Najnowszy dodatek do gry World of Warcraft, zatytułowany World of Warcraft: Legion, skupia się na walce z Płonącym Legionem, który już od pewnego czasu atakował Azeroth w trakcie specjalnego wydarzenia, mającego na celu przygotowanie graczy na premierę rozszerzenia. Wiele osób spodziewało się problemów z serwerami kilka minut po starcie dodatku, ale o dziwo obyło się bez jakichkolwiek trudności. No, może nie licząc kolejek, które trwały nawet kilka godzin. Czytaj także: Powrót do Karazhan! World of Warcraft: Legion odświeży kultową lokację Zaraz po północy pojawiła się możliwość zdobycia artefaktu, czyli potężnej broni, która posłuży nam przez cały czas trwania dodatku oraz wybrania się na nowy kontynent - Broken Isles. Dość dużo czasu zajęła mi decyzja odnośnie tego, którą z moich postaci powinienem wyruszyć na przygodę, ale ostatecznie padło na Łowcę Demonów - to nowa klasa, tak więc upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu. Wyszkoleni przez Illidana łowcy wprowadzają powiew świeżości do wiekowej mechaniki z World of Warcraft i jednocześnie z miejsca awansują na pierwsze miejsce listy najbardziej mobilnych klas. Podwójny skok, możliwość szybowania na skrzydłach i błyskawicznych susów sprawiają, że Demon Hunterzy mogą szybko zmieniać swoje położenie, co nie pozostaje bez wpływu na rozgrywkę - staje się ona nieco bardziej dynamiczna i sprawia więcej frajdy niż standardowe stanie w jednym miejscu i wciskanie kolejnych przycisków. No url Początkowe zadania robią bardzo dobre wrażenie. Questy, w których zdobywamy artefakty, są świetnie zrealizowane, a i opowiedziane w nich historie mogą się podobać. Aktualnie mam za sobą zdobycie trzech artefaktów i za każdym razem z zainteresowaniem śledziłem to, co przygotowali dla nas twórcy. Oczywiście nie brakuje tu pewnych fabularnych głupotek (zwłaszcza w przypadku Łowcy Demonów o specjalizacji Havoc), ale World of Warcraft zdążył mnie już do tego przyzwyczaić w ostatnich latach. Również dalsza część gry wypada świetnie - deweloperzy umożliwili nam rozpoczęcie zabawy na Broken Isles od dowolnie wybranej przez nas lokacji, przez co nic nie stoi na przeszkodzie, aby jedną z postaci wybrać się do pięknego, pełnego wodospadów i gór Highmountain, a drugą zacząć zwiedzanie od tajemniczej, deszczowej krainy Azsuna. Ten nowy sposób prowadzenia rozgrywki jest możliwy dzięki skalowaniu się przeciwników i wykonywanych zadań do poziomu naszej postaci. Oznacza to, że będąc na maksymalnym, 110 poziomie doświadczenia, nadal będziemy trafiać na questy, które mogą okazać się dla nas wyzwaniem. Sporym zmianom uległy też profesje, w których nasz poziom umiejętności przestał odgrywać znaczącą rolę. Zamiast tego twórcy wprowadzili rangi, które pozwalają np. na tworzenie tych samych przedmiotów przy pomocy mniejszej ilości materiałów. Powróciły też powiązane z konkretnymi profesjami zadania do wykonania, w których nagrodami są recepty i przepisy. Z uwagi na dużą liczbę graczy miałem trudności ze znalezieniem grupy do instancji, jednak po kilku godzinach w kolejce udało mi się i trafiłem do Neltharion's Lair. Loch ten jest nieco większy od tych, do których przyzwyczaiło nas Warlords of Draenor. Jeśli jednak chodzi o poziom trudności... cóż, jest bardzo łatwo i nawet z zupełnie losowymi ludźmi w drużynie pokonanie czterech większych przeciwników nie stanowiło absolutnie żadnego wyzwania. Cała nadzieja w wyższych poziomach trudności, które odblokowane zostaną na 110 poziomie doświadczenia. Dość zaskakujące jest to, że pomimo 11 lat na karku World of Warcraft nadal może się podobać. Chociaż silnik graficzny wyraźnie już niedomaga i najlepsze lata ma za sobą, to luźna, nieco bajkowa stylistyka sprawia, że gra potrafi wyglądać ładnie. Bardzo dobrze wypada też muzyka, ale to nic nowego, bo zarówno podstawowa wersja gry, jak i późniejsze dodatki miały świetne ścieżki dźwiękowe. Zabawę nieco uprzykrzały błędy techniczne. Podczas gry trafiłem na dwa zadania, których nie udało mi się wykonać - musiałem posiłkować się kilkukrotnym resetowaniem ich. Kilkanaście godzin od premiery pojawiły się też spore lagi, a aktualnie wiele osób ma problemy z dostaniem się na serwer, co może być związane ze startem dodatku w Stanach Zjednoczonych. Pierwsze godziny spędzone z World of Warcraft: Legion oceniam jak najbardziej pozytywnie. Seria zadań związana z artefaktami sprawiła, że faktycznie poczułem się jak jeden z największych herosów w Azeroth, a i nowe krainy w Broken Isles przypadły mi do gustu. Nauczony doświadczeniem z poprzedniego dodatku wiem jednak, że rozszerzenia do gier MMORPG poznaje się nie po tym, jak zaczynają, ale jak kończą. Teraz wszystko w rękach Blizzard Entertainment - jeżeli Legion będzie należycie rozwijany, to może on zachęcić pewnych graczy do powrotu do Azeroth. Potem przyjdzie czas na głębszą analizę dodatku po wielu godzinach gry.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj