Wiemy, że Lucasfilm planuje co dwa lata oferować nam samodzielne filmy ze świata Gwiezdnych Wojen. A być może nawet koniec końców takie tytuły będą pojawiać się częściej, bo nie wiemy, jak dokładnie będzie to wyglądać po IX części Gwiezdnej Sagi. Czy będzie ona kontynuowana? Czy wówczas będziemy dostawać tylko samodzielne historie rozgrywane w tym świecie? Wszystko odnośnie planów Lucasfilnu jest tak naprawdę wielką niewiadomą. To nie przeszkadza jednak w snuciu domysłów i spekulowaniu. Co tak naprawdę chcielibyśmy obejrzeć? W jakich kierunkach powinny te filmy pójść? W artykule o przyszłości Gwiezdnych Wojen napisałem, że jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia, więc puszczam wodze fantazji. Oto moje pomysły na spin-offy Gwiezdnych Wojen.

Historia o skoku na Imperium

Od zawsze marzył mi się film w świecie  Gwiezdnych Wojen w stylu Ocean's Eleven Stevena Soderbergha. Wyobraźmy sobie grupę przemytników, ekspertów w swoim fachu dowodzonych przez kogoś charyzmatycznego, którzy mają za zadanie ukraść coś ważnego Imperium, ale całość związku z Rebelią. Mogę być to powody osobiste, chęć zdobycia jakiegoś wielkiego skarbu i przypadkowe wplątanie się w polityczną zawieruchę, ale nadal odcięte od wojny. Rzecz całkowicie skupiona na tym celu, który z dobrą realizacją sprawdziłby się wyśmienicie. I nie do końca widzę tutaj rolę dla Hana Solo, bo właśnie taki film sprawdziłby się lepiej z udziałem innych postaci, które moglibyśmy dopiero poznać. Jednocześnie można by spróbować wziąć Hana i Lando. Timothy Zahn całkiem sprawnie stworzył taką historię w książce Scoundrels z 2014 roku, co jedynie udowodniło mi, że tego typu koncept nie tylko pasuje do uniwersum, ale świetnie sprawdziłby się na ekranie.
źródło: materiały prasowe

Horror

Koniec końców uniwersum musi skierować się na trochę mroczniejsze, może nawet straszniejsze rejony. Horror jest gatunkiem, który pozwala na wiele elastyczności, a z uwagi na nieograniczony potencjał Gwiezdnych Wojen, może pójść w różnym kierunku. I co ciekawe - podejście do tego tematu zostało już ruszone w serialu Star Wars: The Clone Wars. Mieliśmy królową z Geonosis, która ożywiała zwłoki używając specjalnego robala oraz sytuację na Dathomirze, gdzie Nocne Siostry ożywiły umarłych i wykorzystały ich w bitwie z Separatystami. Z obu przypadków to ten pierwszy miał niezły klimat grozy, ale pokazuje to, że taka opcja wcale nie wydaje się głupia i mało prawdopodobna. Ciekawie też wyszło w jednej z książek, gdzie skutkiem ubocznym eksperymentu był wirus zmieniający istoty żywe w kanibalistycznych nieumarłych. Mieliśmy tam między innymi szturmowców zombie, którzy w dodatku dzięki jego szczególnym właściwościom mogli uczyć się czynności używania maszyn czy broni. To tylko przykładowe koncepty, jakie można byłoby sprawdzić w kinowym filmie. Wyobraźmy sobie bohatera - imperialnego naukowca, który wraz z oddziałem komandosów zostaje wysłany na planetę, gdzie przeprowadzano tajne eksperymenty. Taki mógłby być ogólny koncept na horror, który z dobrym rozwinięciem mógł zaciekawić i dać sporo wrażeń. Motyw zombie wydaje się lepiej pasować do uniwersum Gwiezdnych Wojen niż jakieś duchy, opętania czy demony. Nie wydaje mi się, by w duchach Mocy był potencjał w tym gatunku.
fot. materiały prasowe

Film z perspektywy Imperium

Aż się prosi, by prędzej czy później stworzyć historię z tej drugiej perspektywy. By w tę uniwersalną walkę dobra ze złem wprowadzić trochę szarości. Pokazać, że nie wszyscy imperialni to czyste zło, tak jak nie wszyscy rebelianci to aniołki. Opcji w tym koncepcie jest naprawdę wiele, bo można pokazać to w formie oficera, szturmowca (wyobrażacie sobie film w stylu Szeregowca Ryana?), polityka czy nawet zwykłego szarego urzędnika, który wplątuje się w jakąś intrygę. I tak naprawdę to wszystko niekoniecznie musi mieć związek z wojną, można wprowadzić wiele wariacji wydarzeń politycznych, społecznych czy powiązanych ze światem przestępczym, by widz mógł zobaczyć ten świat z nowej perspektywy.
fot. Lucasfilm

Gangsterzy

Element uniwersum Gwiezdnych Wojen, który tak naprawdę w części filmowo-serialowej została zaledwie liźnięty. W tym miejscu nie chodzi mi o przemytników w stylu Hana Solo, ale o prawdziwych zbirów należących do organizacji przestępczych. Aby świat Gwiezdnych Wojen zaczął odsłaniać tę mniej kolorową stronę, mroczną, brzydką i po prostu złą. Oprzyjmy się na wiedzy z kanonu, więc niech bohaterem będzie żołnierz należący do Czarnego Słońca, kartelu Huttów czy jakiejś inne organizacji, których sporo powstały w świecie Star Wars. Fabuła osadzona na księżycu Nar Shaddaa dobrze znanym osobom grającym w gry uniwersum pozwoli wprowadzić coś kompletnie nowego, Nawet niech to będzie w miarę typowa gangsterska historia osadzona w świecie GW, bo w tym przypadku takowe gatunkowe inspiracje mogłyby dać coś wyjątkowego.
fot. materiały prasowe

Komedia

W Gwiezdnych Wojnach zawsze mamy dużo dobrego humoru i nawet będąc zagorzałym fanem, nie jestem zamknięty na pełnoprawną komedię osadzoną w tym świecie. W końcu fani wielokrotnie pokazywali, że można coś tutaj wymyślić. Swego czasu był przecież pomysł na animowany serial komediowy Star Wars Detours, który póki co, został odłożony na półkę. Ważne jednak, by był to humor nadal utrzymany w stylu tego, co znamy, by nie szło to w stronę przeciętnych amerykańskich komedii. Przypuszczam, że koncept satyryczny mógłby się tutaj sprawdzić całkiem dobrze. Może skorzystać z jednego ze zrealizowanych pomysłów na przygody sprzątaczy pracujących na Gwieździe Śmierci? Tak naprawdę to mogą być nawet ludzie wynoszący śmieci po Imperatorze. Pokazanie ich codzienności w świecie pełnym imperialnego absurdu daje wyśmienity potencjał do żartów, nawiązywanie do rzeczywistości i śmiania się z dystansem z realiów Gwiezdnych Wojen.
fot. materiały prasowe

Romans

Wiemy, że dużo osób na dźwięk tego słowa od razu przypomina sobie podryw Anakina Skywalkera na piasek, ale myślę, że temu światu przydałby się romans zrobiony naprawdę na serio. Przez kogoś z doświadczeniem w kinie artystycznym, kto potrafiłby pokazać miłość dwóch osób w sposób przekonujący, emocjonujący i poruszający. Można by wprowadzić rozmaite wariacje od zwykłych ludzi w wielkim mieście, poprzez dość oczywisty i już ograny w fanowskich filmach koncept miłości po obu stronach barykady - on szturmowiec, ona rebeliantka. Brzmi sztampowo, pewnie, ale z takiego pomysłu można wiele wyciągnąć.
źródło: materiały prasowe

Odejście od okresu Oryginalnej Trylogii

Dobra, na razie bawimy się Imperium i Rebelią. I przez jakiś w kinie pozostanie ten okres jako znajomy punkt zaczepienia dla widza, ale ostatecznie twórcy muszą zacząć skakać w inne czasy. I nie mówię tutaj o historiach w okresie Wojen Klonów (choć zobaczenie przebiegu WK w kinowym filmie wojennym to byłoby coś!), ale o cofnięciu się setki lat. By pokazać świat na długo przed narodzinami Skywalkerów,gdzie galaktyka jest rządzona przez inne istoty, a podział sił wygląda zupełnie inaczej. Naturalną inspiracją dla całej serii filmów wydaje się fabuła gry  Star Wars: The Old Republic (oraz wcześniejszego KOTORa). Te produkcje mają wiele dobrych, wartościowych pomysłów na postacie (np. Revan, który był bohaterem, złoczyńcą i przeżył odkupienie), z którymi związana jest interesująca i warta uwagi historia. Niech nawet będzie to konflikt z Imperium Sithów ze wszystkim fabularnymi twistami i widowiskowymi bitwami. Z dobrze rozpisanymi postaciami i sprawnie opowiedzianą historią możemy mieć coś nowego. Bitwy Jedi z Sithami na miecze świetlne na pewno byłyby atrakcyjne na ekranie.
fot. materiały prasowe

Darth Bane

Osoba tego Sitha jest tematem wbrew pozorom znakomitym w takim samym stopniu na film, jak i na serial. Bane jest obecny w nowym kanonie i jego znaczenie dla uniwersum wciąż jest takie samo. W skrócie: to on rozpoczął knucie wielkiej intrygi mającej na celu zniszczenie Zakonu Jedi. Ten plan został ostatecznie z sukcesem zrealizowany wiele pokoleń później przez... Palpatine'a. I to tak naprawdę nie byłby film (najlepiej trylogia) oparty na bitwach, przygodzie, ale widzę to bardziej w klimacie mocnego thrillera z charyzmatyczną postacią zasiewającą ziarno i osiągającą sukces. Byłby to pierwszy film uniwersum, gdzie nie ma mowy o tym, że nasz bohater jest dobry, więc czemu nie?
fot. materiały prasowe

Dramat walczący o nagrody

A czemu by nie zaskoczyć kompletnie i nie pójść w stronę kina artystycznego? Niech będzie to osobista historia zwykłych istot mieszkających w galaktyce, które przeżywają jakieś rozterki, spotykają ich jakieś ważne wydarzenia, a wszystko niech będzie opowiedziane z głębszym dnem. Taka rzecz z znakomicie zagranymi postaciami, gdzie budżet powinien pójść na scenografie i minimum efektów specjalnych budowy świata, a całość miałaby kameralny klimat. Na coś takiego jeszcze ewentualnie będziemy musieli długo poczekać, bo sądzę, że jeszcze współczesny widz traktujący GW tylko jako przygodową rozrywkę nie jest na to gotowy. Kiedyś jednak będzie czas na eksperymenty.
Źródło: materiały prasowe

Historia o nieludziach

Obecnie wszystkie filmy Gwiezdnych Wojen opowiadają o ludziach, co trochę może razić z uwagi na różnorodność rasową galaktyki. Prędzej czy później powinien pojawić się film, w którym główny bohater lub bohaterka nie będzie człowiekiem, ale istotą jednej z ras. Nawet niech będzie to zwykły Twi'Lek lub Togrutanin w stylu Ahsoki Tano, ale niech będzie w końcu postać innej rasy. Na razie mieliśmy naprawdę tylko Chewbakę w kinowych filmach, więc czas to zmienić.
źródło: materiały prasowe

.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj