The Blacklist skupia się na Redzie, jednym z najbardziej poszukiwanych przestępców na całym świecie, który z niewiadomych przyczyn postanawia poddać się i zaoferować, że wyda każdego wspólnika, z którym pracował. Jego jedynym warunkiem jest praca z nową agentką FBI, Elizabeth Keen, z którą teoretycznie nie ma nic wspólnego. Serial jest emitowany w każdy czwartek o 22.00 w AXN.

DAWID RYDZEK: Kilka miesięcy temu premierę Czarnej listy w Stanach Zjednoczonych obejrzało ponad 12 milionów osób. Serial wciąż świetnie sobie radzi w ramówce i jest jednym z największych hitów sezonu. Należą się gratulacje!

RYAN EGGOLD: Nigdy nie jest tak, że spodziewasz się, iż coś odniesie sukces, choć kiedy przeczytałem scenariusz pilota, pomyślałem, że ma świetny koncept i jest bardzo dobrze napisany. Był bardzo bogaty w treść, było w nim wiele elementów wartych późniejszego rozwijania. Zawierał sporo sekretów, kilka różnych tropów fabularnych, którymi można było podążać, a nakreślone w nim relacje między bohaterami domagały się odpowiedzi na pewne pytania. Mocno więc intrygował od początku, choć nie sposób przewidzieć, co zadziała, a co nie. Cieszę się jednak, że wszystko wypaliło, bo serial naprawdę ma wiele warstw, które można zgłębić. Jestem bardzo podekscytowany tym, co wydarzy się w drugim i – miejmy nadzieję – trzecim sezonie, a także kolejnych. Zostało jeszcze mnóstwo do opowiedzenia, ledwie zaczęliśmy tę historię.

Wiemy na pewno, że Tom wiedzie podwójne życie. Nie wiemy jednak, czy stoi po dobrej czy złej stronie.

Nie mogę rzecz jasna zdradzić, jak ostatecznie jego losy się potoczą, ale zapewniam, że z czasem będziemy dowiadywać się o Tomie coraz więcej. To, co robi, niekoniecznie będzie najbardziej moralnie poprawne. Z kolei przed Liz stoi kilka niełatwych decyzji, które należy podjąć. Będzie sporo niewiadomych, a także… Nie, więcej może nie będę już zdradzał.

Jak to jest grać w serialu z Jamesem Spaderem? Aktor takiej klasy jak on pewnie musi być onieśmielający.

Wspaniale! Na razie co prawda miałem z nim jedną scenę, ale wiem, że szykują się kolejne. Początkowo planowano je wcześniej, jednak zdecydowano się je opóźnić, by miały jeszcze mocniejszy wydźwięk. Niemniej już teraz mogę powiedzieć, że James jest fantastycznym aktorem. To profesjonalista w każdym calu, dba o najmniejsze szczegóły. Praca z nim jest szalenie inspirująca. Czy onieśmiela? Na pewno, ale już na początku kariery nauczyłem się walczyć z tym uczuciem. Ono nie jest specjalne pomocne, bo jako aktor musisz potrafić pracować z absolutnie każdym. Choć tak, James niewątpliwie ma potężną osobowość.

Wasza wspólna scena na ławce była niesamowita. Obaj graliście jakby dwie wersje swoich postaci naraz – jakbyście się rzeczywiście spotkali po raz pierwszy albo znali od bardzo dawna.

To było niezłe wyzwanie. Myślę, że w tamtej scenie pokazaliśmy coś szalenie istotnego dla serialu: fakt, że każda z tych postaci może wieść podwójne życie. Bohaterowie mogą mówić jedno, ale tak naprawdę to znaczy coś zupełnie innego. Chcieliśmy uchwycić właśnie tę potencjalną dwoistość. Trzeba było znaleźć punkt pomiędzy dosłownym a rzeczywistym znaczeniem, tak jakby puścić oko do widza bez odwracania się do kamery.

Serial puszcza też oko do powieści Thomasa Harrisa i ich ekranizacji. Relacje między Elizabeth i Redem przypominają nieco te, które łączyły Hannibala Lectera i Clarice Starling.

To chyba w ogóle najciekawszy element serialu. Ich relacja to jedna wielka zagadka i oczywiście chciałoby się wiedzieć na jej temat więcej. Zainteresowało mnie to już podczas czytania scenariusza pilota – czemu on rozmawia tylko z nią? Czy on ją chroni, czy też chce ją skrzywdzić? Czy chce coś od niej wyciągnąć albo do kogoś dotrzeć dzięki niej? Nie wiadomo. Liz jest oczami widza. Dopiero zaczyna pracę w FBI, dołącza do tego nowego dla niej świata. Jeszcze się uczy, zdobywa doświadczenie, a osoby oglądające serial robią to razem z nią. Red z kolei jest przeciwieństwem. To skomplikowany bohater z rozległą wiedzą, niedostępną zarówno dla innych bohaterów, jak i widzów. Ma wiele sekretów i pewien tajemniczy plan, na którego ujawnienie wciąż czekamy. Gdzieś z boku funkcjonuje jeszcze Tom, dzięki któremu zaczniemy odkrywać stronę Reda, jakiej jeszcze nie widzieliśmy.

Mam wrażenie, że pomimo tego, iż Tom zwykle przewija się tylko gdzieś w tle, to właśnie on jest najistotniejszym bohaterem dla fabuły.

Kocham fakt, że ludzie mają mnóstwo teorii na temat Toma i tego, kim jest. Jedni są przekonani, że to słodki, kochający mąż, który przez przypadek został w coś wplątany, inni twierdzą, że jest jakąś grubą rybą, która stoi za wszystkimi wydarzeniami pokazanymi w serialu. Nie mogę za dużo zdradzić, ale na pewno ta postać jest kluczowa dla fabuły serialu i w kolejnych odcinkach zobaczymy, jak staje się ona swego rodzaju oknem do innego świata, być może stanowiącego dla Reda zagrożenie.

Wyobrażasz sobie swoje życie z żoną, która jest agentką FBI?

W takiej sytuacji i tak starałbym się być oczywiście dobrym mężem. O wiele pewniej też czułbym się, biorąc udział w barowych bójkach. Moja żona mogłaby wtedy zawsze rozprawić się z gościem, z którym mam problem. (śmiech)

Widzowie rzeczywiście snują różne teorie na temat tego, co się dzieje w serialu. Jest to tym bardziej zaskakujące, że zwykle tzw. procedurale nie mają tak oddanych fanów.

Szalenie cieszę się z tego, że ludzie o tym serialu rozmawiają i dyskutują. Ktoś myśli, że Tom jest szpiegiem, ktoś inny, że nie, ktoś mówi, że Reddington podkochuje się w Liz, z kolei jeszcze inna osoba twierdzi, że jest on jej ojcem. To bardzo budujące, że jest to dla widzów tak ważne i że są oni w oglądanie serialu naprawdę zaangażowani. Dzieje się tak, ponieważ oprócz elementu proceduralnego mamy również wątki trwające przez wiele odcinków. W ciągu ostatnich kilku tygodni to właśnie te drugie najbardziej zainteresowały fanów. Zresztą muszę przyznać, że mnie też, bo pewnie dla każdego aktora najbardziej interesujące jest granie czegoś rozwojowego. W Czarnej liście według mnie jednak te dwa różne podejścia świetnie się uzupełniają. Postać Reda zgrabnie łączy opowiadanie historii pojedynczych, trwających 40 minut, i tych dłuższych, rozciągniętych na cały sezon.

Czarna lista znakomicie odnalazła dla siebie miejsce. Wykorzystała popularny ostatnio motyw antybohatera, a choć nie jest tak ponura jak Prawo ulicy i Rodzina Soprano, jej styl wygląda na poważniejszy niż w CSI czy NCIS.

Telewizja jest teraz na bardzo ciekawym etapie. Powstaje wiele znakomitych seriali. Prawo ulicy oraz Rodzina Soprano były przełomowe i otworzyły drzwi dla innych produkcji, choćby ostatnio zakończonego Breaking Bad. Takie seriale przyczyniają się do wzrostu jakości telewizji nie tylko dzięki temu, że one same są dobre, ale też przez podniesienie poprzeczki dla innych. Wydaje mi się, że my też dokładamy do tego swoją cegiełkę. Pilota Czarnej listy kręcił Joe Carnahan, reżyser znany do tej pory w świecie filmu. A przecież nie on jedyny skusił się na pracę przy serialu, bo Zakazane imperium wyszło spod rąk samego Martina Scorsese! Taki stan rzeczy otwiera dla seriali nowe możliwości. Jasne, nasz nie jest tak mroczny i poważny jak wspomniane wyżej tytuły, ale NBC [na którym serial emitowany jest w Stanach Zjednoczonych - przyp. red.] to nie HBO. My i tak przesuwamy nieco granicę tego, co można pokazać w telewizji ogólnodostępnej. Między innymi dlatego Czarna lista odniosła taki sukces.

Lubisz oglądać seriale?

Nie oglądam jakoś specjalnie wiele, ale ostatnio np. totalnie pochłonął mnie Detektyw.

Jak nas wszystkich!

To fenomenalny serial. W nim też widać przenikanie się świata filmu i telewizji – Woody Harrelson i Matthew McConaughey są przecież znani głównie ze swoich ról na wielkim ekranie. My z kolei mamy Jamesa Spadera. To nie przypadek, że ci aktorzy teraz grają w serialach.



[image-browser playlist="585680" suggest=""]Czarną listę można oglądać w każdy czwartek o 22.00 w AXN.







To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj