Opętania, duchy i demony to temat bardzo popularny na gruncie filmowym. Zjawiska paranormalne zagnieździły się w idealnym dla nich gatunku, którym jest horror, jednak możemy natknąć się na podobne przykłady także wśród filmów dokumentalnych, czy tak zwanych czarnych komedii. Produkcjach, w których ludzie stają się poddanymi działaniom ciemnej mocy, z roku na rok tylko przybywa, a wraz z nimi wzrasta także liczba ich fanów. Nic nie wskazuje na to, że coś mogłoby zachwiać dobrą passą kina grozy. Pytanie podstawowe brzmi: w czym tak naprawdę tkwi siła tej tematyki i jaki wpływ wywiera horror na dzisiejszą popkulturę? Powołując się na najprostszą definicję ze słownika języka polskiego, można przyjąć, że opętanie to „stan osoby owładniętej przez siły nieczyste, nawiedzonej przez diabła”. Jak wiemy z szeregu filmów o tej tematyce, często to nie sam diabeł, a jego wysłannicy polują na ludzi wątpiących. Opętać zatem mogą dusze zmarłych, legendarne widma czy same demony we własnej osobie. Docelowo obiektem opętania zawsze będzie człowiek – nawet, jeśli demon postanowi zakląć tajemniczą skrzynkę, wisiorek czy choćby cały dom, moc nieczysta prędzej czy później przeniesie się na żywego delikwenta, którego dalsze losy z wypiekami na twarzy będziemy oglądać na ekranie. Czego więc tak naprawdę boi się widz: opętanego, a może tego, co opętania dokonało? Najkrócej rzecz ujmując: lęk wywołuje w nas to, czego nie potrafimy nazwać. To, co nie pasuje do autentycznego świata. Także to, co tak naprawdę nie posiada ściśle określonej formy – w tym miejscu śmiało można wymienić dusze i demony. Działają z ukrycia, mówią ustami rzeczywistej osoby, jednak same tak naprawdę rzadko się pokazują. Świadomość, że nie możemy spojrzeć przeciwnikowi w oczy, często przeraża. Przyjąwszy za właściwą tezę zaproponowaną przez Noela Carrolla, badacza horroru, każdą istotę, której istnienie nie jest możliwe w świecie rzeczywistym (a przynajmniej według naszego stanu wiedzy), możemy nazwać potworem. A potworów, jak wiadomo, z samej definicji należy się bać. Przedstawienie demonów jako istot po stokroć silniejszych od przeciętnego człowieka także przyczynia się do podsycania lęków, w czym obecnie znajdujemy dziwną przyjemność –któż bowiem nie lubi się trochę pobać z przekonaniem, że jemu samemu nic nie grozi? Kto nie chce pobalansować nieco na krawędzi przerażenia, równego temu, z którym borykają się filmowi bohaterowie, jednak z wiedzą, że jego ustabilizowaną codziennością i tak w efekcie końcowym nic nie zachwieje?
Kadr z filmu "Omen" / 20th Century Fox
Jednymi z kultowych już horrorów, w których pojawił się motyw opętania są między innymi Rosemary's Baby, oryginalny The Omen, czy The Exorcist. O ironio – w każdym z tych trzech filmów mamy do czynienia – z młodszym lub starszym, ale wciąż – dzieckiem. Dość jasnym jest, dlaczego to właśnie najmłodsi stają się celem działania sił nieczystych – ano dlatego, że są zwyczajnie bezbronni i nieskażeni światem. To właśnie czysta dusza staje się często pożywką dla demona, bo i najłatwiej przeciągnąć taką na mroczną stronę. Co więcej, opętane dziecko staje się bardzo problematycznym przeciwnikiem – gdy woda święcona zawodzi, pojawia się pomysł zlikwidowania kreatury. Jednak jak można zabić dziecko? Filmowe demony bardzo mądrze kombinują, a szukając dla siebie żywicieli i pośredników najwidoczniej usilnie dbają o to, by zapewnić sobie jak najdłuższy pobyt na ziemi. Podobnymi filmami, w których to właśnie dziecko staje się narzędziem w rękach potężnej mocy, są między innymi The Possession, Insidious czy głośny Sinister. Przepisów na zaradzenie opętaniom jest nieskończenie wiele i zależą one głównie od wyobraźni twórców filmu. Najczęściej jednak odwołują się oni do znaków powszechnie znanych, czytelnych i doskonale rozumianych w kulturze – symboli religijnych, takich jak krzyże, wizerunki świętych, czy Biblia. Najbardziej skutecznym rozwiązaniem problemu opętania wydaje się zatem pośrednictwo księdza, który dysponuje podobnymi atrybutami. Jednak ileż to razy patrzyliśmy, jak duchowny ucieka z krzykiem z nawiedzonej posesji, bo okazał się niewystarczająco silny do walki z demonem? Wykorzystywanie symboli chrześcijańskich w filmach o opętaniach wydaje się uzasadnione: chrześcijaństwo jest religią dominującą zarówno w Europie, jak i Stanach Zjednoczonych, a to właśnie stamtąd wywodzą się wszystkie najgłośniejsze produkcje, także te z gatunku horror. Skoro opętanie za każdym razem będzie wiązało się z bliżej nieokreśloną siłą nieczystą, nie dziwi fakt zestawiania jej z równie nieokreśloną siłą pozytywną, a takiej bez wątpienia należy szukać w tym, co pozaziemskie i religijne. Bardzo dobrym tematem na zawarcie podobnych wątków w filmie są egzorcyzmy. Twórcy horrorów widzą w nich na tyle dobre zagadnienie, że często nawet pozostawiają to słowo w oryginalnym tytule, by przyciągnąć zaznajomioną już z tematem publiczność – stąd też wszystkie The Exorcism of Emily Rose, Dorothy Mills czy dokumentalna produkcja Egzorcyzmy Annalise Mitchel... W każdym z tych filmów mamy do czynienia z ofiarą (w tym przypadku kobietą), którą na celownik wzięły sobie siły nieczyste. Jeśli chodzi o produkcje fabularne, jako widzowie jesteśmy świadkami iście spektakularnych scen i dowiadujemy się przy okazji, co taka siła może zrobić z opętanym: wygina kręgosłupy, rzuca ludźmi o ściany, syczy, pluje, patrzy ich oczami i mówi ich zmienionym głosem, strasząc wszystkich dookoła. W filmach z motywem egzorcyzmów opętany staje się jedynie medium, przez które przemawia bliżej nieokreślona siła. Ma ona zazwyczaj swój cel: mogą być nim nieuregulowane sprawy na ziemi, czy przekazanie jakiegoś komunikatu żyjącym. W tego typu przypadkach często mamy do czynienia z duszą osoby zmarłej, pragnącej porozumieć się z tymi, którzy pozostali na ziemi. Film jednak dysponuje całym arsenałem efektów specjalnych, dzięki któremu z prostego zagadnienia potrafi zrobić prawdziwe widowisko, skutecznie trzymając widzów w pełnym skupieniu.
Kadr z filmu "Egzorcyzmy Emily Rose" / United International Pictures
Opętania często odnajdują się także na małym ekranie. W wielu serialach mamy wątki rodem z horroru, a główni bohaterowie muszą mierzyć się z potężną siłą nieczystą, co zwykle przedstawione jest w formie prawdziwie trzymającego w napięciu widowiska. Przykładami seriali, które sięgają po tę tematykę są między innymi Penny Dreadful, Apparitions, Outcast czy znane wszystkim Supernatural. Wątek opętania zapewnia serialowi wysoką oglądalność – widz nawet w ciemno może mieć pewność, że na ekranie będzie działo się naprawdę dużo, a to właśnie akcji oczekujemy zwykle od produkcji, które traktujemy w kategoriach rozrywkowych. Inaczej rzecz ma się jednak w filmach dokumentalnych, które bazują na autentycznych zapisach, fotografiach czy nagraniach. Tam nie widzimy już demonów z rogami, lewitujących zakonnic, żółtookich powykrzywianych twarzy czy obracających się o 360 stopni głów. Opętany zwykle przedstawiony jest jako wijący się w konwulsjach i wydający z siebie przeraźliwe jęki, zaś duchy jako cienie lub przeciwnie, jasne plamy. Prostota filmów dokumentalnych bywa często jeszcze bardziej przerażająca niż efekciarstwo kina fabularnego. I nawet, jeśli mamy świadomość, że niektóre z dowodów są nieco podkolorowane – wszyscy lubimy wmówić sobie, że taka rzecz naprawdę miała miejsce, a następnie dzielić się nabytą wiedzą w formie straszliwych opowieści, na spotkaniach ze znajomymi przy ognisku. Nie można zaprzeczyć, iż opętania w rzeczywistym świecie naprawdę się zdarzają. I choć ofiary złych mocy raczej nie wspinają się na sufit ani nie wypluwają z siebie dziwnych przedmiotów, sama idea stracenia kontroli nad własnym ciałem jest wystarczająco przerażająca, by wywołać ciarki na plecach. Horror zapewnia widzowi zdrową dawkę strachu, w dodatku poprzez odwoływanie się do zagadnień, których fikcyjność jest kwestią bardzo sporną – a cóż może przerazić bardziej, niż świadomość, że niebezpieczeństwo, na jakie właśnie patrzymy, mogłoby kiedyś spotkać i nas? Jednak nie musimy być wcale osobami wierzącymi, by szczerze przestraszyć się produkcji o podobnej tematyce. Cały realizm, z jakim wiąże się przedstawienie filmowe, bywa tak dobitny, że istnienie wszystkiego, co widzimy na ekranie, uznajemy za pewnik. Sama myśl, że coś jest, może więc wywołać autentyczne emocje – i jest to świetną pożywką dla horroru.
Kadr z filmu "Obecność 2" / Warner Bros.
Choć tak naprawdę zostać opętanym wcale nie jest łatwo, współczesne filmy i seriale zapewniają nas, że wystarczy wyjść z domu, by przechwycił nas czający się za rogiem demon. Jesteśmy na każdym kroku przekonywani, że gdy tylko popełnimy jeden zły ruch, siła nieczysta dostanie się do naszego wnętrza przez otwarte oczy, usta czy nos. Istnieje szereg produkcji, które w karykaturalny sposób przedstawiają to, o czym mowa – między innymi Ghostbusters, parodia Egzorcysta 2 i 1/2 czy lekka komedia pod tytułem Dwoje we mnie. Ba, nawet w familijnym filmie Casper również pojawił się motyw przejęcia ciała przez obcą duszę. Nadmierne wałkowanie tego samego tematu w kinach sprawia jednocześnie, że cała demoniczna otoczka nieco pryska, a rzecz tak poważna i przerażająca stała się obecnie powszechnym banałem i czystą rozrywką. Tylko w przeciągu ostatnich pięciu lat na rynku filmowym pojawiło się mnóstwo produkcji, takich jak Conjuring, Annabelle, The Devil Inside, czy słynne Paranormal Activity 4 (już czwarte z kolei). Każda z nich przyciągnęła do kin liczne tłumy widzów. Nic więc dziwnego, że filmowcy coraz częściej sięgają po tematykę opętania – mają pewność, że będzie się to świetnie sprzedawało. A przecież każdemu tak naprawdę chodzi właśnie o zysk. Ludzie sięgają po horrory po to, by poczuć przez chwilę ciarki na plecach. To właśnie ten gatunek dostarcza nam najsilniejszych wrażeń. Można go porównać do rollercoasterów, domów strachu czy przerażających kolejek górskich w wesołych miasteczkach – udajemy się tam po to, by przetestować własną wytrzymałość i zapewnić sobie niezapomniane wrażenia. Horror działa tak samo – z tą jednak różnicą, że w obcowaniu z nim możemy wygodnie siedzieć w fotelu, zamiast wkładać jakikolwiek wysiłek w ucieczkę przed aktorem-widmem w domu strachów. Wszyscy, którzy lubują się w horrorach o opętaniu, z pewnością opętania na własnej skórze nie doświadczyli. I choć często uważają to tylko za niezobowiązujący film, przy okazji wszelkie działania jego bohaterów odbierają podświadomie jako instrukcję zachowań – stąd też wiemy, że nie należy wymawiać przed lustrem trzykrotnego „Krwawa Mary” ani urządzać imprez w domach, wokół których krążą nieprzyjemne legendy. Filmowi bohaterowie jednak często tak podstawowej wiedzy nie posiadają, czego konsekwencje możemy obserwować wszyscy. Mało tego – będziemy się przy tym świetnie bawić, o ile tylko zawiesimy na moment naszą niewiarę i rzeczywiście przyjmiemy, że wszystko to jest możliwe.
Kadr z filmu "Ostatni Egzorcyzm" / Lionsgate
Strach jest jedną z najbardziej pierwotnych emocji, jakie towarzyszą ludziom od zarania dziejów. Nagły skok adrenaliny zapewnia nam najsilniejsze emocje, które z perspektywy czasu będziemy najintensywniej wspominać. Prawdą jest, że bardzo łatwo się od tego uzależnić. Kino wychodzi naprzeciw potrzebom współczesnego człowieka, oferując nam całą gamę filmów dostarczających przeróżnych emocji - momentami jesteśmy w stanie poczuć się jak ofiara, którą właśnie ściga zabójca z nożem. Jednak w filmach o opętaniu to nie żaden zabójca stanowi główne zagrożenie, ale siła bliżej nieokreślona, co już z gruntu wydaje się bardziej przerażające. Potrzeba dostarczania sobie silnych wrażeń ma szansę zostać w tym miejscu spełniona nawet podwójnie – o ile przed mordercą jesteśmy w stanie uciec, o tyle demon wydaje się przeciwnikiem nie do pokonania. Przez półtorej godziny seansu możemy wczuć się w akcję całą naszą świadomością, by w efekcie końcowym z satysfakcją odkryć, że tak naprawdę jesteśmy bezpieczni. Nadchodzące lata również będą obfitowały w produkcje z dreszczykiem, które zdążyły już zaskarbić sobie uwagę widzów – możemy spodziewać się trzeciej odsłony Obecności, a także kolejnych spin-offów, które wyprowadziła – drugiej części opowieści o przerażającej lalce Annabelle: Creation czy świetnie zapowiadającego się The Nun. Powróci również historia z Amityville w filmie Amityville: The Awakening. Dziś już nie do końca przerażają nas produkcje sprzed półwiecza, co sprawia, że nieustannie chcemy i oczekujemy więcej. Legendy i podania o zjawach i demonach wydają się studnią bez dna, z której filmowcy mogą nieustannie czerpać nowe pomysły i inspiracje. A biorąc pod uwagę fakt, jak bardzo uzależnieni jesteśmy od silnych emocji, można spodziewać się, że cała tendencja ubogacania popkultury kolejnymi szponiastymi upiorami, które mogą zawładnąć naszą duszą, bynajmniej nie zmaleje.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj