Dzisiejszy pełny zwiastun filmu Batman v Superman: Świt sprawiedliwości zdradza wiele na temat fabuły oczekiwanej superprodukcji. Uwaga - nasza analiza zawiera spoilery.
Jeśli jeszcze nie widzieliście nowego zwiastuna filmu Batman v Superman: Dawn of Justice, oto on:
No url
Początkowe sekwencje rozgrywają się w czasie przyjęcia, najprawdopodobniej zorganizowanego przez Lexa Luthora. Obiektem zainteresowania zebranych dziennikarzy staje się jeden z zaproszonych gości - Bruce Wayne. Nie rozpoznaje go wstępnie Clark Kent, który musi potwierdzić tożsamość miliardera u swojego kolegi po fachu. Niewiedza Clarka trwa jednak wyjątkowo krótko – dziennikarz Daily Planet tuż po powitaniu Wayne’a bez ogródek przechodzi do ofensywy, pytając go o jego stanowisko w kwestii walki Batmana ze złem w Gotham. Zwróćcie uwagę na ironiczny uśmiech na twarzy Bruce’a - wszystko wskazuje na to, że on z kolei doskonale wie, z kim przyszło mu rozmawiać.
Tę tezę potwierdzają kolejne sceny, w których chaos panoszący się w Gotham kontrastuje z próbą uchwycenia nastrojów społecznych w Metropolis. Widzimy, podobnie jak poprzednim zwiastunie, wbity w ścianę batarang i pokiereszowanego złoczyńcę na okładce jednej z gazet wydawanych w mieście Batmana. Tytuł jej nagłówka: „Bat Brand of Justice”. Ten termin dziennikarski oznacza odniesienie do jakości wymierzania sprawiedliwości przez Mrocznego Rycerza – pozornie zasadnego, ale dyskusyjnego w materii realizacji i oceny działań. W podobnym tonie wypowiada się Clark, który chce przekonać rozmówcę, że ludzie w Gotham żyją w strachu, a wendeta Batmana odbywa się poza prawem.
Replika Wayne’a trafia w punkt: Daily Planet uznające za bezprawne działania Mrocznego Rycerza popada w hipokryzję. Przecież gloryfikacja Supermana w redakcji gazety Kenta jest w rzeczywistości wychwalaniem obcego, który może wyrwać się spod kontroli. Na ekranie przewijają się wstawki wtórujące tym słowom: monumentalna rzeźba Supermana, Człowiek ze Stali podtrzymujący spadającą rakietę kosmiczną i ludzie zmagający się z powodzią, którzy liczą na ratunek dzięki umieszczeniu symbolu Przybysza z Kryptona na dachach swoich domów – tutaj mamy już prawdziwy kult, nowe opium dla mas.
Wayne wydaje się nienawidzić Daily Planet w stopniu przekraczającym wszelkie granice, a gdy tylko Clark próbuje się z nim nie zgodzić, z ust miliardera padają znamienne słowa: „Może Gotham jest we mnie – mam złą historię z popaprańcami wystrojonymi jak klauny”. Czy idzie tu tylko o Jokera, czy może Bruce do jednego z nim worka wrzuca także Supermana? Doprawdy trudno określić, jak i czy w ogóle Pan Chaosu wpłynie na całą historię, ale zdaje się, że jego działalność będzie w filmie obecna. Jest jeszcze jedna możliwość: wyznanie Wayne’a to zdarcie welonu tajemnicy, który zasłania prawdziwą tożsamość Batmana. Natężenie dysputy i wbity w siebie nawzajem zimny wzrok rozmówców wieńczą tę krótką dyskusję. Lada moment wezmą się za łby – tym panom ktoś musi przerwać!
Pomiędzy Wayne’a i Kenta wchodzi gospodarz imprezy – Lex Luthor. Nie miejcie złudzeń: fakt, że lokuje się w środku, jest tutaj symboliczny. Zack Snyder zdradza tym samym, kto będzie centralną postacią w nadchodzącym konflikcie i jego głównym prowodyrem. Dla Luthora Clark i Bruce to w końcu „chłopcy”, a komediowy sznyt Lex rozwija, komentując uścisk dłoni Kenta – "z taką osobą nie chciałbyś walczyć". To tylko żart czy może manipulacja rozmówcami, która ma doprowadzić do ich naparzanki? Co więcej, w słowach Luthora możemy doszukiwać się jeszcze jednego wniosku: być może on już doskonale wie, kim Wayne i Kent stają się po godzinach…