MICHAŁ JARECKI: Na dobry początek – witaj w Polsce! Byłeś tu już wcześniej? Sean Bean: Cześć! Byłem – i to kilka razy. W Krakowie. Ostatnio kilka lat temu, wiesz, coś w rodzaju małych wakacji z przyjaciółmi.
Czyli w Warszawie jesteś po raz pierwszy. Jak ci się podoba? Rozbudowując nieco pytanie: jak wyglądają twoje doświadczenia z Polską, Polakami? Twoje odczucia, wrażenia? Tylko szczerze!
Bardzo pozytywne! To znaczy, jestem w Warszawie dopiero od kilku godzin, zeszłej nocy byłem jeszcze we Florencji. Dziś przylecieliśmy tu z żoną. Mam kilku polskich przyjaciół w Londynie, jestem dość dobrze zaznajomiony z wami i waszą kulturą... Zupełnie nie rozumiem waszego języka, ale całkowicie czuję wasze poczucie humoru.
Miło słyszeć! Spotkaliśmy się dziś na imprezie z okazji startu BBC First w Polsce. Jeszcze w tym miesiącu polscy widzowie będą mogli obejrzeć serial Broken, w którym grasz główną rolę. I właśnie o ten serial chciałbym cię nieco podpytać. Po pierwsze – postać, którą grasz: ojciec Michael Kerrigan. Co mógłbyś powiedzieć o tej roli, o samej postaci? Kim jest – z twojego punktu widzenia – ojciec Kerrigan?
Michael Kerrigan jest księdzem w prowincjonalnym miasteczku na północy Anglii. Ma dużo do czynienia ze społecznością tego miasteczka, społecznością, która przechodzi teraz ciężki okres. Wiesz, problemy miast północnej Wielkiej Brytanii - duże bezrobocie, masa bezdomnych, bieda. Ojciec Michael jest człowiekiem, który chce pomagać - szczerze, z całego serca. Jednocześnie sam cierpi - z własnego powodu. Dręczą go demony przeszłości. Wspomnienia szkoły, matki, męczących go wydarzeń; wszystko wraca do niego w postaci przebłysków, okropnych, nie dających spokoju. Ma wielkie poczucie winy, jest samotny, czuje się bezwartościowy. Musi zmierzyć się ze swoją przeszłością, zrozumieć ją, przyznać się do kilku rzeczy - sam przed sobą. Pojąć, kim naprawdę jest i odszukać spokój - w sobie. Jest gotów na poświęcenie - zrobiłby dla innych naprawdę wiele, a jednocześnie jest taki... niepewny. Jego niepewność wynika z lęków. Dobry człowiek, który musi cierpieć - przez to, co było. A były skandale, były nadużycia... Tak, skandale związane z korupcją w kościele. W tym wszystkim mężczyzna, ksiądz, który ostatecznie jest naprawdę dobry, choć to niełatwe - jako człowiek i pasterz jednocześnie. Widzowie ocenią to zresztą sami.
A o czym – twoim zdaniem, rzecz jasna, nie pytam o streszczenie – jest tak naprawdę Broken?
Myślę, że jest to serial o jednoczeniu się, zbliżeniach, samotności, niesprawiedliwości, która spotyka ludzi w wielu społecznościach, w klasie robotniczej. Ludzi, którzy są zapominani i odrzucani... Dzięki rządowej polityce. Widzisz to wszędzie: północna Anglia, Szkocja, północna Irlandia, wiele miast przemysłowych. Przede wszystkim jednak ten serial jest o księdzu, którym targają te same lęki, emocje i niepewność, co tobą i mną. I o tym, że mimo wszystko, pod koniec dnia, ostatecznie, wciąż jest nadzieja. Dla każdego.
Brzmi jak solidna rekomendacja. Dzięki. A teraz... Tak, wiem, że ciągle cię o to pytają i każdy zawsze porusza ten temat, ale również muszę to zrobić – wybacz. Czytałem, że twoją ulubioną spośród wszystkich śmierci postaci, w które się wcielałeś, jest śmierć Boromira w pierwszej części filmowej trylogii The Lord of the Rings: The Fellowship of the Ring.
Zgadza się!
Chciałbym spytać cię o to, jak wygląda proces szykowania się do tak intensywnej sceny, jaką jest scena śmierci? Przygotowujesz się do tego specjalnie – choćby psychicznie? Opowiedz o tym.
Nie, nie potrzebuję do tego specjalnego przygotowania. Wiesz, gdy masz umrzeć, chwilę wcześniej raczej nic o tym nie wiesz (śmiech). Nie oczekujesz tego. Boromir nie spodziewał się strzał, Ned Stark niemal do ostatniej chwili sądził, że zostanie oszczędzony. Rozumiesz, nie miał czasu na reakcję.
Ned nie, ale śmierć Boromira chwilę trwała. Jego walka, aż do utraty resztek sił, później śmierć w ramionach Aragorna... Jedna z najbardziej emocjonujących i poruszających scen w całej trylogii. Gdy widziałem ją po raz pierwszy w kinie, miałem może 9 czy 10 lat - do teraz pamiętam, jak wielkie wywarła na mnie wówczas wrażenie.
Nie byłeś na to czasem za młody? Nie chciałbym czuć się odpowiedzialny za ewentualną skazę na twojej psychice. Tak, masz rację, we Władcy Pierścieni było inaczej. To była prawdziwie heroiczna śmierć. Peter Jackson (Jacksonowi) bardzo zależało na osiągnięciu odpowiedniego efektu. Na odpowiedniej dozie bohaterstwa i smutku. Na tym, żeby - koniec końców - widz poczuł, że Boromir odkupił swoje winy, że był prawdziwym bohaterem - nawet umierając, wykazał więcej męstwa, niż większość ludzi przez całe swoje życie.
Co do męstwa – oglądasz jeszcze Game of Thrones?
Tak, obejrzę, gdy mam wolną godzinkę. Bywam zajęty [śmiech].
W to nie wątpię! Której postaci kibicujesz najbardziej?
Próbuję sobie właśnie przypomnieć, kto tam jeszcze żyje... Oczywiście - Jonowi Snow. Zawsze.
Tak przypuszczałem. Kto według ciebie ostatecznie zasiądzie na Żelaznym Tronie?
Tu może wydarzyć się wszystko. Nie wiem. Ale pewnie Jon. A według ciebie?
Jasne, że Jon. W porządku. Porozmawiajmy więcej o aktorstwie samym w sobie. O tym, jak je widzisz. Chciałbym wiedzieć, co jest w nim najtrudniejsze? Co jest najbardziej wymagające?
Można powiedzieć, że wszystko jest tu dość wymagające... Chociaż nie przepadam za tym słowem. Wolę to: wyzwanie. Wszystko zależy od kontroli uczuć i emocji. Trzeba też być zawsze otwartym na to, co nowe. I mieć do siebie dużo dystansu. Mam wrażenie, że to utrzymuje mnie, że tak to ujmę, dość świeżym. Trzeba być spontanicznym.
A jak było wcześniej? Chodzi mi konkretnie o to podejście, o którym teraz mówisz. Jak zmieniało się przez lata twojej kariery? Kiedyś było zapewne inne.
Jasne. Byłem bardzo samokrytyczny. Zdecydowanie za bardzo. Przesadzałem. Wiesz, zawsze chcesz być we wszystkim doskonały, cały czas, a tak po prostu się nie da - i to jest całkowicie w porządku. Trzeba to zrozumieć, pogodzić się z tym. Starać się, ale nie podchodzić do siebie z bezwzględnością i śmiertelną powagą. Czasami zagrasz w sposób, z którego jesteś zadowolony i sam chciałbyś to oglądać, a inni powiedzą, że to było beznadziejne - i na odwrót. Nikt z nas nie jest dla siebie dobrym sędzią. Dlatego powinniśmy sobie nieco odpuścić. Robić swoje. Tak właśnie zmieniło się moje podejście przez te lata.
fot. HBOZapamiętam to. Chciałem cię jeszcze zapytać o twój wolny czas... Masz go na tyle, by samemu oglądać seriale?
Zdarza się. A co?
Zdradź mi w takim razie, które lubisz najbardziej!
(śmiech) W porządku. Zatem... This is England. Zdecydowanie. Obejrzyj koniecznie. Lubię też kilka klasycznych produkcji BBC... The Office (UK). Tak, bardzo przepadam!
Również bardzo lubię! This is England muszę jeszcze nadrobić. Czas leci, musimy się sprężać – rzućmy okiem na przyszłość. Nie chcę pytać o plany, ale o marzenia. Czy masz swoją wymarzoną rolę? Postać, charakter, który bardzo chciałbyś odegrać w przyszłości?
Chyba nie, już nie. Myślę, że moje prawdziwie wymarzone role są już za mną. Boromir, Ned i - teraz - ojciec Michael... Chyba ulubiona spośród moich kreacji. Jasne, wcześniej nie wiedziałem, że to role z moich snów. Inna sprawa, że nie przewiduję, nie zastanawiam się, nie oczekuję niczego konkretnego. Lubię być zaskakiwany, zajmować się czymś nieprzewidzianym. Jak mówiłem - spontaniczność.