Szekspirolodzy na całym świecie do dnia dzisiejszego nie rozwiązali sporów o to, w jakim przedziale czasowym powstał najsłynniejszy dramat genialnego Anglika, czy został w stu procentach napisanych przez niego (lub w ogóle) oraz czy znana data wydania jest jedyną właściwą. Pewne wątpliwości wzbudzają również przeróbki, którym sztuka była poddawana, oraz sam pomysł na nią, o który upominało się jeszcze za życia Szekspira wielu mniej mu życzliwych. Skupiając się jedynie na najczęściej powtarzanych hipotezach, możemy stwierdzić, że "Romeo i Julia", historia wielkiej, zakazanej i nieszczęśliwej miłości, powstała w początkowym etapie kariery Szekspira na podstawie zasłyszanych przez niego lub przeczytanych włoskich legend. Korzystając z tłumaczeń włoskiej opowiastki przełożonej na jego rodzimy język, dramaturg poczuł się na tyle zainspirowany, że w latach 1591-1595 stworzył własną wersję tej historii, opublikowaną w niepełnej wersji w 1597 roku.
"Romeo i Julia", co każdy, kto ukończył podstawowe stopnie polskiej edukacji wie, opowiada historię zakazanej miłości dwójki nastolatków z Werony. Julia z rodu Capuletich zakochuje się w Romeo ze zwaśnionego rodu Montecchich. Chłopak, początkowo zakochany w innej pięknej pannie, na balu przebierańców poznaje Julię, a następnie pada ofiarą błyskawicznego uczucia, skąd blisko do wyznań miłosnych. Słynna scena balkonowa, którą do dziś ogrywają turyści w Weronie, staje się początkiem namiętnego, aczkolwiek czystego w swoich pobudkach związku. Po wzajemnym potwierdzeniu swoich uczuć, czternastoletnia Julia oraz szesnastoletni Romeo z błogosławieństwem ojca Laurentego i w tajemnicy przed swoimi zajadłymi rodzinami biorą ślub.
Niestety ich szczęście trwa bardzo krótko – w wyniku walk pomiędzy zwaśnionymi stronnictwami, Romeo zabija w zemście jednego z Capuletich, Tybalta. Musi uciekać z Werony, aby uniknąć niechybnej kary. W tym samym czasie ród, nieświadomy jej nowego stanu cywilnego, postanawia wydać Julię za mąż. Przerażona perspektywą popełnienia bigamii, Julia używa magicznego napoju, który ma wprowadzić jej ciało w stan podobny do śmierci, który pozwoli jej "przeczekać" ślubne plany krewnych oraz oczekiwać powrotu małżonka. Niestety informacja na ten temat nie dociera do Romea na czas i gdy ten wraca do Werony, jest przekonany, że ukochana nie żyje. Zrozpaczony wypija truciznę nad jej grobem. Przebudzona po jakimś czasie Julia odkrywa obok siebie zwłoki swojego męża i w akcie ogromnej rozpaczy odbiera sobie życie jego sztyletem. Przerażone wydarzeniami rodziny dopiero po śmierci młodych dowiadują się o ich wielkiej miłości i tajemnym ślubie, co doprowadza do pogodzenia się rodów. Młodzi są więc moralnymi zwycięzcami całej historii mimo przedwczesnego jej zakończenia.
Największa i najbardziej oddziałująca na generacje historia miłosna wszech czasów w początkowych latach swojego istnienia nie miała lekkiego życia. Od momentu powstania napotykała na opór wielu ówczesnych autorytetów, dostrzegających w niej jedynie płochą historyjkę z banalnym zakończeniem. Z upływem czasu myśliciele kolejnych epok odkrywali jednak w "Romeo i Julii" szereg moralnych przesłań na temat miłości, stosunków rodzinnych, podejmowania nieprzemyślanych decyzji, braku wsparcia ze strony najbliższych itd. Ilu było krytyków literatury, tyle odcieni w opracowaniach ma historia młodych zakochanych, a każdy w zależności od wieku i podejścia do życia może wyciągnąć z niej taki morał, jaki mu się podoba. Uniwersalność historii, jej prostota, a jednocześnie głęboki przekaz sprawiły, że weszła ona do kanonu literatury światowej mimo początkowych oporów i obecnie nikt nie wyobraża sobie kultury europejskiej bez sztuki barda ze Stradfordu.
Początkowo, ze względu na różnorodność obyczajową kolejnych epok, inscenizacje "Romea i Julii" cierpiały poddawane szeregom przeróbek, które miały wzmocnić niektóre sceny, inne z kolei usunąć. Dopiero od XIX wieku sztuka zaczęła być regularnie wystawiana według pierwowzoru, uwagę zaś skupiono nie na moralnym przesłaniu, ale na oddawaniu realizmu szekspirowskiego dzieła. Wiek XX i era kina miały stać się żyzną glebą dla wszystkich fanów angielskiego dramaturga.
Pierwsze adaptacje kinowe "Romea i Julii" powstały jeszcze przed II wojną światową, a jedna z nich wyszła nawet spod ręki słynnego George’a Cukora. Najbardziej pamiętne i oddające ducha sztuki wersje ekranowe powstały w sporej liczbie, jednak dla fanów kochanków z Werony liczą się tylko dwie - wersja z roku 1968 oraz 1996. I zazwyczaj jest tak, że jeżeli jedna z nich zachwyca, to druga odrzuca.
"Romeo i Julia" z roku 1968 w reżyserii Franco Zeffirelliego nie pokusiła się na żadne oryginalne rozwiązania, ale nie okłamujmy się – nie potrzebowała tego. Wszystkie sceny między dwójką kochanków jarzą się od iskrzenia, a chemia na ekranie jest więcej niż przekonująca. Namiętność odegrana przez dwójkę głównych aktorów dotyczy również nagiej sceny, która w wielu krajach została uznana za na tyle obrazoburczą, iż film skatalogowano jako "wyłącznie dla dorosłych". Doprowadziło to do powstania wielu pikantnych legend wokół "Romea i Julii", jednak na szczęście nie przysłoniło to odbioru filmu, który został przez większość fanów Szekspira uznany za najlepsze oddanie ducha epoki oraz tragizmu historii rozgrywającej się w Weronie. Dużym plusem całej produkcji są włoskie plenery, w których została nagrana, co uwiarygodnia przekaz.
Prawie trzydzieści lat po najsłynniejszej, aczkolwiek bardzo zachowawczej adaptacji, po klasykę Szekspira postanowił sięgnąć Baz Luhrmann. Amerykański reżyser w Romeo i Julii postawił sobie najwidoczniej za punkt honoru, aby doprowadzić do zawału wszystkich specjalistów od literatury angielskiej, którzy wybiorą się do kina na jego adaptację. Najwidoczniej słowa o ponadczasowości tej romantycznej historii utkwiły w głowie Luhrmanna, bo bardziej współcześnie nie mógł wybranej przez siebie opowieści potraktować. Romeo i Julia nie spotykają się więc w cieniu renesansowych budynków włoskiej Werony, ale w fikcyjnym amerykańskim mieście Verona Beach. Nie mamy dwóch zwaśnionych rodów, tylko ludzi, którzy odjeżdżają z piskiem opon swoimi furami oraz mierzą do siebie z pistoletów (których równie chętnie używają). Luhrmann przenosi niesnaski między arystokratami na płaszczyznę walk gangów, zachowując przy tym język szekspirowski. Początki miłości Romea i Julii oraz ich zachowane w tajemnicy małżeństwo ma odzwierciedlenie w oryginalnej historii i, podobnie jak u Szekspira, daje nadzieję na pokój między rodzinami. Jedynym wyraźnym rozróżnieniem w historii jest to, że Julia nie zabija się sztyletem Romea, tylko jego pistoletem.
Film odniósł ogromny sukces na całym świecie, szekspirolodzy jednak do dnia dzisiejszego kwestionują geniusz Luhrmanna, twierdząc, że osią sukcesu jest nie jego pomysł na adaptację, ale koncept zrealizowany przez Szekspira czterysta lat wcześniej. Niezależnie od tragicznego wymiaru historii, wersja Luhrmanna, najsłynniejsza do tej pory, zachowuje charakterystyczną dla niego formę klipu muzycznego, co jednych uwodzi, innych odrzuca, każdemu jednak każe się zastanowić nad uniwersalnością zawartego w "Romeo i Julii" tematu. Wciąż świeże i prawdziwe w swojej prostocie oraz przekazie moralnym dzieła Szekspira mogą być adaptowane niezależnie od kraju, sytuacji społecznej oraz dekady, dziwne jest więc, że poza Luhrmannem nie widać kolejki chętnych do rzucenia wyzwania standardowej wersji szekspirowskich arcydzieł.
Może nie w wersji dosłownej, ale z dużym akcentem na inspirację "Romeo i Julią" mamy do czynienia w kinie na co dzień. Adaptacji podejmują się nie tylko Amerykanie (ostatnio zrobił to Carlo Carlei, w filmie którego Tybalta zagrał Ed Westwick z Plotkary), ale też Hindusi (kręcone częściowo w Polsce bollywoodzkie "Yeh Jo Mohabbat Hai"). Jest to kropla w morzu przeciętnych filmów, próbujących nadal zarobić na tej żyle złota. Historia nieszczęśliwej miłości nie jest motywem znanym w kinie od dnia wczorajszego, a metafora związku nastolatków z Werony znalazła swoje miejsce między innymi w scenariuszu słynnego musicalu "West Side Story". Tam również zakazane uczucie kończy się tragicznie w wyniku potyczek między dwoma zwaśnionymi stronami. Szczęśliwsze zakończenie, aczkolwiek również ze śmiercią w tle, dostajemy w drugiej części Króla Lwa. Tam lwiątka godzą się pod koniec filmu i zakazana miłość kończy się happy endem, ale odniesienia do "Romea i Julii" są bardzo czytelne. Na arcydzieło Szekspira powoływali się również twórcy filmu animowanego "Gnomeo i Julia" czy tegorocznej produkcji o zombie pt. Wiecznie żywy.
Miłość pozornie niemożliwa przewija się w tysiącach filmów, piosenek i seriali. Nad fenomenem "Romea i Julii" łamiemy sobie głowę w gimnazjum, szkole średniej, część nieszczęśników w dalszych etapach edukacji. Stwierdzenie "wszyscy lubią historie o wielkiej miłości, a moralne zwycięstwo naznaczone przez śmierć porusza" zdecydowanie nie wyczerpuje tematu. Co więc urzeka od czterystu lat w historii może nierozważnych, może po prostu szczerych nastolatków z Werony? Każdy ma na to swoją własną odpowiedź i pewnie zdefiniowanie jednej zajmie kolejne cztery stulecia. Albo, jak w przypadku samej miłości, tego sekretu nie poznamy nigdy.