Mało kto wierzył w sukces aktorskiej wersji One Piece. Fani oryginału, czyli mangi Eiichiro Ody, byli sceptycznie nastawieni do tego pomysłu, a widzowie nieznający anime podchodzili do tytułu z umiarkowanym zainteresowaniem. Koniec końców telewizyjną adaptację pokochali jedni i drudzy, a nawet krytycy. W serwisie Rotten Tomatoes ma 85% „świeżości” (pozytywnych opinii) od recenzentów oraz 96% od jego użytkowników. Z kolei na IMDb serial ma średnią ocenę 8,5, czyli jest na poziomie takich powszechnie chwalonych odcinkowych produkcji jak Mr. Robot, Cobra Kai, Westworld, Gambit królowej czy brytyjska wersja Biura. Niewątpliwie serial znalazł się w doborowym towarzystwie.  O popularności One Piece świadczą też liczby podawane przez Netflixa. Przez pierwsze cztery dni od premiery subskrybenci oglądali tę produkcję przez 140,1 mln godzin przy 18,5 mln wyświetleń. Ponadto serial osiągnął pierwsze miejsce w 86 państwach. Z kolei w drugim (pełnym) tygodniu zbierania statystyk oglądalność wzrosła do 145,7 mln przy 19,3 mln wyświetleń. Są to wysokie wartości, choć nie rekordowe, jeśli weźmiemy pod uwagę takie fenomeny jak Wednesday, Stranger Things czy Potwór/Potwory. Jednak imponują na tyle, że platforma może być z nich bardzo zadowolona. One Piece spełnił oczekiwania. A według szefów Tomorrow Studios, odpowiedzialnego za produkcję, nawet je przewyższył. Do tego warto zauważyć, że osiągnięto takie wyniki bez zmaksymalizowania działań marketingowych ze względu na scenarzystów i aktorów, którzy nie mogli brać udziału w procesie promocji przez strajk. W rezultacie Netflix ogłosił powstanie 2. sezonu ku uciesze fanów!
fot. Netflix

One Piece zbudował zaufanie

W ostatnim czasie wiele platform streamingowych i telewizji zmaga się z problemami finansowymi, co wymagało podjęcia różnych kroków. Z jednej strony nastąpiły masowe zwolnienia wśród pracowników i podjęto decyzję o kasacji wielu seriali, które nie zdobyły popularności lub okazały się za drogie w produkcji. Z drugiej strony wdrożono nowe strategie, które miały zapobiec nietrafionym i niepotrzebnym wydatkom. Netflix wycofał się z udostępniania co tydzień nowych seriali i filmów. Postanowił stawiać na jakość i te tytuły, które mają największy potencjał przyciągnięcia widzów przed ekrany i to w perspektywie kilku sezonów. Mówiąc wprost – pewniaki. Netflix zaryzykował, biorąc się za stworzenie serialu live action na podstawie kultowej mangi One Piece. Niespodziewanie produkcja stała się pewniakiem, który zapewni oglądalność platformie, a co za tym idzie – pieniądze. Przede wszystkim tytuł ma wierną i liczną bazę fanów na całym świecie. Doceniają oni to, jak zaskakująco dobrze wyszła adaptacja, mimo dokonanych zmian w fabule, więc na pewno obejrzą 2. sezon, aby dowiedzieć się, jak twórcy poradzili sobie z dalszą historią. Jednak najważniejsze było to, aby przyciągnąć do One Piece widzów, którzy nigdy o tym świecie nie słyszeli. I to się również udało – wiele niezaznajomionych z materiałem źródłowym osób porwała ta nietypowa przygoda załogi Słomkowego Kapelusza. Netflix może liczyć na powtórkę z 1. sezonu pod względem oglądalności, ponieważ zyskali duży kredyt zaufania. Okazało się, że aktorska adaptacja mangi może być jakościowa, tylko potrzeba do tego chęci! Poza tym sama platforma obdarzyła dużym zaufaniem twórców One Piece – Stevena Maedę oraz Matta Owensa – którzy nie zawiedli ich sporych oczekiwań. Netflix wyłożył dużo pieniędzy na produkcję, która trwała długo ze względu na wiele scen, które były kręcone na nowo na prośbę Ody. Dzięki temu gigant streamingowy ma hit, a nie kolejną wtopę. Ryzyko się opłaciło. Netflix ma pewność, że twórcy sprostają temu niezwykle trudnemu wyzwaniu po raz kolejny i dostarczą dobry 2. sezon (a może i też kolejne). W końcu udowodnili, że potrafią odpowiednio zaadaptować historię, aby zachować ducha oryginału. Tak, aby nie powtórzyła się sytuacja chociażby z Wiedźminem czy Cowboy Bebop. Netflix znalazł odpowiednich ludzi do tego zadania (miejmy też nadzieję, że dobrze opłacanych). Podobnie może też sądzić Oda, który czuwa nad obrazem One Piece i to do niego należy ostatnie słowo. Ta współpraca twórców na pewno będzie w przyszłości łatwiejsza, bo zbudowano wzajemne zaufanie.
fot. Netflix

One Piece – fabuła na wiele sezonów

Manga One Piece wydawana jest już od 26 lat. Składa się z 1091 rozdziałów, a jej końca nie widać. Raczej nie jest możliwa aktorska adaptacja wszystkich chapterów, ale niewątpliwie materiału twórcom serialu nie zabraknie. W pierwszym sezonie zmieściło się niecałe 100 rozdziałów, więc jeśli scenarzyści odpowiednio skondensowaliby fabułę, to jest szansa, aby zekranizować jeszcze kilka ekscytujących arców. Tak naprawdę w 1. sezonie poznaliśmy tylko naszą załogę – ich charaktery, przeszłość i umiejętności. Postacie oraz przyjaźń między nimi zostały ugruntowane, więc teraz czas na prawdziwe, fascynujące i zwariowane przygody. W morskiej podróży czeka na nich wielu wyrazistych i charyzmatycznych złoczyńców. Odwiedzą kilka niezwykłych i wyjątkowych miejsc – zdecydowanie bardziej oryginalnych niż w 1. serii. Przede wszystkim nie zabraknie wielkich emocji i wzruszeń, które dostarczą nowi bohaterowie, w tym kolejni członkowie załogi Słomkowego Kapelusza. One Piece to barwny, bogaty i kreatywny świat, którego nie trzeba wymyślać na nowo. Wystarczy oprzeć historię na mandze i dostosować ją do języka i tempa serialu, a efekty same przyjdą. Wiemy, że scenariusz 2. sezonu jest gotowy, więc pozostaje wypatrywać końca strajku scenarzystów i aktorów w USA, aby mogły ruszyć prace na planie. W końcu specjalnie wybudowany na potrzeby serialu statek Going Merry tylko czeka na ekipę filmową i odtwórców głównych ról. Poza tym nie powinno być problemu, aby powrócić do miejsca, gdzie kręcono egzekucję Gold Rogera.
fot. Netflix
A co nas czeka w 2. serii? I co powinno znaleźć się w jej scenariuszu? Na pewno Luffy z przyjaciółmi trafi do Logue Town, czyli na wyspę, na której dokonano egzekucji Gold Rogera. Steven Maeda wspominał w jednym z wywiadów, że bardzo chciał ten wątek umieścić w 1. sezonie, ale przez to, że składał się on tylko z ośmiu odcinków i nie mieli tak dużego budżetu na kolejne zdjęcia, to postanowił zakończyć historię na przyrzeczeniu załogi na beczce. I to była słuszna decyzja, aby fabuła odpowiednio wybrzmiała, a nie została opowiedziana, mówiąc potocznie, po łebkach i w pośpiechu. W wątku Logue Town pojawi się kolejny antagonista na kursie Słomkowych. To Smoker, pułkownik oddziału marynarki, który został pokazany w samej końcówce 1. sezonu. Jest ciekawą postacią z oryginalną mocą, może przejąć rolę Garpa z poprzedniej serii. Ten niezłomny, surowy i przede wszystkim silny antagonista mógłby ścigać Luffy’ego (zgodnie z mangą) na przestrzeni wszystkich odcinków. Do tego w tym wątku pojawia się też kilka znajomych postaci (Buggy, Alvida) i nowych bohaterów, jak Tashigi czy Dragon. Pozwala to wprowadzić do fabuły armię rewolucjonistów – kolejną potęgę obok Globalnego Rządu (zarządzającą marynarką) i piratów. Poza tym wątek stanowiłby świetny początek dla 2. sezonu, aby szybko wpaść w rytm przygody. Następnie załoga ruszyłaby w stronę Reverse Mountain, aby w końcu wypłynąć na Grand Line oraz spotkać wieloryba Laboona i Crocusa. Ta podróż zapewniłaby sporo humoru i wzruszeń. Poza tym wprowadziłaby postaci ważne dla dalszych wydarzeń – Miss Wednesday i Mr. 9, którzy należą do organizacji Baroque Works, poznanej w 1. sezonie. Płynnie wtedy przeszlibyśmy do wątku Whisky Peak, po którym Zoro otrzymałby list gończy. Doszłoby też do pierwszych niesnasek między bohaterami. Najważniejsze byłoby jednak poznanie Nico Robin, która znacznie później dołączyła do załogi Luffy’ego.
fot. Toei Animation
Trudno powiedzieć, czy twórcy zdecydują się na ekranizację wątku Little Garden z olbrzymami. Jest on problematyczny ze względu na rozmiary bohaterów. Jednak czytelnicy mangi wiedzą, że jest on istotny dla historii rozgrywającej się wiele rozdziałów później. Z pewnością nie pominą wątku Whisky Peak. Poznamy w nim nowego członka załogi – Tony Tony Choppera. Będzie on niesamowicie trudny do zekranizowania, ponieważ bohater jest lekarzem i… gadającym, słodkim (ale nie zawsze) reniferem. Specjaliści od CGI będą musieli się bardzo napracować, aby go dobrze odtworzyć w aktorskiej wersji. Jestem pewna, że nie zabraknie dużych emocji i wzruszeń. I na deser pozostanie wątek związany z Alabastą, w którym nastąpi kulminacja wydarzeń. W nim każdy ze Słomkowych stoczy dramatyczne walki, a Luffy zmierzy się z głównym złoczyńcą – Crocodilem. Ten antagonista jest jednym z ulubionych fandomu, który marzy o zobaczeniu go w wersji live action. To potężny, okrutny i przebiegły przeciwnik o wyjątkowej mocy diabelskiego owocu Pias-piaskowocu. Nie można też zapomnieć, że poznamy też przybranego brata głównego bohatera – Ace’a.
fot. Toei Animation
Dopiero w 2. sezonie widzowie zobaczą prawdziwe oblicze One Piece, a także bogactwo tego świata. A jeśli będziemy chcieli więcej? W kolejce czekają ekscytujące historie z wątków o podniebnej wyspie Skypiea i emocjonująca Saga Water 7 z wątkiem Enies Lobby i świetnymi walkami. Jeśli Netflix nie przestraszy się ogromu opowieści, to w kolejnych seriach może zabawić się wątkiem Thriller Bark i później szalonym Impel Down, aby zamknąć serial na wojnie na szczycie (Marineford). To tylko melodia przyszłości, która może nie wybrzmieć. 

One Piece przyciągnie gwiazdy kina?

One Piece nie jest anonimową marką, ale do serialu zaangażowano mało znanych, choć utalentowanych artystów. Casting okazał się strzałem w dziesiątkę, a aktorstwo jest główną siłą napędową fabuły. Być może Netflix będzie chciał przyciągnąć do następnych sezonów nowych widzów i zatrudni gwiazdy kina. Przynajmniej jedno duże nazwisko jest w zasięgu Netflixa. Mowa tu o zdobywczyni Oscara i gwieździe franczyzy HalloweenJamie Lee Curtis. Aktorka doskonale wie, co to One Piece, zna historię, a nawet ma swoją ulubioną postać z anime – Choppera. W jednym z wywiadów zdradziła, że najchętniej wcieliłaby się w Nico Robin, ale ze względu na wiek pasowałaby raczej do Kurehy, którą też bardzo lubi. Przed premierą mówiła, że poczeka, aż wyjdzie serial, i wtedy pomyśli o tej roli. Skoro efekt jest zadowalający, to niewykluczone, że da się namówić na zagranie w produkcji Netflixa. To uszczęśliwiłoby fanów! Czas pokaże.
fot. Toei Animation // Netflix

Dlaczego potrzebujemy One Piece w naszym życiu?

Mangę, anime i produkcję Netflixa łączy duch przygody, humor i lekkość. Serial wyróżnia się pozytywną atmosferą, o czym mówił showrunner Matt Owens w jednym z wywiadów. Zależało mu, aby ich aktorska adaptacja uniknęła pułapki, w którą wpada wiele innych tytułów, i nie była zbyt mroczna. Chciał stworzyć produkcję pełną mitologii, ciekawych historii i blasku. Produkcję będącą po prostu promykiem nadziei. I rzeczywiście wersja live action taka jest, dzięki żywym kolorom, pozytywnej energii i aktorom. Wykreowali oni takie postacie, które wzbudzają dużą sympatię i powodują, że chcemy z nimi przebywać jak najdłużej. Warto dodać, że bohaterowie są też niezwykle inspirujący – ich determinacja do spełnienia marzeń potrafi wpłynąć motywująco na niejednego widza. Jest to niespotykane na tle innych seriali. Poza tym w dobry nastrój wprawia muzyka stworzona przez duet Sonya Belousova i Giona Ostinelli. I oczywiście lekki humor sprawia, że serial bawi i daje dużo frajdy. Na uwagę zasługuje jeszcze brawurowa i widowiskowa akcja, która dostarcza dreszczyku emocji i adrenaliny.
fot. Netflix
Warto też przytoczyć piękne słowa Stevena Maedy, który zachęcał widzów do obejrzenia One Piece bez żadnych oczekiwań. Chciał, by ten świat sam przyszedł do oglądających. Dodał, że serial jest wyjątkowy i inny niż większość epickich seriali fantasy.
Powiedziałbym ludziom, żeby cieszyli się tonem serialu, ponieważ jest zabawny, czasem trochę głupkowaty i prześmiewczy, ale także bardzo emocjonalny i szczery. Jego sednem jest opowieść o podążaniu za marzeniami, z czym wszyscy się zmagamy. I nawet cztery lata temu zawsze powtarzałem, że to wspaniała historia na czasy, w których żyjemy, ponieważ opowiada o nadziei, optymizmie i spełnianiu marzeń, czego obecnie brakuje.
One Piece dostarcza unikalnej rozrywki, którą można oglądać w gronie rodziny czy przyjaciół. Serial jest oryginalny, wesoły, czasem wypełniony ludzkimi dramatami, ale też nieprzesadnie komiksowo przerysowany. Może właśnie to jest to, czego potrzebujemy do oderwania się od ponurych problemów życia codziennego? Uśmiechu, inspiracji i pirackiej przygody przez kilka sezonów!

One Piece - najpotężniejsze postacie anime

fot. Toei Animation
+55 więcej
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj