- Is the future going to be all girl? - We can only hope.To w tym momencie na widzów spłynęło objawienie, że być może nadszedł czas rewolucji. W końcu wydeptany szlak zostanie wylany asfaltem, jednak pełnym zakrętów i dziur. Tak, dziur, ponieważ nowa Doktor z założenia musi mieć pod górkę. W końcu musiało zostać ujawnione nazwisko aktorki, która ponoć rozpłakała się na wieść, że to ona wcieli się w Doktor. Ogromna odpowiedzialność spadła na barki Jodie Whittaker. Należy jednak na chwilkę zapomnieć o płci i rozważyć, czy jest ona odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu, czy będzie szalona, narwana, pełna pasji, ale też i goryczy po stracie niezliczonej liczby bliskich jego/jej sercu osób. Takim Doktorem, którego zapamiętamy bez względu na to, czy jest kobietą, czy nie. Bo wydaje się, że sam fakt, że to przedstawicielka płci żeńskiej pojawi się na naszych ekranach odrobinę (no dobrze, bardzo) przysłonił oczywistą oczywistość, że chcemy zobaczyć po prostu kolejnego zdolnego aktora. Takiego, który godnie zastąpi rewelacyjnego pod koniec swojej przygody z serialem Peter Capaldi. Jesteśmy jednak prostymi istotami, jak powiedział zresztą sam Doktor, ogarniętymi jakąś manią na punkcie gender. Tak, to to magiczne słowo, które jakiś czas temu przewaliło się przez nasz kraj, siejąc zamęt, chaos i spustoszenie, a teraz pewnie mało kto pamięta, o co chodziło. Doctor Who kręcony jest w Wielkiej Brytanii (głównie w Walii), kulturowym konglomeracie, gdzie małżeństwa homoseksualne to norma, gdzie generalnie nic już chyba nikogo nie dziwi. Czas na przełamanie kolejnej bariery, bo okazało się, że uczynienie z Doktora kobiety stało się dla wielu fanów serialu ciosem boleśnie dotkliwszym, niż powiedzenie wprost, że Bill to lesbijka. Czytałam mnóstwo opinii, w tym tych skrajnych, obwieszczających głośno wszem i wobec, że to już koniec serialu, popkulturowa katastrofa, zakończenie pięknego rozdziału haniebnym uczynkiem ze strony władz BBC. No cóż, pod pewnym względem to rzeczywiście koniec pewnego rozdziału, tego napisanego przez Stevena Moffata. Nadeszła era Chris Chibnall i już niedługo Doctor Who będzie jego serialem, więc może z nim zrobić, co mu się żywnie podoba. Nawet zatrudnić aktorkę, którą doskonale zna i pewnie wielu widzów pluje sobie w brodę, że już dawno nie rozwiązało zagadki tożsamości Trzynastego Doktora. Przecież w innym serialu Chibnalla, Broadchurch, Whittaker grała przez wszystkie sezony… Wracając jednak do złorzeczeń (byłych już) miłośników Doktora, przez sieć przetoczyło się naprawdę mnóstwo głosów, że to już koniec ich przygody z serialem. Można się zastanawiać, jakimi w takim razie byli ci ludzie fanami, skoro wystarczyła im odrobinę bardziej radykalna zmiana w obsadzie, żeby przestać Doctor Who oglądać. Bez dania nawet cienia szansy Jodie Whittaker. Pewnie bez obejrzenia jej w czymkolwiek innym poza zwiastunem wypuszczonym przez BBC. To postawa wielce denerwująca. Dlatego można ich bez żalu pożegnać, do widzenia! Co tu jeszcze robicie? Zależało wam kiedykolwiek na tym serialu? Oglądaliście go z nudów, a nie pasji? Skreślacie na starcie świetną aktorkę, która udowodniła nie raz i nie dwa, co potrafi! Bo jest kobietą? To wszystko? No to pa! Zainteresowani mogą bez trudu znaleźć w odmętach internetu (polecam cudny portal gallifrey.pl, z którego dane teraz przytaczam) statystyki dotyczące przyjęcia przez widzów decyzji o obsadzeniu kobiety jako Doktora. Co ciekawe, nie jest wcale tak źle. Analiza mediów społecznościowych wykazała, że troszkę ponad połowa komentujących całą sytuację zajęła stanowisko neutralne (55%), niewiele mniej pozytywne (39%), a negatywne tylko 6%. Jeszcze ciekawsze jest to, że tak naprawdę decyzja o zatrudnieniu Whittaker sprawiła, że o serialu zrobiło się naprawdę głośno. Do tego stopnia, że sprawą zainteresowały się osoby, które na co dzień nie oglądały serialu. Tych zapowiadających rezygnację z seansu jest znacznie mniej. Tak to jednak jest, że chętniej wypisujemy w sieci bluzgi niż miłe słowa i cukierkowe pochwały, więc siłą rzeczy bardziej rzucają się w oczy te najbardziej skrajne komentarze osób, którym często nikt nie ma już siły odpisywać. Przegrana sprawa, powie ktoś. Ja sama podchodzę do całej sprawy z neutralną radością. Dla mnie perspektywa tak ciekawej zmiany w jednym z moich ulubionych seriali to nie żaden Armageddon, tylko możliwość ponownego zakochania się w tej produkcji. A może będzie wręcz przeciwnie – pomysł nie wypali, twórcy będą długo za niego przepraszać, a BBC zawoła rozpaczliwie, że to się nie powtórzy, bijąc czołem o podłogę. Nadmierny optymizm też może zaszkodzić, jednak skreślanie na starcie czegoś, o czym praktycznie nic nie wiadomo, także wydaje się przesadą. Jakoś podskórnie czuję, że wszystko będzie dobrze. Czy to takie ważne, że Doktor był mężczyzną? Kopernik ponoć była kobietą. A na poważnie – awantura, która rozpętała się po ogłoszeniu BBC pokazuje, że nie mamy już jako miłośnicy seriali żadnego dystansu do obiektów naszych uczuć. Nie wolno nam się bawić popkulturą, wszystko musi być po bożemu, koniec kropka. Ocenianie na podstawie samego faktu, że jest nie tej płci, krzyki, że teraz będzie tylko gorzej… Można tylko podziwiać Jodie Whittaker, że podjęła się zadania wybitnie trudnego. Żeby zdobyć serca fanów Doctor Who, trzeba wytrzymać porównanie z poprzednimi Doktorami. W tym przypadku oznacza to także obronę samej siebie, a raczej postaci, którą zagra. Michelle Gomez uczyniła z Missy, kobiecego Mistrza, postać fascynującą w takim samym stopniu jak oryginalny Mistrz i ufam, że podobnie będzie w przypadku pani Doktor.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj