Henry Cavill nigdy nie ukrywał, że jest wielkim fanem prozy Andrzeja Sapkowskiego oraz growych adaptacji od CD Projekt Red. Gdy pojawiła się informacja, że Netflix zajmie się przenoszeniem wiedźmińskiej sagi na mały ekran, Henry Cavill nie zastanawiał się długo i uruchomił swoje kontakty, by dotrzeć do ludzi odpowiedzialnych za serial. Przekonywał wówczas showrunnerkę produkcji, Lauren Schmidt Hissrich, że to on powinien wcielić się w zabójcę potworów. Jeszcze wtedy nie ruszyły nawet castingi, a Cavill już rozpoczął wyścig o rolę, chociaż ta kandydatura nie wszystkim od razu wydawała się oczywista. Brytyjczyk ostatecznie otrzymał szansę założenia wiedźmińskiego medalionu, ale dobrze pamiętam dzień, w którym ogłoszono to światu oficjalnie. Nie wszyscy byli zachwyceni, bo chociaż Henry Cavill jest powszechnie doceniany i lubiany za miłość do popkultury, to jednak nie wpisywał się w wyobrażenie fanów o tej postaci. W grach Geralt z Rivii miał zupełnie inną sylwetkę od napakowanego niczym ciężarówka Cavilla i wyglądał na dużo starszego. Byli też tacy, którym nie podobało się, że postać Geralta w aktorskiej adaptacji zdobić będzie przystojna facjata umięśnionego gościa, który jeszcze niedawno biegał w rajtuzach i pelerynie jako Superman. Później wypuszczono jeszcze fatalne nagranie promujące serial, które zawierało urywek z kostiumowych testów Cavilla. Aktor pojawił się w kadrze w dziwnym skórzanym kubraczku z peruką nadającą się raczej na imprezę Halloween, a nie na plan wysokobudżetowego serialu. "Przecież on wygląda gorzej od Michała Żebrowskiego w naszym Wiedźminie!" – dało się przeczytać w komentarzach. I trudno nie zgodzić się z tą opinią. Na szczęście latem 2019 roku zaprezentowano oficjalne zdjęcia, na których tym razem postarano się o górskie tło i ubrano Cavilla w zbroję przypominającą tę z gier. Miał też na plecach miecz, a jego siwe włosy powiewały z estetycznie spiętego kucyka. Wystarczyło już tylko pokazać go w ruchu, co miało miejsce w grudniu tego samego roku. Geralt z Rivii pokonuje potwora w pierwszej scenie, a chwilę potem dostarcza nam jedno ze swoich pierwszych "hmm", które okazało się mieć olbrzymi potencjał memogenny. Kreacja Cavilla została kupiona przez większość fanów i zaakceptowano fakt, że do walki z potworami w zasadzie nie potrzebuje mieczy, bo wystarczą mu jego bicepsy. Tyle jednak z pięknego wstępu, bo ostatecznie historia tej przygody ma finał, który nie będzie raczej pozytywnie wspominany.
CD Projekt Red/Netflix
Ostatecznie serialowego Wiedźmina krytykowano za wiele rzeczy – nawet za to, że wygląda tanio i przypomina produkcje fantasy o Herkulesie i Xenie. Najwięcej dostało się jednak temu, jak serial został napisany. Fani znający oryginał punktowali wszystkie różnice między produkcją a prozą Sapkowskiego. W premierowym sezonie twórcy nie mieli łatwego zadania, bo musieli nadać lekko powiązanym ze sobą opowiadaniom spójny charakter. Showrunnerka słusznie doszła do wniosku, że fabuła wymaga eksperymentowania z liniami czasowymi, bo gdyby podążać za fabułą opowiadań linearnie, Ciri zostałaby wprowadzona dopiero przed końcem sezonu. Dobrze więc, że chciano uczynić z niej pełnoprawną bohaterkę, bo ma to sens w kontekście roli, jaką odgrywa ona później. Rzecz w tym, że zrobiono to nieumiejętnie, co prowokowało narracyjny chaos i fani słusznie punktowali to jako jedną z największych wad. Bez znajomości książek, naprawdę trudno było połapać się w świecie przedstawionym. Idea była słuszna, ale wykonanie kiepskie, chociaż do błędu nikt się nie przyznał. W 2. sezonie żartowano sobie nawet z głupiutkich widzów w scenie z Jaskrem i strażnikiem, który narzeka na skomplikowaną twórczość barda. To jednak nie wszystko, bo też adaptacje wielu opowiadań wyraźnie zubożały materiał, odchodząc od esencji poruszanych tematów. Odarto między innymi Mniejsze zło z wielu intrygujących znaczeń, co przykuwało w sposób negatywny uwagę fanów i powodowało, że rosła frustracja wśród osób zaznajomionych z oryginałem. Jest to oczywiście problem wszystkich adaptacji szukających oryginalnego pomysłu na siebie i szczególnie trudno będzie spełnić wymagania osób znających pierwowzór.  Co jednak w sytuacji, gdy członkiem wrażliwego fandomu jest sam aktor, który odgrywa główną rolę?
Zakładam, że do aktora dochodziły głosy niezadowolonych fanów i pewnie do nich kierował zapewnienia, że jego postać będzie w nowym sezonie bliższa książkowej wersji.
Nie twierdzę, że gdyby inny aktor dostał rolę Geralta, to Henry Cavill pisałby po forach, że Netflix jest głupi, a Wiedźmin tragiczny. Jako wielki fan prozy Sapkowskiego mógł jednak mieć w swojej głowie wyobrażenie na temat tego, jak powinna wyglądać adaptacja. Na pewno chciał, by materiał źródłowy był wierniej przenoszony na język serialu – sygnalizował to w wywiadach poprzedzających premierę 2. sezonu. Zapewniał też, że może grać Geralta nawet przez 7. sezonów, jeśli tylko będą w stanie opowiadać wspaniałe historie, które honorują dzieło autora. Zakładam, że do aktora dochodziły głosy niezadowolonych fanów i pewnie do nich kierował zapewnienia, że jego postać będzie w nowym sezonie bliższa książkowej wersji. Miał zresztą naciskać scenarzystów, by Geralt otrzymał więcej dialogów. Showrunnerka nie sygnalizowała oczywiście problemów w kontaktach z Cavillem i wspominała raczej, że odgrywa on dużą rolę w procesie twórczym. Doceniała to, że jest wielkim fanem oryginału i zawsze służy radą. Czy mówiła szczerze? Tego się nie dowiemy, ale – uwaga! – pozwolę sobie na małą kontrowersję. A jeśli Henry Cavill przyczyniał się do tworzenia toksycznej atmosfery na planie, a ekipa scenarzystów musiała szukać kompromisów między swoją wizją a pomysłami gwiazdy? Wiem, że większość z Was uwielbia, gdy adaptacja jest maksymalnie zgodna z oryginałem i wprowadzane są tylko nieuniknione zmiany wynikające z zasad rządzących medium. Twórcy mają jednak prawo do robienia tego, do czego zostali wyznaczeni. Na planie mogło dochodzić do sporów między osobami, które na spotkaniach prasowych opowiadały o sobie w samych superlatywach. Trzeba jednak pamiętać, że Andrzej Sapkowski dał showrunnerce wolną rękę, bo jego książek nikt mu nie zabierze. Serial miał szansę opowiedzenia czegoś ciekawego o tych postaciach w nowych realiach. Czy to się udało, możemy dyskutować, ale widocznie Henry Cavill nie mógł pogodzić wizji Netflixa z tym, co znał z książek. Podkreślam jednak w tym miejscu, że moje słowa o toksycznej atmosferze czy sporach nie są wietrzeniem spisku. Nigdzie nie zostały podane oficjalne powody odejścia Henry'ego Cavilla. Dysponujemy jedynie poszlakami, które bardzo łatwo dopasować do pasującej tezy, a Internet zdążył już w wielu miejscach uczynić z Cavilla bohatera, natomiast Netflixa nazwać – jakżeby inaczej – największym złem.

Zmiany aktorów w serialach

Źródło: materiały prasowe
+5 więcej
Mówi się, że prawda leży pośrodku. Uważam się, że Henry Cavill kierował się względami kreatywnymi, ale też przeliczył sobie, że dalsze granie Geralta przez tyle lat będzie dla niego zwyczajnie mało opłacalne. Gdyby serial miał wysoki poziom, to może dałoby się przełknąć utratę kilku zer na koncie, ale ponieważ jest to produkcja, która nie spełnia jego ambicji i uderza w ukochany przez niego materiał, to po co się w takim razie męczyć? Znowu możemy tylko spekulować, przynajmniej do czasu, aż Henry Cavill nie ujawni prawdziwych powodów odejścia. Inna sprawa, że po czasie dochodzą do nas przecieki o planowanym odejściu Cavilla już po 2. sezonie. Portal Deadline podaje, że powodem miały być właśnie różnice kreatywne. Pierwsze plotki na ten temat pojawiły się w 2021 roku, ale zostały zignorowane. Przy 3. sezonie Cavill dostał jednak podwyżkę, która gwarantowała mu milion dolarów za każdy odcinek z jego udziałem (poprzednio było to 400 tysięcy dolarów). To ogromna suma, którą trudno byłoby przebić w nadchodzących sezonach, więc to był pewnie dobry moment na pożegnanie się z rolą. Cavill może teraz pozwolić sobie na inne projekty kinowe, bo jest uwielbiany w Hollywood i na brak propozycji na pewno nie narzeka. Zamieszanie wokół Wiedźmina zbiegło się z powrotem do roli Supermana, więc naprawdę trudno byłoby łączyć te wszystkie projekty z graniem w serialu, którego zdjęcia są bardzo intensywne i odbywają się w wielu miejscach na świecie. W sieci można znaleźć też wypowiedzi Cavilla, w których podkreśla swoją miłość do materiału źródłowego. To właśnie tutaj wspomina, że miał trudności ze znalezieniem równowagi między wizją showrunnerki a swoim stosunkiem do powieści.
To historia showrunnerki, to adaptacja. Trudne dla mnie było odnalezienie Geralta z książek i możliwość przysłużenia się im obu tak bardzo, jak tylko mogłem. To, na co naciskałem, to nie tylko większa liczba dialogów. Chodziło o przeniesienie na ekran Geralta bliższego temu z książki. (...) Wszystkie moje prośby i żądania miały związek z tym, że chciałem, by było one wierne materiałowi źródłowemu.
Jedni się cieszą, że Cavill zachował się w taki sposób, bo może będzie to początek końca tworu Netflixa, inni zaś są smutni, bo naprawdę podoba im się ten serial (tak, są tacy i mają do tego pełne prawo) i tracą czołową gwiazdę w takim momencie. Liam Hemsworth zastąpi Cavilla w 4. sezonie i zapewne jest to opcja dużo tańsza. Wizualnie nie jest to zmiana zła, ale aktorsko trochę wątpię w jego umiejętności. Znaleźliśmy się w dziwnym miejscu, bo pamiętam ekscytację każdym newsem o Wiedźminie, a teraz jest mi tylko smutno, że Geraltem będzie ten tańszy z rodziny Hemsworthów. Widzowie patrzą na to wszystko tym bardziej negatywnie, że mamy do czynienia z recastem głównej postaci, co zawsze jest związane z niechęcią i brakiem akceptacji. Tym bardziej dziwi mnie timing, w którym poznaliśmy stanowisko Cavilla. Przed nami jeszcze premiera 3. sezonu latem 2023 roku, a więc aktorzy i twórcy będą musieli wielokrotnie odnosić się do tej sprawy, co na pewno nie stwarza przyjaznej otoczki.

Wiedźmin - zmiany względem książek

Netflix
+39 więcej
Czy jest szansa na to, że kolejne sezony będą bardziej zgodne z materiałem źródłowym? Wydaje mi się, że nie, bo gdy fani finalizowali oglądanie 2. sezonu, scenarzyści już kończyli pracować nad kolejną odsłoną. Pewnie nie mieli już czasu na poprawki wymuszone reakcjami widzów. Powinniśmy być gotowi na kolejny sezon, który luźno będzie podchodził do materiału źródłowego. Sam nie mam z tym problemu, co wielokrotnie podkreślałem przy okazji pisania wiedźmińskich artykułów. Zmiany nie są złe, jeśli tylko twórcy mają coś ciekawego do powiedzenia. Wątek Voleth Meir z 2. sezonu z pewnością nie jest zmianą dobrą, bo to generyczny i schematyczny motyw przypominający zachodnią papkę, która ubrana została w słowiańskie szaty. Dopisany wątek miał zapewnić Yennefer szansę na odkupienie, Ciri zafundować kolejną traumę, natomiast Geraltowi dać możliwość pokonania kilku potworów w finale. Adaptowana Krew elfów kończy się w prozie bez blockbusterowego pojedynku, który zdaniem scenarzystów musiał się znaleźć na koniec ich sezonu. Szkoda, że Netflix szyje ten serial pod zachodnie gusta, bo Ród Smoka pokazuje, że finał może obyć się bez spektakularnych starć. Może za to 4. sezon będzie bliższy temu, co czytali fani i będzie to prztyczek w stronę Cavilla? W całym tym zamieszaniu najbardziej szkoda fanów – wszystkich! Tych, którym serial się podoba, i tych, którzy chcieliby mniej kombinowania, a więcej ducha książek Sapkowskiego. Bo chociaż sam jestem zwolennikiem ciekawego interpretowania oryginału, to jednak scenarzyści Wiedźmina nie mają do tego kompetencji. Wiedźmińska Saga stała zawsze bohaterami, a w serialu trudno o kogoś barwnego (prócz Jaskra) i żadne "hmm" Cavilla tego nie zmieni. Mogli śmiało wprowadzić tysiące zmian, ale zachować to, co Sapkowskiemu wyszło najlepiej – niezwykłych bohaterów, którym chcieliśmy kibicować do ostatniej strony. Marzyliśmy podczas czytania o tym, żeby Geralt, Yennefer i Ciri mogli być razem jako rodzina. W serialu podobne uczucia są całkowicie obce. Odejście Cavilla może być więc symbolem porażki Netflixa. Być może próba stworzenia franczyzy wokół Kontynentu też zakończy się fiaskiem. Nadchodzący spin-off Wiedźmin: Rodowód krwi podobno zapowiada się kiepsko, stąd może ta słaba promocja i spychanie premiery najpóźniej, jak tylko się da. Jasne, Wiedźmin dalej jest ogromnym sukcesem platformy i wielu widzów na całym świecie do końca będzie śledzić to, co przygotują twórcy. Pytanie – jak długo liczby będą się zgadzać? Wracając jeszcze do Cavilla – możemy oczywiście śpiewać piękne ballady o jego niespodziewanym odejściu na przekór okropnym scenarzystom, ale zanim zaczniemy tworzyć peany na jego cześć, weźmy pod uwagę, że to aspekty finansowe mogły mieć dla niego decydujące znaczenie. Może kiedyś dowiemy się prawdy, a tak pozostaje nam czekać na nowy sezon Wiedźmina lub po prostu odpuścić go sobie i liczyć, że za kilka lat dostaniemy coś zdecydowanie lepszego.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj