu) zależy co będziemy w danym momencie oglądać. W ostatnich latach rynek VoD bardzo dynamicznie się rozwijał, także w Polsce. Dziś użytkownicy mogą wybierać spośród kilku istotnych graczy, takich jak m.in. HBO GO, Showmax czy Netflix, nie wspominając też o usługach z nieco mniej imponującymi bibliotekami filmów i seriali, gdzie również można znaleźć pewne perełki. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy zdecydowanej poprawie uległa również dostępność polskich wersji językowych i napisy lub lektor w naszym języku coraz częściej są już standardem, choć oczywiście nie brakuje również pewnych niechlubnych wyjątków. Niektóre z tego typu serwisów oferują swoje usługi bez żadnych opłat, zamiast tego decydują się na emisję reklam. Za dostęp do innych będziemy musieli zapłacić około kilkadziesiąt złotych miesięcznie. Kwota ta jednak tylko na pozór wydaje się być wysoka – w zdecydowanej większości przypadków za równowartość dwóch biletów do kina otrzymujemy dostęp do kilkuset produkcji filmowych i serialowych, które możemy obejrzeć w dowolnym momencie. Przy decydowaniu się na skorzystanie z konkretnego serwisu warto sprawdzić przede wszystkim ofertę danego usługodawcy – te często są zupełnie inne. Na uwadze trzeba mieć również produkcje dostępne na wyłączność danej usługi, jak np. Game of Thrones w HBO GO lub seriale Marvela, takie jak Iron Fist czy Marvel's The Punisher, w ofercie Netfliksa. Jeśli zaś konkretna biblioteka produkcji nie gra dla Was roli, ale jednak chcielibyście mieć dostęp do zróżnicowanych produkcji na życzenie, to dobrym pomysłem jest sprawdzenie dostępności aplikacji wybranych serwisów VoD na znajdujących się w Waszych domach urządzeniach. Z praktycznie wszystkich skorzystacie na pecetach i urządzeniach mobilnych, niektóre dostępne są także na telewizorach i konsolach Sony oraz Microsoftu.

Książki: czytniki e-booków

Czytanie książek może być doskonałym hobby. Spędzanie czasu w ten sposób może być jednak kłopotliwe w pewnych warunkach – np. w podróży. Nieporęczne wymiary niektórych książek czy też ich duży ciężar mogą powodować dyskomfort, nie mówiąc już o sytuacjach, w których chcielibyśmy zabrać ze sobą większą ich liczbę. Z pomocą przychodzą czytniki e-booków, dzięki którym możemy mieć przy sobie nawet kilkaset pozycji. To niewielkie urządzenia, najczęściej o ekranach o przekątnej 6 cali (chociaż zdarzają się modele zarówno mniejsze, jak i większe – są one jednak mniej powszechne), z wbudowaną pamięcią, wyświetlaczem i kilkoma przyciskami służącymi do ich obsługi. Myli się jednak ten, kto uważa, że podobny komfort użytkowania osiągnie się czytając e-booki na tabletach czy smartfonach. Różnica leży przede wszystkim w ekranie – zdecydowana ich większość oferuje ekran w technologii e-papieru, który faktycznie sprawia wrażenie zwykłej, papierowej książki. Takie rozwiązanie ma oczywiste zalety – wyświetlacz wygląda niczym tradycyjna książka, nie męczy wzroku tak, jak ekrany LCD, umożliwia dłuższą pracę na baterii i przede wszystkim – nie odbija światła, dzięki czemu świetnie nadaje się do użytkowania nawet w słonecznie dni. Na dodatek urządzenia z ekranami e-papierowymi są cienkie i lżejsze od klasycznych, papierowych książek.
fot. Amazon
Warto jednak mieć na uwadze, że e-papier ma także pewne wady, chociaż te są eliminowane w kolejnych wersjach urządzeń. Trzeba jednak wspomnieć o braku podświetlenia (to jest oferowane jedynie w wybranych, droższych modelach) czy braku kolorów, co utrudnia cieszenie się np. komiksami. Są to jednak stosunkowo niewielkie koszty za wygodę, jaką oferują czytniki, zwłaszcza dla osób, które często wybierają się w dalekie podróże.

Gry: dynamiczny rozwój branży i technologia VR

Ostatnie lata przyniosły również bardzo szybki rozwój całej branży gier wideo. Ogromnym krokiem naprzód była siódma generacja konsol, która rozpoczęła się w 2006 roku wraz z premierą Xboksa 360. To wtedy zaczęły rozpowszechniać się nowe praktyki, takie jak systemy osiągnięć, mniejsze dodatki – DLC czy zabezpieczenia antypirackie i jak nietrudno się domyślić – nie wszystkie przypadły do gustu graczom. Siódma generacja miała jednak także pewne niezaprzeczalne zalety, w postaci dużego skoku w jakości wizualnej produkcji, które coraz częściej celowały w fotorealistyczną oprawę, czy popularyzacji gier niezależnych, dzięki czemu doczekaliśmy się naprawdę świetnych produkcji tworzonych przez mniej znanych deweloperów. Ósma generacja obyła się raczej bez tak wielkich rewolucji, zamiast tego stawiając na postępujący nieco wolniej rozwój usług i technologii. Widać to np. w postaci mocniejszych modeli istniejących już konsol, czyli PlayStation 4 Pro i Xbox One X, które nie są zupełnie nową generacją i nie mają osobnej biblioteki gier na wyłączność, ale zapewniają lepszą wydajność i stanowią produkt „premium” dla bardziej wymagających odbiorców. Nieco inaczej wygląda to w przypadku najnowszego dziecka Nintendo, czyli konsoli Switch. Japońska firma po raz kolejny postanowiła nie brać udziału w wyścigu za teraflopami i pikselami, zamiast tego oferując urządzenia unikalne – pozwalające na rozgrywkę zarówno mobilnie, jak i po podłączeniu do telewizora. Wszystko wskazuje na to, że taki krok był strzałem w dziesiątkę, bo sprzęt ten sprzedaje się znacznie lepiej niż poprzednik w postaci Wii U i obecnie może pochwalić się całkiem przyzwoitą biblioteką gier, wśród których znajdują się najlepiej oceniane produkcje tego roku – The Legend of Zelda: Breath of the Wild i Super Mario Odyssey.
fot. Nintendo
+8 więcej
Nie można zapomnieć także o technologii wirtualnej rzeczywistości, która dynamicznie się rozwija, chociaż nadal cierpi na dość istotne bolączki – korzystanie z gogli VR wymaga dużej ilości wolnego miejsca, a samo korzystanie z nich może powodować zawroty głowy czy nudności. Z tego też powodu technologia nie nadaje się zbyt dobrze do przenoszenia do niej wymagających gier, które często prezentują dynamiczną akcję, mogącą nasilić dyskomfort. Dużym zainteresowaniem cieszą się jednak interaktywne doświadczenia, będące gdzieś na pograniczu filmów i prostych gier, często bazujące na popularnych licencjach, tak jak Batman: Arkham VR czy niedawne Stranger Things VR Experience. Można spodziewać się, że w najbliższych latach technologia ta będzie nadal rozwijana – nie sposób bowiem odmówić jej ogromnego potencjału, który póki co nie został jeszcze należycie wykorzystany.

Niech żyje internet!

Na sam koniec postanowiłem wspomnieć o czymś bez czego trudno wyobrazić sobie dzisiaj funkcjonowanie. Stały, niezawodny i szybki dostęp do sieci nie pozostaje również bez wpływu na rozwój popkultury – to dzięki niemu sens mają wymienione wcześniej w tekście usługi VoD i e-booki i to właśnie internet przyczynił się do „cyfrowej rewolucji” w branży gier, co widać po popularności chociażby platformy Steam, z której korzystają miliony użytkowników na całym świecie. Internet jest również bezcennym źródłem informacji, zapewniając błyskawiczny dostęp do istotnych wiadomości, zwiastunów nadchodzących produkcji i branżowych przecieków, dzięki którym wszyscy możemy cieszyć się popkulturą.

Poznaj nowego Drapieżnika

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj