W nasze ręce trafił nareszcie zestaw LEGO poświęcony Powrotowi do przyszłości. Sprawdzamy, jak się prezentuje. Jesteście ciekawi, jak się go składa?
Nie będę tego ukrywać, trylogia
Powrót do przyszłości wyreżyserowana przez Roberta Zemeckisa jest moją ulubioną serią, do której wracam kilka razy w roku. Chyba nigdy mi się to nie znudzi. To filmy niemal doskonałe. Najwięcej uwag mam do trzeciej części, ale mniejsza z tym. O mojej miłości do produkcji pisałem tu nie raz, więc nie będę się powtarzać. Gdy LEGO ogłosiło, że do sprzedaży trafi limitowany zestaw 10300, przedstawiający legendarnego DeLoreana, ucieszyłem się jak dziecko w reklamie cukierków Werther's Original. Marka zapowiadała, że można go złożyć na trzy różne sposoby, tak by odpowiadał wyglądowi samochodu z każdej z trzech części filmu. Po prostu „must have” dla każdego fana. A i cena jakaś niewygórowana – jak za tak duży zestaw LEGO – bo 799 zł.
Nie jest to pierwszy raz, kiedy duński koncern specjalizujący się w plastikowych klockach sięga po
Powrót do przyszłości. Wcześniej bohaterów tego filmu mogliśmy znaleźć w serii LEGO Dimensions. Zestawy nie były tak spektakularne, bo razem z Martym był DeLorean, do którego nie mieścił się ludzik, oraz latająca deskorolka. Tyle. Zestaw z Doctorem Brownem posiadał natomiast niewielki pociąg z trzeciej części. No i był jeszcze zestaw 21103 z serii LEGO Ideas, w którym mogliśmy złożyć DeLoreana na trzy sposoby. Spójrzmy prawdzie w oczy, nie wyglądał on ładnie. Oczywiście, wtedy cieszyłem się, że w ogóle firma sięgnęła po ten tytuł, ale wizualnie projekt mnie nie zachwycał. Był bardzo mały (składał się z 401 elementów), auto miało jakąś kanciastą bryłę i wyglądało bardziej jak czołg, a nie kultowy wehikuł czasu. I gdy człowiek myślał, że już nic lepszego go nie spotka, LEGO ogłosiło w 2022 roku, że do sprzedaży trafi nowy zestaw
Back To The Future z dużym modelem DeLoreana, który swoimi rozmiarami jest zbliżony do zestawu 76139, czyli Batmobilu z filmu Tima Burtona z 1989 roku.
foto. Ravelart Violetta Muszyńska
Po kilku miesiącach oczekiwania nareszcie zestaw trafił w moje ręce i mogłem sprawdzić, jak prezentuje się na żywo. Muszę Wam powiedzieć, że jestem wniebowzięty. Choć mam też kilka uwag, ale o tym za chwilę. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to to, że ten zestaw jest naprawdę ogromny, choć nie ma aż tak dużo elementów, bo tylko 1872. Dla porównania – wspomniany wcześniej Batmobil miał ich 3308. No ale nie o liczbę klocków tu przecież chodzi, tylko o to, jak ten zestaw wygląda. Jest cudowny! Zacznijmy od tego, że samochód ma bardzo dużo ruchomych części. Drzwi otwierają się tradycyjnie do góry z obu stron, choć muszę przyznać, że zawiasy nie trzymają równo i przynajmniej u mnie prawe skrzydło trochę opada. Nie przeszkadza mi to, bo model, gdy stoi na półce, ma zawsze zamknięte drzwi. W środku widzimy trzy pary zegarów, na których jest ustawiona data, i różnego rodzaju wyświetlacze. Wygląda to pięknie. Jedyne, co można byłoby ulepszyć, to nadrukowanie tych zegarów bezpośrednio na klocki. Dzięki temu prostemu zabiegowi zestaw wyglądałby jeszcze bardziej ekskluzywnie. W środku znajduje się również kondensator mocy, który się świeci. Bardzo fajnie to ktoś wymyślił. Ruchoma jest przednia klapa samochodu, w której możemy schować m.in. walizkę z plutonem. Tak na wszelki wypadek, gdyby znów nam go zabrakło podczas jednej z podróży w czasie. Świetnie prezentują się chromowane części samochodu zarówno na zderzaku, jak i po bokach. Trzeba jednak na nie uważać, bo łatwo się rysują.
Jak wspomniałem wcześniej, DeLoreana możemy zbudować na trzy sposoby. Każdy z wariantów odpowiada oddzielnej części filmu, bo – jak pamiętacie – Doktor Brown za każdym razem przerabiał wehikuł, by mógł on funkcjonować w różnych czasach. W pierwszym wariancie ma antenę, z którą był połączony kablem zasilanym piorunem. Drugi wariant, mój ulubiony, posiada składane koła oraz nowe zasilanie paliwowe z tyłu, które umożliwia pozyskiwanie energii z odpadków. No i mamy też trzeci – z nowym urządzeniem zamontowanym na masce samochodu i białymi felgami.
Zestaw jest dość spory. Jego wymiary to: 12 cm wysokości, 19 cm szerokości i 35 cm głębokości. Do tego dochodzi jeszcze tradycyjna pamiątkowa plakietka (opisująca w szczegółach model) umieszczona na podstawce oraz dwie figurki – to Marty McFly i Doktor Brown w żółtym kombinezonie. Co ciekawe, postaci mają dwa warianty twarzy. Uwagę w szczególności przyciągają srebrne okulary Doktora z drugiej części. Fajnym pomysłem ze strony twórców było także nadrukowanie charakterystycznych szarych butów Nike na nogi Marty’ego. Widać je, gdy spojrzymy na figurkę z boku. LEGO zazwyczaj tego nie robi, dlatego zwróciłem na to uwagę. Złożenie pierwszego modelu zajęło mi niecałe trzy godziny, ale muszę zaznaczyć, że się nie spieszyłem. Cieszyłem się każdą chwilą, podziwiając detale niektórych elementów.
Podsumowując: LEGO wykonało naprawdę bardzo dobrą robotę. Chylę czoła przed zespołem, który był odpowiedzialny za projekt tego modelu. Naprawdę się postarali i zadbali o to, by znalazło się w nim bardzo dużo szczegółów, na które fani na pewno zwrócą uwagę. Cieszę się też, że firma nie postawiła na pazerny zysk i dała nam możliwość składania trzech modeli w ramach jednego zestawu. Nie wypuściła każdego oddzielnie.
Nie powiem, na początku myślałem, że ten DeLorean będzie tylko ładną ozdobą pokoju. A jednak odezwało się we mnie uśpione dziecko, które zaczęło się tym zestawem po prostu bawić. Jest to naprawdę wspaniałe uczucie. I nie zdarza się niestety zbyt często.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h