Świetny reżyser to i filmy wybitne. David Fincher nie ma na swoim koncie bezdyskusyjnych klap. Każdy jego obraz jest „jakiś” i wszystkie one trzymają wysoki poziom, jeśli chodzi o suspens czy  napięcie. Z twierdzeniem, iż jest on Alfredem Hitchcockiem XXI wieku, można oczywiście polemizować, ale nie da się ukryć, że mało kto potrafi tak pięknie tchnąć ducha w tekst z pogranicza dreszczowca i dramatu psychologicznego. Fincher nie raz i nie dwa zagłębiał się w mrok ludzkiej duszy, wydobywając na światło dzienne ukryte patologie i wynaturzenia. Doskonale radził sobie ze zwrotami akcji i zaskakiwaniem widza. Nie popadał w śmieszność, obrazując nawet najbardziej kuriozalne i ekscentryczne pomysły scenarzystów. Do tego zawsze był mistrzem w kwestiach technicznych, a oprawa audiowizualna jego produkcji to czysta maestria.

W poniższym zestawieniu uszeregowałem filmografię artysty: od obrazów, które lubię najmniej, aż po opus magnum jego twórczości. To subiektywne zestawienie, niemniej napiszę już na wstępie, że dwa pierwsze miejsca to absolutny top, nie tylko w portfolio Finchera, ale w ogóle – wśród moich ulubionych filmów. Produkcje zajmujące dolne pozycje w zestawieniu nie są oczywiście złe – po prostu z pewnych powodów okazały się w moim mniemaniu słabsze od pozostałych. Nadchodzący właśnie Mank na pewno namiesza na wielu fanowskich listach oraz wywoła niemałe kontrowersje. Na razie jednak zastanówmy się, jak na tę chwilę prezentuje się podium. Zgadzacie się z moją topką? Napiszcie w komentarzach, jak wyglądałoby Wasze zestawienie.

10. Ciekawy przypadek Benjamina Buttona

Ten obraz zyskał ogromne międzynarodowe uznanie, w mojej opinii jednak nie należy do najbardziej udanych filmów Davida Finchera. Artysta wpłynął na nieznane wody. Kierunek podjęty nie przekonał mnie do końca. Za dużo w tym romansu, zbyt mało suspensu. Sam koncept fabularny jest oczywiście wspaniały, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że potencjał rozmieniono na drobne. Film jest rozwleczony i zbyt melodramatyczny. Obraz można interpretować na wielu płaszczyznach, ale nawet te najbardziej metafizyczne teorie nie wydają się zbyt odkrywcze i oryginalne. Dodatkowo ciężar fabularny oparto na barkach Brada Pitta, który znów wcielił się w niebiańskiego amanta. Zdecydowanie wolę tego aktorach w bardziej drapieżnych rolach.

fot. Warner

9. Dziewczyna z tatuażem

Po gatunkowych eksperymentach Fincher powrócił do konwencji dreszczowca. Po seansie Dziewczyny z tatuażem nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że ktoś tutaj mocno przeszarżował. Oczywiście już pierwowzór literacki przepełniony był mrokiem i brutalnością, jednak nagromadzenie tych motywów na ekranie okazało się dla mnie niestrawne i nieco wydumane. Mimo świetnej muzyki Trenta Reznora nie czułem klimatu charakterystycznego dla poprzednich produkcji autora. Zbyt często film epatował obrazoburczymi motywami, wynikiem czego niedane nam było delektować się atmosferą. Czyżby autor chciał udowodnić niedowiarkom, że jeszcze potrafi kręcić „takie” kino?

fot. materiały promocyjne

8. Zodiak

W 2007 roku David Fincher zaskoczył swoich fanów. Gdy ogłoszono, że autor realizuje obraz o niesławnym seryjnym mordercy, wszyscy spodziewali się powtórki z Siedem. W momencie premiery, wielu srogo się zawiodło. Niektórzy uznali film za przegadany i nieciekawy. Krew nie bryzgała we wszystkie strony, a sceny nie były przepełnione makabrycznymi motywami. W 2007 roku Fincher po raz pierwszy pokazał, że jego domeną nie jest tylko kino suspensu i thrillery nastawione na zaskakiwanie widza. Zodiak wchodził głęboko w psychikę ludzi owładniętych obsesją, skupiając się przy okazji na szczegółach policyjnej roboty. Te meandry nie zawsze były atrakcyjne fabularnie, ale całość oglądało się naprawdę dobrze. I jeszcze ta obsada: Jake Gyllenhaal, Mark Ruffalo i Robert Downey Jr. w jednym filmie. Dziś megagwiazdy, wówczas aktorzy charakterystyczni. W Zodiaku dali próbkę swojego wielkiego talentu.

Warner

7. Obcy 3

Obcy, jaki jest, każdy wie. Są jednak tacy, którzy nie zdają sobie sprawy, że trzecią część przygód Ellen Ripley wyreżyserował twórca Podziemnego kręgu. Lubię ten film z kilku względów. To pierwszy horror science fiction, jaki oglądałem. Pamiętam, że wówczas nie dowierzałem, iż kosmiczne opowieści mogą prezentować się równie przerażająco. Jest to także obraz wielce mroczny, ciężki, a nawet depresyjny. Ton opowieści doskonale koresponduje z finałem, któremu daleko do happy endu. Problem Obcego 3 jest taki, że dzisiaj trąci myszką nieco bardziej niż pozostałe produkcje z serii. Ciekawe, jaka jest tego przyczyna.

fot. Twentieth Century Fox

6. Zaginiona dziewczyna

Świetna ekranizacja słabej książki, czyli kolejny dowód na wielki talent adaptacyjny Davida Finchera. Konstrukcja fabularna oparta jest na suspensie (zwrot akcji w połowie filmu), więc reżyser czuł się w podjętym temacie jak ryba w wodzie. Momentami autor stara się zabierać głos w kwestiach etycznych i egzystencjalnych, co nie zawsze pasuje do kryminalnej fabuły i nieco spowalnia tempo akcji. Mimo dość wydumanej intrygi, film ogląda się z zapartym tchem. Wielu widzów nie przepada za Zaginioną dziewczyną ze względu na moralizatorski ton w końcówce. Ja przymykam na niego oko, skupiając się stricte na gatunkowych fajerwerkach. Dzięki takiemu podejściu film ogląda się dużo lepiej. 

fot. Warner

5. Azyl

Tu już mamy ostrą jazdę bez trzymanki, czyli sto procent Finchera w Fincherze. W Azylu nie znajdziecie filozoficznych, psychologicznych czy społecznych dywagacji. Twórca zamyka dwójkę bohaterek w klaustrofobicznej przestrzeni i każe im walczyć o przetrwanie. Praktycznie na każdym kroku czeka suspens i zaskoczenie – widz nie ma czasu, żeby sięgnąć po przekąskę, o wyjściu do toalety już nawet nie mówiąc. Azyl to obraz, którego nie powstydziłby się sam papa Alfred. Właśnie w takiej konwencji Fincherowi najbardziej jest do twarzy. Z otwartymi ramionami przyjąłbym podobną produkcję w filmografii artysty. Być może autor zrobi sobie jeszcze kiedyś przerwę od ambitnego kina i powróci do nieskrępowanej zabawy gatunkiem dreszczowca.

fot. Warner

4. Gra

Jeden z ulubionych filmów wielu „fincheromaniaków” (szczególnie tych młodszych). Podobnie jak w Azylu i tutaj twórca stawia na ciągłe zaskakiwanie i trzymanie w napięciu. Dosłownie, nie da się przewidzieć, co czeka na bohatera za winklem. Nie oszukujmy się – momentami opowieść nie trzyma się kupy, ale co z tego, jeśli twórca od samego początku, aż do grande finale utrzymuje fabularną temperaturę wrzenia. Do tego dochodzi jeszcze wielość interpretacji. Fani do dziś spierają się o to, co właściwie przydarzyło się Nicholasowi Van Ortonowi. Klasyk – za kilka lat pewnie ktoś nakręci słaby remake.

fot. Warner

3. The Social Network

Ciągłe napięcie, szybkie tempo, zwroty akcji i socjopata na pierwszym planie. Brzmi jak opis kolejnego brutalnego thrillera, a to przecież koncept kinowej biografii jednego z najbardziej znanych ludzi na świecie. Fincher po raz kolejny udowadnia, że na każdy temat potrafi nakręcić pasjonujący film, uwypuklając przy okazji konkretne przesłanie. Wisienką na torcie jest tutaj wspaniała muzyka Trenta Reznora, który za swoją pracę zgarnął Oscara.

fot. Sony

2. Podziemny krąg

Gdy byłem młodszy traktowałem Podziemny krąg jako swojego rodzaju anarchistyczny manifest, krytykujący konsumpcjonizm. Jako nieco starszy widz zacząłem zauważać, że film ten jest satyrą zarówno na komercjalizację, jak i nihilistyczne podejście. Widząc drugie dno, stałem się jeszcze zagorzalszym wyznawcą obrazu. Dzisiaj Podziemny krąg jest dla mnie formalną perełką – doskonale zmontowanym i wyreżyserowanym filmowym perpetuum mobile, które nie tyle się ogląda, ile przez nie się płynie. Mimo upływu lat film wciąż się broni. Nadal nie potrafię zrozumieć, jak Amerykańska Akademia Filmowa mogła zignorować wspaniałe występy Brada Pitta i Edwarda Nortona w rolach głównych.

fot. Warner

1. Siedem

Wydaje mi się, że to po obejrzeniu tego filmu zrozumiałem, czym jest klimat w opowieści filmowej. Nastrój Siedem wpłynął na moje poczucie estetyki i do dziś jest wyznacznikiem tego, jak powinien prezentować się thriller. Film przedstawia walkę dobra ze złem w świecie pozbawionym światła słonecznego. Bohaterowie, brodząc w strugach deszczu, przedzierają się od jednego miejsca zbrodni do drugiego, tylko po to, żeby finalnie ponieść porażkę. W momencie, gdy pojawiają się przebłyski słońca, a widz oczekuje happy endu, David Fincher spuszcza na nas fabularną bombę atomową. W ten sposób oznajmia wszystkim: nadchodzę, a wraz ze mną moja wizja artystyczna. Gatunek thrillera po Siedem przeszedł ewolucję, dlatego też ten obraz jest tak ważny dla kinematografii.

fot. Warner
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj