Kamil Śmiałkowski – Twój serial jest w dużej mierze oparty o twoje wcześniejsze doświadczenia z serialem internetowym i o twoje wspomnienia The Misadventures of Awkward Black Girl, które stały się bestsellerem New York Timesa. Na ile powtarzasz to, co już wcześniej nakręciłaś i napisałaś.Issa Rae – Staram się jak najmniej. Dzięki tamtym materiałom ludzie z HBO we mnie uwierzyli i dali mi dużą wolność. Więc staram się robić coś w podobnym duchu, ale świeżego. Zakładam, że jednak sporo osób widziało w internecie tamte odcinki i nie chcę się powtarzać. Chcę zrobić coś świeżego. Coś, na co nie było mnie w internecie stać. Tworzenie tego serialu było długim procesem wymyślania co ciekawego można opowiedzieć w formule serialu telewizyjnego, ba, serialu dla HBO. KŚ - W wielu miejscach można przeczytać, że to serial o przyjaźni dwóch czarnoskórych kobiet. Czy to słowo "czarnoskórych" jest tu takie istotne? Czy gdyby to była przyjaźń kobiet z różnych ras historia by była inna? IR - To fajne pytanie. I niegłupie. Jest tak, że użycie tego słowa pewnie dla wielu odbiorców już ustawia tę przyjaźń jakoś inaczej - że będzie dużo kłótni, walki, antagonizmów. Tymczasem jak spojrzę na moje życie to jakoś nie pamiętam takich przyjaźni. Ja nie walczę ze swoimi przyjaciółkami. My zachowujemy się jak wszyscy inni - żartujemy, wspieramy się, wyciągamy się z kłopotów. Owszem, chciałam, żeby to był serial o czarnoskórych, opowiedziany w sposób bardzo wyrazisty i prawdziwy, ale sądzę, że to nie przeszkadza w takich kwestiach być opowieścią uniwersalną. KŚ - Mówiąc o przyjaźni chciałem tak nieśmiało spytać skąd wziął się pomysł na "popsutą cipkę"? IR - To hasło z prawdziwej rozmowy z moją przyjaciółką. Kiedyś gadałyśmy o facetach i tych sprawach. Zaczęło się od "wzwodu cipki" czyli czasem pojawia się facet i od razu wiesz, że masz ochotę się z nim przespać. I to natychmiast. Zaczynasz z nim inaczej rozmawiać, innym tonem, na inne tematy, a tam na dole coś aż się wyrywa. I ledwo to jesteś w stanie uspokoić. I kiedyś rozmawiałyśmy o jakimś takim właśnie facecie, który w ogóle nie działał na jedną z moich przyjaciółek. I wyrwało mi się - "Słuchaj, może masz popsutą cipkę". Kiedy potem przypomniałam sobie tę rozmowę od razu zdecydowałam - to musi trafić do serialu. KŚ. - Twoja postać przypomina trochę Ilanę z Broad City. Czy sądzisz o takim porównaniu? Inspirowałaś się może tamtym serialem? IR - Nie znałam go jeszcze, gdy wymyślaliśmy nasz, ale teraz oglądam go i uwielbiam. I faktycznie są pewne podobieństwa. Oni są naprawdę świetni i zabawni. I takie porównania traktuje jako komplement. KŚ - Jak bardzo postać w którą się wcielasz to naprawdę ty? IR - Zawsze powtarzam, że to ja, która dokonała w życiu innych wyborów. Ale w głębi to stuprocentowa ja - w pełni się z nią utożsamiam. Tylko żyjemy trochę inaczej. KŚ - Strasznie często w tym serialu wyzywasz swoją przyjaciółkę. Mówisz do niej "Dziwko". Nie widzisz w tym żadnego problemu? Uważasz, że tak jest naprawdę, że tak powinno być? IR - Pamiętam, że Yvonne Orji, która w serialu gra moją przyjaciółkę Molly, gdy pierwszy raz dostała scenariusz, przeczytała go i przyszła pogadać: "One naprawdę się przyjaźnią? Bo strasznie się wyzywają w tych dialogach. Ja tak nie mam ze swoimi przyjaciółkami". A potem przyszła raz na imprezę do mnie, gdzie zobaczyła jak zachowuję się z moimi prawdziwymi przyjaciółmi i już nie miała więcej pytań. Zrozumiała, że można się przyjaźnić i tak ze sobą rozmawiać. To nasz język, te słowa w pewnym momencie tracą swoje pierwotne znaczenie i stają się naszym wewnętrznym kodem. A czasem, w większym towarzystwie, albo w jakichś konkretnych sytuacjach nabierają jeszcze dodatkowego humorystycznego znaczenia. Czasem to kwestia akcentu - to przecież może być obraza albo komplement. KŚ - Twój serial bawi się różnymi stereotypami. Takie było jego podstawowe założenie? IR - Tak, chcieliśmy by było to inne spojrzenie, inne doświadczenie tematów związanych z rasami. Nie da się tego zrobić nie wchodząc w grę stereotypami. Gdy usiedliśmy do wymyślania postaci długo rozmawialiśmy. Każdy z nas ma swoje doświadczenia z życia jako czarnoskóry i o nie chodziło nam przede wszystkim, ale wiadomo, że musieliśmy też jakoś reagować na stereotypowe dotychczasowe traktowanie tych tematów. KŚ - A nie boisz się, że tworzysz w ten sposób serial dla wąskiej grupy odbiorców? IR - Staraliśmy się też nie zamykać do końca w naszym świecie. Łatwo w takich sytuacjach pójść w humor zamknięty, nieczytelny dla innych, ale przecież nie o to chodzi. To z czego i jak żartujemy powinno być na jakimś poziomie uniwersalne. Mam nadzieję, że to się udaje. KŚ - W serialu chodzi też o relacje z mężczyznami. Czy trwać z nimi w niedoskonałym związku?  To ważna sprawa? IR - Myślę, że tak. Mam przyjaciół, którzy zadają sobie takie pytanie przez lata. I trwają. I dalej zadają. I nic z tym nie robią. I zadają. Inni nawet sobie nie uświadamiają, że mają problem. Ale go mają. To naprawdę poważna sprawa. Czy dobrze wybraliśmy. Czy warto ryzykować samotność, by mieć szanse na spotkanie kogoś lepszego? Ale tylko szansę - żadnej pewności. Uważam, że to jeden z najważniejszych elementów serialu. KŚ - Ostatnio pojawiło się sporo seriali z głównymi czarnymi bohaterami. Zauważasz taką zmianę ze swojej perspektywy? Czy to ważne? IR - Tak, robi się trochę normalniej, uczciwiej w telewizji. I przed kamerą i po tej drugiej stronie. Jeśli potrafisz wymienić pięć bieżących seriali skoncentrowanych na czarnoskórych postaciach - nie mówię, żebyś robił to teraz na głos - ale jeśli potrafisz, to to faktycznie postęp. Podoba mi się ten trend w telewizji i mam nadzieję, że będzie się rozwijał. KŚ - Kiedy mówisz "po tej drugiej stronie" myślisz o scenarzystach? IR - Nie tylko. O scenarzystach, reżyserach, producentach, twórcach - wszystkich. KŚ - Skoro stałaś się gwiazdą serialu HBO z pewnością jesteś teraz znacznie bardziej popularna, rozpoznawalna. Jakoś się na to przygotowałaś? IR - Nie. W ogóle o tym nie myślę. Bardzo nie chcę zmieniać swojego życia. Dobrze mi w moim mieszkaniu, z moimi przyjaciółmi, jestem wciąż tą samą nudziarą i taka chce zostać. KŚ - Ale chodzenie ulicami może być teraz inne... IR - Nikt nie chodzi po ulicach w Los Angeles. KŚ - Jak uważasz, co wyróżnia twoje opowieści od innych czarnoskórych komików? IR - No po prostu jestem inna. Inaczej patrzę na świat, mam swoje własne przemyślenia, doświadczenia, nie znalazłam w mediach nikogo, kto tak by podchodził do problemu tożsamości rasowej. Ciężko mi się opisać, ale jakoś to jak widać działa. KŚ - Masz jakieś swoje wzorce, ktoś jest dla ciebie inspiracją? IR - Uwielbiam Shonda Rhimes, czy Debbie Allen, która wyreżyserowała jeden z odcinków mojego serialu.Wzoruję się na mojej matce. Jest sporo czarnoskórych kobiet, które mnie inspirują na co dzień. Robią cudowne rzeczy i nic nie jest w stanie ich powstrzymać. KŚ - A jak twoja mama zareagowała na serial? IR - Nie podobał jej się. Obejrzała pierwszy odcinek i stwierdziła, że "za dużo tam TYCH wyrazów", ale z czasem to kupiła. I zaczęła się dobrze bawić. Mój brat, który siedział koło niej podczas emisji, mówił, że bardzo się roześmiała przy "popsutej cipce", a potem rozejrzała i powiedziała "no wiem, wiem".
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj