Obecnie przez Lucasfilm tworzony jest nowy kanon "Gwiezdnych Wojen". Ma być to coś na niespotykaną dotąd skalę i w formie, w jakiej do tej pory nic innego nie było tworzone (Kinowe Uniwersum Marvela to zaledwie namiastka tego, co tutaj ma zostać osiągnięte). Otóż chodzi o to, że wszystkie filmy, seriale, gry, komiksy i książki mają być ze sobą spójnie powiązane, a ich fabuła rozgrywać się będzie w tym samym świecie. Produkcje te mają razem tworzyć wielki fikcyjny świat, który będzie bogaty pod względem historii, postaci, wydarzeń i innych elementów. Przykładowo: w książce X przeczytamy o postaci Y, która potem pojawi się w większej roli w jakimś filmie, serialu lub zagramy nią w grze. Chodzi tutaj tak naprawdę o to, że wszystko powinno mieć znaczenie i będzie pokazywane w formie jakichś smaczków, jak wzmianki o czymś, co znamy już z innych mediów. Teraz możemy dostawać opowieści w książkach, których znaczenie dla uniwersum będzie tak samo duże, jeśli nie większe niż tych z filmów. Czytaj także: Polski wydawca zapowiada cztery książki z nowego kanonu "Star Wars"
Źródło: materiały prasowe
To wszystko koordynuje tzw. Lucasfilm Story Group, czyli grupa ekspertów pracująca przy każdym projekcie, który składa się na nowy kanon. Polega to na tym, że nadzorują oni poprawność każdej produkcji, czyli pilnują tego, by wszystko było ze sobą spójne i nie pojawiały się sprzeczności. Cały plan na najbliższe lata jest ogólnie opracowany, więc ludzie z LSG wiedzą doskonale, kto pojawia się w jakim miejscu, w jakim czasie i dlaczego. Światło na to, jak to wygląda, rzucił Chuck Wendig, autor książki "Star Wars: Aftermath", czyli pierwszej powieści należącej do nowego kanonu, rozgrywającej się po filmie "Star Wars: Episode VI - Return of the Jedi". Autor najpierw rozmawiał z LSG o tym, jak rozplanować całą historię na książkową trylogię. Oni wówczas pomagali mu wykrystalizować wszelkie elementy i dali pewne zakazy, np. ta postać tutaj nie może być, bo w tej historii pojawia się tam, lub tego bohatera nie można wykorzystać, bo są plany, by w innej książce miał historię osobną i osadzoną w innym rejonie galaktyki. Innymi słowy dali mu odpowiednie zalecenia kształtujące ogólnie całą historię, które jednak nie wpływają na sam proces kreatywny. Znając pewne ramy, autor sam opowiada, dodając od siebie elementy wpływające na kształt nowego kanonu. Możemy przypuszczać, że podobnie działa to przy filmach (nie zdziwiłbym się, gdybyśmy zobaczyli nawiązania do którejś książki nowego kanonu), grach czy komiksach. To wszystko musi być zgodne i ma perfekcyjnie się zazębiać. Niektórzy z Was wiedzą, że stary kanon "Gwiezdnych Wojen" był tworzony przez kilka dekad. Przez te lata powstały setki historii w książkach, komiksach czy grach. Wbrew pozorom to wszystko nie było tworzone na tej samej zasadzie spójności, jaką teraz wprowadza Lucasfilm. To była pewna iluzja spójności, gdyż cały stary kanon był podzielony pod względem hierarchii - istniało 6 poziomów kanonu. Na samym szczycie był tzw. G-Canon, czyli filmy George Lucasa, potem był T-Canon, czyli produkcje telewizyjne, a na trzecim miejscu był C-Canon, czyli książki, gry, komiksy i tak dalej. Było to tworzone tak, że jeśli zmieniano coś w najwyższym kanonie, ta zmiana musiała zostać wprowadzona w niższym szczeblu. Wówczas tworzono tzw. retcony, które miały jakoś uporządkować sytuację po dokonanych zmianach w historii jakiegoś bohatera. Po latach takich zabiegów powstała masa nieścisłości, a spójność stawała się coraz bardziej iluzoryczna. Prawdopodobnie można rzec, że najbardziej spójne ze sobą były książki Expanded Universe, które rozwijały historię w różnych okresach, będąc jednocześnie w pewnej zgodzie z wizją filmową. Niestety rzadko kiedy były mocno i dobrze powiązane fabularnie z tym, co widzieliśmy w grach czy komiksach, gdzie ta spójność zaczynała tracić na sile. Gdy George Lucas dokonywał zmian w filmach, wprowadzało to jeszcze więcej zamieszania. W starym kanonie był przez to bardzo duży bałagan, nikomu zapewne nie chciało się go posprzątać, więc 25 kwietnia 2014 roku podjęto decyzję o reboocie uniwersum. Teraz stary kanon "Gwiezdnych Wojen" funkcjonuje pod nazwą Star Wars Legendy i jest po prostu historią alternatywną, a nowy kanon - tak jak wspomniałem wyżej - jest budowany z takim zamysłem, na jaki fani liczyli od początku. Trochę szkoda, bo przez minione dekady bogactwo stworzonego świata było pokazywane na niespotykaną dotąd skalę. Przypuszczam, że gdyby było na to więcej czasu, Lucasfilm Story Group po prostu uporządkowałoby ten chaos, odrzucając rzeczy słabe, niepotrzebne i sprzeczne, a zostawiając te ciekawe, dobre i istotne. Terminy w branży filmowej są jednak bezlitosne, więc trzeba było podjąć kontrowersyjną decyzję, która rozgniewała fanów na całym świecie.
Źródło: geektyrant.com
Sam George Lucas w Prequel Trylogii skorzystał z dobrodziejstw stworzonych w książkach. Najlepszym przykładem jest użycie nazwy Coruscant, czyli planety-stolicy Republiki, która została wymyślona przez Timothy'ego Zahna w książce "Dziedzic Imperium". Pojawiła się też znana Jedi z komiksów - Aayla Secura, którą widzieliśmy w epizodzie 2. To wprowadzało mimo wszystko jeszcze więcej zamieszania. Najczęściej Lucas mówił, że filmy to jego świat, a książki to osobne, równoległe uniwersum - obie rzeczy jego zdaniem nie były ze sobą ściśle powiązane, bo pisarze tworzyli własne historie, a on własne. Kiedy jednak zaczął korzystać z tego, co oni stworzyli, mogło to dać do zrozumienia fanom, że być może ta długo wyczekiwana spójność w końcu się pojawi. Tak jednak się nie stało, bo Prequel Trylogia mimo wszystko wprowadziła też sporo zmian w stosunku do niektórych elementów z książek czy komiksów i powstał jeszcze większy bałagan. Chociaż - podobnie jak wielu fanów starego kanonu - zareagowałem negatywnie na informację o przemianowaniu Expanded Universe na Star Wars Legendy i budowie wszystkiego od nowa, trzeba mimo wszystko przyznać, że ta decyzja pod wieloma względami jest rozsądna. Teraz w końcu na poważnie budowany jest jeden spójny świat w oparciu o każde medium, w którym nie powinno być takich sprzeczności. Wydaje się, że nowy kanon będzie tym, czego fani oczekiwali od lat, a co przez zmiany zdania George'a Lucasa i inne czynniki nigdy nie powstało. Jest też nadzieja, że wielu bohaterów (i pewnie inne elementy) ze Star Wars Legendy pojawi się w nowych historiach, co też potwierdzili ludzie z Lucasfilm Story Group. Może tym razem - dzięki prawdziwej spójności i nadzorowi - przygotowywane historie w różnych mediach będą mieć równiejszy, wyższy poziom, a fani i zwykli ludzie będą przeżywać kolejne emocjonujące przygody w tym nadzwyczajnym uniwersum. Nowy kanon jest dopiero wydawany w Polsce. Do sprzedaży trafił magazyn "Star Wars Komiks #59 (1/2015) Skywalker atakuje" (nakładem Egmontu), a w planach są kolejne komiksy oraz książki dla młodzieży, więc polski wydawca ma sporo do nadrobienia. Do końca roku w księgarniach ukażą się też cztery książki dla dorosłych z siedmiu wydanych na Zachodzie. Przyszłość dla fanów "Gwiezdnych Wojen" zapowiada się obiecująco.  
 
Źródło: Egmont
Nowe wcielenie magazynu dla miłośników komiksu i fanów "Star Wars". Co dwa miesiące aż 148 stron z najnowszymi komiksami "Star Wars", wydawanymi od 2015 roku przez wydawnictwo Marvel Comics. W każdym numerze prezentowana jest zamknięta opowieść komiksowa (odpowiadająca zawartości pełnego albumu). Nie zabraknie też miejsca na artykuły na tematy związane z "Gwiezdnymi Wojnami", konkursy oraz informacje o nadchodzących wydarzeniach, takich jak premiery filmów, książek czy zloty fanów. Przed premierą nowego filmu "Star Wars: The Force Awakens" ukażą się dwa numery magazynu. W księgarniach też dwa komiksy z cyklu "Star Wars Legendy" - "Star Wars Legendy #01: Cienie Imperium" i "Darth Vader and the Ghost Prison".
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj