Pewnie mieliście niezły ubaw, czytając przez ostatnie tygodnie cykl „Światła stadionów” Tomka Skupnia. Z serialami miało to niewiele wspólnego, ale nawet w tak pokręcony i sarkastyczny sposób usiłowaliśmy wprowadzić was w nastrój EURO 2012. Seriale z piłką nożną wspólnego mają tyle, co nic. W amerykańskich produkcjach telewizyjnych możemy doszukiwać się odniesień do innych dziedzin sportu, takich, jak choćby popularne w USA – baseball czy futbol amerykański. Natomiast „soccer”, jak mówi się o piłce nożnej w USA, to wciąż dziedzina mniej znana. Dwa lata temu, podczas Mistrzostw Świata w RPA pisałem na Hatak.pl o wynikach oglądalności spotkań Amerykanów w Stanach Zjednoczonych. Gromadziły one przed telewizorami średnio 15 mln widzów. To nic w porównaniu z oglądalnością Superbowl (111 mln). Mimo to, w ostatni weekend mogliście poczytać w Zapomnianym Serialu o „Redakcji sportowej”, a już niebawem nasze logo udekorujemy w akcenty związane z EURO 2012.

[image-browser playlist="601778" suggest=""]
©UEFA 2012

Pamiętam jak dziś, kiedy Platini wyciągał z koperty magiczną kartkę z napisem „Poland and Ukraine” siedziałem razem z kumplem na zajęciach z „Przetwarzania informacji”. Nie skakaliśmy i nie krzyczeliśmy z radości, że naszemu krajowi przyznano organizację EURO. Nasze twarze wyglądały mniej więcej tak, jak podczas oglądania cliffhangera jednego z sezonów Zagubionych (choćby ten z 3. serii ze słynnym „We have to go back”). Nie wierzyliśmy w to, co zobaczyliśmy - nierealne stało się realne. Pięć lat temu, kiedy Polska razem z Ukrainą ubiegały się o organizację EURO 2012, traktowałem to, jako ciekawostkę. Działania ówczesnego prezesa – Michała Listkiewicza odbierałem, jako desperacką próbę poprawienia wizerunku i zwrócenia uwagi na Polskę, choćby przez samą kandydaturę. No, ale udało mu się. UEFA poczuła, że ekspansja wielkiej piłki na wschodnią część Europy jest potrzebna. Pewnie cztery lata temu myśleli, że ryzyko, jakie podejmują jest absurdalne. Wygląda jednak na to, że opłacało się zaryzykować.

Przyznaję – do EURO 2012 podchodzę z dużym dystansem. Moja pierwsza wielka impreza, jaką pamiętam, to Mistrzostwa Świata z 1998 roku we Francji i zwycięstwo gospodarzy. Aż strach pomyśleć, że od tego czasu minęło aż 14 długich lat. Pokolenie piłkarzy, na których się wychowywałem odeszło, ale nie zostało zapomniane. Do dziś mam gdzieś koszulkę Rivaldo, z którą dumnie paradowałem na każdej lekcji WF-u. Ot, taka pamiątka. Teraz dzieciaki na podwórku przekrzykują się czy lepszy jest Messi, czy Ronaldo. Coś jednak w tej piłce się zmieniło. 10-15 lat temu, jeśli ktoś był mocny w klubie, decydował również o obliczu narodowej reprezentacji. A teraz? Messi w reprezentacji Argentyny zawodzi i mam wrażenie, że w sobotę, we Lwowie Ronaldo będzie płakał po porażce z niemiecką młodzieżą.

[image-browser playlist="601779" suggest=""]
©UEFA 2012

Dla mnie Niemcy to główni faworyci „naszego” EURO. Nie chciałbym, aby wygrali, bo nigdy za nimi szczególnie nie przepadałem. Może gdyby wyjściową jedenastkę tworzył trzon z Borrusii Dortmund, to miałbym do nich większy szacunek. Sezon 2011/12 pod względem rozstrzygnięć w poszczególnych ligach był zadziwiający, dlatego nie będę zaskoczony, jak zakończy go zwycięstwo Niemców w Kijowie, w których wyjściowej jedenastce znajdę ośmiu Bawarczyków z Monachium. Tych samych, którzy miesiąc wcześniej, na własnym stadionie skompromitowali się przegrywając z londyńską Chelsea. Natomiast sukcesu nie wróżę Hiszpanom. Nasyceni zdobyciem Mistrzostwa Europy i Świata, są co prawda jednym z faworytów - ale moim zdaniem - jedynie na papierze. Być może na podium się załapią, ale tytuł zgarnie ktoś inny. Moje prywatne marzenie? Holandia. Ich widowiskowość fascynuje mnie od dawna. To, jak 4 lata temu przejechali się w grupie śmierci po Włochach i Francuzach było imponujące. Temu też nie martwię się o ich formę w rozgrywkach grupowych (mimo tego, że znowu trafili do grupy śmierci), ale czy zdołają utrzymać formę do 1 lipca?

Zaczynam już chyba szósty akapit, więc w końcu wypadałoby napisać coś o polskiej reprezentacji. Rozczarowania z Korei, Niemiec i Austrii nauczyły mnie, jak podchodzić z dystansem do pierwszego meczu Polski na dużej imprezie. Pamiętam, jak tuż po losowaniu w Kijowie komentatorzy twierdzili, że Grecja to idealny przeciwnik na inaugurację. Refleksja przyszła później. Pamiętacie 2004 rok i mecz otwarcia Portugalia – Grecja na pięknym Estádio do Dragão w Porto? Wnioski nasuwają się same. Oczekiwań nie mam żadnych. Wolę być miło zaskoczonym, niż rozczarować się i wkurzać (pisząc łagodnie), jak cztery lata temu, po ostatnim gwizdku ulubieńca polskiej publiczności – Howarda Webba. Taki turniej jak EURO, czy Mistrzostwa Świata żyje do momentu, gdy gospodarz nadal liczy się w rozgrywkach. Po szybkim odpadnięciu Austrii i Szwajcarii na poprzednim EURO, magia futbolu - choćby w Wiedniu - zniknęła szybciej, niż można było przypuszczać. Jak to w Polsce – balon oczekiwań media rozdmuchały do granic możliwości. Mam nadzieję, że nie pęknie on zbyt szybko.

[image-browser playlist="601780" suggest=""]
©UEFA 2012

Co pozostanie po EURO? Jestem przekonany, że opozycja skutecznie rozliczy obecny rząd z zysków i strat. W końcu coś muszą robić, tak? Dróg i stadionów nam nikt nie zabierze. Cieszy, że nie będzie powtórki z Austrii, gdzie władze Klagenfurtu zdecydowały się rozbudować swój stadion tak, by potem szybko można było zmniejszyć jego pojemność. PZPN (bez względu na to z kim na czele) będzie musiał zmierzyć się z problemem pustych, byłych aren EURO 2012. 20 tys. kibiców na meczu Lechii w Gdańsku, czy Śląska we Wrocławiu wyglądało wiosną tragicznie. Mam nadzieję, że żył będzie Stadion Narodowy. Koncerty Madonny i Coldplay zaplanowane na sierpień i wrzesień, a także Polska-Anglia w eliminacjach do MŚ w 2014 roku napawają optymizmem.

Chciałbym, by po EURO 2012 każdy z nas miał pozytywne wspomnienia. Nawet jeśli Polska nie wyjdzie z grupy (a przypominam, że taka sytuacja może mieć miejsce nawet, gdy wygramy dwa mecze), to ważne by pozostawili po sobie lepsze wrażenie, niż odpowiednio, w 2002, 2006 i 2008 roku.

No i na koniec, z czystej - dziennikarskiej ciekawości - Wy, Hatakowicze interesujecie się EURO? Planujecie oglądać mecze w telewizji, a może jesteście tymi szczęśliwcami, którzy zasiądą w piątek na trybunach Stadionu Narodowego? A może jest zupełnie inaczej? Szykujecie się już na maraton serialowy z dala od szaleństwa, jakie ogarnie nasz kraj w ciągu najbliższych trzech tygodni. Dajcie znać w komentarzach.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj