NORBERT ZASKÓRSKI: Większość widzów kojarzy cię z tej komediowej strony. Czy ukazanie się w tym zdecydowanie mroczniejszym repertuarze było czynnikiem, który przeważył na tym, że dołączyłeś do projektu? PAWEŁ DOMAGAŁA: I tak, i nie. Nie mam problemu z tym, że gram w komediach, bo po pierwsze, to lubię, a po drugie uważam, że granie w komediach jest najtrudniejsze. Zacząłem jednak odmawiać ról w pewnego typu komediach, bo miałem wrażenie, że coraz częściej są mocno sformatowane i robione na jedno kopyto. Dzięki muzyce – mojej drugiej nodze finansowej, mogę wybierać propozycje zawodowe. Kiedy więc dostałem propozycję zagrania w Żmijowisku i przeczytałem książkę, wiedziałem, że to będzie ciekawe wyzwanie aktorskie i szansa pokazania się w innej roli, niż te, które dostawałem w filmach i serialach. Gdy czytałeś książkę, co cię najbardziej urzekło w postaci Arka, którą grasz w serialu? Arek jest bohaterem bez fajerwerków. To rodzaj everymana, człowiek mało efektowny, który nie zapada w pamięć. Zawsze doceniam aktorów, którzy potrafią ciekawie opowiedzieć pozornie nieciekawego człowieka i wiem, ze to jest niezwykle trudne zadanie aktorskie. To ciekawe, co powiedziałeś, ponieważ w czasach, w których wielu aktorów i aktorek musi się oszpecić dla roli, aby zdobyć Oscara lub inne nagrody, to rzeczywiście twoja rola bardziej przypomina mi kreację Caseya Afflecka w Manchester by the Sea. Trafiłeś, ponieważ uważam, że rola Caseya Afflecka w Manchester by the Sea jest jedną z najlepszych ról, jakie widziałem. To właśnie kino bez fajerwerków, gdzie widzowie po obejrzeniu mówią o aktorze: "No, po prostu zagrał". Aktorski Mount Everest. W Polsce przykładem takiego aktora jest Krzysztof Stroiński. Czasem ta pewna spektakularność w roli może przyćmić walory aktorskie... Zawsze łatwiej jest schować się za pewną formą. Oczywiście jest wielu świetnych aktorów, którzy sprawdzają się w bardzo charakterystycznych kreacjach jak choćby Jamie Foxx, który grał Raya Charlesa. To również jest ogromna sztuka, ale mi bardziej podobają się takie role jak Saoirse Ronan w Lady Bird. To jest rodzaj aktorstwa, który mnie najbardziej wzrusza. Czy wobec tego postać Arka w Żmijowisku wprowadziliście jeden do jednego w porównaniu z literackim oryginałem czy zostały dodane pewne zmiany? Raczej jeden do jednego, choć to jest nasze wyobrażenie na temat Arka. W książce był bardzo dobrze opisany i szybko orientujemy się, z kim mamy do czynienia, ale każdy czytelnik na pewno wyobraża go sobie trochę inaczej. Uważasz tę rolę za do tej pory największe albo jedno z największych aktorskich wyzwań w karierze? Nie myślę o tym w ten sposób. Do każdej roli staram się podchodzić jak do debiutu, od którego wszystko może zależeć. To trochę odmienne myślenie od wielu aktorów i aktorek, z którymi rozmawiałem. Usłyszałem od nich, że zwykle coś zostaje z danej roli w człowieku jeszcze przez pewien czas od zejścia z planu. Rzeczywiście, szybko rozstaję się z rolą. Mam ciekawe życie prywatne i nie chcę go wzbogacać cechami postaci. Aktorstwo to moja pasja, staram się wykonywać ten zawód jak najlepiej, ale wkręcam się w daną historię tylko na planie lub scenie. Zwariowałbym, gdybym swojego bohatera zabierał do domu. Co według ciebie jest najtrudniejsze we wchodzeniu w postać? W Żmijowisku to był temat. Szczególnie trudny dla mnie jako ojca. W czasie pracy miałem takie momenty, że spałem przy zapalonym świetle, byłem wykończony psychicznie i fizycznie. Mówi się, że aktor powinien być kameleonem, gotowym na wszystko, aby wejść w rolę. Nie sądzisz jednak, że ważna jest w tym wypadku po prostu ogromna empatia i emocjonalność? Każdy ma swoją metodę wejścia w rolę. Ja nie kojarzę aktora, który byłby zupełnym kameleonem. Jest uznawany za takiego, ponieważ taka opinia utarła się na jego temat. Nawet widząc na ekranie Christiana Bale'a i doceniając jego przemianę na potrzeby roli, potrafimy go oddzielić od kreacji. Z aktorem jest jak ze sportowcem - jest w formie albo nie. Miałeś kiedyś taki gorszy dzień na planie, że pomyślałeś, że nie trafiłeś z formą? Miałem kilka takich dni. Zresztą zawsze zastanawiam się, czy nie można było czegoś zrobić lepiej. Do końca życia jednak będę pamiętał radę, którą dał mi na studiach profesor Benoit. Chodzi o to, żeby nie starać się dawać z siebie więcej, niż ma się tego dnia. Wobec tego daję z siebie w danym momencie tyle, na ile mnie stać. Nie próbuję szarżować. Masz jakieś aktorskie wzory do naśladowania lub kreacje, które są dla ciebie inspirujące? Na pewno wspomniany już Casey Affleck, który jest świetnym aktorem i to już od Buntownika z wyboru. Miał tam małą rolę, ale zagrał ją wyśmienicie. Leonardo DiCaprio jest fantastycznym aktorem. Janusz Gajos jest w światowej lidze mistrzów, podobnie jak Jan Frycz. W komedii jest wielu świetnych aktorów, a Ben Stiller to geniusz gatunku. Wobec tego, jaką rolę chciałbyś zagrać? Nie mam określonego typu roli. Na pewno bardzo chciałbym kiedyś zrobić taki film jak Lady Bird, czyli obyczajową historię, w której na pozór nic się nie dzieje, jednak jest znakomicie poprowadzona psychologicznie. Mały interesujący realizm. Ricky Gervais to jest mój bóg komedii, zarówno pod względem grania, jak i pisania scenariuszy. Chciałbym kiedyś robić takie rzeczy jak on.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj