Wbrew powszechnej opinii dokumentalistyka nie jest brzydszą siostrą fabuł. Mamy tu do czynienia z zupełni różnymi światami, które tylko posiadają kilka wspólnych cech. Już świadomość tego, iż oglądamy ludzi z krwi i kości na tle wydarzeń, które miały miejsce, sprawia, że sceny z najokrutniejszych gore są niczym, gdy zestawimy je z niemożliwymi do podrobienia ludzkimi emocjami. Wie to każdy, kto miał przyjemność dotrwać do ostatnich minut serialu dokumentalnego Przeklęty: Życie i śmierci Roberta Dursta. To opowieści o brzydkim kaczątku z rodziny, która według Forbes'a operuje niemal 6 mld dolarów. Jednak Robert nigdy nie miał zamienić się w łabędzia, a baśniowe były tylko pieniądze. Cała reszta przypominała dobrze skrojony dreszczowiec, bo nasz bohater bardziej niż majątku łaknął krwi. W 1982 roku zaginęła jego żona, a sprawa jej zniknięcia stanęła w martwym punkcie. Niemal dwie dekady później bohater dramatu został aresztowany za zamordowanie i rozczłonkowanie swojego sąsiada, jednak dzięki sprytnej linii obrony wyszedł na wolność. Ponadto rok przed aresztowaniem zamordowano jego wieloletnią przyjaciółkę. Sześcioodcinkowy miniserial dokumentalny zrealizowany dla HBO stara się odpowiedzieć na pytanie, czy Durst mógł mieć z tym coś wspólnego. Reżyser serialu, Andrew Jarecki, nie tylko opowiada widzom historię, a prowadzi wraz ze swoją ekipą wnikliwe dziennikarskie śledztwo, które rozpoczął jeszcze podczas przygotowywania filmu fabularnego All Good Things z Ryanem Goslingiem i Kirsten Dunst w rolach głównych. Było to niejako preludium do tego, co zobaczyliśmy później w telewizji. Ostatni odcinek serialu konkludował prawdziwą bombą, która wprawiła w osłupienie nie tylko widzów, ale również media na całym świecie i samą prokuraturę. Sprawił tym samym, że od tego czasu trudno innym filmowcom wywołać podobną burzę. No url Nie była to jednak pierwsza historia kryminalna, której odcinkowa forma pozwoliła oddychać na ekranie. W 2004 roku widzowie mogli zobaczyć fascynujący dramat sądowy The Staircase. Serial nakręcony przez Jeana-Xaviera de Lestrade został zamknięty niemal dekadę później filmem The Staircase II: The Last Chance. Dokumentalista nie starał się opowiedzieć na pytanie, czy oskarżony o zamordowanie żony Michael Peterson dopuścił się zbrodni. Był niemym świadkiem wydarzeń, które rozgrywały się przede wszystkim w domu Petersona i na sali sądowej. Zdumiewający był fakt, iż w czasie podróży, w którą zabrał widzów, udało mu się stworzyć bohaterów, których nie powstydziłby się tradycyjny serial. Poza oskarżonym w pamięć najbardziej zapadają jego dzieci, adwokat i oskarżyciele. Ich radości i dramaty w cieniu budzących grozę okoliczności nie tylko nie nudzą, co sprawiają, iż sama narracja jest nie mniej intrygująca niż clou sprawy. Przez osiem odcinków na chłodno serwuje się nam każdy szczegół. Ten najbardziej odpychający, intymny czy techniczny. Dla laika oglądanie przedprocesowych grup fokusowych, przygotowywanie różnych opcji linii obrony tudzież prezentowanie pracy ekspertów kryminalistycznych jest nie tylko rozrywką, a niejako unikalnym doświadczeniem. Dodając do tego potyczki, które rozgrywają się na sali sądowej, stajemy się świadkiem arcydzieła, jakiego nie było dane nam oglądać nigdy wcześniej ani nigdy później. Tak jak w przypadku Przeklętego, The Staircase jest pełne niewymuszony zwrotów akcji. Wraz z czasem wypływają nowe fakty, od oskarżonego odwróci się jedna z najbliższych osób, a napięcie nie opuści nas do samego końca. Produkcja, kręcona przede wszystkim w Północnej Karolinie, została tak doskonale i drobiazgowo zrealizowana, że gdyby mogła startować w wyścigu oscarowym, to bez najmniejszych wątpliwości miałaby szansę z najlepszymi pozycjami z gatunku dokumentalistyki, które mogliśmy oglądać na przestrzeni dziesięcioleci. Niemniej trzeba odnotować, iż Lestrade swoją statuetkę zdobył za Zabójstwo w niedzielny poranek. Nie licząc filmowej kontynuacji, materiał rozpoczęty w The Staircase był doskonałym tematem dla innych filmowców, którzy czerpiąc z niego natchnienie, wypuścili przynajmniej kilka produkcji: od utrzymanego w duchu podsumowania Death on the Staircase: The Aftermath aż po Rankin on the Staircase, czyli spojrzenie na pracę dokumentalisty z punktu widzenia pisarzy kryminałów. Niestety niewiele dobrego można powiedzieć o filmie telewizyjnym The Staircase Murders - należy traktować go wyłącznie jako ciekawostkę, która jest popłuczynami po dziele Lestrade. No url Ostatnim serialem dokumentalnym, który zajmował się wyłącznie jedną sprawą kryminalną, był dziesięcioodcinkowy Making a Murderer, który debiutował początkiem bieżącego roku na Netfliksie. Opowiada historię Stevena Avery'ego, który przebywał w więzieniu blisko dwadzieścia lat za gwałt, którego nie popełnił. W momencie, w którym był bliski uzyskania 36 mln dolarów odszkodowania, trafił do więzienia kolejny raz - tym razem za morderstwo. Jednocześnie przedstawiciele najwyższych lokalnych władz robili wszystko, by pozostał w nim po resztę swych dni. Moira Demos i Laura Ricciardi, dokumentując sprawę, nie odpowiadały widzom bezpośrednio, czy Avery jest winny, czy nie. Na przykładzie tego dramatu pokazywały, jak działa amerykański wymiar sprawiedliwości, gdzie domniemanie niewinności można czasem włożyć między bajki. Wystarczą chęci i determinacja, by politycy do spółki z prokuraturą i policją zrobili mordercę z każdego. Po seansie widz zostaje z podobnym odczuciem jak jeden z prawników Avery'ego, który stwierdził, że wolałby mieć pewność, iż jego klient był winny, bo w innym wypadku coś jest wyjątkowo nie tak z systemem. Niestety tej wielowarstwowości nie dostrzegła część widowni, szczególnie ta sympatyzująca z prawym skrzydłem amerykańskiej sceny politycznej. Dla nich Making a Murderer to zakłamana wizja dokumentalistek, która miałaby się sprowadzać do jednostronnej obrony Avery'ego celem wzbudzenia kontrowersji nakręcającej oglądalność. O ile Przeklęty wzbudził zainteresowanie mediów, a The Staircase trafiło na warsztaty innych dokumentalistów, to w przypadku tej produkcji pojawił się jeszcze inny fenomen: zawrzała Sieć. YouTube dosłownie wybuchł na fali tej historii. Politycy, prawnicy, dziennikarze czy zwykli internauci - wszyscy żywo interesowali się tym, co zostało zaprezentowane w Netfliksie. Opinia społeczna była tak głośna, że w związku z dokumentem głos zabrał Biały Dom. Nie ma lepszej rekomendacji. No url Mimo że przez dwanaście lat powstały tylko trzy tego typu produkcje, to patrząc na ich popularność, trzeba przygotować się na więcej. Jest to tym bardziej miła wizja przyszłości, że o ile telewizyjne seriale fabularne nieczęsto prześcigają produkcje kinowe, to w tym wypadku każdy z omawianych seriali bije na głowę większość pełnometrażowych dokumentów. Ta forma wypada tym ciekawiej, gdyż pomimo tego, że dostajemy mnóstwo materiału, to i tak po seansie trudno jest się nam od niego uwolnić. Być może to, co rozpoczęło The Staircase i godnie kontynuowano w kolejnych produkcjach, jest początkiem nowego nurtu, który będzie nam towarzyszył w przyszłości tak, jak film dokumentalny towarzyszy nam od blisko stu lat.  
Wszystkie omawiane seriale są dostępne w streamingu. Przeklęty: Życie i śmierci Roberta Dursta możecie zobaczyć w HBO Go, The Staircase znajdziecie w ofercie SundanceNow Doc Club, a Making a Murderer na Netfliksie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj