Ostatni taniec pokazuje scenę, w której w trakcie igrzysk w Barcelonie Charles Barkley idzie z Jordanem i wspólnie żartują - o ich koleżeństwie i wzajemnej serdeczności wiedzieli wszyscy. Sęk w tym, że tuż przed finałowymi meczami Byków i Phoenix Suns w 1993 roku w czasie partyjki golfa MJ podarował sir Charlesowi drogie kolczyki. Po co? Jak sam wyznał, była to jedynie zagrywka psychologiczna; Barkley miał "zmieknąć" na parkiecie przez przyjacielski gest, a przecież Jordan i tak nie mógł znieść tego "spaślaka". W NBA na palcach jednej ręki można było policzyć osoby, które Jego Powietrzną Wysokość naprawdę lubiły. Nikt jednak nie protestował, skoro to właśnie dzięki niemu płace poszybowały w stratosferę, a popularność ligi sięgała zenitu. Korzyści z tej zmowy milczenia i swoistego status quo czerpały przecież tysiące czy dziesiątki tysięcy osób, z komisarzem Davidem Sternem na czele. Nic to, że Jordan tracił fortunę przez hazard, popalał cygara w kasynach, a przed meczami potrafił wypić nawet 10 piw - po jednej z tego typu libacji na polu golfowym MJ wrzucił Kawalerzystom z Cleveland kilkadziesiąt punktów. Roland Lazenby, autor słynnej biografii koszykarza pt. Życie, wspominał po latach w rozmowie z "Przeglądem Sportowym":
Miał ogromną charyzmę. Roztaczał wokół siebie niepowtarzalną aurę. Michael hipnotyzował ludzi, którzy z różnych względów wybaczali mu praktycznie wszystko. (...) James Worthy, który grał z nim na Uniwersytecie Karoliny Północnej i później stał się legendą Los Angeles Lakers, mówił mi wprost: "Michael był tyranem. Zastraszał mnie". 
fot. Netflix/ESPN

Kosmiczny mecz, kosmiczna wywrotka

To Kosmiczny mecz utrwalił w umysłach widzów obraz Jordana, który wraca po pracy do domu, by później albo zajmować się dziećmi, albo stawać do koszykarskiej bitki z nikczemnikami z odległych zakątków wszechświata. Nawet pierwszy numer wydawanej w naszym kraju serii Easy English zawierał następujące zdanie do przetłumaczenia: "Michael Jordan i jego żona Juanita mają troje dzieci, cała rodzina jest bardzo szczęśliwa". No cóż... Ta życiowa radość zakończyła się tym, że Juanita wniosła w 2006 roku pozew o rozwód, a MJ musiał jej przekazać 168 milionów dolarów - nie mogło być inaczej, gdyż w ich rodzinnej codzienności pojawiły się liczne zdrady i uzależnienie od hazardu. W erze dynastii Byków mało kto jednak o nich mówił; tu i ówdzie możemy spotkać głosy, że przyznający się do seksu z 2 tysiącami kobiet Dennis Rodman przyszedł do Chicago m.in. po to, aby wywołanymi przez siebie kontrowersjami wyciszyć afery wokół Michaela. I teraz, w czasie zachwycania się Ostatnim tańcem, znajdą się osoby, które twierdzą, że jego przyśpieszona premiera nie ma tyle związku z pandemią koronawirusa, co z faktem, iż MJ chce udowodnić całemu światu swoją wyższość nad LeBronem Jamesem... Megalomania? Skrajny przejaw zawziętości? Niepohamowana zazdrość? Wszystko wskazuje na to, że nadszedł najwyższy czas, aby zmierzyć się z prawdziwym obliczem tej legendy.  Nikt i nic nie zabierze Jordanowi miejsca w panteonie koszykarskiego Olimpu - po wsze czasy powinien być na nim Zeusem. To przecież nie ten sam kaliber demistyfikacji mitu, który przyświecał sprawom O.J. Simpsona czy Billa Cosby'ego, co zdarza się postulować niektórym radykalnym komentatorom życia publicznego. W Polsce, zwłaszcza w Polsce, przypadek zachłyśnięcia się legendą Jego Powietrznej Wysokości nabiera jednak szczególne znaczenie. Dość powiedzieć, że rządzący na początku lat 90. na rodzimych parkietach Keith Williams przez zupełnych laików tematu był mylony z MJ-em; ten ostatni przyniósł nam w końcu Zachód w jego pozbawionej wad postaci, na długo zanim nasz kraj zgłosił aspiracje wejścia do NATO czy Unii Europejskiej. Michael Jordan, jedyny taki król państwa nad Wisłą, władca naszych dziecięcych marzeń, pragnień i wyobrażeń. Na tronie nie ma go od dawna, lecz w Ostatnim tańcu zafundował nam swoisty wehikuł czasu. Bóg, a jednak aż do bólu ludzki. Heros, pełen człowieczych przywar. Ufam, że ten tekst pomoże choć jednej osobie w rozliczeniu się z legendą tkwiącą w naszych głowach od ponad dwóch dekad. To wpis dla Was. To wpis dla mnie. Teraz czuję się wolny. Jak Michael Jordan nad koszem... A Wy? 
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj