Okres oscarowy w polskich kinach trwa. Z opóźnieniem w stosunku do Zachodu odbyła się w Polsce premiera filmów Philomena, Inside Llewyn Davis i Her. Oprócz nominowanych do nagrody Akademii Filmowej mogliśmy obejrzeć m.in. nowego RoboCopa i LEGO: Przygodę.

RoboCop

Jędrzej Skrzypczyk: Im więcej oglądałem materiałów dodatkowych, tym bardziej chciałem pójść na nowego "RoboCopa". Wielkim fanem verhoevenowskiego oryginału nie jestem, ale to i tak świetne kino, tak więc Padilha zmagał się z legendą. I wyszedł z tej potyczki cało - nowy "RoboCop" jest świetny, wygląda naprawdę dobrze, a przede wszystkim - kładzie nacisk na inne aspekty niż pierwowzór. Multum nawiązań do klasyki plus nienachalne PG-13 to miód na me uszy i oczy.

Jan Stąpor: Zgadzam się z Jędrzejem – choć Padilha stanął przed trudnym zadaniem, to jednak wyszedł z niego obronną ręką. Nowego "RoboCopa" ogląda się z niemal taką samą przyjemnością jak pierwowzór, mimo że Joel Kinnaman jest trochę za bardzo blaszany, nawet jak na rolę zrobotyzowanego policjanta.

Adam Siennica: Zaskakująco solidny ten film. Szału nie ma, ale lepiej niż przy beznadziejnej "Pamięci absolutnej’.

Kamil Śmiałkowski: Powtórzę za przedmówcami. Jest OK. Choć jakże ja tęsknię do sarkastycznego i ostrego kina Verhoevena. Że też nikt dziś tak nie kręci.

Kasia Koczułap: Pozytywne zaskoczenie. Zamiast robić kopię, która z oryginałem nie miałaby szans, postanowiono spojrzeć na temat z innej strony. I to się naprawdę udało. Świetny, prześmiewczy komentarz na otaczającą nas medialną rzeczywistość. Było dobrze.

LEGO: Przygoda

Tomasz Skupień: Faktycznie, przygoda i to pełną, klockową gębą. Film zabawny, świetnie zrobiony. Może wątek oklepany i przewidywalny - ale za to LEGO wszędzie! I o to chyba w tym chodziło. Na minus mogę zaliczyć tylko to, że tak naprawdę ten film mogą zrozumieć wyłącznie osoby, które pół dzieciństwa spędziły na łączeniu plastikowych klocków we własne światy.

Michał Kaczoń: Tak, film LEGO to rzeczywiście powrót do lat dziecięcych i wielka radocha z oglądania klockowego świata w nowy, jeszcze bardziej interaktywny sposób. Humor, akcja i nietypowe pomysły sprawiają, że obraz ogląda się z uśmiechem na ustach, a po wyjściu z kina aż ma się ochotę odświeżyć kolekcję klocków. Jeśli reklamy jakiegoś produktu mają wyglądać tak jak "The LEGO Movie", to ja kupuję to w pełni.

Adam Siennica: Najlepsza komedia roku? Raczej na pewno. Jeden z tych filmów, przy których widz w każdym wieku będzie bawić się wyśmienicie. Batman rządzi!

Kamil Śmiałkowski: Brawo! Nie sądzę, by coś lepszego w animacji spotkało nas w tym roku. Zabawnie, szybko, z mnóstwem aluzji i dystansu. I co z tego, że to product placement? Jakby zrobili np. "IKEA Movie" na takim poziomie, to też bym poszedł.

Michał Kaczoń: Już sobie wyobraziłem epickość takiego "IKEA Movie" utrzymanego na podobnym poziomie. Aż chyba sobie znowu zapuszczę ten trailer filmu o tym samym tytule zrobionym pod wizję "Grawitacji".

Wielkie piękno

Dawid Rydzek: Wspaniały hołd dla kina włoskiego sprzed pół wieku. Oglądając niektóre sceny, ma się wrażenie, że to wcale nie Paolo Sorrentino, a sam Federico Fellini. Tak właśnie wyobrażam sobie film twórcy "8 i pół", jeśli ten miałby jeszcze szansę nakręcić coś w 2014 roku. Choć szkoda rewelacyjnego "Polowania" Vinterberga, zasłużony tegoroczny Oscar dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego.

Ona

Jędrzej Skrzypczyk: Niesamowity film niesamowitego reżysera. Na dodatek niesamowicie trudny w jednoznacznej ocenie. Jasne, jest miło, pięknie, wzruszająco, a Phoenix i reszta - bezbłędni. Z jednej strony mamy żałosnego bohatera oszukującego samego siebie, żyjącego przeszłością i zakochującego się w systemie operacyjnym. Z drugiej zaś Spike Jonze zadaje sobie pytanie, jak wygląda i czym może być miłość. A gdzieś w tle jawi nam się komentarz (współczesnego?) świata. Perła! Klękajcie narody przed Jonzem!

Adam Siennica: Spike Jonze to klasa sama dla siebie i nie zwalnia tempa. Niezwykła historia, wielkie emocje i zaskakująca dawka humoru. Zapada w pamięć na długo. Popieram słowa Jędrzeja - Jonze mistrzem!

Jan Stąpor: Świetny film wzbudzający całą paletę wrażeń i emocji; chyba pierwszy od bardzo dawna, który mnie tak poruszył, mimo iż myślałem, że jestem odporny na historie o miłości. Do tego stawia wiele ważnych pytań, na które możliwe, że w najbliższej przyszłości dostaniemy odpowiedzi.

Kamil Śmiałkowski: Świetne bliskozasięgowe SF. Tak właśnie to widzę. Jonze nie tylko nakręcił kolejny fajnie zakręcony film, ale też utarł nosa "Raportowi mniejszości" i dał nam emocjonalną wariację na "Terminatora". Z której strony nie spojrzeć - warto. I jeszcze ten głos Scarlett…

Michał Kaczoń: Potwierdzam słowa przedmówców, a w szczególności zwrot o emocjonalnej wariacji na "Terminatora". W pewnym momencie wolta z tej serii aż sama się prosiła o wrzucenie do scenariusza, ale Jonze jednak skrzętnie utrzymał się w swoim klimacie komediodramatycznym, dzięki któremu wizja niedalekiej przyszłości wypadała wyjątkowo zgrabnie. Świetnie ukazane relacje międzyludzkie i wrażliwość zakochanego człowieka. Wyborne!

Kasia Koczułap: Najlepszą rekomendacją dla tego filmu jest fakt, że mijają kolejne dni, odkąd go obejrzałam, a nadal nie umiem o nim mówić. Bardzo się cieszę, że zgarnął Oscara za najlepszy scenariusz oryginalny. Zasłużenie, bo "oryginalność" to druga nazwa obrazu Jonze’a.

Dawid Rydzek: Banalny w swojej prostocie koncept został zrealizowany perfekcyjnie. W trakcie seansu mocno angażuje emocjonalnie, a tuż po nim zaczyna robić to samo, tylko że na poziomie intelektualnym. Bo w którym roku może zdarzyć się historia podobna do tej z filmu Jonze'a? W 2050? Czy już w 2020?

Facet (nie)potrzebny od zaraz

Kamil Śmiałkowski: Jak dla mnie to jeden z faworytów następnej edycji Węży. Nie dajcie się zagonić na to nawet kijem.

Tajemnica Filomeny

Jan Stąpor: Solidny, kameralny film opowiadający ciekawą historię, z doskonałymi rolami Judi Dench oraz Steve’a Coogana, niestety jednak nie zapada na dłużej w pamięć.

Kasia Koczułap: To chyba tylko mężczyznom nie zapada w pamięć na dłużej, bo jestem pewna, że każdej (albo prawie każdej) kobiecie musiał złamać serce. Niesamowicie zrealizowana historia z przejmującymi emocjami, doskonałym scenariuszem i aktorstwem. Judi Dench zasłużyła na Oscara, a Coogan był dla niej świetnym partnerem. Jeden z lepszych filmów, jakie ostatnio widziałam.

Kamil Śmiałkowski: Ten kolega tam wyżej, co to mu nie zapada, to skąd on dojeżdża? Chyba z daleka. Świetne kino, wzruszające, uczciwe i do bólu brytyjskie, czyli odrzucające wszelkie hollywoodzkie podpórki podczas opowiadania historii. Zdecydowanie jeden z najlepszych filmów roku.

Masz talent

Jędrzej Skrzypczyk: Ja ten film bojkotuję! Nie idę, nie chcę nawet tego oglądać. Nie przekona mnie do tego ani brytyjski humor, ani historia przegrańca, który zostaje gwiazdą. Po pierwsze dlatego, że zdążyło mnie to już znudzić (dzięki kinowym produkcjom TVN-u), po drugie, że jest to film oparty na wydarzeniach sprzed zaledwie paru lat. Lubię filmy oparte na prawdziwej historii, ale na litość boską, nie twórzmy jakiejś pseudolegendy tylko dlatego, że ktoś zasłynął w telewizji. Czy nie lepiej wprowadzić do kin film o Mandeli, który naprawdę zrobił coś wielkiego?

Dawid Rydzek: "Mandela: Droga do wolności" wielkim kinem nie jest, ale rzeczywiście wydaje się, że warto by było wprowadzić go zamiast "Masz talent". Szkoły by na pewno poszły.

Co jest grane, Davis?

Jan Stąpor: Byłem zaskoczony tym filmem, ponieważ pierwszy raz od naprawdę dawna nudziłem się kinie, zaś kolejne perypetie bohatera najzwyczajniej w świecie mnie irytowały. Produkcja zdecydowanie dla fanów folku (którego fenomenu ja osobiście nie rozumiem) i... kotów. Poza tym mało odczuwalna jest "ręka" Coenów; ot, kilka humorystycznych scen oraz wspaniały jak zawsze John Goodman - to jednak za mało, żeby dać się porwać temu światu.

Dawid Rydzek: Coś jednak w tym filmie jest. Może to folk, może to koty, może to Maybelline, nie wiem. Oscar Issac w swojej roli jest absolutnie urzekający i nie pozwala od siebie oderwać wzroku. Choć oczywiście wolę "tradycyjnych" Coenów, to "Co jet grane, Davis?" uważam za ciekawy eksperyment.

Jędrzej Skrzypczyk: Według mnie Coenowie zrobili rewelacyjny film i gdyby po drodze nie popełnili jeszcze "Tajne przez poufne", powiedziałbym, że to ich najlepszy film od czasu "Big Lebowskiego", a Coenów przecież czuć tutaj lepiej niż w "To nie jest kraj dla starych ludzi" czy w "Prawdziwym męstwie"! Dla mnie skandalem jest brak nominacji do Oscara za najlepszy film. Świetna muzyka, coenowski scenariusz, coenowska scenografia i bohater, który jak kot Odyseusz wędruje bez celu i wraca pchany wiatrami Eola do swojego marnego życia… którego jednak nie oddałby za żadne skarby.

Non-Stop

Kamil Śmiałkowski: Solidna sensacja, do jakich Liam Neeson przyzwyczaił nas w ostatnich latach. I - uprzedzając tych, którzy dużo podróżują za Ocean i nadrabiają zaległości podczas podróży - to nie jest film, który kiedykolwiek zobaczycie w ofercie rozrywki na pokładzie. Oni tam nie kupują filmów, w których ludzie mordują się w samolotach.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj