Chyba wszyscy dobrze znamy tę historię – sławny fizyk Bruce Banner zajmował się badaniem promieni gamma, ale podczas jednego z eksperymentów sam został wystawiony na ich działanie. Tym samym jego ciało zaczęło zmieniać się pod wpływem gniewu, transformując w zielonego olbrzyma siejącego spustoszenie. Komiksowa seria The Incredible Hulk – inspirowana powieścią Doktor Jekyll i pan Hyde od Roberta Louisa Stevensona – została stworzona w 1962 roku przez Stana Lee i Jacka Kirby'ego. Hulka można zaliczyć zatem do jednego z pierwszych herosów Domu Pomysłu, a także do postaci, które przetrwały Srebrną Erę komiksu i są z nami do dziś w wielu mediach: komiksach, grach, filmach, a teraz także w serialu Mecenas She-Hulk na platformie Disney+. Popularność Hulka sprawiła, że w Marvelu zaczęto myśleć o stworzeniu kobiecej wersji postaci. Zastanawiano się, jaka historia zadowoli fanów. Narodziny She-Hulk przypadły na koniec lat 70. i początek 80., kiedy to czytelnicy komiksów znudzili się prostymi potyczkami dobra i zła. Chcieli więcej mroku, przemocy i... seksualności. Oczywiście przedstawiam to w dużym skrócie – pamiętajmy, że komiks amerykański od zawsze odzwierciedlał społeczne nastroje i przemiany, do czego bardzo mocno nawiązywała właśnie She-Hulk. Rodzinna tragedia – a jakże – zmotywowała bohaterkę do ciężkiej pracy. Dzięki temu została znaną adwokatką z Los Angeles i odniosła duży sukces. Jennifer Walters wyróżniała się więc na tle innych kobiecych heroin. Twórcy może nie poskąpili jej kobiecych wdzięków, ale podarowali też coś niesamowicie ważnego – feministyczne zacięcie. Stan Lee i John Buscema, planując stworzenie She-Hulk, musieli wziąć pod uwagę trendy panujące na rynku. Dobrze więc, że w jakimś stopniu udało im się wstrzelić w okres rozwoju ruchu feministycznego.
Marvel
Pamiętacie, jak wspomniałem wyżej o potrzebie mrocznych historii? Jennifer musiało zatem spotkać coś jeszcze, żeby jej przemiana mogła się na dobre rozpocząć. Nicolas Trask, jeden z lokalnych przestępców, wybrał ją na swój kolejny cel. Bohaterka wielokrotnie utrudniała mu życie, więc postanowił po prostu ją zastrzelić. Na szczęście dla Jennifer w tym samym mieście przebywał Bruce Banne, którego krew okazała niezbędna do uratowania jej życia. Możecie pomyśleć, że było to "leniwe pisanie" scenarzystów. Nic bardziej mylnego! Wszystko miało związek z większą historią Bannera. Fizyk udał się bowiem do Miasta Aniołów, aby prawniczka pomogła mu w walce z rządem i wojskiem USA. Wszystkie zniszczenia dokonane przez Hulka przypisywano Bannerowi, bo nikt nie chciał uwierzyć, że nie kontroluje swojego zielonego alter ego. Banner wiedział, że transfuzja krwi uratuje życie Jennifer, choć zastanawiał się, czy promieniowanie gamma będzie miało na nią jakiś wpływ. Koniec końców wszystko skończyło się dobrze, ale Jennifer zaczęła zmieniać się w zieloną, umięśnioną kobietę o niezwykłej sile. Na szczęście nie miała problemów z kontrolowaniem swojej drugiej natury. Przeżyła i mogła rozpocząć walkę o sprawiedliwość – nie tylko na sali sądowej.
Pisałem już o tym, że komiksy są odzwierciedleniem społecznych przemian. Musiała więc pojawić się w tym świecie ważna kobieca postać.
She-Hulk momentalnie stała się niemniej popularna od jej napromieniowanego kuzyna. Pamiętajmy, że lata 70. to okres, który definiuje się jako drugą falę feminizmu. Dokonano wówczas wielu istotnych i potrzebnych zmian transformacyjnych (także w Konstytucji Stanów Zjednoczonych) i zaczęto inaczej postrzegać rolę kobiety w społeczeństwie. Pisałem już o tym, że komiksy są odzwierciedleniem społecznych przemian, zatem musiała pojawić się w komiksowym świecie ważna kobieca postać, która będzie walczyć o swoje. Tym sposobem She-Hulk zadebiutowała w Savage She-Hulk w 1980 roku. Bohaterka postawiła na karierę zawodową, niezależność i brak partnera. Ciągle musiała jednak udowadniać swoją wartość i walczyć z rażącym seksizmem ze strony otoczenia. Komiks stawiał również na eskapizm. Czytelniczki i czytelnicy mogli śledzić historię prawniczki i uciec od problemów życia codziennego, niezależnie od poruszanych w nim wątków o zacięciu społecznym.
Marvel
She-Hulk – chyba jak żadna inna bohaterka z Marvela – prowokuje do zadawania pytań o istotę pochodzenia. Czy powstała z potrzeby feministycznej wypowiedzi? A może chodziło wyłącznie o to, żeby męscy twórcy sprezentowali męskim czytelnikom postać w skąpych ubraniach? Nie da się ukryć, że lata 90. szczególnie umocniły jej seksowny wizerunek. Autorzy niechętnie dotykali tematów zmagań społecznych, szukania własnej tożsamości czy feminizmu, a komiksy o She-Hulk stały się odzwierciedleniem trendów panujących wówczas w medium. Jednak nawet wtedy She-Hulk ukazywano jako kobietę świadomą swoich atutów – nie tylko tych zewnętrznych. Na pewno nie czuła się gorsza ze względu na płeć. To znaczy, że feminizmu po prostu nie da się oderwać od tej postaci.  Warto wspomnieć o komiksie, który może być mocną podstawą dla serialu Disney+. John Byrne zaproponował serię Sensational She-Hulk, w której tytułowa bohaterka łamała czwartą ścianę i zwracała się bezpośrednio do czytelników. Mieliśmy zatem postać, która nie bała się mówić tego, co ważne. Zaczęła kwestionować wiele tropów, które dominowały w komiksach o kobiecych postaciach. W tej wersji bohaterka przestała być żeńską kopią kuzyna, a stała się autonomiczną postacią, która dążyła do akceptacji swojego superbohaterskiego statusu. W Jennifer Walters zmieniała się sporadycznie. Była dumna ze swojej nowej wersji i nie pozwalała, by ją obrażano. Miało to ogromne znaczenie nie tylko dla niej samej, ale też dla wszystkich innych kobiecych charakterów. Odwoływanie się do aktualnych postaw w patriarchalnym społeczeństwie mogło stać się przyczynkiem do zwracania uwagi na potrzebę zmian.

Mecenas She-Hulk - nowi złoczyńcy w MCU. Kim są?

Fot. Marvel
+3 więcej
Za każdym razem, gdy powstaje projekt o superbohaterce, w sieci pojawiają się negatywne komentarze. Nawet wcielająca się w She-Hulk Tatiana Maslany podkreślała w wywiadach, że czeka na moment, gdy kobieta w roli głównej protagonistki przestanie być problemem dla widzów. Aktorka słusznie też sprzeciwiła się etykietce "silnej kobiety", bo określanie serialu w ten sposób odziera go ze wszystkich niuansów, które dotyczą prezentowanej tam historii. Nie powinniśmy być wdzięczni za to, że zaledwie kilka kobiet może dostać swój solowy projekt! To powinno być naturalne, bo dzięki temu możemy poznać różne punkty widzenia w superbohaterskiej opowieści. Kat Coiro, reżyserka She-Hulk, w rozmowie z Hindustan Times powiedziała, że znaleźliśmy się w momencie zmiany proporcji w reprezentowaniu płci. Na ekranach możemy oglądać nie tylko białych mężczyzn – na szczęście powstają też filmy i seriale skoncentrowane na kobietach i mężczyznach o różnej narodowości. Proces przemian zawsze spotyka się z negatywnymi reakcjami. Przed nami jeszcze wiele odcinków serialu Mecenas She-Hulk, więc do końca nie wiemy, jak zostanie zaprezentowany w nim temat feminizmu. Ginger Gonzaga (wcielająca się w Nikki Ramos) przyznała, że główna scenarzystka Jessica Gao stworzyła mądrą satyrę z dużą ilością "fajnego feministycznego komentarza". Takie podejście było widoczne również w filmie Kapitan Marvel i w serialu o Ms. Marvel. Teraz mamy kolejną okazję do tego, by – podobnie jak komiksy o She-Hulk – wskazywać na sytuacje z codziennego życia, kiedy postrzeganie kobiet jest niewłaściwe. Wiemy, że w serialu możemy liczyć na bardziej komediowy klimat, ale przecież taka konwencja nie przeszkadza w tym, by dyskutować o pewnych społecznych zagadnieniach. Miejmy nadzieję, że będziemy świadkami fascynującej przemiany – świetnie radzącej sobie prawniczki w pełnoprawną Avengerkę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj