Produkcja powstała w 1999 roku w niewielkim japońskim studiu CyberConnect2, które zasłynęło m.in. serią gier jRPG ".hack" oraz cyklem bijatyk "Naruto: Ultimate Ninja". Tytuł ukazał się wyłącznie na konsolę PlayStation i najprościej określić go mianem dojrzalszej wariacji na temat "Bombermana", bowiem bronią głównego bohatera są właśnie bomby, które może zarówno podkładać i nimi miotać. To dzięki nim gra odróżnia się na tle całej masy klasycznych shooterów, do których tak na dobrą sprawę przynależy. Zastępy przeciwników, walki z ogromnymi bossami wieńczące każdy z poziomów, różnego rodzaju dopałki - wszystko to z pewnością brzmi bardzo znajomo. "Silent Bomber" nie miał zrewolucjonizować gatunku, ale dostarczyć rozrywki na najwyższym poziomie i w tym aspekcie swoje zadanie spełnił.

Pod względem fabularnym jest zaledwie przyzwoicie, ale też i nie o historię tutaj chodzi. Za pomocą całkiem ładnych (jak na lata powstania) wstawek FMV gra przedstawia nam losy Jutah Fate'a, zbrodniarza wojennego, który zostaje zrekrutowany do udziału w tajnej operacji wojskowej. Celem misji jest zniszczenie gwiezdnego krążownika o nazwie Dante, który stanowi zagrożenie dla rodzimej planety bohatera - Hornet. Podczas próby dostania się na Dante statek Jutah zostaje zestrzelony, a on sam wraz z resztą grupy, w skład której wchodzą nie mniej ciekawe indywidua, ledwie uchodzi z życiem. Nie mając możliwości opuszczenia krążownika, nie pozostaje im nic innego jak tylko wykonać powierzoną im misję.

Jak widać fabuła stanowi raczej pretekst do powiązania ze sobą czternastu napakowanych przeciwnikami poziomów aniżeli faktycznie wartościową opowieść. Nieszczególnie to jednak przeszkadza, bo i tak jest to ostatnia rzecz, na którą podczas dynamicznej rozgrywki zwraca się uwagę. A ta z kolei stanowi połączenie wspomnianego "Bombermana" i tradycyjnych strzelanek, w których akcję obserwujemy z góry. Początkowo kierowana przez nas postać może podłożyć raptem dwie bomby, w dodatku o niewielkiej sile rażenia, ale wystarczy zbierać specjalne chipy zwiększające nasze możliwości, aby Jutah stał się istnym aniołem zniszczenia. Im więcej zdetonowanych jednocześnie bomb, tym naturalnie większa siła rażenia. Dodatkowo w grze obecny jest tzw. chain system, który podczas danej detonacji z każdym kolejnym zabitym przeciwnikiem mnoży nasze punkty. Jeśli przykładowo na mapie znajduje się 10 wrogów i każdemu z nich przyczepimy osobną bombę, a następnie wysadzimy wszystkie naraz, wówczas gra sowicie nas nagrodzi. Taki zabieg zmusza do odrobiny taktyki i zachęca do śrubowania wyników.

Oprócz standardowych ładunków do naszej dyspozycji oddano jeszcze bardzo silny napalm, tworzące czarną dziurę bomby grawitacyjne, a także takie, które wytwarzają impuls elektromagnetyczny, niezwykle skuteczny przeciwko maszynom. Aby móc z nich skorzystać, wpierw musimy zebrać odpowiednie pojemniczki, które uzupełnią ich zapas. Z uwagi na ograniczoną liczbę takowych ładunków przeważnie zachowamy je na bossów. A ci są ogromni i potrafią napsuć krwi, zwłaszcza w dalszych etapach.

Czytając niniejszy artykuł pewnie nadal zastanawiacie się, co jest takiego niezwykłego w tym tytule. Cóż, w zasadzie trudno jest odpowiedzieć na to pytanie, bo i sama gra w żadnym elemencie Ameryki nie odkrywa. "Silent Bomber" po prostu doskonale miesza ze sobą sprawdzone pomysły, stając się esencją tego, co nazywamy grywalnością. Jeśli miałbym przyrównać dzieło CyberConnect2 do jakiejś współczesnej produkcji, to bez zastanowienia wskazałbym Vanquish. Obiec pozycje to czysta, niczym nieskrępowana zabawa, do której zwyczajnie chce się wracać. Nie zachwycamy się grafiką ani nie analizujemy fabuły, tylko czerpiemy radość z niesamowitego gameplayu. Zapewne pamiętacie to uczucie podniecenia towarzyszące wam podczas pierwszej sesji ze stareńką "Contrą", emocje przy walkach z bossami i występujący przy tym pot na czole - dokładnie to samo poczujecie grając w "Silent Bombera", który, swoją drogą, wcale taki cichy nie jest i potrafi narobić rabanu.

Co prawda pierwsze poziomy jeszcze nie pokazują prawdziwego potencjału drzemiącego w tym tytule, gdyż nasza postać ma dość ograniczone możliwości, ale wraz z osiąganymi przez nas postępami robi się coraz dynamiczniej, bardziej widowiskowo i zwyczajnie trudniej. Wiele elementów otoczenia można zniszczyć, co przy późniejszej liczbie bomb, jaką możemy jednocześnie podłożyć, sprawia, że w ciągu kilku sekund jesteśmy w stanie zamienić fragment poziomu w dymiące zgliszcza. Chociaż oprawa wizualna nieco się już zestarzała, to projekty map i przeciwników wciąż cieszą oko, a zagrzewająca do walki muzyka tylko wzmaga w nas manię wysadzania.

Jeśli dziś zapytać kogoś, z jakimi grami kojarzy mu się pierwsze PlayStation, to na jakieś 99% wskaże serie "Crash Bandicoot", "Tekken", "Final Fantasy" czy choćby nawet "Syphon Filter". O "Silent Bomber" wspomną jedynie nieliczni, którzy mieli okazję zapoznać się z tym tytułem i pokochali go od pierwszego wejrzenia. W 2006 roku gra trafiła do japońskiego PSN-u, ale niestety o Europie zapomniano. Jeżeli jednak macie dość nudnych i powtarzalnych FPS-ów, które obecnie zalewają rynek, i po prostu chcecie zasmakować odrobiny oldschoolu w najlepszym wydaniu, to gorąco polecam zagrać w niniejszą produkcję choćby i na emulatorze. Zapewniam, wsiąkniecie bez reszty.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj