DAWID MUSZYŃSKI: Co przekonało cię do udziału w tym projekcie, bo raczej nie fakt, że jest sygnowany marką Marvela? Nie wyglądasz mi na wielką fankę komiksów. RACHEL KELLER: Bo nią nie jestem i nigdy nie byłam. Co innego, jeśli chodzi o filmy i seriale oparte na komiksach. W nich jestem wręcz zakochana. Oglądam wszystkie lub prawie wszystkie. Do tego wiedziałam, że Noah Hawley będzie chciał zrobić coś oryginalnego. Bez powielania schematów, które już gdzieś mogliśmy oglądać. Niby tak, ale problem ze zmultiplikowanymi osobowościami w jednym ciele mogliśmy obejrzeć niedawno w filmie Split. To gdzie ta nowość? W ukazaniu historii. Wydaje mi się, że Noah jako pierwszy podchodzi do ekranizacji komiksu bez kompleksów i chęci wyjaśnienia widzowi, jaką historię skrywa jego bohater. Tu wszystko opiera się na jednym wielkim niedomówieniu i oszukiwaniu widza. Główny bohater wyrusza w podróż, by odkryć się na nowo. Zrozumieć swoją psychikę. Syd, którą gram, właśnie mu w tej podróży towarzyszy. Ja bym powiedział, że jest jej główną sprawczynią. Gdyby nie jej pojawienie się, David pewnie nadal siedziałby spokojnie w psychiatryku. Na pewno staje się ona pewnym bodźcem wybudzającym go z tego letargu codzienności. Wytrąca go z rutyny. Nie do końca jednak wiemy, czy ona istnieje. Czy Noah zdradził wam dalsze losy postaci, które gracie? Nie. Wszyscy graliśmy tak, jakby nasze postaci istniały naprawdę. Noah niczym kuglarz obudowywał później tę naszą grę dodatkowymi scenami nadającymi im inny sens. Dzięki temu nie tylko widzowie są zaskakiwani, ale my również. Nie otrzymałam nawet całego scenariusza, tylko moje sceny, dlatego do końca nie wiedziałam, jak ta historia wygląda, a tym bardziej, jak się zakończy. Niczego na planie nie dało się przewidzieć. Ja nawet nie chciałam zgłębiać historii mojej postaci, bo mogłoby to wpłynąć na styl mojej gry. Nie chciałam, by była nierealistyczna dla widzów. Taka gra w ciuciubabkę z widzami, którzy nie wiedzą, co jest prawdą, a co fikcją, może okazać się niebezpieczna. Dokładnie. Jednak wszystkie dobre produkcje powstały, bo ktoś zaryzykował.  Postanowiliśmy stworzyć serial, który pokaże, jak należy postępować z osobami, które czują się inne niż reszta społeczeństwa. Z tymi, którzy czują się zagubieni i nie na miejscu.
foto. Fox
Kogo najtrudniej było przekonać o tym, że twoja postać nie jest tylko wymysłem Davida? Siebie samą. I mówię to na serio. Najpierw musiałam przekonać siebie, że osoba, którą gram, istnieje i ma realne przełożenie na los wydarzeń. To bardzo ciekawe wyzwanie aktorskie. Wiem, że to może głupio brzmi, ale jeśli ja nie wierzę w to, co gram na planie, to jak mogę wymagać od widzów, by w to uwierzyli. Zastanawiam się, czy ta produkcja stawiała przed tobą jakieś wymagania? Tylko fizyczne. Miałam na przykład taki dzień zdjęciowy, podczas którego praktycznie przez cały dzień czołgałam się w tunelu wentylacyjnym. Wyszłam z tego cała poobijana. Jestem przekonana, że pojawiły się u mnie pierwsze oznaki klaustrofobii właśnie przez spędzenie całego dnia w ciasnym tunelu, w którym nie mogłam wstać. Nie korciło cię, by sięgnąć do materiału źródłowego, jakim są komiksy, by sprawdzić, jaki los czeka Davida? Nie. Może gdyby moja postać miała swoją wersję w komiksie, to zaryzykowałabym. Choć z drugiej strony, im mniej wiem o mojej postaci, tym lepiej dla mnie. Wychodzę z założenia, że poznanie od razu końcowych losów postaci, którą gram w tym czy innym serialu, zabije moją kreatywność. Będę myślała jedynie o tym, jak skończę i kiedy. To byłoby straszne. Patrząc na graną przez ciebie postać, na myśl momentalnie przychodzi mi Brigitte Bardot… I bardzo dobrze! Taki wizualny efekt chcieliśmy osiągnąć. Dlatego Syd ubiera się na czarno i ma taką, a nie inną fryzurę. Przygotowując się do tej roli słuchałam bardzo dużo jej piosenek. Obejrzałam również sporo wywiadów, jakich udzieliła. Trochę zaczęłam ją kopiować i chyba dobrze mi to wyszło, jeśli to wyłapałeś (śmiech). Sama zauważyłaś, że ten serial mocno różni się od innych, opartych na komiksach Marvela. Czuć w nim ducha Fargo. Faktycznie, bliżej mu do Fargo niż Agentów TARCZY, ale pytanie czy to źle? Mnie to cieszy. Widzowie mają chyba już dosyć prostych seriali o gościach w trykotach. Ciekawym podejściem do realizacji tego serialu jest fakt, że każdy rozdział został wyreżyserowany przez kogoś innego. Dzięki temu co odcinek zmienia nam się klimat. Na przykład rozdział szósty nakręcił Hiro Murai odpowiedzialny za serial Atlanta. Jego styl pracy diametralnie różni się od na przykład Tima Mielantsa, który stworzył wcześniej Peaky Blinders. Jednak z każdym z nim super się pracowało i mam nadzieję, że jeszcze to powtórzymy. Jak to wszystko łączy się ze światem X-menów, który Fox stworzył w kinie? Nie wiem jeszcze. Może w ogóle się on z nim nie łączy. To pytanie powinieneś raczej skierować do Bryana Singera, który jest jednym z naszych producentów wykonawczych. Nie wiem, czy istnieją plany połączenia tych wszystkich światów w jeden. Moim zdaniem jest to niepotrzebne. Wszystkie filmy Marvela naprawdę nie muszą się łączyć w jeden. Wiem, że jesteś jednak wielką fanką kinowego uniwersum X-men. To prawda. W szczególności kocham Wolverine’a. Gdy usłyszałam, że Logan będzie ostatnim filmem, w którym Hugh zagra tę postać, zrobiło mi się przykro z dwóch powodów. Po pierwsze to koniec pewnej ery w kinowym świecie superbohaterów, a po drugie to znaczy, że już z nim nie zagram, jeśli dojdzie jakimś cudem do połączenia Legionu z przygodami podopiecznymi Profesora X. No tak, ale sama postać Legionu jest raczej negatywnym bohaterem, więc i tak po jednej stronie barykady z Wolverinem byś raczej nie stanęła. Nasza wersja mocno odbiega od tej, którą widzowie mogą znać z komiksów, więc wszystko byłoby możliwe. Ale jak już wspomnieliśmy, nie ma szans na spotkanie z Loganem. No chyba że Hugh zmieni jeszcze zdanie. Na co po cichu liczę.   Serial Legion możecie oglądać w każdy czwartek o 21.00 na kanale Fox.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj